NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Pora rozruszać ten dział, aż mi głupio, że tak go zaniedbałam.
Moja ostatnia przygoda zainspirowała mnie do założenia tego tematu. Bardzo chętnie poznałabym wasze zdanie odnośnie pożyczania książek, a wiem, że są tutaj użytkownicy o różnych poglądach, więc miło będzie zapoznać się ze wszystkimi za i przeciw z waszej strony.
Pożyczacie książki? Jeżeli nie, to z jakiego powodu? Czy kiedykolwiek spotkało was coś niemiłego, np. ktoś oddał wam książkę w opłakanym stanie czy - co gorsza - nie oddał jej w ogóle? A może stosujecie jakieś taktyki czy metody, np. oznaczacie książki, prowadzicie zeszyt, w którym spisujecie tych, którzy jakąś książkę od was pożyczyli (i tacy ludzie się znajdą) czy macie do tego luźniejsze podejście?
Ja mam do tego bardzo luźne podejście, pożyczam książki i raczej nie zapisuje kto jakie ma . Część moich książek jest teraz na przykład w Gdynii .
Wiadomo, przez całe moje życie część książek już nie powróciła, ale pożyczam dalej tutajpoczkategori
Zapisywanie stosuje moja koleżanka, która też - za każdym razem, gdy pożycza od kogoś książkę - namawia daną osobę, żeby ją wpisała do jakiegoś zeszytu, żeby ta osoba pamiętała, że pożyczyła jej książkę. Proponowała mi coś takiego, ale akurat nie mam problemu z tym, żeby zapamiętać, komu jaką książkę pożyczyłam.
Ja mam akurat pół-luźne podejście do pożyczania książek, nie upominam się jak głupia, ale szlag mnie trafia, gdy ktoś trzyma moją książkę nie wiadomo jak długo. Jestem trochę uczulona na tym punkcie i niestety nie mogę pochwalić się cierpliwością. Tak było ostatnio, gdy sugestie w stronę koleżanki w ogóle jej nie ruszały, a trzymała moją książkę pół roku. Niewiele co prawda, ale zdążyłam się porządnie zdenerwować.
Jedna z moich koleżanek trzymała moją książkę 3 lata. Nic by się nie stało gdyby jej nawet nie oddała (to jakaś książka dla osób w wieku 12-13 lat, w dodatku chyba 3 z serii), bo na śmierć zapomniałam, że kiedyś jej tę książkę pożyczyłam.
Generalnie to moje postanowienia "nie pożyczać", które wprowadzam co jakiś czas, po jakiejś hardkorowej akcji, na nic się nie zdają, bo i tak pożyczam każdemu, kto tylko poprosi. A później żałuję, bo książka wraca zniszczona albo po bardzo długim czasie.
Ja też nie mam problemu z pożyczaniem, a nawet sama proponuję niektórym żeby pożyczyli bo wiem że w innym wypadku danej książki nie przeczytają a jestem ciekawa jak ta książka się komuś podoba. Zazwyczaj pożyczam tylko grupce najbliższych koleżanek, ale w przypadku Zmierzchu czy Igrzysk wiem że czytały je osoby których na oczy nie widziałam, i zwiedziły chyba więcej świata ode mnie. Teraz mi trochę żal, bo choć nie są tak bardzo zniszczone to daleko im do wyglądu jak z księgarni, ale z drugiej strony tak sobie myślę ze śmiechem że może raźniej tym książkom że są tak chętnie czytane Ogólnie to nie mam fioła na tym punkcie żeby książki wyglądały idealnie A co do przetrzymywań, to dopóki sama nie chcę czegoś przeczytać, albo robi mi się nie dająca się sensownie zasłonić dziura na półce to przymykam na to oko. tutajpoczkategori
Ja wyznaję zasadę "dobry zwyczaj nie pożyczaj", a to dlatego, że niektórzy nie potrafią dbać o książki tak jak ja. Kiedyś pożyczałam moje książki, jednak widząc jak został konkretny egzemplarz potraktowany: grzbiet powyginany, postrzępione rogi, pogniecione niektóre kartki, przestałam ufać takim osobom. Obecnie pożyczam książki tylko dwóm zaufanym koleżankom i mojemu M, którzy wiedzą, jak bardzo mam jobla na punkcie idealnego stanu egzemplarza Muszę przyznać, że to takie moje małe zboczenie, ale kiedy ktoś, kto kupił ode mnie używaną (raz przeczytaną) przeze mnie książkę, reaguje słowami: "ona jest w lepszym stanie niż co niektóre w księgarni!", to wiem że warto być pod tym względem nieco kopniętą
Przyznam szczerze, że w zasadzie lubię pożyczać książki, bo naprawdę fajnie dyskutuje mi się potem o nich z osobami, które je przeczytają Nawet jeśli do końca "nie ufam" jakieś osobie to i tak zawsze w pewnym stopniu głupio mi powiedzieć nie. Jednak zawsze na wstępie ostrzegam, że książki mają dla mnie ogromną wartość i należy im się odpowiednie traktowanie Zawsze noszę książki w torebkach, żeby się nie pobrudziły i strasznie się wkurzam jeśli ktoś oddaje bez... Drażni mnie też długie trzymanie książek. Ja rozumiem brak czasu czy coś, ok. Ale jak upominam się milion razy a ten ktoś ma mnie za przeproszeniem w d... to mam prawo się troszkę rozzłościć. Przecież w ciągu miesiąca można spokojnie przeczytać książkę nawet jeśli miałby być to tylko rozdział dziennie. Ale trzymać książkę pół roku i udawać, że się nie ma czasu przeczytać to już robienie z siebie idioty. Ale to co mnie wpienia najbardziej, to sytuacja, kiedy pytam kogoś kiedy odda mi książkę a on na to, że dał ją znajomemu... Nóż się w kieszeni otwiera. Nie jestem samolubem ale jakoś mnie to drażni jak ktoś nie pyta mnie o pozwolenie.
Wspominałam wcześniej, że głupio mi odmawiać, ale mam jedną zasadę. Jeśli książka wróci zniszczona, nie pożyczam tej osobie już NIC. Nigdy tutajpoczkategori
A ja nigdy, przenigdy nie pożyczam książek. I bynajmniej nie jest to związane z faktem, że boję się ich zniszczenia. Po prostu lubię mieć je wszystkie przy sobie. Może się to wydawać dziwne, mam tak dużo książek, że nie byłabym przecież w stanie zauważyć braku jednej, czy dwóch przez dwa tygodnie, ale jednak zawsze ten brak odczuwam. Owszem, lubię jak książki wyglądają ładnie i mają niepozaginane rogi, w zasadzie 99,9% książek na moich półkach wygląda jak nówki, bo albo faktycznie są nówkami albo były czytane raz lub dwa. Ale nie dbam jakoś pedantycznie o ich wygląd, zdarza mi się odłożyć książkę grzbietem do góry albo pochlapać wodą.
Do kręgu szczęśliwców, którzy mogą korzystać z dobrodziejstw mojej biblioteki zawsze należą moi współdomownicy, kiedyś byli to rodzice, teraz mój niedoszły mąż. I dopóki są w domu, to nie mam najmniejszego problemu z tym, że ktoś inny je czyta. Był taki okres (mniej więcej roczny), kiedy moja mama się wyprowadziła i pożyczałam jej książki, ale od kilku lat już nie pożyczam. Pewnie niektórym wydaje się to niezłym skurwysyństwem, ale my tak tego nie traktujemy, moja mama wie, że nie lubię pożyczać i tyle.
Zawsze pożyczam też babci i dziadkowi. Od kilku lat jednak przyrzucili się oni na audiobooki, sami je ściągają z chomika, więc jeszcze ja na tym zyskuję, bo nie muszę marnować swojego transferu. Zdarza się jednak ciągle, że coś tam pożyczę, zawsze gdzieś się we mnie tli to maleńkie poczucie straty, ale daję radę je przezwyciężyć. Swoją drogą moi dziadkowie obchodzą się z książkami jak z jajkiem.
Kiedyś, dawno temu (w gimnazjum) po długich prośbach pożyczyłam koleżance książkę, ale kiedy mi ją oddawała, nie chciałam jej z powrotem, musiałam sobie kupić nową. Nie była brudna, czy zniszczona, ale jakoś nie czułam już, że jest tylko moja. Ciężko to wytłumaczyć. Posłużę się przykładem, który może nie jest najbardziej adekwatny, ale świetnie ilustruje moje odczucia w tym względzie. To wszystko jest trochę tak, jakbym miała komuś pożyczyć swojego chłopaka. Niby na własną zgodę, niby "do niczego nie doszło", ale to już nie jest to. Nie wiem, czy dostrzegacie to subtelne podobieństwo.
Dodam jeszcze, że od najmłodszego dzieciństwa nie lubiłam pożyczania. W sumie nie tylko książek, ale wszystkiego. Nie lubię komuś pożyczać, ale nie lubię też pożyczać od kogoś. Pamiętam ten jeden z rzadkich momentów, kiedy będąc w podstawówce wypożyczyłam książkę z biblioteki (a była to "Awantura o Basię" - pamiętam, bo to naprawdę był chyba jeden jedyny raz ). Przez cały czas leżała w przedpokoju, nie mogłam się jakoś zmusić, żeby ją wnieść do swojego pokoju, w końcu jej nawet nie przeczytałam.
Ja bardzo niechętnie pożyczam książki, nawet najbardziej zaufanym znajomym. A to wszystko przez pewien incydent, który przydarzył mi się jakiś czas temu. Ciocia pożyczyła mi całą serię Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Tak się złożyło, że akurat omawialiśmy wybrane książki z tego cyklu w szkole. Jakaś klasa wypożyczyła jednak ich część z biblioteki i był problem. No więc polonistka poprosiła, czy mogę pożyczyć książki też koleżankom. Nie mogłam odmówić, no nie? Większość wróciła do mnie w idealnym stanie, poza jedną. Prześladowałam jedną z koleżanek kilka tygodni, żeby mi ją oddała. Migała się jakiś czas, aż wreszcie niechętnie oddała mi książkę, tyle że... nie moją! Nową, w siatce z empiku, i to przekazaną przez mamę. Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że seria cioci była ze starej edycji, a ta z nowej. Te książki po prostu były różne. Najlepsze było to, że ona nawet mnie nie poinformowała, czy zgubiła tą książkę, czy co, nic. Nawet nie raczyła odpowiedzieć na SMSy. No dobra, olałam to i oddałam cioci tak, tłumacząc wszystko. Trudno, już o tym zapomniałam, aż tu nagle rok później, polonistka przy porządkach wyjmuje coś z szafy i pyta, kto zostawił książkę. Zgadnijcie, czyja była? I jeszcze tak gwoli ścisłości, ta koleżanka była równocześnie chrześnicą mojej cioci. tutajpoczkategori
Nienawidzę pożyczać książek. Książki traktuję jak swój największy skarb i bardzo o nie dbam. Tak samo jak Silje muszę mieć je wszystkie w domu. Poza tym martwię się,że ktoś nie zadba o nie tak jak ja to robię. Wiecie niektórzy ludzie nie podchodzą z szacunkiem do książek. Lubię kiedy są one czyste i nie mają pozaginanych kartek.
Teraz staram się jakoś wrzucić na luz z tymi książkami. Mój facet mówi,że mam (sorry za wyrażenie) pierdolca na ich punkcie Mimo że nie lubię ich pożyczać to jednak dwie części Greya dałam mojej koleżance do przeczytania. Cóż martwię się co ona z nimi zrobi,a raczej jej dzieci. Ale jakoś tak mi było głupio powiedzieć,że jej nie pożyczę skoro wyskoczyłam,że posiadam te książki.
Podsumowując : mimo że nienawidzę pożyczać to staram się jakoś odpuścić i z jakąś większą chęcią dzielić się moim zbiorem. Mam tylko nadzieję,że mi to bokiem nie wyjdzie
Kiedyś, dawno temu (w gimnazjum) po długich prośbach pożyczyłam koleżance książkę, ale kiedy mi ją oddawała, nie chciałam jej z powrotem, musiałam sobie kupić nową. Nie była brudna, czy zniszczona, ale jakoś nie czułam już, że jest tylko moja. Ciężko to wytłumaczyć. Posłużę się przykładem, który może nie jest najbardziej adekwatny, ale świetnie ilustruje moje odczucia w tym względzie. To wszystko jest trochę tak, jakbym miała komuś pożyczyć swojego chłopaka. Niby na własną zgodę, niby "do niczego nie doszło", ale to już nie jest to. Nie wiem, czy dostrzegacie to subtelne podobieństwo.
Ciekawe porównanie. Ja osobiście nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam w zbyt wielkim stopniu, ale teraz czuję coś trochę podobnego. Chłopak mojej koleżanki (tej samej, która tak zwlekała z oddaniem mi książki) pożyczył ode mnie biografię Iron Maiden, już mi ją oddał, ale mam do niej teraz taki dziwny stosunek... Nie chodzi o to, że jej nie chcę, czy muszę kupić nową, tylko nie czuję już takiej więzi z nią, jak wtedy, gdy ją kupiłam i co chwilę zerkałam na półkę tylko po to, żeby na nią popatrzeć. To straszne dziwne, bo mam masę ukochanych książek, ale do żadnej z nich tak się nie przywiązałam. Co lepsze - jeszcze nawet nie przeczytałam tej biografii, a kocham ją bardziej, niż jakąkolwiek inną książkę z moich zbiorów. tutajpoczkategori
głupio mi powiedzieć nie.
Ja oprócz tego, że nienawidzę pożyczanie, nienawidzę też gości, dlatego nigdy nikt mnie nie odwiedza i nie ma pojęcia co mam i w jakiej ilości. I jak ktoś pyta, czy mam jakąś książkę, to mówię, że nie. Czasami aż się śmieję w duchu, bo to oczywiste, że jakąś książkę mam, ale i tak mówię, że nie mam.
Czasem zdarzy mi się wygadać, że coś mam, ale nie mam w sumie oporów, żeby powiedzieć po prostu, że "nie pożyczam". Nieważne co sobie później ludzie myślą, ważne jest to, że mam wszystkie książki przy sobie.
To jaj mam za to jedną dużą zamknięta szafkę gdzie chowam kilka książek którymi naprawdę nie chcę się dzielić nie widać to nie boli, a czy coś konkretnego mam nikt się mnie nie pyta bo aż tak wiele tego też nie mam. tutajpoczkategori
Moja koleżanka pożycza ode mnie teraz serię Dary Anioła, dzisiaj ma przyjechać i oddać mi 2 i 3 część i pożyczyć dwie kolejne. Gdy je odda i gdy odzyskam książki od tej drugiej koleżanki to wtedy naprawdę kończę z pożyczaniem, bo serce mi pęka, gdy widzę, w jakim stanie te książki do mnie wracają. Nie rozumiem ludzi, bo gdy się coś od kogoś pożycza to się powinna o to dbać - dla mnie jest to oczywiste. Jeszcze jest o tyle dobrze, że ta koleżanka od Darów Anioła () zaczęła obkładać te książki w papier, żeby się okładki nie poniszczyły. Lepiej późno niż wcale.
I też zacznę stosować taktykę Silje i mówić, że nie mam jakiejś książki. U mnie to akurat nie problem, bo nie mam ich dużo i faktycznie mogę jakiegoś tytułu nie mieć.
Pożyczam książki kuzynkom, bo one mi też pożyczają i wiem, że wracają w takim samym stanie w jakim pożyczyłam. Kilka innych osób pytało mnie o pewne książki to niestety musiałam ściemniać, że takich nie posiadam. Nie każdemu jestem skłonna pożyczyć tutajpoczkategori
Ja się zastanawiam w jakim stanie wrócą do mnie dwie części Greya. Nie są to jakieś moje ukochane książki,ale mimo wszystko za nie zapłaciłam i nie chciałabym aby stały na półce i straszyły swoim wyglądem. Prawdopodobnie jak je odzyskam to już nie będę nikomu pożyczała książek. Za bardzo się o nie martwię, wiem to może dziwnie brzmi,ale jestem bardzo przywiązana do każdej książki którą posiadam
Ja książki pożyczam często, mimo że już wiele razy obiecywałam sobie tego nie robić. Mam chyba więcej przykrych doświadczeń w tej dziedzinie niż pozytywnych.
Trzy moje książki, pożyczyłam różnym osobom już prawie dwa lata temu i powoli tracę nadzieję na ich odzyskanie. Mało tego jedna z nich przez półtora miesiąca obiecywała mi ,,że na jutro mi przyniesie, bo dzisiaj zapomniała", a potem zmieniła front i nagle zaczęła mówić, że przecież mi ją oddała już dawno. I jeszcze strzeliła focha kiedy jej powiedziałam, że póki co nie mam sklerozy i mogłaby się chociaż przyznać, a nie robić ze mnie kretynkę.
Inna moja książka wróciła do mnie po ponad roku, po tym jak obskoczyła chyba pół miasta (co niestety było po niej widać). Nie mam nic przeciwko temu, jeśli koleżanka by się mnie spytała, czy może ją pożyczyć komuś jeszcze, ale dawanie mojej książki siostrze chłopaka jej kuzynki, której nigdy na oczy nie widziała, jest czymś co mi osobiście nie przyszłoby nawet do głowy.
No i jeszcze taki szczegół: denerwuje mnie kiedy ktoś trzyma moją książkę rok, bo nie ma czasu jej przeczytać. Jakoś mnie to nie przekonuje, bo gdyby w tym czasie czytał po stronie dziennie już dawno, by skończył. Ewentualnie można ją oddać i pożyczyć jeszcze raz w wolniejszym okresie, a nie trzymać Bóg wie ile.
No i taki mały dodatek, kiedyś jedna osoba zgubiła moją książkę i z uśmiechem powiedział, ,,przecież to tylko książka". Nawet nie było jej głupio. Można dla niej 30 czy 40 zł. to nic , ale ja nie po to wydaję pieniądze, żeby ona mogła je marnować. Do dziś ta osoba powtarza, że jestem chytra, bo zawsze kiedy chce ode mnie pożyczyć jakąś książkę ja ją zbywam. tutajpoczkategori
Absolutnie nie! Kiedyś dużo pożyczałam, ale to się niedawno skończyło.
Bo po pierwsze książki wracały do mnie mniej lub bardziej zniszczone, mimo że prosiłam znajomych żeby np. nie rozkładali tak mocno stron jeszcze z przejechaniem ręką wzdłuż grzbietu... Brrr! I różne takie.
A po drugie to coraz częściej nie mogę doprosić się ich zwrotu. Ostatnio np. wyszła trzecia część serii, którą czytam. Fajnie byłoby sobie przypomnieć poprzednie. Pierwszą i drugą część mam naturalnie pożyczoną i co? Nie mogę już ich odzyskać mimo przypominania się itp. Tak więc niestety nie pożyczę już nikomu nic więcej, chyba że bardzo zaufanej i bliskiej osobie.
Ja pożyczyłam koleżankom książki na wakacje, trochę się o nie boję ale wiem, że nic im się nie stanie xD (wiem, dziwne to, że myślę tak o książkach xD) Po prostu są to moje najlepsze koleżanki i one też mi różne pożyczyły xD ale i tak miałam jakieś opory...
Ale pożyczyłam też takiej jednej koleżance z klasy trylogię "Delirium" (to było w czasie roku szkolnego) a ona mi 3 dni potem mówi, że te książki są nudne i chyba ich nie będzie czytać, ale mi ich nie oddała. No, kurde (sorki) skoro nie będzie ich czytać to może by oddała?
Mam teraz strasznie puste półki, bo tych książek znowu tak wiele nie mam, chce mi się coś przeczytać ale nie mam co! -_-
Tak wyszło, że pod koniec roku był luz na lekcjach i wszystkim się nudziło... no więc każdy każdemu pożyczał xD wymiany na maksa tutajpoczkategori
Książek nie pożyczam i nie pożyczam. Czyli ani od kogoś ani komuś. Dawniej, jeden raz dałam kuzynce któryś z tomów ulubionej serii i wrócił do mnie z zagiętą przez całą długość okładką, ponieważ chcąc go uchronić przed szalejącymi siostrami położyła go pod poduszką, nie patrząc czy leży prosto krzywo, czy jak. Ale już to przebolałam. No i przyznaję z ręką na sercu, że samej zdarzyło mi się zniszczyć coś cudzego, ale przypadkiem i nawet nie wiem jak.
Natomiast często pożyczam książki z biblioteki i na przekór swojej idealnie utrzymanej kolekcji, wybieram te z pomiętoszonymi okładkami, pogniecionymi stronami i plamami. Ma to jednak swój nieodparty urok
Czesto pozyczam ksiazki, ale ciezko mi zostawic moje naj-naj-najbardziej ulubione ksiazki w "obcych rekach"... To dlatego, ze do moich najbardziej ukochanych powiesci czesto wracam, a z kolezanka (ktorej najczesciej pozyczam moje ksiazki) widze sie tylko trzy razy w roku Najczesciej pozyczam ksiazki po angielsku, gdyz wiem, ze nie kazdy ma do nich dostep.
Za to nigdy nie pozyczam bardzo ladnie wydanych ksiazek, ktore mnie drogo kosztowaly (np. w twardej oprawie). Tez nigdy wiecej nie pozycze ksiazki komus kto mi juz jakas zniszczyl. Nie jestem za bardzo sztywna co do niszczenia ksiazek, bo nie przeszkadza mi jesli widac, ze ksiazka byla czytana i tez mi samej zdaza sie zagiac niechcacy strony ksiazek i czesto lamie ich grzbiety... Ale niecierpie tlustych plam na stronach i okruszkow jedzenia pomiedzy kartkami... Grrr! Jestem na to uczulona, gdyz sama nigdy nie jem przy ksiazkach
Mimo, ze nie jestem sztywna co do wygladu ksiazek (oprocz plam po jedzeniu) to lepiej dbam o ksiazki, ktore od kogos pozyczylam niz o moje. Wstyd mi by bylo oddac zniszczona ksiazke! tutajpoczkategori
Książki zaczęłam dopiero czytać jakieś 3-4 lata temu i zazwyczaj je kupowałam, bo nie było ich jeszcze w bibliotece. Na początku nie miałam nic przeciwko pożyczaniu, pożyczałam książki jedynie dla jednej osoby i wiedziałam, że na pewno do mnie wrócą i nie będą zniszczone. Tak, więc początkowo śmiało pożyczałam książki, ale teraz
gdy grono osób pożyczający się powiększyło stałam się trochę "zaborcza" mam teraz
jakieś opory przed pożyczaniem, ale dla bliskiej znajomej nie odmówię, głupio mi... Z jednej strony cieszę się, że są one czytane, że udało mi się zarazić kilka osób czytaniem ale z drugiej strony nie lubię, gdy ktoś kto nie jest mną dotyka moje skarby... Baaardzo się irytuję jak ktoś długo trzyma książkę i jej nie czyta. Jeszcze jakiś czas temu sama proponowałam innym pożyczenie ode mnie jakiejś książki, teraz już się tak z tym nie wyrywam Jak sporo osób czyta jedną książkę to na pewno nie będzie miała ona swojego początkowego wyglądu, czego przykładem są moje 3 pierwsze części Darów Anioła i teraz postanowiłam już ich nikomu nie pożyczać Niedawno moja mama pożyczyła moją książkę dla swojej koleżanki z pracy i teraz za każdym razem jak wejdzie do mojego pokoju i przechodzi obok półki z książkami to zaczynam bacznie ją obserwować póki nie wyjdzie z pokoju W tej chwili przeżywam moje rozstanie z "Draculą" w wydawnictwa Zielona Sowa mam nadzieję, że wróci w nienaruszonym stanie, bo się namęczyłam aby ją znaleźć
Tak jak już sporo osób wspomniało, ja też mam lekką paranoję, jak pożyczę komuś książkę. Cały czas się martwię, czy na pewno wróci w całości i czy nie zostanie pognieciona... i czy w ogóle wróci Po prostu wolę tego nie robić, żeby oszczędzić sobie stresu. Zresztą lubię mieć wszystkie swoje rzeczy przy sobie.
Chociaż tak w sumie to się zastanawiam, kiedy ja ostatnio pożyczyłam komuś jakąkolwiek książkę... Nie licząc podręcznika koleżance z równoległej klasy, to chyba ponad rok temu ostatnio Poza tym trochę mi głupio, bo czasami sama proponuję pożyczenie, a potem się muszę jakoś wymigać, dlaczego nie mogę tego zrobić tutajpoczkategori
Pożyczam, jeszcze nic złego mnie się nie przytrafiło. Lubię wyraz twarzy pod tytułem "-Nooo miałaś rację, ta książka jest genialna!". Bezcenne
Nie lubię pożyczać książek - często okazuje się, że wracają do mnie w stanie gorszym niż kiedy pożyczyłam komuś powieść. Lub że ta osoba długo jej nie oddaje.
Co do pożyczania od kogoś - tę metodę często stosuję. Pożyczam od koleżanek, z bibliotek, od dziadków... Problem? To, że pożyczam najczęściej po kilka, kilkanaście książek, a w domu nie mam gdzie ich kłaść, dlatego zalegają na parapecie. No i ich waga, gdy muszę je oddać z powrotem do właściciela. tutajpoczkategori
Nie pożyczam. Kiedyś ciężko było mi odmówić, ale teraz po prostu mówię, że nie mam danej książki i nie ma problemu.
Nigdy też nie zapomnę kiedy pożyczyłam koleżance książkę, która wróciła z połamanym grzbietem i zalana wodą, bo dziewczyna wzięła ją na wakacje i czytała nad basenem -.-
Osobiście nie pożyczam. Wyznaję taką samą zasadę - kobiety też nie pożyczam.
Zależy komu. Kiedyś pożyczałam koleżankom - jedna sobie moje książki przywłaszczyła, druga mi zagięła kartkę i wyplamiła dwie strony szminką (???). Od tej pory moje książki może czytać tylko mama i chłopak Powrót do góry
Moja ostatnia przygoda zainspirowała mnie do założenia tego tematu. Bardzo chętnie poznałabym wasze zdanie odnośnie pożyczania książek, a wiem, że są tutaj użytkownicy o różnych poglądach, więc miło będzie zapoznać się ze wszystkimi za i przeciw z waszej strony.
Pożyczacie książki? Jeżeli nie, to z jakiego powodu? Czy kiedykolwiek spotkało was coś niemiłego, np. ktoś oddał wam książkę w opłakanym stanie czy - co gorsza - nie oddał jej w ogóle? A może stosujecie jakieś taktyki czy metody, np. oznaczacie książki, prowadzicie zeszyt, w którym spisujecie tych, którzy jakąś książkę od was pożyczyli (i tacy ludzie się znajdą) czy macie do tego luźniejsze podejście?
Ja mam do tego bardzo luźne podejście, pożyczam książki i raczej nie zapisuje kto jakie ma . Część moich książek jest teraz na przykład w Gdynii .
Wiadomo, przez całe moje życie część książek już nie powróciła, ale pożyczam dalej tutajpoczkategori
Zapisywanie stosuje moja koleżanka, która też - za każdym razem, gdy pożycza od kogoś książkę - namawia daną osobę, żeby ją wpisała do jakiegoś zeszytu, żeby ta osoba pamiętała, że pożyczyła jej książkę. Proponowała mi coś takiego, ale akurat nie mam problemu z tym, żeby zapamiętać, komu jaką książkę pożyczyłam.
Ja mam akurat pół-luźne podejście do pożyczania książek, nie upominam się jak głupia, ale szlag mnie trafia, gdy ktoś trzyma moją książkę nie wiadomo jak długo. Jestem trochę uczulona na tym punkcie i niestety nie mogę pochwalić się cierpliwością. Tak było ostatnio, gdy sugestie w stronę koleżanki w ogóle jej nie ruszały, a trzymała moją książkę pół roku. Niewiele co prawda, ale zdążyłam się porządnie zdenerwować.
Jedna z moich koleżanek trzymała moją książkę 3 lata. Nic by się nie stało gdyby jej nawet nie oddała (to jakaś książka dla osób w wieku 12-13 lat, w dodatku chyba 3 z serii), bo na śmierć zapomniałam, że kiedyś jej tę książkę pożyczyłam.
Generalnie to moje postanowienia "nie pożyczać", które wprowadzam co jakiś czas, po jakiejś hardkorowej akcji, na nic się nie zdają, bo i tak pożyczam każdemu, kto tylko poprosi. A później żałuję, bo książka wraca zniszczona albo po bardzo długim czasie.
Ja też nie mam problemu z pożyczaniem, a nawet sama proponuję niektórym żeby pożyczyli bo wiem że w innym wypadku danej książki nie przeczytają a jestem ciekawa jak ta książka się komuś podoba. Zazwyczaj pożyczam tylko grupce najbliższych koleżanek, ale w przypadku Zmierzchu czy Igrzysk wiem że czytały je osoby których na oczy nie widziałam, i zwiedziły chyba więcej świata ode mnie. Teraz mi trochę żal, bo choć nie są tak bardzo zniszczone to daleko im do wyglądu jak z księgarni, ale z drugiej strony tak sobie myślę ze śmiechem że może raźniej tym książkom że są tak chętnie czytane Ogólnie to nie mam fioła na tym punkcie żeby książki wyglądały idealnie A co do przetrzymywań, to dopóki sama nie chcę czegoś przeczytać, albo robi mi się nie dająca się sensownie zasłonić dziura na półce to przymykam na to oko. tutajpoczkategori
Ja wyznaję zasadę "dobry zwyczaj nie pożyczaj", a to dlatego, że niektórzy nie potrafią dbać o książki tak jak ja. Kiedyś pożyczałam moje książki, jednak widząc jak został konkretny egzemplarz potraktowany: grzbiet powyginany, postrzępione rogi, pogniecione niektóre kartki, przestałam ufać takim osobom. Obecnie pożyczam książki tylko dwóm zaufanym koleżankom i mojemu M, którzy wiedzą, jak bardzo mam jobla na punkcie idealnego stanu egzemplarza Muszę przyznać, że to takie moje małe zboczenie, ale kiedy ktoś, kto kupił ode mnie używaną (raz przeczytaną) przeze mnie książkę, reaguje słowami: "ona jest w lepszym stanie niż co niektóre w księgarni!", to wiem że warto być pod tym względem nieco kopniętą
Przyznam szczerze, że w zasadzie lubię pożyczać książki, bo naprawdę fajnie dyskutuje mi się potem o nich z osobami, które je przeczytają Nawet jeśli do końca "nie ufam" jakieś osobie to i tak zawsze w pewnym stopniu głupio mi powiedzieć nie. Jednak zawsze na wstępie ostrzegam, że książki mają dla mnie ogromną wartość i należy im się odpowiednie traktowanie Zawsze noszę książki w torebkach, żeby się nie pobrudziły i strasznie się wkurzam jeśli ktoś oddaje bez... Drażni mnie też długie trzymanie książek. Ja rozumiem brak czasu czy coś, ok. Ale jak upominam się milion razy a ten ktoś ma mnie za przeproszeniem w d... to mam prawo się troszkę rozzłościć. Przecież w ciągu miesiąca można spokojnie przeczytać książkę nawet jeśli miałby być to tylko rozdział dziennie. Ale trzymać książkę pół roku i udawać, że się nie ma czasu przeczytać to już robienie z siebie idioty. Ale to co mnie wpienia najbardziej, to sytuacja, kiedy pytam kogoś kiedy odda mi książkę a on na to, że dał ją znajomemu... Nóż się w kieszeni otwiera. Nie jestem samolubem ale jakoś mnie to drażni jak ktoś nie pyta mnie o pozwolenie.
Wspominałam wcześniej, że głupio mi odmawiać, ale mam jedną zasadę. Jeśli książka wróci zniszczona, nie pożyczam tej osobie już NIC. Nigdy tutajpoczkategori
A ja nigdy, przenigdy nie pożyczam książek. I bynajmniej nie jest to związane z faktem, że boję się ich zniszczenia. Po prostu lubię mieć je wszystkie przy sobie. Może się to wydawać dziwne, mam tak dużo książek, że nie byłabym przecież w stanie zauważyć braku jednej, czy dwóch przez dwa tygodnie, ale jednak zawsze ten brak odczuwam. Owszem, lubię jak książki wyglądają ładnie i mają niepozaginane rogi, w zasadzie 99,9% książek na moich półkach wygląda jak nówki, bo albo faktycznie są nówkami albo były czytane raz lub dwa. Ale nie dbam jakoś pedantycznie o ich wygląd, zdarza mi się odłożyć książkę grzbietem do góry albo pochlapać wodą.
Do kręgu szczęśliwców, którzy mogą korzystać z dobrodziejstw mojej biblioteki zawsze należą moi współdomownicy, kiedyś byli to rodzice, teraz mój niedoszły mąż. I dopóki są w domu, to nie mam najmniejszego problemu z tym, że ktoś inny je czyta. Był taki okres (mniej więcej roczny), kiedy moja mama się wyprowadziła i pożyczałam jej książki, ale od kilku lat już nie pożyczam. Pewnie niektórym wydaje się to niezłym skurwysyństwem, ale my tak tego nie traktujemy, moja mama wie, że nie lubię pożyczać i tyle.
Zawsze pożyczam też babci i dziadkowi. Od kilku lat jednak przyrzucili się oni na audiobooki, sami je ściągają z chomika, więc jeszcze ja na tym zyskuję, bo nie muszę marnować swojego transferu. Zdarza się jednak ciągle, że coś tam pożyczę, zawsze gdzieś się we mnie tli to maleńkie poczucie straty, ale daję radę je przezwyciężyć. Swoją drogą moi dziadkowie obchodzą się z książkami jak z jajkiem.
Kiedyś, dawno temu (w gimnazjum) po długich prośbach pożyczyłam koleżance książkę, ale kiedy mi ją oddawała, nie chciałam jej z powrotem, musiałam sobie kupić nową. Nie była brudna, czy zniszczona, ale jakoś nie czułam już, że jest tylko moja. Ciężko to wytłumaczyć. Posłużę się przykładem, który może nie jest najbardziej adekwatny, ale świetnie ilustruje moje odczucia w tym względzie. To wszystko jest trochę tak, jakbym miała komuś pożyczyć swojego chłopaka. Niby na własną zgodę, niby "do niczego nie doszło", ale to już nie jest to. Nie wiem, czy dostrzegacie to subtelne podobieństwo.
Dodam jeszcze, że od najmłodszego dzieciństwa nie lubiłam pożyczania. W sumie nie tylko książek, ale wszystkiego. Nie lubię komuś pożyczać, ale nie lubię też pożyczać od kogoś. Pamiętam ten jeden z rzadkich momentów, kiedy będąc w podstawówce wypożyczyłam książkę z biblioteki (a była to "Awantura o Basię" - pamiętam, bo to naprawdę był chyba jeden jedyny raz ). Przez cały czas leżała w przedpokoju, nie mogłam się jakoś zmusić, żeby ją wnieść do swojego pokoju, w końcu jej nawet nie przeczytałam.
Ja bardzo niechętnie pożyczam książki, nawet najbardziej zaufanym znajomym. A to wszystko przez pewien incydent, który przydarzył mi się jakiś czas temu. Ciocia pożyczyła mi całą serię Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Tak się złożyło, że akurat omawialiśmy wybrane książki z tego cyklu w szkole. Jakaś klasa wypożyczyła jednak ich część z biblioteki i był problem. No więc polonistka poprosiła, czy mogę pożyczyć książki też koleżankom. Nie mogłam odmówić, no nie? Większość wróciła do mnie w idealnym stanie, poza jedną. Prześladowałam jedną z koleżanek kilka tygodni, żeby mi ją oddała. Migała się jakiś czas, aż wreszcie niechętnie oddała mi książkę, tyle że... nie moją! Nową, w siatce z empiku, i to przekazaną przez mamę. Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że seria cioci była ze starej edycji, a ta z nowej. Te książki po prostu były różne. Najlepsze było to, że ona nawet mnie nie poinformowała, czy zgubiła tą książkę, czy co, nic. Nawet nie raczyła odpowiedzieć na SMSy. No dobra, olałam to i oddałam cioci tak, tłumacząc wszystko. Trudno, już o tym zapomniałam, aż tu nagle rok później, polonistka przy porządkach wyjmuje coś z szafy i pyta, kto zostawił książkę. Zgadnijcie, czyja była? I jeszcze tak gwoli ścisłości, ta koleżanka była równocześnie chrześnicą mojej cioci. tutajpoczkategori
Nienawidzę pożyczać książek. Książki traktuję jak swój największy skarb i bardzo o nie dbam. Tak samo jak Silje muszę mieć je wszystkie w domu. Poza tym martwię się,że ktoś nie zadba o nie tak jak ja to robię. Wiecie niektórzy ludzie nie podchodzą z szacunkiem do książek. Lubię kiedy są one czyste i nie mają pozaginanych kartek.
Teraz staram się jakoś wrzucić na luz z tymi książkami. Mój facet mówi,że mam (sorry za wyrażenie) pierdolca na ich punkcie Mimo że nie lubię ich pożyczać to jednak dwie części Greya dałam mojej koleżance do przeczytania. Cóż martwię się co ona z nimi zrobi,a raczej jej dzieci. Ale jakoś tak mi było głupio powiedzieć,że jej nie pożyczę skoro wyskoczyłam,że posiadam te książki.
Podsumowując : mimo że nienawidzę pożyczać to staram się jakoś odpuścić i z jakąś większą chęcią dzielić się moim zbiorem. Mam tylko nadzieję,że mi to bokiem nie wyjdzie
Kiedyś, dawno temu (w gimnazjum) po długich prośbach pożyczyłam koleżance książkę, ale kiedy mi ją oddawała, nie chciałam jej z powrotem, musiałam sobie kupić nową. Nie była brudna, czy zniszczona, ale jakoś nie czułam już, że jest tylko moja. Ciężko to wytłumaczyć. Posłużę się przykładem, który może nie jest najbardziej adekwatny, ale świetnie ilustruje moje odczucia w tym względzie. To wszystko jest trochę tak, jakbym miała komuś pożyczyć swojego chłopaka. Niby na własną zgodę, niby "do niczego nie doszło", ale to już nie jest to. Nie wiem, czy dostrzegacie to subtelne podobieństwo.
Ciekawe porównanie. Ja osobiście nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam w zbyt wielkim stopniu, ale teraz czuję coś trochę podobnego. Chłopak mojej koleżanki (tej samej, która tak zwlekała z oddaniem mi książki) pożyczył ode mnie biografię Iron Maiden, już mi ją oddał, ale mam do niej teraz taki dziwny stosunek... Nie chodzi o to, że jej nie chcę, czy muszę kupić nową, tylko nie czuję już takiej więzi z nią, jak wtedy, gdy ją kupiłam i co chwilę zerkałam na półkę tylko po to, żeby na nią popatrzeć. To straszne dziwne, bo mam masę ukochanych książek, ale do żadnej z nich tak się nie przywiązałam. Co lepsze - jeszcze nawet nie przeczytałam tej biografii, a kocham ją bardziej, niż jakąkolwiek inną książkę z moich zbiorów. tutajpoczkategori
głupio mi powiedzieć nie.
Ja oprócz tego, że nienawidzę pożyczanie, nienawidzę też gości, dlatego nigdy nikt mnie nie odwiedza i nie ma pojęcia co mam i w jakiej ilości. I jak ktoś pyta, czy mam jakąś książkę, to mówię, że nie. Czasami aż się śmieję w duchu, bo to oczywiste, że jakąś książkę mam, ale i tak mówię, że nie mam.
Czasem zdarzy mi się wygadać, że coś mam, ale nie mam w sumie oporów, żeby powiedzieć po prostu, że "nie pożyczam". Nieważne co sobie później ludzie myślą, ważne jest to, że mam wszystkie książki przy sobie.
To jaj mam za to jedną dużą zamknięta szafkę gdzie chowam kilka książek którymi naprawdę nie chcę się dzielić nie widać to nie boli, a czy coś konkretnego mam nikt się mnie nie pyta bo aż tak wiele tego też nie mam. tutajpoczkategori
Moja koleżanka pożycza ode mnie teraz serię Dary Anioła, dzisiaj ma przyjechać i oddać mi 2 i 3 część i pożyczyć dwie kolejne. Gdy je odda i gdy odzyskam książki od tej drugiej koleżanki to wtedy naprawdę kończę z pożyczaniem, bo serce mi pęka, gdy widzę, w jakim stanie te książki do mnie wracają. Nie rozumiem ludzi, bo gdy się coś od kogoś pożycza to się powinna o to dbać - dla mnie jest to oczywiste. Jeszcze jest o tyle dobrze, że ta koleżanka od Darów Anioła () zaczęła obkładać te książki w papier, żeby się okładki nie poniszczyły. Lepiej późno niż wcale.
I też zacznę stosować taktykę Silje i mówić, że nie mam jakiejś książki. U mnie to akurat nie problem, bo nie mam ich dużo i faktycznie mogę jakiegoś tytułu nie mieć.
Pożyczam książki kuzynkom, bo one mi też pożyczają i wiem, że wracają w takim samym stanie w jakim pożyczyłam. Kilka innych osób pytało mnie o pewne książki to niestety musiałam ściemniać, że takich nie posiadam. Nie każdemu jestem skłonna pożyczyć tutajpoczkategori
Ja się zastanawiam w jakim stanie wrócą do mnie dwie części Greya. Nie są to jakieś moje ukochane książki,ale mimo wszystko za nie zapłaciłam i nie chciałabym aby stały na półce i straszyły swoim wyglądem. Prawdopodobnie jak je odzyskam to już nie będę nikomu pożyczała książek. Za bardzo się o nie martwię, wiem to może dziwnie brzmi,ale jestem bardzo przywiązana do każdej książki którą posiadam
Ja książki pożyczam często, mimo że już wiele razy obiecywałam sobie tego nie robić. Mam chyba więcej przykrych doświadczeń w tej dziedzinie niż pozytywnych.
Trzy moje książki, pożyczyłam różnym osobom już prawie dwa lata temu i powoli tracę nadzieję na ich odzyskanie. Mało tego jedna z nich przez półtora miesiąca obiecywała mi ,,że na jutro mi przyniesie, bo dzisiaj zapomniała", a potem zmieniła front i nagle zaczęła mówić, że przecież mi ją oddała już dawno. I jeszcze strzeliła focha kiedy jej powiedziałam, że póki co nie mam sklerozy i mogłaby się chociaż przyznać, a nie robić ze mnie kretynkę.
Inna moja książka wróciła do mnie po ponad roku, po tym jak obskoczyła chyba pół miasta (co niestety było po niej widać). Nie mam nic przeciwko temu, jeśli koleżanka by się mnie spytała, czy może ją pożyczyć komuś jeszcze, ale dawanie mojej książki siostrze chłopaka jej kuzynki, której nigdy na oczy nie widziała, jest czymś co mi osobiście nie przyszłoby nawet do głowy.
No i jeszcze taki szczegół: denerwuje mnie kiedy ktoś trzyma moją książkę rok, bo nie ma czasu jej przeczytać. Jakoś mnie to nie przekonuje, bo gdyby w tym czasie czytał po stronie dziennie już dawno, by skończył. Ewentualnie można ją oddać i pożyczyć jeszcze raz w wolniejszym okresie, a nie trzymać Bóg wie ile.
No i taki mały dodatek, kiedyś jedna osoba zgubiła moją książkę i z uśmiechem powiedział, ,,przecież to tylko książka". Nawet nie było jej głupio. Można dla niej 30 czy 40 zł. to nic , ale ja nie po to wydaję pieniądze, żeby ona mogła je marnować. Do dziś ta osoba powtarza, że jestem chytra, bo zawsze kiedy chce ode mnie pożyczyć jakąś książkę ja ją zbywam. tutajpoczkategori
Absolutnie nie! Kiedyś dużo pożyczałam, ale to się niedawno skończyło.
Bo po pierwsze książki wracały do mnie mniej lub bardziej zniszczone, mimo że prosiłam znajomych żeby np. nie rozkładali tak mocno stron jeszcze z przejechaniem ręką wzdłuż grzbietu... Brrr! I różne takie.
A po drugie to coraz częściej nie mogę doprosić się ich zwrotu. Ostatnio np. wyszła trzecia część serii, którą czytam. Fajnie byłoby sobie przypomnieć poprzednie. Pierwszą i drugą część mam naturalnie pożyczoną i co? Nie mogę już ich odzyskać mimo przypominania się itp. Tak więc niestety nie pożyczę już nikomu nic więcej, chyba że bardzo zaufanej i bliskiej osobie.
Ja pożyczyłam koleżankom książki na wakacje, trochę się o nie boję ale wiem, że nic im się nie stanie xD (wiem, dziwne to, że myślę tak o książkach xD) Po prostu są to moje najlepsze koleżanki i one też mi różne pożyczyły xD ale i tak miałam jakieś opory...
Ale pożyczyłam też takiej jednej koleżance z klasy trylogię "Delirium" (to było w czasie roku szkolnego) a ona mi 3 dni potem mówi, że te książki są nudne i chyba ich nie będzie czytać, ale mi ich nie oddała. No, kurde (sorki) skoro nie będzie ich czytać to może by oddała?
Mam teraz strasznie puste półki, bo tych książek znowu tak wiele nie mam, chce mi się coś przeczytać ale nie mam co! -_-
Tak wyszło, że pod koniec roku był luz na lekcjach i wszystkim się nudziło... no więc każdy każdemu pożyczał xD wymiany na maksa tutajpoczkategori
Książek nie pożyczam i nie pożyczam. Czyli ani od kogoś ani komuś. Dawniej, jeden raz dałam kuzynce któryś z tomów ulubionej serii i wrócił do mnie z zagiętą przez całą długość okładką, ponieważ chcąc go uchronić przed szalejącymi siostrami położyła go pod poduszką, nie patrząc czy leży prosto krzywo, czy jak. Ale już to przebolałam. No i przyznaję z ręką na sercu, że samej zdarzyło mi się zniszczyć coś cudzego, ale przypadkiem i nawet nie wiem jak.
Natomiast często pożyczam książki z biblioteki i na przekór swojej idealnie utrzymanej kolekcji, wybieram te z pomiętoszonymi okładkami, pogniecionymi stronami i plamami. Ma to jednak swój nieodparty urok
Czesto pozyczam ksiazki, ale ciezko mi zostawic moje naj-naj-najbardziej ulubione ksiazki w "obcych rekach"... To dlatego, ze do moich najbardziej ukochanych powiesci czesto wracam, a z kolezanka (ktorej najczesciej pozyczam moje ksiazki) widze sie tylko trzy razy w roku Najczesciej pozyczam ksiazki po angielsku, gdyz wiem, ze nie kazdy ma do nich dostep.
Za to nigdy nie pozyczam bardzo ladnie wydanych ksiazek, ktore mnie drogo kosztowaly (np. w twardej oprawie). Tez nigdy wiecej nie pozycze ksiazki komus kto mi juz jakas zniszczyl. Nie jestem za bardzo sztywna co do niszczenia ksiazek, bo nie przeszkadza mi jesli widac, ze ksiazka byla czytana i tez mi samej zdaza sie zagiac niechcacy strony ksiazek i czesto lamie ich grzbiety... Ale niecierpie tlustych plam na stronach i okruszkow jedzenia pomiedzy kartkami... Grrr! Jestem na to uczulona, gdyz sama nigdy nie jem przy ksiazkach
Mimo, ze nie jestem sztywna co do wygladu ksiazek (oprocz plam po jedzeniu) to lepiej dbam o ksiazki, ktore od kogos pozyczylam niz o moje. Wstyd mi by bylo oddac zniszczona ksiazke! tutajpoczkategori
Książki zaczęłam dopiero czytać jakieś 3-4 lata temu i zazwyczaj je kupowałam, bo nie było ich jeszcze w bibliotece. Na początku nie miałam nic przeciwko pożyczaniu, pożyczałam książki jedynie dla jednej osoby i wiedziałam, że na pewno do mnie wrócą i nie będą zniszczone. Tak, więc początkowo śmiało pożyczałam książki, ale teraz
gdy grono osób pożyczający się powiększyło stałam się trochę "zaborcza" mam teraz
jakieś opory przed pożyczaniem, ale dla bliskiej znajomej nie odmówię, głupio mi... Z jednej strony cieszę się, że są one czytane, że udało mi się zarazić kilka osób czytaniem ale z drugiej strony nie lubię, gdy ktoś kto nie jest mną dotyka moje skarby... Baaardzo się irytuję jak ktoś długo trzyma książkę i jej nie czyta. Jeszcze jakiś czas temu sama proponowałam innym pożyczenie ode mnie jakiejś książki, teraz już się tak z tym nie wyrywam Jak sporo osób czyta jedną książkę to na pewno nie będzie miała ona swojego początkowego wyglądu, czego przykładem są moje 3 pierwsze części Darów Anioła i teraz postanowiłam już ich nikomu nie pożyczać Niedawno moja mama pożyczyła moją książkę dla swojej koleżanki z pracy i teraz za każdym razem jak wejdzie do mojego pokoju i przechodzi obok półki z książkami to zaczynam bacznie ją obserwować póki nie wyjdzie z pokoju W tej chwili przeżywam moje rozstanie z "Draculą" w wydawnictwa Zielona Sowa mam nadzieję, że wróci w nienaruszonym stanie, bo się namęczyłam aby ją znaleźć
Tak jak już sporo osób wspomniało, ja też mam lekką paranoję, jak pożyczę komuś książkę. Cały czas się martwię, czy na pewno wróci w całości i czy nie zostanie pognieciona... i czy w ogóle wróci Po prostu wolę tego nie robić, żeby oszczędzić sobie stresu. Zresztą lubię mieć wszystkie swoje rzeczy przy sobie.
Chociaż tak w sumie to się zastanawiam, kiedy ja ostatnio pożyczyłam komuś jakąkolwiek książkę... Nie licząc podręcznika koleżance z równoległej klasy, to chyba ponad rok temu ostatnio Poza tym trochę mi głupio, bo czasami sama proponuję pożyczenie, a potem się muszę jakoś wymigać, dlaczego nie mogę tego zrobić tutajpoczkategori
Pożyczam, jeszcze nic złego mnie się nie przytrafiło. Lubię wyraz twarzy pod tytułem "-Nooo miałaś rację, ta książka jest genialna!". Bezcenne
Nie lubię pożyczać książek - często okazuje się, że wracają do mnie w stanie gorszym niż kiedy pożyczyłam komuś powieść. Lub że ta osoba długo jej nie oddaje.
Co do pożyczania od kogoś - tę metodę często stosuję. Pożyczam od koleżanek, z bibliotek, od dziadków... Problem? To, że pożyczam najczęściej po kilka, kilkanaście książek, a w domu nie mam gdzie ich kłaść, dlatego zalegają na parapecie. No i ich waga, gdy muszę je oddać z powrotem do właściciela. tutajpoczkategori
Nie pożyczam. Kiedyś ciężko było mi odmówić, ale teraz po prostu mówię, że nie mam danej książki i nie ma problemu.
Nigdy też nie zapomnę kiedy pożyczyłam koleżance książkę, która wróciła z połamanym grzbietem i zalana wodą, bo dziewczyna wzięła ją na wakacje i czytała nad basenem -.-
Osobiście nie pożyczam. Wyznaję taką samą zasadę - kobiety też nie pożyczam.
Zależy komu. Kiedyś pożyczałam koleżankom - jedna sobie moje książki przywłaszczyła, druga mi zagięła kartkę i wyplamiła dwie strony szminką (???). Od tej pory moje książki może czytać tylko mama i chłopak Powrót do góry