NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Wspaniała, zapierająca dech w piersiach powieść. To jest świat, którego nie będziesz chciała opuścić. - Richelle Mead, autorka "Akademii Wampirów"
Steampunk + dystopia. Wielki Cthulhu poleca(łby. Gdyby mówił). Niezwykła seria łącząca w sobie elementy science-fiction, antyutopii i przebogatej mitologii Lovecrafta.
W świecie maszyn, parowych silników i potężnych mostów, Aoife (EE-fah) czeka, aż nekrowirus, który przemienił w szaleńców jej najbliższą rodzinę, dosięgnie także i ją. Nie ma ucieczki przed śmiertelną chorobą… Póki jednak Aoife może samodzielnie myśleć, póki krew w jej żyłach płynie, dziewczyna uczy się wymarzonego fachu w szkole inżynierów.
Pewnego dnia Aoife dostaje list od brata, w którym ten prosi ją o pomoc. Conrad uciekł z domu zaraz po szesnastych urodzinach i słuch po nim zaginął. Dziewczyna, w towarzystwie przyjaciela, Cala oraz dziwnego przewodnika, Deana, wyrusza do domu swego ojca, jedynego miejsca, do którego mógł udać się Conrad, gdy porzucił pogrążającą się w szaleństwie rodzinę. Niebezpieczna wyprawa przynosi Aoife wiedzę. Wiedzę, której posiąść nie powinna i która ściąga na nią śmiertelne niebezpieczeństwo.
Premiera: 4 kwiecień 2012
Wydawnictwo: Jaguar
Bardzo podoba mi się opis i okładka. Mam nadzieję, że to będzie coś naprawdę fajnego, bo na pewno przeczytam tutajpoczkategori
Nie wiem za bardzo o co chodzi, ale może być interesujące. Oczywiście poczekam na recenzję.
Ja też - jeśli to nie będzie paranormal to może nawet się skuszę. tutajpoczkategori
Znalazłam okładkę następnej części:
Ładna.
Ta druga jest piękna! Okładka, oczywiście. tutajpoczkategori
Okładki i opis strasznie zachęcające! Szkoda, że długo trzeba będzie czekać
Haha, skoro Cthulhu poleca!...
A tak serio, może być ciekawe, ale wolę poczekać na pierwsze opinie W tym roku nie będę już szaleć
Ale okładki ta seria ma bardzo ładne tutajpoczkategori
ja na pewno kupie, od dawna juz czekam na ta ksiazke
Brzmi ciekawie i pachnie świeżością - chętnie przeczytam, ale na kupno się raczej nie skuszę tutajpoczkategori
Jak dla mnie to książka, którą na 100% mam na swojej liście.
Sporo premier od Jaguara w 2012 się szykuje
hmmm....poczekam na recenzję xD
Chociaż za tą książką, przemawia to, że przewodnik nazywa się Dean ( ), a bohaterka jak ja uczęszcza do szkoły dla inżynierów xD tutajpoczkategori
Jest trailer do książki.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=NTK2ZvW145s
Jak dla mnie, to beznadziejny, ale piosenka fajna
Wydaje się ciekawa. Okładki są świetne, druga o wiele lepsza niż pierwsza. Nie wiem czy kupię, na pewno przeczytam, bo uwielbiam dystopię. No i imię Dean także przemawia za tą pozycją
Trailer jest hmm... średni. Nie porywa, nie odrzuca. tutajpoczkategori
Oooo Już mi się podoba Myślę, że warto będzie to przeczytać ; d A okładka mega ^^
premiera: 21 marzec 2012 tutajpoczkategori
Kurde, fajnie wyglądają nasze polskie napisy na książce. Mogliby zostawić taką okładkę, ale pewnie dokleją jakąś opinię znanej autorki
hmm wydaje mi sie, ze Jaguar nie dokleja takich rzeczy to domena Amber'a tutajpoczkategori
hmm wydaje mi sie, ze Jaguar nie dokleja takich rzeczy to domena Amber'a
Pamiętam, że było dopisane tak w pierwszej części Zwiadowców. Ale co do Ambera to zgadzam się.
Bardziej podoba mi się okładka 2 części niż 1, ale opis zachęcający, tego na pewno jeszcze nie było . Jeśli chodzi o trailer to faktycznie taki sobie. tutajpoczkategori
I znowu przenieśli datę premiery z marca na kwiecień.. Dlaczego oni nie mogą się z tym wszystkim wyrobić, to nie wiem ;d
Liczą, że na zajączka ludzie bardziej przy kasie będą.
Szczerze mówiąc - Dzień Wiosny pod względem premier - był bardzo przeładowany. tutajpoczkategori
No więc przeczytałam i postaram się napisać coś tak na szybko
Po pierwsze nawet nie miałam zamiaru sięgać po tą pozycję, ale zachęciła mnie słuszna objętość i nazwisko Lovecrafta (no cóż wychodzi na to, że czasami działają na mnie te wstawki z okładek ).
Wcale fanką powyższego autora nie jestem, dla mnie jest zbyt mroczny - w ogóle powieści grozy to nie moja działka, w życiu czytałam kilka i praktycznie wszystkie Kinga Ale czytałam wiele o mitologii Wielkich Przedwiecznych i uważam ten panteon za interesujący
Ale wracając do meritum. Cóż ... akcja rozgrywa się w miasteczku o nazwie Lovecraft (), miasto to jest zamkniętym, zasilanym przez wielką machinę terytorium. Technika jest nowym bogiem, trzyma piecze nad ludźmi, którym grozi zakażenie nekrowirusem. Aoife (nie mam pojęcia jak to się czyta) jest uczennicą tutejszej szkoły, ma zostać w przyszłości inżynierem o ile wcześniej nie ujawni się u niej zakażenie. Tak się składa, że nad jej rodzina ciąży klątwa szaleństwa, matka przebywa w szpitalu psychiatrycznym i opowiada niestworzone baśniowe historie, natomiast u jej starszego brata wirus ujawnił się w wieku 16tu lat, szaleństwo doprowadziło do tego, że niemal ją zabił po czym uciekł i słuch niemal o nim zaginął.
Cóż jeszcze mogę dodać ... prócz wprowadzonej godziny policyjnej, która ma strzec mieszkańców przed ghulami, dzierzbami i innymi istotami, które są zmutowanymi przez nekrowirusa ludźmi, panuje zakaz używania magii - a Ci którzy jakkolwiek spiskują z "siłami mroku" tzw heretycy są zamykani, torturowani lub jako przykład dla innych wymierza im się karę na oczach całego miasta. Mieszkańcy mają obowiązek żyć według praw Wielkiego Budowniczego, według zasad eteru i pary.
I tak pewnego dnia Aoife otrzymuje zaszyfrowana informację od brata, z prośbą aby udała się do Graystone, domu ich ojca - i choć serce chce ratować brata, umysł nie do końca jest przekonany o tym czy to nie jakieś powodowane szaleństwem urojenia ... Krew nie woda , poza tym jeśli okaże się że Conrad nie oszalał,to może jest i szansa dla niej? I tak zaczyna się przygoda
Przygoda. To muszę książce oddać, cały czas coś się dzieje, mniej lub bardziej ciekawego, ale jednak nie ma przestojów, fabuła gna przed siebie. Ucieczki sterowcem Mechaniczny dom "Wycieczki" do innych światów Elfy, ghule, dzierzby, cienie, mgły, Lato, Zima serio można zawrotu głowy dostać ... sama przez pewien czas zastanawiałam się o co tak na serio chodzi
Ale w tym wszystkim były 3 stałe. Aoife , które jest całkiem całkiem, troszkę jak dla mnie niezdecydowana bo raz poprawiała się, że przecież "dobre panienki" tak nie robią, a za chwilę stwierdzała, że ona wcale żadną panienką nie jest - no ale cóż kobiety zmienne są , ale poza tym jest dość ciekawa, uparta, lojalna, nie jest nieustraszona, ale mądrze odważna, chwilami wręcz taka ciamajda - ale pięknie się rozwija i fajnie się na to patrzy - poza tym walczy o swoje, mówi co myśli - co lubię. Druga stała to Cal - przyjaciel dziewczyny i jej brata, który towarzyszy jej w podróży - ależ on jest dziwny, nie lubiłam go przez większość książki i chyba nadal tak jest No i trzecia stała: Dean vel Przewodnik troszkę przerysowana postać, sama czuje , że jeszcze dobrze go nie poznałam, ale rozśmieszał mnie niesamowicie, był takim ciepłym płomykiem w tej ponurej historii. Wydaje się , że chłopak jest na siłe dowcipny, ale nie, on jest po prostu masakrycznie szczery, co w niektórych sytuacjach mnie niesamowicie rozbawiało,w ogóle sie nie wysilał przez co wszystko wychodziło mu tak sympatycznie
Co do stylu autorki ... moim skromnym zdaniem laika przesadza ona trochę z metaforami a to "jaśnieje niczym gwiazda" a to "zaciska się jak kamień" a to "nóż obraca się w sercu" jeśli komuś nie przeszkadza takie "upiększanie" to luz. Jeśli o mnie chodzi nie jestem w stanie niczego więcej jej zarzucić. Mi książkę czytało się super, nie za szybko, od wydarzenia do wydarzenia, co jakiś czas następowały zwroty akcji, a czasami nawet na jaw wychodziły fakty które kazały ponownie wrócić do wcześniejszych wydarzeń aby na nowo na nie spojrzeć, pod innym kątem
Podoba mi się jak autorka połączyła antyutopię pod postacią zamkniętego, zakłamanego miasta z fantastyką pod postacią magii, innych światów i ich reprezentantów, do tego spora dawka steampunku : wielka machina zasilająca miasto, mechaniczne kruki, sterowce, omnibusy - samo Graystone - które jest ekstra miejscem. Jest wszystkiego tak wiele, że ciężko się przy tej książce nudzić. No i oczywiście mamy zalążek romansu, który jest no cóż słodki Do tego trochę tajemniczości, zagadki do rozwikłania itp itd I choć chwilami nie miałam pojęcia dokąd autorka dąży, wątki sie gmatwały, a Elfy oczywiście nie pomagały tymi swoimi tajemniczymi wypowiedziami (jak to elfy), ale jakoś niespecjalnie mnie to obchodziło - ostatecznie wiele spraw się wyklarowało, a niektóre przybrały taki obrót że z wielką chęcią sięgnę po kontynuację.
Czy polecam ? Hmm nie sądzę aby książka spodobała się wszystkim (chyba jeszcze takiej nie ma), ale zdecydowanie ma w sobie coś ... Teraz kiedy rynek jest już przesycony historiami o młodych, odważnych, ratujących świat, ciężko jest znaleźć coś co się prawdziwie wyróżnia. Moim zdaniem ta książka wychyla się z szeregu, prawdopodobnie nie ma szans pobić serii o Meghan Chase, ale czas z nią spędzony jest przyjemny i na pewno nie stracony.
Seria o Meghan Chase to "Osobiste demony"? Wprawdzie nie czytałam tej serii, ale z opisu kompletnie nie kojarzą mi się ze sobą te dwie książki. Zwłaszcza, że "Osobiste demony" wydają mi się takie bardziej "dorosłe". Faktycznie są podobne? tutajpoczkategori
Miałam na myśli "Żelazny Dwór" J. Kagawa - całkiem zapomniałam o tym podobieństwie ... chociaż u Kane jest Megan bez "h" - ale fakt można się pomylić
ps: tak na marginesie Aoife zbliża się do 16tki ... Dean nie pamiętam coś koło 19tki i o zgrozo ! pali papierosy
Mulka, można obłędu od tej Twojej recenzji dostać Nie mam pojęcia o co chodzi, ale jeśli jest tam tyle tego wszystkiego, to czemu nie, może być ciekawie
Nie wiem za bardzo o co chodzi, ale może być interesujące. Oczywiście poczekam na recenzję.
Mulka, można obłędu od tej Twojej recenzji dostać Nie mam pojęcia o co chodzi, ale jeśli jest tam tyle tego wszystkiego, to czemu nie, może być ciekawie
Przykro mi, że nie wyklarowałam Twojej wizji ale ta książka taka zakręcona jest - dla mnie to plus dla innych może być zbyt wiele ... Autorka się nieźle wysiliła, widać , że miała milion pomysłów na minutę - co nie zawsze było dobre dla niektórych wątków, chwilami przesadzała, ale dzięki temu nie było nudno Powrót do góry
Haha, Mulka, weź mnie tu publicznie nie demaskuj z mojego nieogarnięcia Ale wiesz co, po napisaniu swojego posta zrobiłam dokładnie to samo, wróciłam do wcześniejszego i, akuku, prawie to samo Widać coś w tej książce takiego jest Ale Twoja recenzja oczywiście była warta przeczytania, wierzę jej znacznie bardziej niż jakiemuś opisowi.
No tak, Megan Chase jest w Osobistych demonach, a Meghan w Żelaznym królu
MUlka, no to teraz mnie skołowałaś, bo tę książkę już u siebie mam - w sensie że Cierń - i miałam wobec niej wielkie nadzieje. Ale i tak oczywiście przeczytam i ocenię, hehe ;D Może nie będzie źle ;P Powrót do góry
Tirindeth myślę, że książka Ci się spodoba. Raczej na pewno polubisz Dean'a
Ok przeczytałam i powiem tak: WTF?! Połączenie Darów anioła z Żelaznym królem plus maszyny parowe - oto cała tajemnica tej książki. I to ma być steampunk?! To nawet nie jest steampunk, moi drodzy, to zupełnie nie ta epoka, nie te ciuchy, nie ten język. Dwa, że tyle osób mówi, ze to dystopia, a to ANTYUTOPIA - jest różnica! I ta cała Aoife mnie tak wkurzała... a zakończenie?! Nie, nie, nie, co za rozczarowanie! Ale ok, akcja jest, dzieje się sporo.. A to odwłoanie do Lovecrafta... Lovecraft odcinał się od wielu rzeczy, które zastosowała tu autorka, nawet szkoda gadać. Ogólnie miałam mega wysokie oczekiwania, przyznaję, a ostatecznie naprawdę się zawiodłam, spodziewałam się czegoś super, a tu tylko brakowało mi wampirów, żeby wyszedł z tego mega kicz. Nie będę jednak okrutna i nie ocenie jej mega nisko, bo ma ładną okładkę. A i dean mnie mega wkurzał, o Calu nie wspomnę, bo ten to już w ogóle sierotka marysia pierdzielona ;/ ogólnie po ciag dalszy nie sięgnę, chyba że ktoś zacznie tu umierać z zachwytu, to MOŻE. Chociaż nauczona doświadczeniem z Ciepłymi ciałami... Powrót do góry
oj Tirin nie polubiłaś Dana ? był przerysowany ale całkiem fajny
Moje odczucia co do książki, aż takie złe nie są - czytała się bardzo fajnie. Mnie denerwowało najbardziej to, że (choć nie wiem czy to nie jest wina przekładu - ale wątpię) nie do końca wiem o co biega . Kto jest zły a kto dobry i od czego wszystko sie zaczęło. Czasami dialogi, zwłaszcza z tym elfem, były takie zagmatwane, że w sumie nic nie wnosiły. Niby na koniec wiele się wyjaśnia, ale dla mnie nie wystarczająco.
Jak widać za mało źle, za dużo też nie dobrze, ciężko jest znaleźć złoty środek. Ja tam wolę jak jest więcej - przynajmniej nie jest nudno
Co do określenia dystopia czy antyutopia , myślę że to może być wina tego, że określenie dystopia zaczęło być synonimem słowa antyutopia. Nikt już nie zagłębia się w genezę powstania systemu. Samo to, że jest on koszmarny a nie (pozornie)cukierkowy jak przykładowo w "Dobranych" wystarcza, że nazywają go dystopią. Sama, szczerze, nie zawsze dostrzegam różnicę
No dużo osób nie widzi różnicy ale ona jest i powiem Ci szczerze, że dystopią w 100% jest więzień labiryntu - tu chodzi o wypaczenie rzeczywoistości. Antyutopia to przeciwienstwo utopii, zupelnie inny świat, próba naprawienia czegos co okazuje sie klapą. Wyjątkowo trudno to odróżnic, ale się da.
Niestety ale ta książka ma wielką wade - jest przerysowana i nadmuchana, wszystko jest tam mechaniczne (nawet bohaterowie jacys sztywni, az dziwne ze ksiązki nie zrobili mechanicznej) i stylizowane na steampunk, ale jak się człowiek zagłębi w geneze tego pojęcia to dopiero wtedy zauważy, że to nie jest steampunk, a to sprawia, że ksiązka traci na wiarygodności. No i nawiązanie do Lovecrafta także nadmuchane, przecież on sie odcinał od takich fantastycznych pierdół jak elfy i driady i inne gówienka. Naprawde zastanawiam się, czy autorka wogóle zna twórczośc tego faceta, czy po prostu postanowiła zaszaleć, może coś ćmochnęła i miała ekstra wizje, a może postanowiła być oryginalna, tylko ta oryginalnośc jej nie wyszła. Z drugiej strony jak patrze na "tfurczość" Gail i jej Bezduszną, to już nie wiem, co gorsze - nadmierne wczuwanie sie, czy nie wczuwanie. Obie opcje mnie rozśmieszają i niestety nie przekonują. Za bardzo jaram się steampunkiem i epoką wikroriańską i w ogóle XIX wiekiem, żeby mi takie kity wciskali Zobaczymy co autorka w dwójce zaserwuje, ale jak na początek ma u mnie mega minusa Powrót do góry
Dla mnie trafnym przykładem dystopii jest "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" - nie ma tam tworzenia niczego, naprawiania czegokolwiek - tylko ukazane jest pełne stoczenie się . Moim skromnym zdaniem najprostszym, choć może nie do końca trafnym określeniem jest: antyutopia to nieudana utopia, czy też jej karykatura, natomiast dystopia jest właśnie przeciwieństwem utopii - ładu i składu [często wyobrażeniem tego do czego dąży nasz cudowny świat ].
No właśnie do Lovecrafta jest tylko nawiązanie, pożyczyła od niego kilka potworów których postawiła z jednej strony, potem wzięła trochę elfów, driad itp stworzeń po drugiej stronie, w środek wrzuciła mechaniczno-magiczny świat w którym okłamują ludzi i potrząsnęła czy tam pomieszała to wszystko Ale jeśli miałabym wskazać czego jest za dużo, z czym mogłaby sobie dac siana to nie potrafię, Graystone strasznie mi się podobało - Lovecraft już nie tak (poza tym mapka coś nie teges była, nie zgadzało mi sie wiele rzeczy, ale to mniejsza z tym), Elf/y choć dziwne to na ten elfowy sposób tajemnicze, potwory też były fajne Może magia, może o to było za wiele - sceny z pamiętnikiem ojca trochę mnie irytowały. Myślę, że chciała stworzyć coś w czym każdy znalazłby coś dla siebie, a to się raczej tak nie da Mi sie pierwsze 2/3 książki podobało bardzo, z końcówką powrotem do miasta było gorzej. Nie zaglądałam co tam się szykuje w kontynuacji, nawet zbytnio nad tym nie rozmyślałam - ale przeczytam z chęcią - podoba mi się, że autorka kombinuje, poza tym jest co poczytać.
No przyznam, ze tych motywów jest tu tak dużo, że tylko wampirów i Edłorda mi brakowało, żeby wyszła z tego pełna wersja o wszystkim i niczym. Ale w sumie nie to mnie tak zitytowało, jak fakt, że po jakiś 200 stronach zaczęłam tą historią rzygać i dokończenie powieści było ciutkę męczące. Nie powiem, pod zwzględem warsztatowym ksiązka zasługuje spokojnie na 4/6, ale pomysł jest zupełnie przerysowany - a jak to mówił mój nauczyciel malarstwa "przedobrzenie jest gorsze niz niedokonczenie". Ciekawa jestem, jak inne serie tej pisarki, może w innym świecie odnalazła sie lepiej
EDIT: Moja recka, łagodna, ale i tak moje zdanie znacie
Lovecraft, lata ‘60 XX wieku. Aoife Grayson, prawie szesnastoletnia uczennica Akademii Maszyn, mieszka w mechanicznym mieście, gdzie rządzi kult rozumu, a wszelkie wierzenia w magię uznawane są za herezję i krwawo tępione. W dodatku świat opanował nekrowirus – choroba, która zamienia ludzi w niebezpieczne istoty. Aoife boi się wirusa przede wszystkim dlatego, że jej matka jest chora i przebywa w zakładzie dla obłąkanych. Bohaterka wie, że i ją, podobnie jak jej zaginionego brata, czeka ten los. Gdy jednak dostaje list od Conrada z prośbą o pomoc, Aoife nie waha się – postanawia wyruszyć do rodzinnego Arkham, by pomóc choremu bratu. Nie wie jednak, co czeka ją z dala od Lovecraft i od ochronnych murów Ravenhouse. Zdana więc na łaskę przewodnika, wraz ze swym przyjacielem Cal wyrusza w niezwykłą podróż po prawdę, która całkowicie odmieni jej życie…
Po powieść Caitlin Kittredge – Żelazny cierń – sięgnęłam z radością, przygotowana na niesamowitą opowieść w klimatach steampunku. Dodatkowo zachwycająca, klimatyczna i mroczna okładka przedstawiającą piękną dziewczynę w staromodnej koszuli sprawiła, że moje oczekiwania były dosyć wysokie. Czy powieść panny Kittredge spełniła więc moje przewidywania? Niestety niezupełnie.
Pierwszą i najważniejszą rzeczą, która nasuwa mi się od razu, gdy analizuję powieść, jest fakt, iż Żelazny cierń to nie dystopia, lecz antyutopia – oba te pojęcia są nagminnie mylone i niejednokrotnie używane zamiennie. I kolejna istotna kwestia – to nie jest typowy steampunk z bardzo prostej przyczyny – okres czasu, w którym dzieje się akcja, wyklucza owo nazewnictwo. Skłaniałabym się bardziej ku terminie dieselpunk, albo i atompunk, gdyby nie fakt, że autorka uparcie wtopiła w lata ‘60 XX wieku klimat XIX-wieczny, choć pominęła tak istotne kwestie, jak moda ówczesnego społeczeństwa czy specyficzna mowa. Uznaję to za wynik połączenia antyutopii ze stylizacją steampunkową, które dotychczas nie były łączone ze sobą w powieściach fantasy i najzwyczajniej połączenie to nie jest dopracowane.
Cała recenzja na:
www.paranormalbooks.pl/2012/04/26/recenzja-zelazny-ciern Powrót do góry
A zdradzi mi ktoś tą słodką tajemnice i powie ile ma być części? Bo dwie, to mój fundusz jeszcze wytrzyma, ale jak tu się okaże, że to saga na naście tomów to nie wytrzyma tego ani mój budżet, ani moje nerwy. Faktycznie ciężko się połapać. Cyrk na kółkach
Mogę przyznać, że ze wszystkich antyutopii jakie czytałam prócz znanych Igrzysk i Delirium, ta opowieść zasługuję na miano w tym gatunku unikatowej. Kiedy kupowałam tą książkę nie liczyłam na wielkie zaskoczenie.
Z początku wydawało się, że w książce wieje nudą, kolejny tasiemiec z jednakowym wstępem, ale już po pierwszych rozdziałach zaczęłam wciągać się do tej historii . Może nie tylko ja mam wrażenie, że bohaterka się czymś wyróżniła, bo zamiast niewielkiej postury i tchórzliwości pokazała odwagę i była kimś, kto naprawdę pod tym względem przypadł mi do gustu?
Mimo, że nie była to książka opowiadająca o współczesności - zero galerii, telefonów markowych ciuchów, autorka poradziła sobie z tym bez przeszkód. Zamiast tego główne otoczenie przybrały ciemne zaułki miasta Lovecraft z dzierzbami i ghulami na czele Nie brakowało w niej wielu, długich opisów, dialogów i możliwości poznania bohaterów. Całość oceniam 8+/10 z minusami za niektóre zbyt długo ciągnące się wątki. Co do drugiej części z lekkim niedosytem zakończenia czekam na dalsze losy mając na dzieję, że na kolejną premierę nie będę musiała czekać latami. Powrót do góry
Nie ma u nas jeszcze 2 tomu, a tu zapowiedź 3
Dla mnie okładka najładniejsza z całej trójki . Premiera dopiero w luty za granicą
Fakt! 3# ma najładniejszą okładkę! Powrót do góry
http://photo.goodreads.com/books/1320422385l/11387447.jpg
A oto część drugiej okładki moim zdaniem jeszcze ładniejszej, teraz tylko czekać na polskie wydanie
http://photo.goodreads.com/books/1320422385l/11387447.jpg
A oto część drugiej okładki moim zdaniem jeszcze ładniejszej, teraz tylko czekać na polskie wydanie
Nie chcę nic mówić, ale to zdjęcie jest na poprzedniej stronie, więc sprawdzaj następnym razem, czy informacje się nie powtarzają.. Powrót do góry
Ten nekrowirus (czy jak to tam się zwie) przypomina mi trochę amor deliria nervosa z "Delirium". Rozumiem, że obie książki to antyutopie więc taka "straszna choroba" to norma i podstawa antyutopijności tych serii, ale to podobieństwo, aż nadto rzuca się w oczy (jak dla mnie) i trochę wkurza przy czytaniu. Ale sama w sobie książka jest jak najbardziej pozytywnie przeze mnie oceniana. Pewnie miałabym jeszcze lepsze zdanie, gdybym wcześniej nie przeczytałam "Delirium", ale co tam... Wreszcie książka, w której WCIĄŻ coś się dzieje, choć przez pierwsze 100 stron można się z lekka pogubić w tych wszystkich nazwach (dzięki autorce za załączenie mapki na początku!) i rolach poszczególnych osób. + duży plus za postać Deana
"Księżyc jest ciemny,
a bogowie tańczą wśród nocy,
groza czai się w niebie,
nastąpiło bowiem zaćmienie księżyca,
o którym nie ma wzmianki w księgach ludzi."
-H. P. Lovecraft
Jeszcze trzy lata temu można było pomarzyć o antyutopiach, dystopiach i o powieściach, w których występuje steampunk. Aktualnie na sklepowych półkach można znaleźć wiele książek o tej tematyce, a "Żelazny Cierń" z pewnością może pochwalić się bajeczna okładką oraz intrygującym opisem.
Nekrowirus to tajemnicza choroba, która atakuje człowieka z dniem ukończenia jego szesnastych urodzin. Aoife wie, że niedługo, podobnie jak jej matkę i brata, ogarnie szaleństwo. Nikt nie ucieknie przed nekrowirusem, ale na razie dziewczyna uczy się na inżyniera w szanowanej Akademii Lovecraft. Jej spokojne życie przerywa list od zaginionego brata- Conrada. Aoife w towarzystwie swojego jedynego i najlepszego przyjaciela, Cala oraz przewodnika, Deana, wyrusza w niebezpieczną podróż do Gaystone- domu jej ojca. Okazuje się, że rodzina dziewczyny ukrywa pewien sekret, który może zmienić dosłownie wszystko.
Wydawnictwo Jaguar jesienią zeszłego roku wydało niesławne "Nevermore", które zdobyło wiele pozytywnych recenzji. Kelly Creagh do na pozór schematycznej fabuły wplotła trochę twórczości Poego. "Nevermore" od razu zdobyło moje serce i z niecierpliwością czekam na kolejną część. Ale nie odchodząc od tematu...
W "Żelaznym Cierniu" Kaitlin Kittredge zdecydowała się na podobny wątek, lecz obiektem jej fascynacji jest H. P. Lovecraft. Pisarka już w dedykacji chce pokazać, że kocha mitologię Cthulhu, a początek książki to próba popisania się oryginalnością. Widać, że autorka miała wiele pomysłów, lecz co za dużo, to niezdrowo. Wydaje mi się, że w niektórych momentach pani Kittredge zamierzała za bardzo się wyróżniać i popadała w lekką przesadę- czasami czułam, że jakaś sytuacja jest zbyt przerysowana. Skłamałabym jednak mówiąc, że książka nie przypadła mi do gustu.
Autorka bez dwóch zdań może się pochwalić swoim warsztatem. Nie wiem, co kto woli, ale ja wręcz kocham długie i bogate opisy miejsc, zatem "Żelazny Cierń" czytałam, ba!, pochłaniałam niezwykle szybko. Także akcja przedstawia się ciekawie, lecz podczas pobytu bohaterów w Garaystone wszystko jakby zwalnia. Nie znaczy to jednak, że jest nudno. Wręcz przeciwnie ma się czas na spokojne poznawanie wszystkich sekretów i można wczuć się w klimat świata pełnego maszyn parowych. Fabuła i styl pisania jest u mnie na plus, ale co z postaciami?
Na początku Aoife była wkurzająca i irytująca, ale potem nawet ją polubiłam. To samo tyczy się Cala, który w pierwszych rozdziałach przypominał histeryka. Żadnych zastrzeżeń nie mam do pozostałych bohaterów, bo szczerze mówiąc byli mi obojętni. Może w kolejnym tomie wykreowane przez autorkę charaktery zmienią się i wywołają więcej (pozytywnych) emocji? Pozostaje tylko czekać.
Myślę, że "Żelazny Cierń" to powieść, którą można od razu pokochać lub z miejsca znienawidzić. Ja należę do tej pierwszej grupy, ale widzę minusy książki. Mam nadzieję, że kontynuacja będzie pozbawiona wymienionych przeze mnie wad, a trylogia "Żelazny Kodeks" znajdzie się na półeczce obok moich ulubionych książek. Moja subiektywna ocena to 8/10. Uważam, że trzeba samodzielnie ocenić twórczość Caitlin Kittredge, ponieważ w "Żelaznym Cierniu" każdy odnajdzie coś innego, zatem zachęcam do zapoznania się z początkiem interesująco zapowiadającej się trylogii. Powrót do góry
Dużo maszyn i pary. Wszystko ładnie, pięknie opisane, gorzej jest jednak z akcją. Niekiedy wydawała mi się przesadzona, a bohaterowie tacy "swoiści" - nie byli inni od tych, które spodkałam w poprzednich książkach. Jak tu wcześniej wspomniano Dan był przerysowany. Myślę, że ogólnie książka straciła totalnie na wartości, jak już wprowadzono ten wątek romantyczny, przez co przy końcu trochę się zawiodłam.
Nie znałam powieści Lovecraft'a, więc nie mam jak się odwołać do nawiązań. Czy sięgnę po kontynuację? Nie wiem.
Kurcze właśnie ją kupiłam ale widzę, że specjalnego uznania nie znalazła... Powrót do góry
Co może czuć dziewczyna, której matka jest zamknięta w zakładzie psychiatrycznym, jej własny brat rzucił się na nią nożem i w dniu swoich szesnastych urodzin uciekł z domu, a swojego ojca nigdy nie widziała? No tak… Pozostał jeszcze nekrowirus, który niedługo opanuje i jej mózg, tak samo jak jej rodzicielkę i rodzeństwo. Nie może pokazywać po sobie oznak żadnego obłędu. Nie może pokazać po sobie tego, że wierzy w jakąkolwiek magię, bo herezja jest tępiona przez Nadzorców i racjonalistów. Magia nie istnieje, istnieje tylko nekrowirus, a każdego heretyka traktuje się wielką parująca maszyną, tak samo jak przez wieki paliło się czarownice na stosie. Lovecraft broni się przed wszelkimi jego oznakami, tak samo jak przed istotami zarażonymi wirusem – ghulami czy dzierzbami. Taką dziewczyną jest właśnie piętnastoletnia Aoife Grayson. Młoda studentka Akademii Lovecraft, inżynierka, sierota. Byłaby zupełnie sama gdyby nie jej najlepszy przyjaciel Calvin Duanton. Bo co jej z matki, Nerissy, która żyje w świecie swoich obłąkańczych snów, wyjętych z heretyckich baśni? Aż strach pomyśleć, że czeka ją to samo. Taki już los jej rodu. Ale co jeśli to nie jest nekrowirus? Co jeśli jest to zupełnie innego i nie wiąże się z żadną chorobą, z żadnym wirusem? I gdzie jest jej brat Conrad, który pewnego dnia listownie wzywa pomocy, bo odkąd odszedł tylko tak się porozumiewają? Musi go odnaleźć. Pomóc mu jak tylko może. W tym celu ucieka z Akademii razem ze swoim przyjacielem na Nocny Targ i odnajduje przewodnika, który musi zaprowadzić ich do Graystone – posiadłości jej ojca. Podczas podróży muszą oglądać się za siebie, aby nie dopadły ich Mechaniczne Kruki Nadzorców. Podczas wyprawy i pobytu w Graystone dowie się prawy o sobie i bliskich. Gdzie jest jej zaginiony brat? Gdzie go szukać? Jaką wiedzę posiądzie Aoife? Czego dowie się w Graystone? Czy odnajdzie rodzeństwo i pozna wreszcie swojego ojca? Czym tak naprawdę jest nekrowirus?
Dwudziestoośmioletnia Caitlin Kitteredge jest mieszkanką wiktoriańskiej posiadłości w zachodnim Massachusetts. Za towarzystwo ma dwa koty i kilometry półek z książkami. Uwielbia filmy historyczne i horrory. Oprócz „Żelaznego kodeksu” jest autorką również dwóch bestsellerowych serii dla dorosłych „Black London” oraz „Nocturne City”. Jej pasją jest również fotografia. H.P. Lovecraft Raymond Chandler czy Neil Gaiman są dla niech inspiracją.
Książka przykuwa wzrok wpierw mroczną i tajemniczą okładką, a później równie tajemniczym opisem. Nie sposób jej ulec. Po prostu trzeba wziąć ją do ręki i zacząć czytać, a można zatracić się w niej już od pierwszych stron. Klimat powieści jest wyczuwalny, wszędzie można odczuć dotyk maszyn i wpływ Nadzorców na otaczający głównych bohaterów świat.
Aoife nie jest głupią nastolatką, której jedynym zmartwieniem są ubrania i chłopacy. Ma wielki dar i umysł. Choć wiele przeszła i wiele jeszcze przejdzie nie poddaje się łatwo. Nie chowa głowy w piasek w najtrudniejszych momentach. Dąży do wyznaczonego sobie celu, dbając również o bliskie jej osoby. A Dean? Dean to chłopak, któremu można ulec. Polubiłam go o wiele bardziej, niż Cala, chłopca może się wydawać z dobrego domu, który nie przeżył tego, co Aiofe, dlatego nie rozumie jej tak, jakby tego chciał. Owszem, stara się, ale to nie jest to samo.
Zapewne niektórzy, a szczególnie miłośnicy paranormal romance spytają, czy jest tu jakikolwiek motyw miłosny. A jest, jest, ale nie gra on pierwszych skrzypiec w tej powieści. Jest, gdzieś tam w tle później, ale nie przez całą książkę i nie skupia się ona na nim. Jest on tylko ciekawym dodatkiem.
Pierwsza część „Żelaznego kodeksu” autorstwa Caitlin Kitteredge, to świetna antyutopia ukazująca świat maszyn i świat pod rządami Nadzorców. Wciąga już od pierwszych stron dzięki ciekawemu stylowi pisarskiemu autorki jak i samej historii, którą napisała. Miała ciekawy pomysł i moim zdaniem w pełni go zrealizowała. Polecam ją wszystkim miłośnikom fantastyki, antyutopii i czytelnikom pragnącym zapoznać się z „Żelaznym cierniem”, a ja z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji.
Moja ocena: 7/10
Kurcze właśnie ją kupiłam ale widzę, że specjalnego uznania nie znalazła...
Ja też dostałam(tzn. namówiłam mamę, by mi kupiłą), ale nie przejrzałam recenzji, a one nie oceniają jakoś strasznie rewelacyjnie, ale ćóż może mi się spodoba. Powrót do góry
W razie gdyby ktoś był zainteresowany, to książkę można nabyć w Biedronce za zawrotną kwotę 14,99,-. Ja dziś kupiłam i cieszę się, że wcześniej się wstrzymywałam z kupnem. Oprócz "Żelaznego..." jest też "Santa Olivia" i jakieś książki P.C.Cast
W razie gdyby ktoś był zainteresowany, to książkę można nabyć w Biedronce za zawrotną kwotę 14,99,-. Ja dziś kupiłam i cieszę się, że wcześniej się wstrzymywałam z kupnem. Oprócz "Żelaznego..." jest też "Santa Olivia" i jakieś książki P.C.Cast
To muszę skoczyć do Biedronki, może znajdę coś ciekawego, bo "Żelaznego..." już mam. Ja cały czas ubolewam nad tym, że nie wiadomo czy Jaguar wyda 2 tom.;/ Powrót do góry
To muszę skoczyć do Biedronki, może znajdę coś ciekawego, bo "Żelaznego..." już mam. Ja cały czas ubolewam nad tym, że nie wiadomo czy Jaguar wyda 2 tom.;/
Póki co nie planują wydanie 2 i 3 tomu.Podobno była jakaś ankieta na FB jakiś czas temu... Dlatego proponuję zorganizowania akcji wydawniczej.
Chętnych zapraszam tu: http://www.ksiazkimlodziezowe.fora.pl/zelazny-kodeks,557/2-the-nightmare-garden,8284.html[/quote]
Odrzuciło mnie od tej pozycji. Głupia sobie ją kupiłam, myślałam, że to coś fajnego, bo z opisu to wynikało. Ale męczyłam się z czytaniem, ktoś też już słusznie stwierdził, że autorka przesadziła z metaforami. Bohaterowie też strasznie dobijający. Cały czas myślałam, ze się rozkręci, że coś się ruszy, ale bardzo się zawiodłam.