NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Zwyczajne życie MacKayli Lane uległo całkowitej przemianie, gdy postawiła stopę na irlandzkiej ziemi i została wrzucona w świat zabójczej magii i starożytnych tajemnic.
Walcząc o ocalenie życia, Mac musi odnaleźć Sinsar Dubh, mającą miliony lat księgę najmroczniejszej magii, w której znajduje się klucz do władzy nad światami elfów i ludzi. Śledzona przez elfich zabójców, otoczona tajemniczymi postaciami, którym nie może zaufać, Mac czuje się rozdarta między dwoma niebezpiecznymi i kuszącymi mężczyznami - V'lane’em, nienasyconym elfem, który może zmienić podniecenie w obsesję każdej ludzkiej kobiety, i nieprzeniknionym Jericho Barronsem, równie pociągającym, jak tajemniczym.
Przez stulecia mroczne królestwo elfów współistniało ze światem ludzi. Teraz mury zaczynają pękać, a Mac jest jedynym, co stoi między obiema krainami.
"Rozkosznie mroczna i erotyczna" - Chicago Tribune
Premiera: 5 październik
Liczba stron : 385
cena: 35 zł
------------------------------
No cóż, z daleka okładka jest całkiem całkiem, ale jak się weźmie przybliżenie... Widać, że to zlepek pewnych elementów z amerykańskiej okładki. Mi najbardziej przeszkadza, że jest taka komputerowa, niedopracowana. Te promienie od włóczni mogły być jakoś tak subtelniej wplecione, a nie walą jak diody po oczach.
A kit z tym, ładne kolory i wystarczy, niech wydają to już bez przesunięć i z porządnym tłumaczeniem, o!
Kurde czytałam to już tyle razy, a czekam na to wydanie jak głupek... tutajpoczkategori
Jak na MAG to jest naprawdę dobra okładka, ostatnio się starają
Kolorystyka jest rzeczywiście ładna, a poza tym treść się liczy
Ja na razie nie tknęłam oryginałów, choć czekają w gotowości hehe ciekawe jak będzie po tej części - Krwawe czytałam już 3 razy - lubię od czasu do czasu do niej zaglądnąć
Nie mogę się doczekać aż dowiem się więcej o Jericho
Dalszych obsunięć być nie powinno, ale przez to nie ma szans na 3kę w tym roku, pewnie najwcześniej luty :/
I tak jest to przerażająco szybko... tfu tfu lepiej nie zapeszać, bo będziemy na najważniejszą piątkę czekać i czekać :-> tutajpoczkategori
Okładki w dużej mierze nawiązują do oryginalnych i uważam, że jak na MAGA to naprawdę jest ładna i nie wstyd książki postawić na półce. A jednak nie ukrywam, że oryginalne mają w sobie magię i o wiele lepiej oddają mrok tej serii.
http://4.bp.blogspot.com/_6DaPT7QPC5k/TRtaKFn_XkI/AAAAAAAACoM/CfghteRBvKk/s1600/Bloodfever.jpg
Chyba że tylko mi ta okładka wydaje się być idealna.
Ta latająca włócznia do mnie nie przemawia.
Tak czy inaczej - nie mogę się doczekać i czuję, że będę się podniecać jakbym czytała pierwszy raz.
A wiec... jeśli ktoś już ma za sobą 4 tom serii to zapraszam na moje tłumaczenie i korektę koleżanki z forum Gavran usuniętej sceny z DreamFever
http://fan-dom.pl/2011/09/usunieta-scena-z-czwartej-czesci-kronik-mac-oconnor-dreamfever-karen-marie-moning/#more-589 tutajpoczkategori
Wzięłam tą jakże wyczekiwaną przeze mnie książkę do ręki i postanowiłam, że będę czytać ją wolno, delektując się każdym momentem - może nie będę przesadzać jak Georgina Kincaid i nie wprowadzę reguły 5 stron dziennie, ale tak do 5 rozdziałów ... aha
Tak jak było przy pierwszym tomie - nie mogłam się wprost odkleić - kocham tą serię mam przeogromną nadzieję, że będzie ona utrzymywać taki poziom do końca.
Uwielbiam Mac, w tej części tak się zmienia - jej przemyślenia są, no kurcze, mądre - jak w pierwszym tomie błądziła we mgle a my razem z nią, tak teraz wystawia pazurki i zadaje mnóstwo pytań - oczywiście większość pozostaje bez odpowiedzi ... a ja mam jedno, jedyne pytanie ... kim do cholery jest Jericho Barrons ???? (nie to żebym oczekiwała odpowiedzi ) Chyba nigdy i nigdzie nie spotkałam bardziej tajemniczego bohatera, a jego teksty do Mac ehhh zresztą jej nie są gorsze
Ta część to istne krwawe szaleństwo
Zachęcam wszystkich do czytania tej serii jest fantastyczna, od bohaterów, przez intrygi, magię aż po styl w jakim jest podana - niech się chowają Czarne Łabędzie i inne Lamenty
ehh ależ mam niedosyt ... pewnie nim wyjdzie kolejny tom jeszcze nie raz po nią sięgnę
Heheh... tak tak tożsamość pana Barronsa to nie jest taka prosta sprawa. Nie masz co się martwić o jakość kolejnych części, utrzymują poziom jak najbardziej. Do jednych możesz być przywiązana bardziej, do innych mniej, ale nie można powiedzieć, żeby któraś była kiepska. Osobiście mam największą słabość do drugiej i piątej. Do piątej - dla osób, które już się zapoznały jest to zapewne oczywiste, a do Krwawego Szaleństwa? Sama nie wiem. Wtedy Mac zaczęła myśleć o tym jak napisałaś, że czas na zmiany jeśli chce przetrwać. Zaczęła zdawać sobie sprawę, że i w tym zimnym Dublinie bez słońca człowiek może odkryć swoją przystań.
Ja właśnie jestem w połowie. Czytanie po angielsku to jednak nie to samo, sporo rzeczy, drobnostek może, ale jednak, mi się przejaśniło po dorwaniu się do polskiego wydania.
Kolejna część czytałam na forum MAGA planowana jest bodajże na styczeń 2012. Czyli trochę czekania niestety będzie, a ja nie do końca ufam tej dacie. tutajpoczkategori
Myślę, że jeśli przygody Mac się pokomplikują czy nawet jeśli akcja zwolni to i tak będzie mi się podobało, bo strasznie odpowiada mi styl w jakim pisze Moning. Świetna narracja, wyważone opisy i dialogi, umiejętne budowanie napięcia i świat w który bardzo łatwo wejść, do tego mnóstwo zagadek i praktycznie zero przewidywalności Na dokładkę Barrons - tajemniczy i mądry Widać, że maja duży wpływ na siebie wzajemnie i choć oboje zaprzeczają - to się lubią, uwielbiam kiedy mówi jej po imieniu, szkoda, że tylko wtedy kiedy ona umiera i przeważnie pomiędzy mnóstwem przekleństw, ale to rozmiękcza trochę tę jego sztywną postać.
W tej chwili mam ogromny stos książek które czekają na swoją uwagę, ale jeśli styczeń nie wypali to na 100 % ulegnę oryginałom - po co się męczyć
A właśnie w tym wszystkim zapomniałam jak bardzo podoba mi się sam styl pisania autorki. Już bez przytaczania przykładów, a tak ogólnie chodzi mi o to, że potrafi przede wszystkim przytaczać świetne porównania i metafory, nie tak wymuszone, nieudaczne czy nadęte jak u niektórych pisarzy.
Poza tym podobają mi się przemyślenia, które Moning sprzedaje przez główną bohaterkę. Na przykład kwestia przetrwania. Albo poświęcania się dla innych. Tego, że często rzeczy nie są po prostu białe albo czarne, ale mają różne odcienie szarości. Sama Mac musiała się przekonać, że łatwo jest narzucić sobie granice typu "nigdy bym tego albo tamtego nie zrobiła", a kiedy przychodzi co do czego człowiek ze wstydem przyznaje się, że cieszy się, że nadal żyje. Podoba mi się, że Barrons jest typem bohatera, który potrafi jej bezlitośnie, ale przede wszystkim szczerze, wytknąć schematyczność ludzkiego myślenia w podobnych sprawach.
Argh... jak ja nie cierpię tej starej dewoty Roweny... tutajpoczkategori
Pozostaje mi się jedynie z Tobą zgodzić te porównania, metafory, przemyślenia były czymś w tej części co bardzo mi się podobało, w Mrocznym jeszcze Mac trochę zaprzeczała wszystkiemu i próbowała się odciąć, tutaj natomiast powoli, po swojemu akceptowała swój los ... do tego niekiedy było to wesołe, niekiedy (w przypadku JB) dobitne, ale nigdy patetyczne, w stylu pana Coelho
I cóż mój stosik trochę poczeka, miałam tylko zerknąć do "Faefever" sprawdzić co tam dalej sie potoczyło po zakończeniu tej części, ale no cóż, ktoś wyszedł z czegoś, trzymając coś i tak oto jestem już blisko setnej strony
Tak na marginesie ciekawa jestem jak przetłumaczą tytuł trzeciej części - Elfie Szaleństwo ? eee chyba nie ... to nieszczęsne Fae - chyba że odejdą od szaleństwa, ale w sumie szkoda by było ...
Ja myślę, że to będzie "Szaleństwo Elfów" i w sumie będzie do tej części pasowało całkiem nieźle.
Są dwie sceny w Faefever, które bardzo mi się podobały, oczywiście wiele takich było, ale do tych mam szczególną słabość. Jeśli dojdziesz, to się podzielę
I ostrzegam - trójka kończy się tak, że nie ma bata, żebyś nie przeczytała Dreamfever. A ta znowu kończy się tak, że miałam ochotę rwać włosy na głowie, bo musiałam czekać na piątkę kilka miesięcy.
Widzę też teraz, że sporo smaczków mi umknęło po angielsku, na przykład dla tego, że leciałam szybko z czytaniem i nie wszystkie wyrazy sumiennie tłumaczyłam. A to jest cholernie ważne w 4, a już bardziej w 5, bo się gmatwa jak cholera. Z tym gmatwaniem to akurat jest wybornie, bo jak rzadko nie mogłam większości rzeczy w fabule nijak się domyślić
A więc... Żeby nie było, że nie ostrzegałam tutajpoczkategori
tutajpoczkategori
tutajpoczkategori
Wiesz, póki dyskusja się toczy i nie jest jednozdaniowa to chyba dobrze, nie? Przydałoby się zrobić jakiś nowy temat do trzeciej części, bo w sumie jest o nim już z kimś pogadać
Ja osobiście nie mogę ścierpieć V'lane, to znaczy jest z nim sporo świetnych scen i dialogów, głównie z Mac, ale ta jego pogarda wobec ludzi i ich traktowanie brrrr... W sumie cała rasa elfów to niezły kawał wrednych skubańców, nieważne Jasnych czy Mrocznych. I tu Moning nieźle myślę się wyróżnia, u niej dobry elf - to martwy elf. Koniec kropka. Co nie znaczy, że świat jest tam przedstawiony tak, że coś jest białe albo czarne. Po prostu lepiej się człowiekowi będzie żyło, jeśli będzie miał wobec elfów dużą dozę nieufności.
Muszę jednak przyznać, że są to jednak niewiarygodnie długo żyjące istoty i po tym jak np w dwójce V'lane wyjaśnił Mac jego pojmowanie świata (i jaką mają wiedzę o nim) to, no cóż nie ma co się dziwić, że nie przejmują się problemami "maluczkich".
Ale i tak to jest dupek chociaż nie powiem, z paroma przebłyskami ciekawych momentów tutajpoczkategori
Mi V'Lane przypomina królową jasnego dworu z Darów Anioła - zimny, wyniosły, choć odpowiada na pytania to po swojemu i zawsze chce coś za coś, nie można absolutnie na nim polegać, chyba że w zamian mu się coś obieca do tego zawsze wszystko zrobi po swojemu i tak żeby samemu coś na tym zyskać - nie lubię go, ale momenty z nim są przeważnie śmieszne , poza tym JB tak fajnie się wścieka po jego wizytach "fairy little boyfriend"
No i sceny przeżywania orgazmów przez Mac mogą wydawać się przerysowane, czy nawet mogą się w ogóle nie podobać - ale mnie śmieszą - zwłaszcza jej wewnętrzne komentarze , pokazują jaką absolutną władzę potrafią mieć elfy nad człowiekiem, nie jakaś tam magia wpływu tylko totalna uległość - wpływ byłby łatwy, zażądałby czegoś, dostałby i koniec książki - a tak musi się biedak gimnastykować
tutajpoczkategori
Tak czytałam wasze wypowiedzi i przez to zainteresowałam się tą serią, w przyszłości mam zamiar ją kupić, ale narazie brak kasy.
A co do kolejnych części - na forum wydawnictwa można przeczytać:
Kiedy możemy się spodziewać dalszych części serii Kroniki Mac O’Connor Karen Marie Moning?
W 3 tom lutym-marcu i 4 tom maju-czerwcu. Na razie nie wybiegam dalej... tutajpoczkategori
„Mac, czyli jeszcze więcej kłopotów
Karen Marie Moning jest bestsellerową autorką 12 powieści, wliczając międzynarodowe bestsellery urban fantasy Kroniki Mac O'Connor. Jej książki zostały opublikowane w dwudziestu jeden językach i zyskała fanów na całym świecie. Moning zaczęła swą karierę pisząc książki paranormal romance w Szkocji, ale kiedy zaczęła się coraz bardziej fascynować Celtycka mitologią, zamieniła gatunek na urban fantasy, a miejsce na Dublin, więc mogła skupić się na Tuatha de Danann lub starożytnej nieśmiertelnej rasie Fae, która żyła w sekrecie pośród ludzi.
Życie MacKayli zmieniło się drastycznie odkąd przybyła do Irlandii, by dowiedzieć się jak najwięcej o śmierci siostry. Odkryła, że jest widzącą sidle, dzięki czemu, a raczej przez co, widzi krainę elfów. Dziewczyna poszukuje Sinsar Dubh, prastarej magicznej księgi, w której znajduje się klucz do władzy nad elfami i ludźmi. Co chwila ma jakieś kłopoty, a poza tym ma już bardzo wielu wpływowych i potężnych wrogów. Otoczona tajemniczymi postaciami, nie ma komu zaufać i wszystko musi robić dla przetrwania. To co jej się wydaje straszne jest dopiero początkiem, gdyż mury między światem śmiertelników i nadprzyrodzonym zaczynają się rozpadać, a świat ogarnia chaos i gorączka krwawego szaleństwa.
Mac była kiedyś typową blondyneczką. Interesowały ją tylko imprezy, chłopcy i ciuchy. Lecz po tym, jak dowiedziała się o istnieniu tego drugiego świata i nie raz otarła się o śmierć, zmieniła się. Obcięła włosy, przefarbowała na ciemniejszy kolor i przestała się idealnie i modnie ubierać, preferując czerń i luźne koszulki czy spodnie. Aczkolwiek to była najmniejsza zmiana jaka w niej zaszła. Stała się twardsza, przestały ją interesować rzeczy, które dotychczas ciągle zaprzątały jej myśli. Zaczęła działaś i potrafiła już nieźle odnaleźć się w każdej dziwnej sytuacji. Z pustej dziewczyny przeobraziła się w wojowniczkę, która mimo lęku, stawia czoło wyzwaniom. Dziewczyna ponadto ma charakterek, a czytanie o jej dalszych losach było czystą przyjemnością. Reszta postaci także była świetnie wykreowana, skupialiśmy się tylko na co ważniejszych bohaterach, a tajemniczych i intrygujących osób również nie zabrakło.
Fabuła, jak i w poprzedniej części, była interesująca. Występowały liczne zwroty akcji, które były tak zaskakujące, że czasami musiałam wpatrywać się przez chwilę w daną stronę, by w końcu zrozumieć co właśnie przeczytałam. W „Mrocznym szaleństwie” jest jeszcze więcej intryg, gierek i tajemnic. Sojusznicy, wrogowie, najemnicy... niekiedy nie widać między nimi różnicy i nie wiemy kto stoi po czyjej stronie, co tylko dodaje napięcia a czasami nawet dramatyzmu. Nie zaobserwowałam także żadnych przestojów w akcji, która była dynamiczna i zajmująca.
Autorka operuje prostym językiem, który nie sprawia kłopotów odbiorcy. Potrafi zafascynować czytelnika i przekazać mu wszystkie emocje, które pozwalają się lepiej wczuć w sytuację. Dokładnie obrazuje każde wydarzenie, mimo że nie wprowadza licznych opisów. Bezproblemowo przekonuje odbiorców do realiów, które nam ukazuje. Tak jak w „Mrocznym szaleństwie” mamy do czynienia z narracja pierwszoosobową, ale tym razem poznajemy więcej przemyśleń i uczuć które ogarniają Mac. Uważam to za plus, ponieważ dzięki temu łatwiej było utożsamić się z główną bohaterką, a cala historia nabierała więcej realizmu.
Powieść czytało się szybko i z wielką przyjemnością. Dobrze było móc znów spotkać się z Mac i jej wszystkimi wrogami oraz sojusznikami. Znów znalazła się w bardzo skomplikowanej sytuacji. Wszystko porównuje do gry w szachy, rozpatruje różne zagadnienia, a i tak często się myli. Jej dochodzenie na temat lojalności poszczególnych postaci, z którego wyciąga i pochopne, bądź mylne, jak i prawdziwe wnioski, było całkiem absorbujące. Razem z nią wszystko przeżywałam, próbowałam przewidywać jej kolejne kroki. Nie wyłapałam w tej pozycji jakiś wielkich minusów, jedynie niewielkie, o których zapomina się w tej samej chwili, w której wpadły one do głowy. Jedyną rzeczą, która mnie irytowała w trakcie czytania, były błędy – z reguły literówki – powtarzające się nazbyt często by je zignorować. Jestem zdania, że z tym utworem powinien się zapoznać każdy kto szuka lektury, z którą spędzi naprawdę miło czas i się zrelaksuje, zagłębiając się, choć raz, nie w swoje troski i zmartwienia, a te od Mac, która ma ich o wiele więcej.
Moja ocena 8,5/10
... rozgrywka w końcu się zaczęła.
Po jednej stronie planszy znajdował się Wielki Pan ...
Po drugiej stronie byłam ja ...
Na planszy było trzech innych ważnych graczy - V'lane, Barrons i Rowena.
Wszyscy mieli jedną cechę wspólną: pragnęli mnie.
"Krwawe Szaleństwo" to kolejny, drugi tom przygód MacKayli Lane na irlandzkiej ziemi.
Głowna bohaterka wraz z tajemniczym właścicielem księgarni J. Barronsem nadal próbuje odnaleźć mroczną księgę Sinsar Dubh. Poza tym Mac wciąż szuka odpowiedzi kim tak naprawdę jest a nie jest to proste gdy po ulicach Dublina krąży coraz to więcej różnorodnych Mrocznych, a tajemniczy Widmowy Żniwiarz wydaje się ja obserwować i śledzić.
Po przeczytaniu pierwszej części wydaje się, że drugi tom da nam jakieś odpowiedzi. Mamy zero odpowiedzi za to kolejne informacje, które jak na razie nic nam nie mówią. Pomimo tego Mac udaje się w końcu poznać inna przedstawicielkę sidhe - nastolatkę Dani a co za tym idzie tajemniczą staruszkę - Rowenę, która należy do związku widzących sidhe. Poznajemy również dwie inne osoby, o których jak na razie czytelnik niczego się nie dowiaduje. Jest to Christian MacKelar, który twierdzi, że wie kim jest Mac, i że znał jej siostrę oraz Ryodan - znajomy? Barronsa, który znajduje się na liście kontaktów telefonicznych pod nazwą: JNMSZMP
Jeśli chodzi o tajemniczego Jerichho Barronasa - to co o nim wiemy jak na razie nie daje nam odpowiedzi na pytanie: kim on jest? Jak dotąd dowiedzieliśmy się, że: Cienie nie robią mu krzywdy (dlaczego?); widzi elfy; jest bardzo silny i szybki; ma znakomity węch; wykorzystuje druidzką moc Głosu;, zna się za zaklęciach; jego tors pokrywają tatuaże. Do tajemniczych niewiadomych można zaliczyć tą dziwną sytuację, w której Wielki Pan bez słowa pozwolił Barronsowi zabrać ze sobą Mac.
Jako, że wszyscy pragną zdobyć mroczną Księgę dowiadujemy się trochę więcej o relikwiach - kto je ma, jakie mają właściwości. I tak:
Jasne są w posiadaniu: Mac (włócznia), Roweny (miecz) i Seelie (kocioł).Jak dotąd nic nie wiemy o ostatniej relikwii: kamieniu.
Mroczne posiada m.in: Wielki Pan (zwierciadło/Srebra - z tego co zrozumiałam to tylko ich cześć i amulet). Co do mrocznej Księgi Sinsar Dubh zakończenie sugeruje, że w kolejnym tomie dowiemy się w czyich jest rękach.
Bardzo przyjemnie się czytało ten tom więc polecam tę serię pełną tajemnic
Z chęcią przeczytałabym już kolejny tom. tutajpoczkategori
2 część przeczytałam już częściowo wyzbyta z tego oczekiwania na ideał, które próbowałam pohamować ale i tak chyba podświadomie czułam przy "Mrocznym szaleństwie", dlatego "Krwawe szaleństwo" podobało mi się bardziej i już nie czuję się zmuszona do marudzenia o każdy głupi drobiazg
W 2 części zaczęłam dostrzegać, że świat który stworzyła Moning jest naprawdę złożony, nie sprawia wrażenia tak jak w innych PR, że magiczna rzeczywistość kręci się wokół bohaterki, ale można dostrzec, że to jest coś większego, może jeszcze daleko mu do HP, ale mimo to zaczynam zauważać coś, co daje możliwości istnienia mnóstwa tajemnic i zagadek, a nie tylko możliwość "domyślania" tych tajemnic w miarę upływu książki. Nie wiem czy napisałam to zrozumiale, w każdym razie te mocne podstawy dają mi do myślenia i to mi się podoba
Co do bohaterów, tego elementu książki nie uważam za najlepszy, ale trudno nie docenić takiej Mac, czy nie zaintrygować się tajemnicami Barronsa. Co do tego drugiego, nie mam wielu teorii na to kim jest, ale też znów nie jestem osobą która te teorie często snuje, co też nie znaczy że nie mam żadnych przypuszczeń co do dalszego rozwoju akcji, i tutaj mogę nawiązać do rzeczy o której wspomniałam przy okazji cz.1, rzeczy na którą wciąż nie mogę się doczekać: nie trzeba mieć przecież dalekosieżnych teorii, wystarczą ogólne przypuszczenia, żeby móc coś obalić - ja wciąż czekam aż autorka wytrąci mnie czymś kompletnie z równowagi, w Krwawym szaleństwie głównie wytrącił mnie z równowagi gips na ręce Mac w pewnym tam momencie Taka głupotka (Z tym tatuażem było możliwe do wymyślenia, nie żebym ja się domyśliła , ale nie było szoku. Tak samo przy Malluce - też żadnego szoku nie przeżyłam, tu nawet trochę mnie zirytowało to ignorowanie przez Mac tej czarnej postaci jako niebezpieczeństwa, ale jestem w stanie jej to wybaczyć )
Do typu książek jakimi są Kroniki bardzo pasuje mi taki zabieg jak wkręcanie czytelnika, a później wprawianie go w szok rozwiązaniem, liczę że w trzeciej nadejdzie w końcu taki moment Liczę że na razie jestem na etapie wkręcania. Ale nawet jeśli nie, to książkę i tak uważam za dobrze przemyślaną, co jest ważne i sensowną, co jest jeszcze ważniejsze A co wcale nie jest oczywiste dla niektórych autorów.
Co do Mac i wkładania jej w usta różnych przemyśleń autorki, to o czym wcześniej pisałyście, cóż, nadaje to książce trochę głębszy wymiar, nie można się nie zgodzić z niektórymi stwierdzeniami, ale ja chyba nie jestem wielbicielką akurat "tego" w tej książce, brzmi to tak, hmm, kategorycznie...? Tak jakby nie będąc taką jaką Mac się staje dojrzewając do swojej roli widzącej sidhe, było się nikim wartym szacunku. Odnoszę mniej więcej takie wrażenie i średnio mi się to podoba. Aczkolwiek w przypadku takiej bohaterki jak Mac są to trafne spostrzeżenia i bardzo dobrze że je ma.
A więc - doceniam Mac, jako bohaterkę, jest na pewno interesującą postacią, tyle że ja nie czuje do niej sympatii, nie lubię jej - tak z serca. Szkoda, bo wpływa to trochę na mój odbiór książki.
Co do Barronsa, tu też mam mały problem, bo po tej części ten facet bardziej kojarzy mi się z maszyną niż z człowiekiem, on tak strasznie ukrywa się w sobie, że ja mam aż problem z dostrzeżeniem w nim tej istoty ludzkiej, którą choć w części na pewno przecież jest. No ale tutaj mogę zrobić tylko jedno - poczekać co z tego wyjdzie dalej
Zabierając się za czytanie "Krwawego szaleństwa", czekałam głównie na dobrą, porządną zabawę - i taką dostałam, to jest jeden z największych plusów tej serii i za to ją lubię, za to że wciąż coś się dzieje i za to że nie można się od tego oderwać i że do tego jest to na sensownym poziomie. Myślę że mogę się już zaliczyć jako fanka Kronik Mac O'Connor, może nie taka zeschizowana, tylko nieustannie marudząca , ale jednak fanka Coś mi się zdaje że czerwiec 2012 to będzie mój miesiąc z Mac i Barronsem, którego już nie mogę się doczekać
Jakiś czas temu życia MacKayli Lane całkowicie się zmieniło. Obróciło się o 180 stopni. MacKayla poznała nowy świat, dowiedziała się kim jest, kilka razy ledwo uszła z życiem. Jak się okazuję to był dopiero początek.. życie dalej potrafi ją zaskakiwać.
MacKayla wraz ze swoim współtowarzyszem – Barronsem – nadal poszukuje Sinsar Dubh. Oczywiście prawie nikt nie chce do tego dopuścić. Wszyscy pragną wykorzystać Mac do osiągnięcia własnych celów. Dlatego nie ma się co dziwić, że Mac w końcu traci cierpliwość i przestaje być grzeczną dziewczynką. Bierze sprawy w swoje ręce i nie dba o to, co kto o tym pomyśli. Problem polega na tym, że nie zawsze umie sama sobie poradzić, ale na szczęście Barrons za każdym razem ratuje jej życie. Tylko kim tak naprawdę jest Barrons?
To już druga część Kronik Mac O’Connor. Przyznam, że jest to całkiem ciekawa seria, którą z pewnością można polubić i zachęcić innych do jej przeczytania. Akcja toczy się w miarę szybko, czasami nawet wybitnie szybko. Jednak nie ma strachu, nie da się zagubić w tym wszystkim, zawsze wiemy, co się dzieję i dlaczego. Spore opisy wiele nam wyjaśniają, zarówno jeśli chodzi o sytuacje jak i o odczucia czy refleksje Mac. Fabuła to w sumie kontynuacja tej z pierwszej części – Mac dalej poszukuje PM’ów, dalej żyje w Irlandii, dalej walczy o życie. Niby nic wielkiego, jednak autorka opisała to wszystko w bardzo przystępny i przyjemny sposób. Fakt, czasem opisy były według mnie przydługie i przelatywałam je tylko oczami, ale bywa i tak.
Książka potrafi czytelnika wciągnąć, trzeba się pilnować, żeby nie zapomnieć o normalnym świecie, bo powiem szczerze, można się troszkę zatracić w tym książkowym. Czyta się bardzo szybko, momentami rośnie napięcie oraz ciekawość. O tak, ciekawość na pewno. Lubię w książkach to, że nigdy nie wiem do końca kto jest kim. Taka nieprzewidywalność sprawia, że czyta się powieść znacznie lepiej. Bo co to za frajda, gdy od razu możemy wywnioskować o co chodzi, jak się coś skończy, albo kto jest dobry, a kto zły. Po co wtedy w ogóle czytać dalej? No a tutaj mamy znaczną dawkę nieprzewidywalności i to jest mega plus.
Bohaterowie nadal Ci sami, ale zwrócę tutaj uwagę na jedną rzecz – widać znaczne zmiany w zachowaniu Mac. Widać, że główna bohaterka dojrzewa, a wszelkie przygody, które przeżywa w Dublinie kształtują na nowo jej charakter. Przestaje już być słodką blondynką, zamienia się w odważną, pewną siebie kobietę, która nie boi się postawić na swoim i potrafi komuś nieźle przyłożyć jak trzeba. Natomiast Barrons nadal mnie fascynuje. Tak bardzo chciałabym się dowiedzieć kim jest naprawdę, że po prostu coś mnie rozrywa od środka. Jego tajemniczość jest jednym słowem mówiąc niesamowita.
Większych minusów w książce nie zauważyłam, uważam, że ta seria jest naprawdę warta przeczytania, tym bardziej, że czuję iż kolejne części będą jeszcze lepsze i bardziej gorące. Drobne potknięcia i minusy są zaćmione przez większość plusów, jakimi są np. prosty w odbiorze język, ciekawa fabuła, intrygujący bohaterowie czy też zupełnie inne przedstawienie elfów, niż te, które poznałam w innych powieściach. Polecam każdemu, kto ma ochotę przeczytać dobrą książkę.
O Boże Boże. Wczoraj zaczęłam pierwszą część. Przed chwilą skończyłam drugą. Co ta seria ze mną wyprawia! Nie będę pisała żadnej recenzji, dopiero jak ogarnę całość to się jakoś wysłowię. Póki co dziewczyny - te które nie czytały, dużo straciłyście ze znakomitej lektury. Nie traćcie czasu na kiepskie powieścidła i bierzcie się za Kroniki. Ja lecę teraz czytać ciąg dalszy Powrót do góry
natulka123 doskonale wiem co czujesz troszkę Ci zazdroszcze, że dopiero teraz czytasz, ja juz mam całą serię od DAWNA za sobą, tylko niestety ciężko Ci będzie znależć po tym jakąś ciekawą książkę, nic juz nie będzie się równać z Mac i Barronsem
Przesłuchałam sobie ostatnio również piosenki z płyty BloodRush - Official Soundtrack from Karen marie Moning's FEVER series i najbardziej spodobała mi się piosenka pt: Jericho Rain, a z płyty Shadowsong - Official Soundtrack of Shadowfever: JZB - mmm.... ten głos, idealny głos Barronsa
Jeszcze prawie dwa miesiące i w końcu będzie się można rozkoszować lekturą trzeciego tomu. Powrót do góry
A ja już wszytkie 5 nieoficjalne mam za sobą, oj jak mi smutno. Chcialabym wymazac moja pamiec i zacząć to od nowa - ten pierwszy, cudowny, dziewiczy raz