NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Największa sensacja literacka tego roku!
Kobiety na jej punkcie szaleją.
Mężczyźni wiele zawdzięczają.
Biblioteki apelują, by wycofać z obiegu.
A powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę!!!
Książka, o której mówią wszyscy!
Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?
Wydawca: Sonia Draga
Stron: 608
Cykl: 50 odcieni
Cena: 39,90
Data wydania: listopad 2012
***
niezbyt młodzieżowa pozycja ale wiem, że wiele z Was wyczekuje
Okładki kolejnych części (jak wyżej) takie jak oryginalne.
Haha, tak się właśnie zastanawiałam czy u nas ją wydadzą Chyba się na nią przyczaję i sprawdzę o co tyle szumu tutajpoczkategori
Mnie tam się opis podoba Może być naprawdę niezła książka.
Zaintrygowała mnie ta ksiązka, bo na tumblrze dość sporo osób o niej pisało , pytali też gwiazd o nią itd Chętnie przeczytam tutajpoczkategori
Zdecydowanie nie dla mnie. Recenzje, które czytałam, też jakoś specjalnie mnie nie przekonały.
Nareszcie! Strasznie się cieszę Książka zdecydowanie nie dla wszystkich i obawiam się, czy wyniki sprzedaży zadowolą wydawnictwo. Choć z tego co słyszałam zakupili od razu wszystkie 3 części, więc nie powinno być problemów z ich wydaniem. tutajpoczkategori
Może być fajna. Z resztą skoro wszyscy tak chcą ją przeczytać to równie dobrze ja też mogę
Mnie głównie ciekwi ten szum wokół niej, zobaczymy, jak będzie w bibliotece to pewnie przeczytam. tutajpoczkategori
Mam na tę książkę mega ochotę *_*
Nie podobało mi się. Nie ze względu na erotykę, ale dlatego, że bohaterka jest tak żałośnie infantylna, a autorka ma jakiś taki ograniczony warsztat literacki.
Poza tym jest to fanfic Twilighta z podmienionymi imionami bohaterów, ale bez wampirów, więc jak kto lubi... tutajpoczkategori
To ta książka ma cokolwiek wspólnego z Twlightem??!! No szok...
Ja chyba po nią sięgnę jednak. Opis jest genialny. Nie wiem czemu ale jakoś tak skojarzyło mi się to troszkę z Dorianem Grey'em. Wiadome, że nie te czasy itd., ale niebezpieczny mężczyzna, tajemnice, erotyka, rozpusta... brzmi trochę znajomo.
Nie wiem czemu ale jakoś tak skojarzyło mi się to troszkę z Dorianem Grey'em. Wiadome, że nie te czasy itd., ale niebezpieczny mężczyzna, tajemnice, erotyka, rozpusta... brzmi trochę znajomo.
Mi się z nim też skojarzyło, ale tylko przez tytuł. tutajpoczkategori
Co do języka to faktycznie, na początku może przeszkadzać, ale z czasem to zanika. Rzeczywiście, książka to ff Zmierzchu, ale w moim odczuciu wcale tego nie widać. Ana to zdecydowanie nie wiecznie jęcząca Bella, a grzechem było by jakiekolwiek porównanie Grey'a do Edka. Jestem pewna, że książka będzie miała tyle samo przeciwników co zwolenników. A jeżeli chodzi o cenę to faktycznie zdecydowanie przesadzili :/
No cóż książki kosztują coraz więcej - ale za 600 stron to nie ma tragedii. Poza tym Sonia Draga wydaje książki całkiem ładnie tutajpoczkategori
Rzeczywiście, książka to ff Zmierzchu, ale w moim odczuciu wcale tego nie widać. Ana to zdecydowanie nie wiecznie jęcząca Bella, a grzechem było by jakiekolwiek porównanie Grey'a do Edka.
Na pewno? Za wariację na temat Zmierzchu prędzej uznałabym "Upadłych", "Szeptem", "Ever", "Spętanych przez bogów" (bez urazy dla książek, ostatnia naprawdę była OK).
Dobra, sprawdziłam. Książka powstała na kanwie opowiadania "Master of Universe", którego główni bohaterowie zostali nazwani Bella i Edward (po sami wiecie czyich bohaterach). Po niezbyt entuzjastycznych komentarzach fanów (ach, ten platoniczny i staroświecki Edek) autorka zmieniła imiona bohaterów i umieściła na własnej stronie. Tam, historia zdobyła spore grono wielbicielek, więc autorka dopisała co nieco i podzieliła na 3 tomy. Seria okazała się wielomilionowym hitem i wkrótce zostanie sfilmowana.
Droga? Tania, jak na 600 stron, ale pewnie miękka okładka. Twarde kosztują od 55 zł w górę.
Cóż, trzeba sprawdzić, o co tyle zamieszania xD.
PS. A kto wyraził chęć zagrania boskie-ciacho-Slatera ?
IAN SOMERHALDER! (dla niewtajemniczonych: zacznijcie oglądać Vampire Diaries )
http://www.boomtron.com/2012/05/erotic-ian-somerhalder-for-fifty-shades-of-grey/
PS. A kto wyraził chęć zagrania boskie-ciacho-Slatera ?
IAN SOMERHALDER! (dla niewtajemniczonych: zacznijcie oglądać Vampire Diaries )
Naprawdę!? Super, koniecznie muszę przeczytać a później szybko obejrzę film tutajpoczkategori
Ian? no to będę pierwsza w kinie! no chyba, że wyleją na nas kubeł zimnej wody i kogoś innego obsadzą do tej roli. Wtedy wszystkie fanki Iana się popłaczą. W tym ja trochę ;D!
No nie wiem. Mi Ian średnio pasuje. Choć podejrzewam, że ile czytelniczek, tyle różnych wyobrażeń Grey'a Czytałam, że rozmawiano w tej sprawie z boskim Alexandrem Skarsgårdem. Film ma być odważny i wypełniony scenami seksu więc zastanawiam się jaką kategorię wiekową mu przyznają. Za to załamałam się, bo rolę Any zaproponowano Vanessie Hudgens... Dzięki Bogu odmówiła. tutajpoczkategori
ja nie ejstem w stanie jeszcze tak szczegółowo wypowiadać się na temat domniemanego przydzielania ról, bo jeszcze osobiście książki nie czytałam. Ja jedynie teraz bazuję na opisie i z tego co tam jest napisane to jak dla mnie Ian jak najbardziej pasuje. Ale kto wie jak zmieni się moja opinia, gdy już przeczytam książkę?? Co do Hudgens no to niestety etykietka "gwiazdki disneya" za bardzo do niej przyległa. Musi się sporo napracować, żeby widzowie zaczęli ją inaczej odbierać. Kto wie może '50 twarzy Greya" mogło być jej szansą? W końcu Efron sobie nieźle radzi z zacieraniem disneyowskiego wizerunku
Mam na tę książkę mega ochotę *_*
Ja tak samo
Z opisu książka jest ciekawa i trochę straszna pod koniec, bo nie wiadomo, co ten Christian chce jej zrobić
Co do okładki, to ja tak patrze na nią i patrze i za nic nie mogę zgadnąć co na niej jest, aż w końcu skapnęłam się, że to krawat tutajpoczkategori
No skoro Ian ma grać, to ja na milion procent nie obejrzę ekranizacji! :/
Nie ma grać, tylko chciałby zagrać
Mnie tak tumblr nakręcił na tę książkę, mam nadzieję że słusznie tutajpoczkategori
Fragment
Szczerze ... czuję się po tym nieźle rozbawiona, ale też nadal zaintrygowana. Mam wrażenie, że ktoś sobie niezłe jaja robił kiedy to pisał
Zasady = Uległa i Pan i Granice Bezwzględne - dooobre ... ale niech mnie... jak tego nie przeczytam
Z tego co pamiętam powinny być granice twarde i miękkie a nie bezwzględne. Co to ma być, matematyka? Fragment nawet dobrze przetłumaczony, choć coraz bardziej przekonuję się do czytania oryginałów. Przy okazji można świetnie podszkolić język:) tutajpoczkategori
Niezły ten fragment, naprawdę się ubawiłam! Na 100% to przeczytam!
Padłam ze śmiechu już po kilku zdaniach. Jedno jest pewne- nie przeczytam tej książki.
Mnie tak tumblr nakręcił na tę książkę, mam nadzieję że słusznie
Ze mną właśnie jest tak samo, normalnie nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę, ale ludzie na tumblrze mają zadziwiający dar przekonywania. Powrót do góry
O tej książce głośno jest, ponoć ostra itd., ale chyba się jeszcze na nią nie skuszę. Poczekam, zobaczymy, czy warto.
Mnie tak tumblr nakręcił na tę książkę, mam nadzieję że słusznie
Ze mną właśnie jest tak samo, normalnie nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę, ale ludzie na tumblrze mają zadziwiający dar przekonywania.
Ogólnie tumblr niszczy moje żhycie towarzyskie przez przekonywanie mnie do seriali, filmów i książek
Co do tego,że ostra to słyszałam, że ponoć przeważają sceny sado-maso I ogólnie mam dziwne wrażenie, że książkę będą raczej młodzi czytelnicy czytać, chociaż skierowana jest do starszych raczej xD Powrót do góry
Czytałam i oglądałam tyle niepochlebnych recenzji, że raczej jej nie przeczytam.. No, może kiedyś z ciekawości. Autorka podobno jest koszmarną grafomanką. Ponad to usłyszałam coś, co mnie totalnie odstraszyło od książki Spoiler: Bohaterkę na randkę goli współlokatorka! Hahah! Kolejna Mary Sue do kolekcji. Czy to zawsze kobieta musi być łajzą? I jeszcze film! Boże, tylko ta kasa się liczy. Jest wiele lepszy książek do zekranizowania.
Jak przeczytacie to piszcie, jestem ciekawa czy wam się podobała
Mnie tak tumblr nakręcił na tę książkę, mam nadzieję że słusznie
Ze mną właśnie jest tak samo, normalnie nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę, ale ludzie na tumblrze mają zadziwiający dar przekonywania.
Ogólnie tumblr niszczy moje żhycie towarzyskie przez przekonywanie mnie do seriali, filmów i książek
Co do tego,że ostra to słyszałam, że ponoć przeważają sceny sado-maso I ogólnie mam dziwne wrażenie, że książkę będą raczej młodzi czytelnicy czytać, chociaż skierowana jest do starszych raczej xD
sado-maso??!! no to tego się nie spodziewałam:D! jak widać naszpikowana erotyzmem powieść wszystkich przyciąga, bo znowu łamie kolejne tabu. Ja przeczytam na bank! No chyba, że zanim sięgnę po książkę, przeczytam Wasze załamujące recenzje Powrót do góry
Dziś w Wysokich Obcasach był artykuł odnośnie tej książki i autorki, pewnie za parę dni pojawi się w sieci. Podejrzewam (no bo w końcu książki nie czytałam), że dość jasno i trafnie oddał charakter "50 twarzy..", polecam sobie przeczytać jak już będzie dostępny
Dziś w Wysokich Obcasach był artykuł odnośnie tej książki i autorki, pewnie za parę dni pojawi się w sieci. Podejrzewam (no bo w końcu książki nie czytałam), że dość jasno i trafnie oddał charakter "50 twarzy..", polecam sobie przeczytać jak już będzie dostępny
Właśnie czytałam wczoraj Utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że to nie jest książka dla mnie. Wystarczyła już próbka tych dialogów, który były tam zamieszczone. Powrót do góry
@Cassin a gdzie czytałaś ten artykuł? w gazecie, czy może gdzieś na necie?;> ja patrzyłam na stronę internetową ale nic niestety nie znalazłam jeszcze. Fajnie by było gdyby w końcu się pojawił, bo chciałabym go przeczytać.
Ja zbieram papierowe wydania Wysokich Obcasów
Artykuł to też po części recenzja i muszę powiedzieć, że zgadzam się w większości, chociaż jeszcze nie czytałam książki (nie zamierzam).
Szczerze powinnam też przyznać, że mam znajomych, którzy czytają takie bardziej ostre ff "Twilight" (zmuszają mnie czasem do czytania fragmentów - albo opowiadają o nich). Oczywiście w większości przypadków są to właśnie ff bez wątków fantastycznych i jakoś nie za bardzo się to różni, jeśli patrzy się na opis tej książki w Wysokich.
W wydaniu Wysokich jest nie tylko wywiad, ale także dość spora wzmianka zaraz na drugiej stronie w dziale "Od redakcji" <- ta bardziej krytyczna niż sama recenzja na dalszych stronach.
Pewnie dlatego jeszcze nie ma w necie, bo to gazeta z dodatkiem weekendowym. Jeśli można byłoby już dzień później przeczytać w necie, to jaka byłaby sprzedaż ?
Okładka wygląda tak:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/56,109835,12246626.html
Jest na nim zdjęcia autorki tej właśnie książki Powrót do góry
W wydaniu Wysokich jest nie tylko wywiad, ale także dość spora wzmianka zaraz na drugiej stronie w dziale "Od redakcji" <- ta bardziej krytyczna niż sama recenzja na dalszych stronach.
Cassin dzięki za tą uwagę, nie zauważyłam tego wcześniej
A co obrazu książki jaki się z tych tekstów wyłania, no to cóż... Może kiedyś, bardzo kiedyś, jak będę całkiem zdesperowana..hmm. Albo ktoś z was mnie tu zabije recenzją , ale póki co, w takich książkach nie gustuję.
Ja też tego początkowo nie zauważyłam, dopiero jak drugi raz przeglądałam ten numer
Ja poczekam aż koleżanka czytająca ff przeczyta i będzie wychwalać Powrót do góry
Czy wzmianka na okładce "Dlaczego 20 milionów kobiet oszalało na punkcie porno gniota" odnosi się do wspomnianej recenzji?
Czy wzmianka na okładce "Dlaczego 20 milionów kobiet oszalało na punkcie porno gniota" odnosi się do wspomnianej recenzji?
Dokładnie do niej Muszę jednak przyznać, że recenzja jest wyważona, a nie jakaś skrajnie krytyczna - najbardziej bliska obiektywnej. Powrót do góry
Ten "porno gniot" to w mojej opinii trochę zbyt mocne określenie. W końcu, jeżeli bierzemy się za czytanie książki opartej na "Zmierzchu" i w skupiającej się na intymnych relacjach bohaterów nie powinniśmy oczekiwać cudów. Wydaje mi się, że niektóre osoby do pewnych książek podchodzą zbyt poważnie:)
czy tak czy siak, cały ten medialny szum spowoduje, że jeszcze więcej osób sięgnie po tą książkę Powrót do góry
Ja czytalam i uwazam za jedna z najlepszych ksiazek za jaka kiedykolwiek sie zabralam do rzeczy ktore robia bohaterzy zdecydowanie trzeba dorosnac. dlatego nie jest to ksiazka dla wszystkich a szczegolnie pruderyjnych istot
Nie sądzę aby autorki tego artykułu były aż tak pruderyjne w swojej ocenie. Ogólnie Wysokie Obcasy poruszają takie tematy często z pogranicza tabu.
Było parę cytatów w tym artykule-recenzji i już po nich widzę, że ze względu na styl książka będzie mnie irytować np. SPOILER "Gdy zdejmuje bokserki, jego erekcja wyskakuje na wolność. Rany Julek..."SPOILER
Nie przepadam też za książkami, gdzie mocniejsze sceny stanowią większość fabuły, a nie są tylko dodatkiem.
Oczywiście nie czytałam książki, więc trudno mi ocenić. Sugeruję się tylko przeczytaną relacją. Powrót do góry
Pan i Uległa?Ha ha ha .
Nie no...co ta książka ma przedstawiać?Niespełnione fantazje autorki?
Ja sobie "50 twarzy Greya" odpuszczę.To nie moje gusta.
Pan i Uległa?Ha ha ha .
Nie no...co ta książka ma przedstawiać?Niespełnione fantazje autorki?
Z artykułu wynika, że raczej spełnione Powrót do góry
Pan i Uległa?Ha ha ha .
Nie no...co ta książka ma przedstawiać?Niespełnione fantazje autorki?
Z artykułu wynika, że raczej spełnione
Hahahahaha
Nie mogłam się powstrzymać , Agnnes
Ja przeczytam głównie z ciekawości
Pan i Uległa?Ha ha ha .
Nie no...co ta książka ma przedstawiać?Niespełnione fantazje autorki?
Z artykułu wynika, że raczej spełnione
O widzisz!Nie czytałam artykułu Czyli jednak spełnione...no to miała "przygody" . Powrót do góry
Pan i Uległa?Ha ha ha .
Nie no...co ta książka ma przedstawiać?Niespełnione fantazje autorki?
Z artykułu wynika, że raczej spełnione
O widzisz!Nie czytałam artykułu Czyli jednak spełnione...no to miała "przygody" .
no cóż, z tego co tutaj wyczytałam między wierszami, to można się zorientować, że aby napisać taki cykl powieści, to trzeba "jakieś" doświadczenie w tym temacie mieć
A widziałyście ten filmik w necie, na którym kilka dorosłych facetów czyta na głos tę książkę? Przez przypadek natknęłam się na niego na tumblrze. Masa ludzi się z tej książki nabija. Podobno jest też możliwość przeczytania jej online (gdzieś), ale nie mam pojęcia czy to prawda. Powrót do góry
Wspomniany artykuł:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,127763,12241006,Bestseller_sado_maso__20_mln_kobiet_oszalalo_na_punkcie.html?as=1&startsz=x
Jak to z każdym bestsellerem, książka ma zwolenników i przeciwników. Ja najpierw byłam zdecydowanie na nie, później robiło się wokół niej coraz więcej szumu, tumblr jak już pisałyście wyżej też nie pomagał przejść obok niej obojętnie, wiec w końcu postanowiłam, że dobra, zobaczę o co tyle szumu. Już prawie zamówiłam książkę ale stwierdziłam, że wejdę jeszcze tutaj (to forum zawsze pomaga podejmować mi wielkie życiowe decyzje, typu co kupić, a co sobie darować ) i znów dopadły mnie obawy, że jednak nie warto, a 33 zł piechotą nie chodzi. Postanowiłam więc zajrzeć do ebooka i przeczytać jakieś 10-20 str i wtedy podjąć decyzje. No i przeczytałam tyle, że 200. Jednakże nie znaczy to jeszcze, że te wszystkie niepochlebne recenzje są mylne, bo nie są. No to tak: przede wszystkim język(!) do bani, dziecko w wieku wczesnoszkolnym lepiej składa zdania, moim zdaniem jest to główna wada tej książki, po drugie wszechobecne podobieństwo do "Zmierzchu", po trzecie opisy scen erotycznych, kojarzą mi się one z bielizną Beyonce w teledysku do "Best thing I never had", co oznacza, że nie pozostawiają wyobraźni wielkiego pola do popisu, wszystko mamy podane na tacy i pisząc wszystko na prawdę mam na myśli WSZYSTKO. Ale znajduję też jeden duży plus; książka jest zabawna, większość scen i tekstów sprawia na prawdę niezły ubaw (tylko nie wiem czy to było zamierzone), mnie szczególnie ubawiło Spoiler! to, że bohaterka ciągle przyzywa w myślach Świętego Barnabę, np. "O Święty Barnabo jaki on wielki!" lub "O Święty Barnabo jak on się we mnie zmieści" itp, ogólnie naiwność i niedoświadczenie Anastasi oraz jej przemyślenia są całkiem zabawne. Christian też czasami jak coś palnie... Tylko dlaczego on musi Spoiler! ciągle do niej mówić per "mała" lub "maleńka": "Dojdź dla mnie maleńka!" no sorry ale jak to w ogóle brzmi?? Strasznie nie lubię jak faceci zwracają się tak do dziewczyn. W angielskiej wersji mogło to być "baby" czy coś w tym stylu, które też jest mocno wyświechtane ale jednak lepsze od tej całej "maleńkiej". Następna rzecz, jak ja sobie pomyślę, że w filmie taki Ian Somerhalder lub Chris Hemsworth( bo jakoś nie widzę nikogo innego w roli pana Gray'a) Spoiler! mówi "Nie Anastasio. Ja się nie kocham. Ja się pieprzę...ostro." to zaczynam znajdować powody dla których mogłabym obejrzeć ten film, chociaż nie bardzo sobie wyobrażam jak oni zamierzają nakręcić te wszystkie sceny seksu... To będzie chyba takie ogólnie dostępne porno puszczane w kinach (a jak zgra tam jakaś była gwiazdka Disney'a to jeszcze film będzie bez ograniczeń wiekowych), módlmy się tylko żeby nie było w 3D!
Co do sado-maso to nie mogę się wypowiedzieć, bo jeszcze do tego nie doszłam.
Wniosek mój jest na razie taki, że książki nie kupię ale jak już przeczytałam 200 stron tej grafomanii, to chyba przeczytam już do końca, chyba że te sceny sado-maso okażą się nie do przejścia.
Jest to "literatura"(jak piszę o tej książce że to jest literatura to mam wrażenie że muszę osobiście przeprosić za to Jane Austen, siostry Bronte, Szekspira, Dickensa, J. K. Rowling a nawet Stephenie Meyer) bardzo niskich lotów, jak ktoś potrzebuje odmóżdżenia i czegoś bardzo lekkiego do poczytania ta pozycja wydaje się być idealna. Chociaż nie jeden Harlequin bywa lepiej napisany...
Na trochę znikłam z forum, ale powracam, bo kontrowersja tej książki mnie zainteresowała i chciałabym się wypowiedzieć na jej temat.
Mówicie - to był kiedyś fanfic, do tego na podstawie 'Zmierzchu', czego od tego wymagać... Zgoda. Z tym, że wraz z momentem zmian imion bohaterów i wydania tego na papierze, to już nie jest fanfic, a książka, która jest ogólnie mówiąc nędzna. Przejrzałam ją na komputerze - rodzice by do końca osiwieli, gdybym ją kupiła - i sądzę, że póki to było fanfickiem, to mogło dawać radę. Przy 'Wide Awake' jednak bym tego nie postawiła, nie mówiąc już o tonach slashy które przeczytałam w życiu i które mogą zawierać taki sam procent scen erotycznych a dalej być niesamowicie ciekawe pod względem psychologicznym czy fabularnym. Sam pomysł może był dobry (abstrahując już od tego haniebnego zamiłowania fanek 'Zmierzchu' do pisania ficków bez wampirów), jednak samo wykonanie... Jak to powiedział Terry Pratchett, różnica między erotyką a perwersją jest taka, jak między używaniem piórka a całego kurczaka. Tu niestety jest ten kurczak, w dodatku nieźle sponiewierany - przez autorkę lub tłumaczkę (bo wątpię, żeby święty Barnaba był wymysłem autorki... Swoją drogą myślę, że geneza tego jest taka, że autorka opisując Bellę - a nie ma wątpliwości, że to Bella - chciała uczynić ją jak najbardziej naiwną i niewinną... przynajmniej jeśli chodzi o mocne słowa). Nie polecałabym tego nikomu - jeśli ktoś chce sobie poczytać porno, w internecie jest tego kupa i nierzadko można wygrzebać lepsze a w dodatku darmowe. Bez popłuczyn po 'Zmierzchu'. To, że ta kobieta teraz dostaje za to pieniądze, przekracza moje pojmowanie świata. Mam przynajmniej nadzieję, że 'Wide Awake', które również będzie wydane, przyciągnie podobną ilość czytelników, bo akurat AngstGoddess zrobiła swoim fanfickiem trochę więcej. Psychologia lepiej rozbudowana, fabuła ciekawsza... Tutaj jedyna psychologia to sadyzm, masochizm i trudne dzieciństwo. Powrót do góry
Tak na prędko i w miarę zwięźle :
Totalna masakra językowo, tootalna. Ilość powtórzeń jak istne "kopiuj-wklej". Opisy w sumie żadne, jedynie dialogi dostateczne. Rozmowy bohaterki z jej "wewnętrzną boginią" wręcz irytują, ale musi sobie dziewczyna jakoś tłumaczyć to dlaczego wciąż przyłazi do tego faceta, zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie No ale miłość nie wybiera, serce nie sługa itp itd
Christian to psychol ale strasznie intrygujący, wierzcie, bądź nie, bardzo ciekawi mnie co w sobie skrywa, ale to mój osobisty problem, zawsze się daje złapać na ciemne typy (tym bardziej, że nie mogę odeprzeć wrażenia, że jest on mieszanką wszystkich Braci z "BCS")
Chłopak - tak chłopak bo ma 27 lat jest oczywiście przystojny, bogaty, gra na fortepianie, "lata, skacze, pływa, ciałko też ma zajebiste" całkiem jak porucznik Borewicz Ma wspaniały gust muzyczny, kulinarny jego garderoba zachwyca . Do tego jest filantropem Żeby nie było tak cudownie, "Pan" Grey okazuje się niepełnosprawny emocjonalnie. Anastasia stwierdza, że albo da sobie z tym radę, lub może spróbuje go zmienić no cóż powodzenia - będę kibicować. (tak będę i przechodzimy do kolejnego akapitu).
Dlaczego bestseller ? Prawdopodobnie a raczej na pewno dlatego, że w dziwny sposób wciąga, to tak jak ze "Zmierzchem" - ludzie nie spali po 3 dni i czytali tom za tomem, a potem okazywało się, że jest wiele o wiele lepszych książek, ale w tamtym momencie świat poza nimi nie istniał
Co do podobieństwa do "Zmierzchu". W trakcie czytania w ogóle go nie dostrzegałam, fakt - Ana jest chyba jeszcze bardziej irytująca niż Bella, ale za to Christian jest znośniejszy niż Edward. I tu chciałabym dodać, że jestem fanką "Zmierzchu". Może nie czytałam sagi milion razy, ale przeczytałam z zapartym tchem i miło wspominam spotkanie z bohaterami. Gdybym miała teraz kolejny tom "50 odcieni" przyznaję bez bicia, że leciałabym jedna za drugą. Czy wiele bym straciła gdybym książki nie przeczytała? nie, na pewno nie , czytałam niezliczoną ilość lepszych romansów, pod względem erotycznym książka jest również słaba, ba zamiast stwarzać nastrój - śmieszy. Niewinność Any jest ... oj kogo ja oszukuję, sama bym się w kółko rumieniła przy takich rzeczach i być może trochę zazdroszczę jej odwagi (kolejny powód popularności książki) , ale nie zazdroszczę jej całej tej historii. Christian powinien się wstydzić tego co jej robi i nie chodzi mi tu o "zabawy" Jego zachowanie poza tajemniczym pokojem bywa , że wręcz zniesmacza. Wahania jego nastrojów są mega irytujące, ale mimo to chce się wierzyć, że jest tego wszystkiego powód - Och świety Barnabo, chyba rzeczywiście chcę aby Christian Grey został uratowany (ha ha ha).
Moja rada, jedyna, jeśli ktoś się zdecyduje na przeczytanie tej książki, niech po prostu nie podchodzi do niej zbyt poważnie. To jest pop-kulturalny "twór" i tyle. Jego rolą wydaje się być dostarczanie rozrywki - śmiać się, śmiałam, trochę krzywiłam dla równowagi, ale wciągnęło i zapomniałam o "trudach dnia codziennego" Więc jeśli książka to miała za zadanie to spisała się na medal
Podsumowując. Dawno nie spotkałam się z czymś co by wzbudziło we mnie jednocześnie niesmak i zadowolenie. Nie jest to literatura, nie ma w tym za grosz artyzmu, nie jest to nawet karykatura literatury ... nie mam pojęcia co to jest. Ale jakaś część mnie jest tym hmm zachwycona (?) *-*
I jestem święcie przekonana, że mnóstwo, ogromna liczba osób przeczyta tą książkę (serię) nie raz, nie dwa - ale nigdy się nie przyzna do tego, że mu się podobała
Czy polecam ? Domyślcie się
(sama mam mega problem z przylepieniem do tego gwiazdek na LC )
MUlka dobrze, że napisałaś swoją recenzję bo rozwiałaś moje wątpliwości dotyczące tego, czy sięgnąć po Greya czy nie. Sięgnę bo zdecydowanie chcę wiedzieć o co tyle szumu i z tego co opisujesz to faktycznie powinnam się wciągnąć, nawet jeśli to nie jest dzieło literackie Powrót do góry
A ja postanowiłam, że zanim w ogóle sięgnę po Greya, to przeczytam powieści "matki"gatunku - czyli Robin Schone. Jej "Kochanek" i "Kobieta Gabriela" to podobno bardzo zboczone książki, które wywołują przeróżne emocje. Podobno. Bo "Kochanka" mam już za sobą i - pomimo sporej ilości wulgarnej erotyki - było... nudno. A może mnie już nic nie zaskoczy? W każdym bądź razie nie wiem, czy Greya będę czytała z tymi obiecanymi przez promocyjne hasła wypiekami na twarzy - coś mi się zdaje, że bardziej z ironicznym uśmieszkiem Niemniej przeczytam - choć myślę, że James stworzyła jedynie karykaturę erotyku. Nawet jeśli to bardzo zachwycająca karykatura.
MUlka, pojechałaś ostro ^^ Swoją drogą też mam wrażenie, że to będzie dokładnie jak ze "Zmierzchem" - tysiące ludzi czytało, ale jedynie 10% przyznaje się do tego otwarcie, nie wspominając o sympatii do meyerowskiej sagi. Taka tam czytelnicza hipokryzja ;
Ha, MUlka tylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam kupując ją wczoraj Bo właśnie kompletnie poważnie do tej książki nie podchodzę, myślę że to po prostu czysta ciekawość i jednak ta inspiracja 'Zmierzchem', bo co tu ukrywać to nadal jeden z moich ulubionych PR
Ja i tak najbardziej czekam na wysyp takich poważnych recenzji, wiecie typu: Autorka , potem skrót fabuły, język i narracja i koniec I wszystko obrane w takie mądre słowa Myślę, że w przypadku tej książki będę miała niezłą frajdę czytając je Powrót do góry
Taka tam czytelnicza hipokryzja ;]
Aha strasznie tego nie lubię. Wiele osób wręcz znienawidziłam za krytykę "Zmierzchu" - jechali jak po maśle, ale na pytanie dlaczego przeczytali wszystkie tomy w takim ekspresowym tempie, skoro to takie beznadziejne, to już nie potrafili odpowiedzieć. Podobało się i tyle! Czego tu się wstydzić, przecież to niczemu nie umniejsza, po prostu trzeba umieć rozdzielić od siebie niektóre pozycje i przestać w kółko porównywać - trochę dystansu. Każdy z nas od czasu do czasu ogląda "Świat według kiepskich" czy to oznacza, że nie potrafi docenić prawdziwego kina? dla mnie to ktoś po prostu otwarty , bez snobistycznych ciągotek w stylu "nie oglądam, bo to tanie i głupie" - a w życiu nie widział nawet fragmentu.
Co do tego, że książka stała się bestsellerem jak sama nazwa wskazuje to najlepiej sprzedająca się książka, co nie jest równoznaczne z najlepsza książka pod słońcem, jak niektórzy sobie myślą i wszystko na ten temat.
Zuza o tym raczej nie da się napisać poważnej recenzji tzn ja sobie tego nie wyobrażam - ona jest poza wszelkimi ramami. Nie nazwę tego gniotem, nie potrafię, mimo, że jest strasznie przerysowana i pogrywa sobie z czytelnika, dając mu takiego Greya którego nie sposób lubić, ale też nie trudno mu współczuć. Więc po co to czytać? Nie mam pojęcia Widocznie dałam się schwytać na Pana Szarego skoro chcę to kontynuować i do tego robię to świadomie Czy to źle świadczy o moim guście literackim? Szczerze - mam to gdzieś . Nie martwcie się, książka was nie wypaczy, w końcu co nas nie zabija to nas wzmacnia Przecież to nie jest konkurencja dla Austen, Bronte czy James'a to zupełnie coś innego - być może coś co spowoduje że powyżsi zostanę docenieni jeszcze bardziej
Ja mam się dobrze bawić czytając książkę, i naprawdę mam gdzieś czy jest ambitna czy nie. 'Zmierzch' czytałam do 3 w nocy, mimo że miałam szkołę następnego dnia i to z chyba z 8 lekcji Ale nie mogłam się oderwać, co chwilę mówiłam, że jeszcze jeden rozdział i tak doszłam do końca. I nie wstydzę się tego, że ciągle marzę o przystojniaku w srebrnym Volvo . Mam pewien dystans do tych książek, wiem że to błaha historia, ale czy wszystko w życiu musi być poważne? Czasami są takie książki, że chociaż wiemy, że są płytkie itd to i tak je czytamy. Czy to źle? Jak dla mnie wręcz przeciwnie - ja czytam, żeby mieć z tego frajdę, a nie żeby chwalić się jakie to ja książki przeczytała. Tak samo rozwala mnie, jak np. 16-latki mówią, że są za stare na jakąś książkę, przy której ja się bawię świetnie ciągle To nie kwestia wieku, ale podejścia
Taki krótki wywód o czytelniczej hipokryzji
A co do tych poważnych recenzji, Mulka, to właśnie dlatego czekam na takie, bo wydaje się, ze to niemożliwe, ale i tak wierzę że sie coś takiego pojawi i będzie niezła zabawa z czytania tego Powrót do góry
ciągle marzę o przystojniaku w srebrnym Volvo .
Nie sądzę aby jakakolwiek kobieta o zdrowych zmysłach marzyła o kimś takim jak Grey Nie o całym w każdym razie - bo coś w sobie niewątpliwie ma.
Wydaje mi się, że o wiele łatwiej by mi było pogodzić się z tym czym był Edward, niż z tym kim jest Grey ... bynajmniej na razie - bo nie wiem jak się sprawa potoczy. I to jest, jak dla mnie, największa różnica między tymi książkami.
Co do tego do czego mi służą książki - nie mogę się nie zgodzić z Tobą Zu - mam identyczne podejście:) Traktuję je tylko i wyłącznie jako rozrywkę i cieszy mnie to, że wydawane są różne książki, bywa lepiej, bywa gorzej - ale jest przynajmniej co robić
Jakoś nie bardzo ciągnie mnie do tej książki. Może dlatego, że ciągle o niej trąbią i wkładają do szufladki "niszowe", ale nieświadomie robią temu reklamę... No mniejsza z tym. Ni powiem, przeczytałabym z czystej ciekawości, ale nie kupię, bo mam oszczędności na inne książki i mangi, także cóż... Mam nadzieję, że się pojawi w mojej miejskiej bibliotece za jakiś czas (choć nie wiem, czy się doczekam...). Powrót do góry
Normalnie nigdy nie zabrałbym się za coś takiego, nie lubiłam i nie lubię tych "hot" powieści, ale "50.." od tygodnia (jeszcze intensywniej niż przedtem) bombarduje mnie z każdej możliwej strony, więc w końcu z ciekawości uległam i stwierdziłam, że przeczytam kawałek ebooka, tak na jaja i... i jestem w połowie... Masakra! Ta książka to totalna maskara. "On jest taki... władczy. On jest taki... kontrolujący. On jest taki elokwentny. On jest TAKI..." No ja nie mogę! Ależ z tego śmiałam
Wątpię żebym skończyła tę książkę, za chwilę bohaterka podpisze umowę i relacja Any i Greya przeniesie się na wyższy, albo raczej niższy, jak kto woli, poziom, czego chyba raczej nie zdzierżę, bo już teraz było chwilami jak dla mnie niesmacznie i odpychająco, do "stylu" autorki się przyzwyczaiłam i nawet przestał mnie przerażać i śmieszyć, co oznacza, że coś nie tak z moja psychiką, boję się co będzie dalej
Ale wewnętrzna bogini jest mega, haha (swoją droga to nie wiem od czego zależy kiedy Anastasia zwraca się do "bogini", a kiedy do swojej świadomości, ale gada dziewczę ze wszystkimi na okrągło ), czytałabym dalej gdybym miała nadzieje na takie perełki, ale obawiam się, że Ana przedstawiła już swój cały repertuar.
No więc, z ciekawości pewnie jeszcze poczytam, ale nie wiem ile...
czytaj Agnnes bedzie mega akcja z tamponem . Wyzszy poziom relacji? Bedzie a owszem, ale nie koniecznie za sprawa umowy Powrót do góry
bedzie mega akcja z tamponem
Właśnie dzisiaj słyszałam o tym tamponie, że podobno wzięte z ff o Zmierzchu. jeśli to jest ta scena z "Edward i tampon", to ja dziękuję...
"Edward i tampon", to ja dziękuję...
Chodzi ci o tą w której E. nie wiedział co to tampon ? Jeśli tak, to absolutnie nie o to chodzi ... Pan Grey doskonale zdaje sobie sprawę z tego co to jest, bardzo swobodnie porusza się po tym temacie. po prostu mogła sobie autorka darować już tą scenę - niczego ona nie udowadnia, niczego ze sobą nie niesie - a moja wyobraźnia aż chciała zasłonić sobie oczy
Agnnes a co do "wewnętrznej bogini" i świadomości. To coś jak z aniołkiem i diabełkiem na ramieniu, pierwsza chce iść na całość , druga to resztki hamulców ... być może jest tak, że "świadomość" to niezbyt trafnie przełożenie innego słowa.
A propos przekładu, spotkałam się z opiniami, że nie jest najlepszy i aż mnie korci żeby przeczytać oryginał - może kiedyś Powrót do góry
Taka tam czytelnicza hipokryzja ;]
Aha strasznie tego nie lubię. Wiele osób wręcz znienawidziłam za krytykę "Zmierzchu" - jechali jak po maśle, ale na pytanie dlaczego przeczytali wszystkie tomy w takim ekspresowym tempie, skoro to takie beznadziejne, to już nie potrafili odpowiedzieć.
Dokładnie! Rany ile to ja znam ludzi, którzy tak twierdzą! bo to jest tak, Zmierzch się zrobił mega popularny i to teraz jest trochę niezbyt "trendy" być takim samym jak wszyscy. Ludziom, którzy mówią na Zmierzch "syf", się wówczas wydaje, że przez to, iż mają odmienne zdanie, niż reszta plebsu, to są bardzo inteligentni -_-'
Pzecież książki to rozrywka! one mają bawić i cieszyć umysł. Oczywisćie, że mają również rozwijać i uczyć, no ale nie akurat te gatunki!
Kazda z nas sięgając po Greya na 100% nie myśli: "sięgam po prozę na miarę Tołstoja"...
Pff
Taka tam czytelnicza hipokryzja ;]
Aha strasznie tego nie lubię. Wiele osób wręcz znienawidziłam za krytykę "Zmierzchu" - jechali jak po maśle, ale na pytanie dlaczego przeczytali wszystkie tomy w takim ekspresowym tempie, skoro to takie beznadziejne, to już nie potrafili odpowiedzieć.
Dokładnie! Rany ile to ja znam ludzi, którzy tak twierdzą! bo to jest tak, Zmierzch się zrobił mega popularny i to teraz jest trochę niezbyt "trendy" być takim samym jak wszyscy. Ludziom, którzy mówią na Zmierzch "syf", się wówczas wydaje, że przez to, iż mają odmienne zdanie, niż reszta plebsu, to są bardzo inteligentni -_-'
A może po prostu ktoś dorósł i zaczął dostrzegać wady tych książek (a jest ich naprawdę, naprawdę mnóstwo). Uwierzcie, nie każdy kto zmienia zdanie na temat książki/filmu/serialu itd. itp. robi to dla lansu
A co do książki to sam fragment baardzo mnie rozbawił. Ale chyba nie było to zamierzone.
Na pewno nie przeczytam. Powrót do góry
Ebony, wiadomo że nie każdy, ale przecież nie będziemy pisać wszyscy oprócz Asi, Kasi i Basi Prawda jest taka, że największy wysyp tych nienawidzących książki pojawił się jak stały się naprawdę popularne. I większość tych osób to takie, które czytały książki po nocach (od razu napiszę, że nie wszyscy, żeby nie bylo ), bo jeśli komuś się nie podobało od początku to przeczytał co najwyżej jedną część i szybko o niej zapomniał- nie musi o tym trąbić wszędzie. I jasne z czasem dostrzega się wady, ale jak dla mnie ważniejsze są uczucia w chwili czytania, a nie 4 lata później. Ja też patrzę teraz na 'Zmierzch' z większym dystansem niż jak miałam 18 lat, ale ciągle pamiętam uczucie w trakcie czytania i moim zdaniem to jest najważniejsze. Książka ma masę wad, ale ja czytam książki (jak już wspomniałam) dla uczucia w trakcie czytania, a nie dla rozkładania po latach jej na czynniki pierwsze. Niektórzy owszem nagle 'obudzą się' i zrozumieją, że to nie jest ambitna książka. Ale prawda jest taka, że na nielubienie 'Zmierzchu' zrobiła się moda- żeby być innym, a tak naprawdę staje się kimś takim jak wielu. Dla mnie 'Zmierzch' nigdy nie był ambitnym dziełem, ale był książką dzięki której zapominałam o świecie i to się liczy. Mogą się śmiać, że mam tyle lat i nadal to lubię, ale pierdolić ich Jak dla mnie jak coś jest beznadziejne i się tego nienawidzi to nie czyta się 4 tomów. Można potem dostrzec wady, ale nienawiść do czegoś co tak wciągnęło? Dla mnie jest co najmniej dziwna
Takie zboczenie z tematu
A co do śmieszności książki to ja właśnie postrzegam ją, że taka ma być Może nie z założenia autorki, ale jako powód bycia Besttelleram
po prostu mogła sobie autorka darować już tą scenę - niczego ona nie udowadnia, niczego ze sobą nie niesie - a moja wyobraźnia aż chciała zasłonić sobie oczy
I ty mnie do tego namawiasz?
Co do bogini i świadomość to pewnie tak jest, tylko jak czytam o bogini to nigdy nie pamiętam co mówiła świadomość, dlatego nie skojarzyłam.
A co do książki, jakoś nie mogę do niej wrócić póki co.
A jeśli już zaczynacie ze Zmierzchem to żeby jeszcze dopełnić ten obraz, dodam, że jest też część ludzi którzy mówiąc o Zmierzchu mówi o filmach, np. ja nie przepadam za filmami, a książki uwielbiam, niektórzy niestety mylą te pojęcia Powrót do góry
I ty mnie do tego namawiasz?
No wiesz jakby nie było jest to śmieszne
Mnie najbardziej w Grey'u rozwala jego wiek, wszystko było super i nagle sobie przypominałam, że on jest taki młody (wiem, dla niektórych Tu piszących, może się wcale taki nie wydawać ). Choć przyznam, że chwilami był to też plus, bo przez to jeszcze bardziej go żałowałam a jest to w sumie jedyne uczucie jakie wobec niego żywię. Ratuje go również podobieństwo do V z książek Ward, tak jak on Christian posiada głęboko skryte poczucie humoru - bynajmniej ja je w nim widzę
Jak widać trochę rozmyślam o książce
Mnie najbardziej w Grey'u rozwala jego wiek, wszystko było super i nagle sobie przypominałam, że on jest taki młody
Dla mnie to on ma minimum 35 lat. Mnie jego conversy za każdym razem rozwalają, bo wtedy właśnie przypominam sobie że ma dopiero 27. Powrót do góry
Jak dla mnie jak coś jest beznadziejne i się tego nienawidzi to nie czyta się 4 tomów. Można potem dostrzec wady, ale nienawiść do czegoś co tak wciągnęło? Dla mnie jest co najmniej dziwna
Dokładnie.Boże ile ja znam osób, które zaczytywały się w "Zmierzchu",ganiały do kina na ekranizacje pierwszych części,entuzjazmowały się książkami,bohaterami,emocjonowały się każdym tomem i.t.d,a gdy przyszła "moda" na wyśmiewanie książek pani Mayer to nagle uznały ,że to"gniot" i "szajs".Tak jak napisała @zuza wady tego typu powieści dostrzega z czasem,ale nie można znowu czegoś tak nie cierpieć jeśli wcześniej czytało się to z przyjemnością. Poza tym czytanie parnormali nie jest przecież żadną hańbą. Takie książki są czasami potrzebne -dla odetchnięcia od codzienności,rutyny. I w ogóle nie wiem jak można się wstydzić czytania jakiejś książki.
No bo my Ppolacy mamy już takie podejście do świata. Jak cos jest "too mainstream" to trzeba być hipsterem Tak samo będzie z Greyem myślę. Zaczytamy się, kupimy wszystkie trzy tomy i będziemy chłonąć kartkę za kartką, po to ,żeby później powiedzieć : "o boże jaka beznadzieja...". Powrót do góry
Uwaga, przeczytałam - na razie tylko kawałek. Sorry, to są te osławione, ostre sceny seksu? Jesssu, czy EL James jest jakąś pensjonariuszką w szkole dla panien?!
No ale może ja nie zauważyłam tego czegoś. Bo ostre to tu jest tylko to, że Christian jest nienormalny ;] Ale nie uprzedzam się - wkrótce moje dalsze przemyślenia
Byłam dzisiaj w centrum miasta na przystanku ... co ta reklama (taka podświetlana, co stanowi część wiaty przystankowej) taka dziwnie znajoma. O nie... to chyba nie jest...
Tak to była wielka reklama "50 Twarzy ..." Z wszystkich książek, które się zdecydowałam nie czytać, ta prześladuje mnie najbardziej XD
Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa tego czy pojawi się w bibliotece publicznej Powrót do góry
No bo my Ppolacy mamy już takie podejście do świata. Jak cos jest "too mainstream" to trzeba być hipsterem Tak samo będzie z Greyem myślę. Zaczytamy się, kupimy wszystkie trzy tomy i będziemy chłonąć kartkę za kartką, po to ,żeby później powiedzieć : "o boże jaka beznadzieja...".
Ja mam inaczej. Jak coś jest "na fali" to mnie to zniechęca i cisnę to strasznie, a potem jak już popularność upadnie to czytam jeszcze raz i zmieniam zdanie
Greya przeczytam, ale raczej pożyczonego z biblioteki.
A ja, pomimo waszych i negatywnych i pozytywnych opinii i tak w sobotę wybieram się do empiku po tą książkę
Po prostu muszę ją przeczytać, żeby upewnić się, że na świecie jednak jest ktoś bardziej zboczony ode mnie, no i chcę mieć taką ociekającą zboczeniem książkę na półce.
a ja jestem w polowie i powiem wam szczerze ze ksiazka jara;) ,,,ale styl mometami jest fatalny ,,,podsomowujac pomysl na ksiazke ciekawy ,rozbudza wyobraznie ,napewno nie dla dzieci ,,,,ciekawa jestem jak sie skonczy ;)ogolnie ksiazke czyta sie milo i szybko ale tak jak juz pisalam drazna mnie momety opisow w 1-szej osobie, sa bardzo proste a nawet czasem zbedne ,,,no ale zobaczymy co edzie dalej Powrót do góry
Jesli ktokolwiek powiedzial ze ksiazka jest podobna do Twilighta jest w bledzie.
Nie ma nic wspolnego (na szczescie) chociaz czytalam wszytskie czesci Twilighta i trzeba przyznac ze milo sie czytalo ale na litosc boska Fifty shades of Grey jest zupelnie inna Wciaga niesamowicie i niesamowicie godna polecenia 7 listopada druga czesc juz nie moge sie doczekac
Kaśśś, a ja zauważyłam odniesienia do Zmierzchu i mogę Ci nawet dokładnie podać, na których stronach są one widoczne A ponieważ jestem fanką Zmierzchu, to znam tę książkę na pamięć. Powrót do góry
Wybaczcie, że post pod postem, ale mam już reckę Miłej lektury, hehe
Najbardziej oczekiwana książka roku? Pięćdziesiąt twarzy Greya autorstwa Eriki Mitchell (E.L. James) już dawno okrzyknięto hitem, a to za sprawą głośnej promocji i najróżniejszych, często całkowicie sprzecznych opinii na zagranicznych portalach literackich. Początkowo powieść była fanfikiem napisanym na podstawie Zmierzchu, jednak – z wiadomych przyczyn – taka książka nie mogłaby zostać wydana, więc autorka przerobiła swoją seksualną trylogię w nową, „oryginalną” historię (choć można znaleźć podobieństwa do meyerowskiej sagi). Jedni są zachwyceni dziełem E.L. James, określając powieść terminem „porno dla mamusiek”, inni natomiast nie tylko otwarcie wyrażają swoje zaskoczenie słysząc, że książka stała się bestsellerem, ale także chętnie wytykają wszelkie błędy. Tak więc i ja, zaintrygowana zapowiedzią wydawniczą, postanowiłam sięgnąć po ów hit ostatnich tygodni i... obawiam się, że będę dziś bardzo wredna!
Na początek kilka słów o kreacji bohaterów. Anastasia „znowu-przygryzam-wargę” Steele i Christian „dojdź-dla-mnie-mała” Grey to główni bohaterowie powieści. Młoda, nierozgarnięta studentka z rozdwojeniem jaźni (uważa, że w jej ciele mieszka tzw. „wewnętrzna bogini”) poznaje super przystojnego i zabójczo seksownego młodego mężczyznę, w dodatku chorobliwie bogatego i jakże utalentowanego (licencja pilota, wirtuoz gry na fortepianie etc.), który od razu zaczyna jej się podobać. Christian natomiast to facet z rodzaju „nie ufaj mi mała, jestem złym chłopcem”, który później okazuje się jeszcze fanem ostrej jazdy bez trzymanki, ze skłonnościami sado-maso. Zaszufladkowanie Greya jest jednak ciężkie, bo to mężczyzna w zasadzie niepoczytalny, zmienny, owładnięty manią posiadania i rządzenia, a w dodatku całkowicie nieprzewidywalny.
Język powieści to kolejny gwóźdź przybity do trumny naszego hiciora. Masakra stylowa! Ilość powtórzeń doprowadza do szału, a narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Any jest jak zarzynanie świni w upalny poranek. Bohaterka i jej okrzyki w stylu „o święty Barnabo” albo „rany Julek” sprawiają, że nie tylko pryska erotyczny czar, ale też czytelnik w zasadzie nie ma pojęcia, czy się śmiać, czy płakać. Ja proponuję poker face, bo później będzie i tak tylko gorzej. Ilość opisów niewielka, natomiast dialogów pod dostatkiem – prostych (żeby nie powiedzieć prostackich) i płaskich. Powieść nie niesie ze sobą żadnych głębszych emocji. Monotonna akcja, która kręci się wokół kolejnych scen erotycznych, w pewnym momencie zaczyna nudzić odbiorcę – dlaczego? Bo sceny te nie pobudzają wyobraźni tak, jakbyśmy się tego spodziewali, natomiast obfitują w dużo obietnic bez pokrycia. Historia romansu jest mdła, o ile w ogóle można mówić o romansie – ot zwykłe rżnięcie. Pojawiają się natomiast cytaty, które stały się hasłami promującymi powieść, jak chociażby słynne „przygryzam wargę”, czy „świerzbi mnie ręka”. Jeśli mam być szczera, to gdybym usłyszała od faceta stwierdzenie „świerzbi mnie ręka”, niechybnie odparłabym „mnie też i zaraz dostaniesz nią po ryju”!
Nie jestem feministką, ale przyznaję, że książka E.L. James w pewien zawoalowany sposób uwłacza kobietom. Choć w zasadzie sado-maso mamy tu jak na lekarstwo, a autorka nie popisała się wyobraźnią, kreując sceny seksu, to jednak przyznaję, że traktowanie Any przez Greya było... niesmaczne. Podobne zachowania np. w stosunku do mnie skutkowałoby mocnym kopniakiem w krocze delikwenta i uważam, że każda normalna dziewczyna postąpiłaby dokładnie tak samo. Dlatego też wydaje mi się, że żadna kobieta nie mogłaby marzyć o kimś takim, jak Christian Grey – chyba, że byłaby (równie jak on) niezrównoważona. Pojawia się jednak mały plusik, który pozwala tej powieści nieco odbić się od dna – to humor, który uwidacznia się przy mejlach wymienianych pomiędzy Aną i Greyem. W zasadzie to jedyne fragmenty książki, które bawią i sprawiają, że bohaterowie w jakiś nieznany sposób stają się czytelnikowi bliżsi. Chociaż na chwilę...
Co takiego jest w Pięćdziesięciu twarzach Greya, że powieść została okrzyknięta bestsellerem? Powiem Wam – niepewność. Bo choć książka prezentuje sobą obraz nędzy i rozpaczy, a język, jakim posługuje się Ana, woła o pomstę do nieba, to elementem przyciągającym czytelnika będzie historia naiwnej dziewczyny zakochanej w całkowicie nieodpowiednim facecie. Przyznaję otwarcie – w pewnej chwili szczerze współczułam Anastasii (nawet, jeśli sama była sobie winna). Obserwowałam młodą kobietę, która dopiero odkrywa swoje możliwości (także te łóżkowe) i faceta, który w dziwny sposób uświadamia jej ów potencjał erotyczny, jaki w niej drzemie. I chciałam – mimowolnie – wiedzieć, jak się ta historia zakończy. Czy Ana podda się Greyowi całkowicie? A może odnajdzie sposób, by wydostać się z tego toksycznego układu? Nie odpowiem Wam na to pytanie, jak również nie stwierdzę, czy powieść jest godna polecenia. Dla mnie debiut James okazał się warty maksymalnej oceny 2+/6 – książka mnie bowiem nie poruszyła, a ponieważ w romansach i erotykach zaczytuję się od dwunastu lat, lekturę tę potraktowałam jak ciekawe doświadczenie. Pięćdziesiąt twarzy Greya nie jest ani szokujące, ani podniecające – ot powieść pensjonarki ubrana w odpowiednio przyciągające uwagę hasła, w której schemat goni schemat. Dla mnie jedynym terminem idealnie pasującym do promocji tej publikacji byłoby „porno dla ubogich wyobraźni”. Dlatego też sami zadecydujcie, czy chcecie poświęcić czas na tę „literaturę”...
Rozmawiałam dzisiaj z przyjaciółką przez telefon i zapytałam się jej czy się jej podobała książka (kupiła ją w dniu premiery) i ona na to odpowiedziała mi ciszą w słuchawce. Ja jej mówię, że nie musi się wstydzić i żeby się przyznała, że się jej podobała. Znowu chwila ciszy, aż w końcu się odważyła i mówi: "ej.. zajebista" No i efekt jest taki, że odliczna dni do premiery drugiej części. Dzisiaj do niej jadę i mówiła mi, że mam pierwszeństwo na liście osób, które chcą pożyczyć od niej Greya <cwaniak> Powrót do góry
Wpis z tylnej okładki książki:
"Kobiety na jej punkcie szaleją,
Mężczyźni wiele zawdzięczają,
Biblioteki apelują, by wycofać ją z obiegu (...)"
przyznam, że intryguje. Sama kampania reklamowa, artykuły i ta cała otoczka komercyjna zaciekawiły mnie. Zaciekawiły do tego stopnia, że zakupiłam owy bestseller, mimo iż byłam świadoma, że popełniam wielki błąd.
Bohaterką jest studentka, Anastacia Steele. To miła, dziewczęca, zabawna, niewinna dziewczyna. Na prośbę jej przyjaciółki przeprowadza wywiad z Christianem Greyem, bogatym prezesem pewnej firmy, na dodatek sponsorem ich uczelni. Facet działa na Anę w sposób magnetyzujący, wręcz rozpraszająco. Oczywiście jegomość okazuje się zabójczo przystojnym młodym bogiem, który wyraźnie zainteresował się naszą małą Aną. Za sprawą Greya zaczynają na siebie wpadać "przypadkiem". Ana wyraźnie oczarowana daje się uwieść Christianowi, oddając mu swoją niewinność. Dla Christiana to za mało, bo jego styl życia odbiega od normalności. On kocha sprawiać ból fizyczny... Czy dla młodziutkiej Anastasii, która marzy o miłości ta relacja wystarczy?
Celem tej książki miało być zapewne powstanie wypieków na policzkach czytelniczek. No cóż, w moim przypadku cel nie został osiągnięty. Jako trzynastolatka po kryjomu przed rodzicami zaczytywałam się w romansach mamy, które do dziś wywołują u mnie wypieki. Znajdziemy w nich nie tylko opisy aktów intymnych, ale i jakąś fabułę, na miłość boską! Serdecznie polecam zwłaszcza romanse z Wydawnictwa Da Capo, albo chociaż mój pierwszy erotyczny klasyk, po którym byłam uświadomiona seksualnie - "Pamiętniki Fanny Hill" autorstwa Johna Clelanda. Gwarantuję wypieki. Tak samo, więcej emocji i wypieków doświadczymy w "starych, dobrych" paranormalach - polecam "Wściekły głód" K. Cole czy "W pół drogi do grobu" J. Frost.
Narracja z punktu widzenia Any, to była najgorsza rzecz w tej książce. Droga Ana, podczas stosunków wydawała w myślach okrzyki typu "Rany Julek" czy mój "ulubiony" tekst - "Święty Barnabo". No proszę! Autorka mogła zamiast tego wprowadzić przekleństwa, efekt byłby milion razy lepszy. Ponoć książka miała mnie zaszokować... Tak, zaszokowała mnie swoją głupotą.
Christian okazuje się facetem, który nade wszystko uwielbia sprawować kontrolę, nad wszystkim. Przerażały mnie w nim jego zapędy prześladowcze i dziwię się, że Ana nie dała nogi. Ich relacja to toksyczna mieszanka.
Większość z czytelniczek na pewno wie, że historia Any i Christiana to początkowo był fan-fick "Zmierzchu". Widać sporo odniesień, nie da się ukryć. Jednak "Zmierzch" to przy tym arcydzieło i w pełni (no, a przynajmniej w dużej części) rozumiem fenomen, czego nie mogę napisać o "Pięćdziesięciu...".
Jedyną większą emocją jaką doświadczyłam podczas lektury było uczucie zażenowania, że można coś takiego wydać. Nie miałam siły ani ochoty nawet współczuć bohaterce sytuacji, w której się znalazła, a na którą się świadomie zgodziła.
Pomijam już styl autorki "Pięćdziesięciu..." - nawiasem mówiąc okropny - ale wspomnę o logice i fabule, a raczej jej brakiem. Logika bije po oczach. Pamiętam fragment, gdzie Ana wspominała jak Christian się w nią "wlał", do czego nie mogło dojść, gdyż uprawiali seks w gumce... Żałość. Były wiele takich fragmentów, ale ze względu na szacunek dla czytających ten tekst pozwolę sobie przemilczeć. Fabuła, a raczej jej brak. Wszystko kręci wokół jednego tematu - seksu, a jak już wspominałam temat ten nie wyszedł autorce, więc po pewnym czasie czułam się znużona. Emocji to tu się nie uświadczymy. Więcej emocji i podniecenia dojrzymy w filmach erotycznych (nie pornolach!). Zapewniam, że efekt będzie zadowalający.
Najbardziej obawiam się, że teraz młode dziewczyny będą marzyły o swoim Greyu i wypatrywały takiego właśnie księcia na białym rumaku. Przerażająca wizja! Jeszcze bardziej przeraża mnie, że na naszym rynku będą ukazywać się podobne publikacje, nawet dla nastolatek! Ot, taka nowa moda.
Będę szczera. Spodziewałam się czegoś bardziej gorącego po tej książce. Co dostałam? Ano wielkie nic. Skończyłam czytać tę książkę z wielkim bananem na twarzy, że to koniec udręki. Ponoć autorka została okrzyknięta przez Amazon jako "pisarka wszechczasów". Doprawdy? Pewnie Jane Austen i siostry Bronte przewracają się w grobie! Nasz świat się stacza, a ponoć w planach film...
Ocena ogólna: 2/10
Nie potrafię polecić tej książki, sumienie mi tego zabrania.
Widzę, że jestem tu jedyną osobą, której książka przypadła do gustu:) nie jestem wielką czytelniczką, czytam bo lubię, dla zabicia czasu i relaksu, a to że książka jest lekka i zabawnie napisana to dla mnie plus.
hmm "Zmierzch" - myślę, że teraz każda wydana książka o miłości będzie do niego porównywana i zawsze ktoś znajdzie coś łączącego
No cóż, koniec o Edwardzie i Belli w końcu temat poświęcony "Fifty shades of Grey"
Bardzo ciepło polecam Powrót do góry
Ja jestem dopiero gdzieś na 400 str. ale nie mogę nie zgodzić się z @lmą. Jestem bardzo zawiedziona bo również spodziewałam się czegoś co wywoła u mnie wypieki na twarzy. Może to wszystko dlatego, że autorka opisywała zbyt wiele szczegółów z ich stosunków płciowych. Niektóre fragmenty były wręcz trochę obrzydliwe.. Ja jestem zwolenniczką tajemniczości i może jakiejś magii w przypadku opisywania seksu. Tutaj, jak dla mnie, tego nie ma.
Co mnie jednak najbardziej denerwuje, to że jestem już na 400 stronie i dalej nie mam pojęcia jaki jest główny wątek tej powieści O_o że niby Christian i jego tajemnica? (która nawiasem mówiąc wgl mnie nie interesuje bo autorka poświęca jej tylko parę zdań w książce! generalnie ona strasznie szybko radzi sobie z opisem wydarzeń, które nie dotyczą seksu, żeby tylko mogła dojść do momentu opisu samego współżycia ... żenuła ;/)
Jednak wciąż kilka stron przede mną więc zobaczymy jak t będzie, gdy mi się literki skończą...
Jeśli chodzi o "50 twarzy Greya" moje odczucia są następujące:
Przeczytałam (prawie, że jednym tchem) i nie żałuję. Czekam z niecierpliwością na kolejne części, ale... No właśnie jest to "ale". Niestety jak to już nie raz było wypominane, język jest kiepski, wręcz żenujący. I ta ilość powtórzeń, chociaż z każdą kolejną stroną jakoś się do tego przyzwyczaiłam i po prostu prześlizgiwałam się przez nie. Ale wywracanie oczami weszło mi w nawyk, ponieważ za każdym razem, gdy Ana to robiła, ja też to robiłam, że ona to robi I te przygryzanie wargi. Od razu staje mi przed oczami Bella. Przez co wychodzi kolejna sprawa, czyli powiązania ze Zmierzchem. Tak nawiasem to Sagę również przeczytałam ( i nie wstydzę się tego). Ja zauważyłam ich bardzo dużo i nie za bardzo mi się to widzi. Tylko co się dziwić skoro to Belli i Edwardowi zawdzięczamy Christiana i Anastasie.
Jeśli chodzi o erotykę to jest ok. Fakt czasami robi się... powiedzmy niesmacznie, jednak podobają mi się te opisy. Nie mam za bardzo doświadczenia z tego typu książkami, więc nie mam porównania. Dodam tylko, że większy wpływ miał na mnie pierwszy pocałunek czy to jak Szary rozbierał Anastasie, niż to ich pie***nie się. Wyobraźnia działała
To chyba tyle jeśli chodzi o minusy.
Zaletą za to na pewno jest to, że łatwo się ją czyta.
Humoru też jest sporo. Głównie dzięki mailom, wewnętrznej bogini i podświadomości oraz dogryzaniu sobie nawzajem przez głównych bohaterów.
Postacie i ich charaktery mi odpowiadają.
Duży plus za tą tajemnicę Greya. Tak w ogóle to właśnie to sprawia, że chcę więcej, to właśnie o to tutaj chodzi i przez to wszystko się dzieje.
Uważam, że gdyby ta książka został napisana lepszym językiem i pozbawiona co niektórych, hmm... dziecinnych, bzdurnych (?) kwestii, byłaby czymś na prawdę dobrym.
To chyba wszystko czym chciała bym się podzielić.
Czy polecam? Tak. Bo fajnie jest się oderwać od rzeczywistości i trochę pośmiać się i trochę rozluźnić :p Tylko niech nikomu ta książka nie wydaję się arcydziełem i nie nazywa autorki "pisarką wszechczasów", bo byłoby to niedomówieniem roku! ;p Powrót do góry
Dobra, przeczytałam. Napisałam nawet recenzję do gazetki szkolnej. I mimo tego, że tak bardzo skrytykowałam tą pozycję, i tak mam zamiar sięgnąć po kolejne części...
Oto recenzja do gazetki :
Smagnięcia pejczem, skórzane pasy krępujące ręce, podniecające ukąszenia…
Większość pewnie już wie, jaka pozycja zostanie przeze mnie skrytykowana i zmieszana z błotem w tym numerze… Jednak dla tych, którzy jeszcze się nie domyślają, mam krótką i zwięzłą odpowiedź…
„50 twarzy Greya” E.L. James.
Wzbudza kontrowersję? Niesmak? Czy może raczej budzi nowe zmysły? Pożądanie? Zanim jednak sięgniemy po książkę, warto jest dowiedzieć się czegoś o autorce…
Pod pseudonimem E. L. James ukrywa się była producentka telewizji BBC Erika Leonard. Początkowo zamieszczała swoją twórczość na blogu fanów sagi o wampirach - miała to być kontynuacja losów bohaterów "Zmierzchu". Jej wpisy zostały jednak usunięte jako zbyt pornograficzne. Wydawnictwo, które odważyło się opublikować książkę Leonard, nie spodziewało się takiego sukcesu i burzy medialnej. Niedawno w bitwie o zekranizowanie "Pięćdziesięciu twarzy Greya" brały udział największe wytwórnie filmowe. Krucjatę przeciwko powieści rozpoczęli już niektórzy duchowni. Autorka jeszcze podgrzewa atmosferę, mówiąc w wywiadach, że w "50 twarzach Greya" opisała tylko swoje fantazje erotyczne.
Tyle powinno nam w zupełności wystarczyć, by zamiast wydawać pieniądze na tą pozycję, zakupić na przykład słodycze. Niestety, są i tacy ciekawscy, między innymi ja, którzy nie wiedzą co robić z pieniędzmi, więc kupują takie pisadełka jak to, ponieważ gdybym nazwała to powieścią, obraziłabym takich pisarzy jak Meg Cabot, Bram Stoker, Stephen King czy nawet Henryk Sienkiewicz.
Jak oczywiście się wszyscy domyślają, filary tej książki to sceny erotyczne Uległej i jej Pana… Ale zacznijmy od początku…
Książka zaczyna się od przedstawienia nam wyglądu głównej bohaterki – Anastazji. Wystarczy nam pierwszy akapit, żeby stwierdzić, że dziewczyna jest najbardziej zakompleksioną kobietą roku ( cóż za podobieństwo do Zmierzchu ).
Kolejne wydarzenia oczywiście mają za zadanie dobić nas jeszcze bardziej. Wyobraźmy sobie bowiem, że jesteśmy dziennikarzami, którzy musza przeprowadzić wywiad z kimś bardzo znanym, często pokazującym się w mediach… I nagle łapie nas choroba? Kogo innego moglibyśmy wybrać na swoje zastępstwo, jak nie totalnie pozbawioną gracji, zakompleksioną, niepewną siebie, nic nie wiedzącą o tym człowieku swoją współlokatorkę?! Niewiarygodne? Takie rzeczy tylko w 50 twarzach…
Ale to przecież jeszcze nie koniec. Już po chwili bowiem, nasza kochana bohaterka pojawia się na wywiadzie, z nieziemsko przystojnym, greckim bogiem Adonisem… Akhm, nie przepraszam. Z nieziemsko przystojnym, greckim bogiem Christianem Grey’em. W każdym calu, dosłownie, idealny. A ona? Ona oczywiście nie może zapominać o tym, że jest teraz świetną podróbką Belli, więc zaraz na progu wykłada się jak długa na podłodze Adonisa Christiana Grey’a.
A to jest wciąż dopiero pierwszy rozdział…
Pomińmy więc teraz te wszystkie wstępy, aż za bardzo oczywiste sygnały, jakie wysyła naszej biednej Anastazji Christian, oraz fiołkowe zaloty biznesmena, i przejdźmy do tego, co interesuje Was drodzy czytelnicy najbardziej…
Seks.
A tego w tej książce jest od groma. Z chęcią przytoczyłabym Wam nawet niektóre cytaty, które z pewnością od razu zniechęcą Was do tej książki, jednak wiem, że to byłby pewnie mój ostatni artykuł w tej gazecie. Wracając jednak do konkretów.
A są one następujące:
Christian Grey, zamożny biznesmen, tak naprawdę jest skrytym fanem BDSM, czyli inaczej stosunków płciowych polegających na zasadach Pan i Uległa. Wierzę w waszą wyobraźnię, że dopowiecie sobie resztę…
Pani Leonard zbiła fortunę na tym, że my usilnie próbujemy wyobrazić sobie niektóre sytuacje z jej książki. Opisy większości scen są bowiem niedopracowane, obrzydliwe… Mam wrażenie, że po przeczytaniu tej książki, mój zasób słów zmniejszył się o 20% a mózg wypłynął uchem. Wam też to grozi, ale i tak wyczuwam, że będziecie chcieli to przeczytać. Nie liczcie jednak na nic specjalnego, pozycja jest bowiem drętwa, pozbawiona granic, a zakończenie nie ma za grosz sensu. Ufam jednak, że nie dobrniecie do zakończenia, tak jak mnie, głupiej się udało. Zrobiłam to jednak tylko na potrzeby artykułu.
Pragnę również zaznaczyć i przypomnieć, że autorka chyba czasami nie wie co zrobić z bohaterami, dlatego właśnie wstawia sceny erotyczne. Seks na biurku, seks pod prysznicem, seks w jakiejś szopie, seks w windzie… Nie, to był żart, nie było seksu w windzie. Było za to pieszczenie się pod stołem, w domu rodziców Christiana, podczas gdy ci jedli obiad. Właśnie przy tym stole. Jeszcze nie do końca obrzydzeni? To nic … Mam tego więcej… Ale nie, nie dam Wam. Poszukiwanie tych cytatów sprawi tylko, że nic już pewnie nie zjem, przez najbliższy tydzień.
Podsumowując… Książka nie pobudza zmysłów, nie odkrywa naszych ukrytych pragnień, za to odkrywa składniki naszego obiadu, które z pewnością wrócą się, jeśli przeczytacie tą książkę.
Tak więc daję jej cudowną, piękną, upragnioną ocenę -1/10 i liczę na to, że Nasze pokolenie jednak naprawi ten świat, bo jeśli nie to boję się tego, co będą czytać moje dzieci…
Przeczytałam 350 stron i się poddałam.
Starałam się wczuć w klimat, ignorować podobieństwo do Zmierzchu, którego nie trawię (przeczytałam 100 stron pierwszego tomu).
Wczoraj spędziłam z tą książką kilka godzin i stwierdziłam, że nie chcę więcej.
Nie mniej jednak jestem ciekawa.
Może uznacie to za hipokryzję, ale chciałabym wiedzieć, co było dalej.
Jakby ktoś był miły i wysłał mi jakiegoś priva z krótkim opisem tego, co się działo dalej byłabym wielce zobowiązana Powrót do góry
nic nie rozumiem z tej wypowiedzi... znudziła Cię ale strasznie jesteś ciekawa co jest dalej?
Ogólnie książka mi się podobała, nie irytowała mnie, ale gdybym ja pisała tę książkę, rozegrałabym to trochę inaczej. Początkowo myślałam, że będzie to taka historia Kopciuszka no i hmmm... w pewnym stopniu może nawet była. Do momentu pierwszej sceny erotycznej czytałam to z zapartym tchem, ciekawa gry pomiędzy głównymi bohaterami, ale później stało się już wszystko jasne... Mnie tam nie zniesmaczają za bardzo opisy scen erotycznych. Sam Grey... intrygujący no i przecież nie robił nic, na co Ana by się nie zgodziła. Ale hmm gdyby nie te sceny, to książka byłaby chyba o połowę krótsza. Na pewno przeczytam kolejne części, już na nie czekam, zwłaszcza, że skończyła się intrygująco. Mam też nadzieję, że wkrótce zostanie bardziej rozwinięty wątek tajemniczej Mrs Robinson, fajnie by było gdybyśmy poznali ją "osobiście" oraz że zostaną wyjaśnione przyczyny takiego a nie innego zachowania Szarego.
Podobieństwa do Zmierzchu? Nie zwróciłam uwagi.
Jest to jak najbardziej książka dla dorosłych, więc rozumiem, że młodzieży może się nie podobać. Ja jestem już jak najbardziej dorosła, więc nie miałam z nią żadnych problemów. Według mnie jest świetna, ale to tylko moje skromne zdanie... Powrót do góry
@Tajemnicza Brunetko, może i jestem jeszcze nie dość doświadczona w sprawach erotyki, ale to raczej nie ma wiele wspólnego z moją opinią na temat tej książki. Sama wspomniałaś, że gdyby nie opisy scen erotycznych to książka byłaby o połowę krótsza. Tutaj również nie mogę się zgodzić bo moim zdaniem książka byłaby wówczas o 3/4 krótsza. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że tak dobry pomysł został tak zmarnowany. Nie liczyłabym na to, że dowiemy się czegoś więcej o Mrs Robinson, gdyż autorka nie ma w zwyczaju szczegółowego opisywania jakiejkolwiek postaci
Jest to jak najbardziej książka dla dorosłych, więc rozumiem, że młodzieży może się nie podobać. Ja jestem już jak najbardziej dorosła, więc nie miałam z nią żadnych problemów. Według mnie jest świetna, ale to tylko moje skromne zdanie...
Szczerze mówiąc nie brakuje tu dorosłych czytelników, więc ten argument mnie nie przekonuje. Powrót do góry
Bo to nie jest argument tylko moje odczucie
Czytuję od czasu do czasu naprawdę sporo romansów, no cóż moim życiem dość często rządzą emocje Ale takiego gniota, to chyba dawno nie czytałam.
Fabuła jest o... Eee, przepraszam, jaka fabuła? W tej książce chodzi tylko i wyłącznie o rąbańsko, więc nie oszukujmy się, że jest inaczej. Zresztą, wydawca przynajmniej jest szczery i określa książkę wprost jako porno. I tyle dostaniecie. Na dodatek kiepsko napisane. Jak czytam opinie, że to nietypowa i oryginalna książka, a do tego kontrowersyjna, to myślę sobie "kobieto, przeczytaj Trylogię Kusziela, a zobaczysz, co to kontrowersja". Nie wystarczy napisać, że facet daje jej klapsy, ona się podnieca, potem ją bzyka, a na koniec się w nią wlewa (pomimo założonej prezerwatywy-jak ktoś wyżej zauważył), żeby wzbudzić we mnie poczucie, że mam do czynienia z czymś oryginalnym.
I żeby nie było, jestem dorosłą kobietą i nie mam problemu ze scenami erotycznymi, ale to było zwyczajnie słabe.
Zamiarem chyba było pokazanie, jak zgubna potrafi być namiętność, a jednocześnie jak silna potrzeba, żeby pozostać przy facecie, który może Cię nawet skrzywdzić. Super wyszło, droga autorko. W ogóle nie odczułam aury niebezpieczeństwa, nieuchronności, przyciągania i magnetyzmu pomiędzy dwojgiem bohaterów. Jak ktoś miałby ochotę na przeczytanie porządnej pozycji w tym zakresie (i jakże miotającej w głowie), to polecam thriller duetu pisarskiego Nicci French "Fatalna namiętność".
Język jest cholernie prosty, z masą powtórzeń, a dialogi drętwe. Uznałam w pewnym momencie, że jeśli jeszcze raz któreś z bohaterów coś wyszepcze albo Christian powie "Jedz!", to rzucę laptopem o ścianę.
Bohaterowie to jakieś marionetki, poboczni bez żadnej przeszłości i trójwymiarowości, główni to karykatury - ona, ledwo ogarnięta lelija, która gada ze swoją wewnętrzną boginią i której wydaje się, że jest strasznie stanowcza oraz on, miliarder z Ciemną Przeszłością, Mroczną Teraźniejszością, a jego przyszłość to akurat mam w dupie.
Czyli, moi drodzy, szukacie czystego porno w formie słowa pisanego, co prawda słabo, ale jednak? Proszę bardzo, może i jakiejś kobiecie poprawi to życie seksualne, jak twierdzą reklamy. Jeśli tak, to bez żadnej przemawiającej przez mnie ironii życzę tego, bo to będzie oznaczać, że do czegoś się ten chłam przydał.
Zawsze warto wiedzieć, co stoi na szczycie listy najlepiej sprzedających się książek i o której najczęściej się mówi. Czyli, co określa się w dzisiejszych czasach mianem bestsellera. Ratunku, niech mnie ktoś zastrzeli!
Przytoczę Wam cytat pewnej opinii na Biblionetce (muffa), bo myślałam, że zejdę po nim Doskonale opisuje zasób słów głównej bohaterki i moje własne odczucia po przeczytaniu tego światowego dzieła:
"O jejku. O kuźwa. O święty Barnabo. Miauczę i jęczę i ogień mnie wypełnia, a ręka świerzbi... żeby pozbyć się tej książki. " Powrót do góry
"O jejku. O kuźwa. O święty Barnabo. Miauczę i jęczę i ogień mnie wypełnia, a ręka świerzbi... żeby pozbyć się tej książki. "
hahahahahhaa! no chyba padnę, że śmiechu
Początkowo niezbyt pozytywnie byłam nastawiona do tej książki, jednak jako (swego czasu) ogromna fanka Zmierzchu to postanowiłam ruszyć do Empiku, nabyć 50 i na własnej skórze przekonać się o co tyle hałasu oczywiście Pan sprzedawca zlustrował mnie gorszącym wzrokiem, ale i tak to mnie nie powstrzymało. Książkę pochłonęłam w dwa wieczory i nie żałuję, baaardzo wciąga i to w pozytywny sposób, zapomina się o swoich problemach i odlicza strony do finału. Oczywiście są minusy, które momentami mocno wkurzają m.in wewnętrzna bogini, która swoją drogą w drugiej części ku mojemu niezadowoleniu jeszcze bardziej się uaktywni, w kółko używanie tych samych określeń (to akurat może być wina tłumaczenia) i no cóż niektóre opisy seksu były momentami niesmaczne, ale ogólnie książkę polecam na tzn. odmóżdżenie się i wyluzowanie. Powrót do góry
nie sądzę, żeby była to wina tłumaczenia. autorka w oryginale posługuje się niezbyt kreatywnym językiem, stąd powtórzenia i ubogie epitety
No cóż...
przy tej książce muszę trochę przełamać niechęć do pisania na forach i coś skrobnąć, bo zanosi się na kolejny bestseller którego fenomenu nie zrozumiem.
Po kolei:
Co do stylu, języka i sposobu przedstawienia "fabuły" to w kapitalnym "Rejsie" niezapomniany inż. Mamoń grany przez Maklakiewicza tak mówi: "nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje."
W zasadzie ten cytat, mimo że miał tyczyć się filmu polskiego oddaje cały charakter książki w aspekcie stylowo - językowym. To jest po prostu grafomaństwo i tyle.
Można sobie zadać pytanie czy coś broni jednak tej książki i sprawia że mimo niedociągnięć zasłużenie osiągnęła status bestselleru?
Może głębia postaci?
No cóż, "Jądro ciemności" to to nie jest albo inny "Lot nad kukułczym gniazdem" i wielkich osiągnięć w budowaniu postaci po tej pozycji też się nie ma co spodziewać. Są żenująco infantylne, odrealnione aż do bólu, irytujące jak mało co. Wkurza mnie niesamowicie Grey jako archetyp "księcia na białym koniu" do tego z jakąś wydumaną "tajemnicą" by było jeszcze bardziej "cudownie" niż bez niej, Wkurza mnie istota przydana mu jako partnerka.
O św. Barnabo! Chyba spasuję...
Może chociaż tak mające pobudzić wyobraźnię sceny seksu?
Hmmm... zanim ta książka ukazała się w Polsce na zachodzie w kręgach osób dla których BDSM to życie a nie "rozrywka" toczyła się dyskusja jakie ona szkody wyrządzi. I ci ludzie mieli rację. Całkowicie pominę uczucie "niesmaku" jakie wywołują opisy scen BDSM wśród "normalnych" ( no cóż, we mnie wszelkie "po bożemu" i "normalne" wywołują takie samo odczucie połączone do tego z nudą) Po prostu muszę stwierdzić że autorka o BDSM ma pojęcie bardzo niewielkie, i chyba rzeczywiście ograniczone do jej fantazji. Same opisy aktów nie dość że nie pobudzają wyobraźni, to jeszcze taka relacja jak w książce nie jest relacją Pan-uległa ale jakimś dziwnym czymś, czego nawet nie potrafię nazwać. Ta książka w moim odczuciu sprawi że ludzie spoza kręgu praktykującego BDSM będą mieli o nas jeszcze gorsze zdanie niż mają. Cholera, jak sobie wyobrażę że moja Uległa miała by być do czegoś przeze mnie zmuszana wbrew sobie lub miała być taką "mimozą" totalnie bez charakteru to wpadam w rozpacz. Może i nakręci to wyobraźnię niektórych i pojawi się wysyp "pseudouległych" marzących o takich nierealnych "pseudopanach" jak Grey, ale ludzie, litości! Jak już chcecie pobudzać wyobraźnię to ktoś tu przywołał "Trylogię Kusziela", tam jest styl i oryginalność, tu jest porażka! Może i ktoś odkryje w sobie powołanie do uległości lub dominacji po tej lekturze, ale w niej tak na prawdę nie ma nic, co mogło by pokazać ten świat jakim jest, do tego by w niego wejść trzeba jeszcze paru rzeczy, i wcale niekoniecznie trzeba być "milionerem z tajemnicą" lub rozchwianą emocjonalnie dziewczynką...
Jak nie fabuła, nie styl, nie dialogi, nie postaci i nawet nie erotyka to powiedzcie mi drogie Panie ( i nieliczni w tym temacie Panowie) co?
Bo mnie po lekturze tej książki do dalszych części nie przekonuje nic. Raczej jestem przerażony że to wielkie nic stało się bestsellerem, czyżby "owczy pęd"za marketingową machiną reklamową?
Ja muszę na koniec znów przywołać Rejs i Mamonia, parafrazując do lektury "...Grey'a":
"Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie... Pan rozumie... I tak patrzę sobie... siedzę se w kinie proszę pana... Normalnie... Patrzę, patrzę na to... No i aż mi się chce wyjść z... kina, proszę pana... I wychodzę..." Powrót do góry
Wahałam się kupić tę książkę,ponieważ spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami. Ale gdy zobaczyłam ją w Empiku stwierdziłam,że po raz kolejny zaryzykuję ( zazwyczaj tak kupuję książki ). I opłaciło się. Książka mi się podobała,oczywiście jest coś co w niej mi nie pasowało-BDSM. Pierwszy raz spotkałam się z tym w książce i może dlatego mnie to tak razi. Mimo to książka mnie pochłonęła i na pewno kupię drugą część. Dostrzegłam w niej podobieństwo do Zmierzchu. Naprawdę rzuca się to w oczy.
Katarina, skoro przeszkadza Ci BDSM to ja na prawdę nie rozumiem co Cię w tej książce pochłonęło bo dla mnie powiedzieć, że "50 twarzy greya jest fajne ale BDSM mi nie pasuje", to jak powiedzieć "Zmierzch byłby super, gdyby nie te wampiry" chyba jednak aż tak Ci sprawa z BDSM nie przeszkadzała Katarina Powrót do góry
Pochłonęły mnie te relacje między Greyem a Aną (nie chodzi o seksualne relacje) To co się między nimi dzieje,co ukrywa Christian,te ciągłe kontrolowanie jej Te BDSM mnie trochę obrzydza tak szczerze powiedziawszy. Tak jak mówię,to pierwsza książka gdzie się z tym spotkałam. Wiem trochę to pogmatwane
a mi się ksiązką bardzo podobała. To pierwsza taka książką, którą przeczytałam. Ma w sobie coś hmm.. dziwnego. Tak bym to nazwała. Ciekawiło mnie bardzo od pierwszych stron co skrywa Christian Grey. Wg mnie to złozona postać, godna na pewno uwagi Co do głównej bohaterki: wkurzała mnie jej narracja i reakcje na Christiana i to ciągłe wtrącanie o święty Barnabo. Jednakże łącząc całość: ksiażka na duży plus
Przyznam,że Ana też mnie lekko irytowała,ale przestałam na nią zwracać uwagę Skupiłam się na osobie Greya i jego tajemnicy Powrót do góry
A mnie ta jego tajemnica jakoś aż tak strasznie nie pochłonęła. Gdzieś nie mogła mi się przebić przez ten cały seks występujący na zmianę z seksem
Całe to sado-maso stanowiło raczej tło dla całej historii, za wiele to go tam nie było
Tak więc, zgadzam się, że do literatury raczej tej książki zaliczyć nie można, raczej poleciłabym jakby ktoś miał ochotę po prostu przeczytać jakiegoś pornosa No i lubi ten mroczny, seksowny typ bohatera
W niektórych momentach książka mi się dłużyła i jak dla mnie można by ją spokojnie skrócić o kilka rozdziałów. Ale z drugiej strony, były momenty, kiedy naprawdę wciągały i byłam ciekawa dalszych losów bohaterów. I dalej jestem, chociaż nie mam złudzeń, że będzie to coś oryginalnego. Mimo wszystko, jak już ktoś ma uratować Christiana Greya (za co trzymam kciuki, nic nie poradzę ), to myślę, że będzie to Ana. A po drodze zdążą zaliczyć numerki we wszystkich możliwych miejscach na Ziemi. I tyle
A na podobieństwa do "Zmierzchu" jakoś specjalnie nie zwróciłam uwagi, może kilka rzuciło mi się w oczy. Ale gdybym wcześniej nie wiedziała, że książka była wzorowana na "Zmierzchu", to bym się nawet nie domyśliła Powrót do góry
Erika Leonard (znana jako E.L James) jest kierownikiem telewizyjnym, żoną oraz matką dwójki dzieci. Mieszka w Londynie. Od wczesnego dzieciństwa marzyła o pisaniu historii, które podbiją serca czytelników. Jednak musiała odłożyć te marzenia i skupić się na rodzinie i swojej karierze. W końcu zdobyła się na odwagę i napisała swoją pierwszą powieść, Fifty Shades of Grey.
„Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem coś jest ze mną nie tak. Być może za dużo czasu spędzam w towarzystwie moich bohaterów literackich i, co za tym idzie, moje ideały i oczekiwania są zdecydowanie zbyt wysokie.”
O „pięćdziesięciu twarzach” słyszałam wcześniej całkiem sporo. Czytając różne blogi wiele razy natknęłam się na tę okładkę. Do tego – ciągle ktoś pytał mnie o zdanie na jej temat, postanowiłam więc w końcu zaryzykować i po raz pierwszy przeczytać coś w ciemno, z czystej ciekawości.
Cała historia rozpoczyna się dość niepozornie, w momencie gdy Anastasia Steele zjawia się w biurze młodego przedsiębiorcy Christiana Greya w celu przeprowadzenia z nim wywiadu. Robi to w zastępstwie za swoją współlokatorkę, która z powodu choroby nie mogła się tam udać. I tak oto ‘szczęśliwy’ przypadek stawia na drodze naszą dwójkę bohaterów. Od początku mojej przygody z tą powieścią zastanawiałam się cóż takiego może łączyć ją ze Zmierzchem. Odpowiedź dostałam szybciej, niż się spodziewałam – mianowicie już na jednej z pierwszych stron. Nasza główna bohaterka wchodząc do biura przewróciła się i w pięknym stylu wylądowała przed Christianem. Jak zapewne można się domyślić, już praktycznie od samego początku zasypywani jesteśmy wyjątkowo bogatymi opisami jego zewnętrznej urody. Młody, przystojny, intrygujący, tajemniczy, bogaty, uzdolniony muzycznie, lubujący się w zabawach sado-maso. A Anastasia? Kilka lat młodsza, kończąca studia, z zerowym doświadczeniem jeśli chodzi o związki i relacje z mężczyznami. Dość naiwna, w dodatku cierpi na rozdwojenie jaźni (tak, mam tu na myśli jej wewnętrzną boginię). Szybko angażuje się emocjonalnie w relację z Greyem, zakochuje się w nim. Ba, nawet podpisuje wyjątkowo dziwną umowę dotyczącą ich relacji! Swoją drogą ciekawi mnie, czy w normalnym świecie ktokolwiek byłby gotów podpisać coś takiego.
„Pozbywa się marynarki, rozwiązuje ciemny krawat i rzuca je na sofę. A potem bierze mnie w ramiona, przytula mocno, szybko chwyta mój kucyk, żeby odchylić mi głowę i całuje mnie tak, jakby od tego zależało jego życie.”
Powyższy cytat to jedynie przedsmak tego, co możemy znaleźć w całej powieści. I nie, wcale nie mam tu na myśli niczego pozytywnego, wręcz przeciwnie. Pocałunki, od których zależą życie? Wyjątkowo oklepany motyw powtarzany w bardzo wielu książkach.
Jeśli chodzi o styl autorki – cóż, wyżyny literackie z pewnością to nie są. Często pojawiają się powtórzenia, które mnie osobiście wyjątkowo drażnią. Dialogi są dość słabe, płaskie. Narracja pierwszoosobowa również nie do końca przemawia na korzyść „pięćdziesięciu twarzy”, bo w końcu ileż można czytać przemyśleń Any zanim człowiek się zdenerwuje? W moim przypadku odpowiedź jest prosta, niewiele. A już prawdziwą wisienką na torcie są tu przekleństwa! Nie wiem sama czy to wina tłumaczenia, czy też w oryginale autorka również używała takich udziwnień ale… Przez to powieść sporo traci, bo gdy człowiek przeczyta „O święty Barnabo” to zaczyna coraz bardziej wątpić w jakąkolwiek autentyczność historii. I czar pryska, po raz kolejny.
Podczas lektury przewracałam oczami przeciętnie kilka razy na stronę, ale stwierdziłam że skoro zaczęłam to nie mogę już odpuścić. Jeśli chodzi o same sceny erotyczne, które powinny być tu kluczowe? Również nie ma szału. Zero pobudzenia wyobraźni. Zero autentyczności. Możemy z pewnością dopisać to do jakże długiej listy rozczarowań.
„- Chodź, chcę ci pokazać mój pokój zabaw. Szczęka mi opadła. (...) Jasna cholera, to brzmi tak… gorąco. Ale dlaczego pokój zabaw? Jestem zmieszana. - Chcesz pograć na swoim Xboxie?- Zaczyna się głośno śmiać. - Nie, Anastasio, nie na Xboxie, nie na Playstation. Chodź.- Wstaje i wyciąga do mnie rękę.”
Książka wizualnie nie wygląda źle, okładka przedstawia szary krawat o którym możemy nieco poczytać. Zadziwia mnie jednak ten wielki szum, który wokół niej panuje – nawet w mojej ulubionej księgarni leży obecnie na półce z bestsellerami przy zaszczytnym numerze jeden. Co więc ludzi tak bardzo do niej przyciągam? Myślę, że to historia tej naiwnej dziewczyny. Wszyscy chcą się przekonać jakie będzie zakończenie, chcą wiedzieć czy typowy niezależny facet zmieni się dla dziewczyny. Bo czy nie każda z nas chciałaby, aby to właśnie dzięki niej jakiś facet zamienił się z kogoś takiego w kochającego mężczyznę?
„Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań.”
Reasumując, nie jestem pewna tego czy książka jest warta przeczytania. Zbyt wiele wynieść z niej nie można, choć jeśli ktoś liczy na całkowite odstresowanie się przy czymś wyjątkowo niewymagającym – czemu nie.
Dzisiaj wieczorem zajrzałam do tej książki, jakoś z ciekawości chciałam przeczytać kilka pierwszych stron, a zanim się obejrzałam, przewertowałam ich niemal sto i chcę więcej, więcej, więcej! Gdyby nie to, że głowa mi pęka, pewnie zasnęłabym z książką w ręku. Póki co nie było jeszcze scen erotycznych, którymi podobno ta książka jest wypełniona po brzegi, co może sprawiło, że póki co jest okej. Christian to intrygująca postać, a Anastasia przypomina mi samą siebie. Ma dwie lewe nogi, jest straszną niezdarą i nie kontroluje słów, jakie wychodzą z jej ust. Z pewnością skończę tę książkę! Powrót do góry
Miałam wątpliwą przyjemność przeczytać to "dzieło", o którym rozpisywano się na wszelkich portalach. Naprawdę, nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu tej książki.
Byłam zażenowana poziomem przekazu i fabuły. Sceny, które według opinii moich znajomych powinny wzbudzać dzikie rumieńce wywoływały na mojej twarzy uśmiech politowania.
Główna bohaterka okropnie irytująca, tym bardziej, że musiałam wysłuchiwać o jej orgazmach co jakieś 3 strony.
A już w ogóle po dziurki w nosie miałam tych powtarzanych epitetów prawie w każdym akapicie. No cholery można było dostać.
Autorka powinna tę powieść sprzedawać jako poradnik "jak nie pisać książek".
książka bardzo mi sie podobała, zwłaszcza maile A. i C. w ogołe ksiażka zabawna Powrót do góry
Szczerze mówiąc, w ogóle nie rozumiem szału na tę książkę. Dla mnie jest strasznie słaba, cała fabuła opiera się na scenach pomiędzy Aną (która mnie niesamowicie irytuje, bo jest tępą dzidą) a Christianem (który oczywiście jest chodzącym ideałem, bo jakżeby inaczej), a poza tym autorka nie wysiliła się na żadną fabułę. Ponadto oczywiste nawiązania do "Zmierzchu", którego nie trawię... Jednak przebrnęłam jakoś przez pierwszą część i coby nie oceniać pochopnie, postanowiłam przeczytać też drugą. Tutaj było trochę lepiej, pojawił się nawet jakiś wątek oprócz nagłej-i-wielkiej-miłości głównych bohaterów (psychopatyczna była Christiana), jednak wciąż szału nie ma. Według mnie '50 twarzy Greya' jest przereklamowaną książką niewartą uwagi.
Co do ekranizacji...
http://www.justjared.com/2013/04/24/alex-pettyfer-fifty-shades-of-grey-sex-scene-for-test-film/?ref=topposts Powrót do góry
Uwielbiam tych bohaterów i od początku kibicowałam im, żeby mogli stworzyć zdrowy, normalny związek. Nawet uroniłam kilka łez razem z Aną. Na duży plus zasługuje umowa, którą autorka wyszczególniła nam pkt po punkcie.
Czemu dopiero teraz odkryłam ten temat? Oczywiście zaliczam się do wielu, które już tą książkę przeczytały. Podobno jest to książka dla podstarzałych kur domowych, które już dawno nie zaznały ekscytującego seksu ze swoimi mężczyznami cóż kurą domową nie jestem, a tym bardziej nie mam męża, ale książkę przeczytałam. Serio tak bałam się zaszufladkowania, że nie jeździłam z tą książką autobusem (a bardzo lubię czytać w autobusie) skoro każda pani zna "50 twarzy...." to co one sobie o mnie by pomyślały? ;P a co by było jakbym na domiar złego dostała wypieków na twarzy od wciągającej literatury? W ogóle by pomyślały, że jakaś zboczona jestem A tak na serio, przeczytałam i nie żałuję. Oczywiście znam już losy bohaterów, ale z chęcią przeczytam drugą i trzecią część. Jak ktoś ma linka żebym mogła sobie ściągnąć to bardzo proszę o podesłanie Powrót do góry
Ja też znalazłam wątki o tych książkach dopiero teraz i chciałabym o nich podyskutować. Zresztą nie tylko o nich, ale również o Sylvi Day czy o "Piekle Gabryjela"
I tom jest świetny, II to dla mnie równiez przyjemność.
Tak jak tu ktoś pisał wyżej, autorka nie wysiliła się z fabułą, jasne. Ale coś musi w tej książce być, skoro zrobiła taką furorę Taka banalna fabuła a dociera do wyobraźni.
Dla mnie to była przyjemna książka, ba nawet przeczytałam ją nie raz. Grey bardzo intryguje, a Ana to taka pierdoła Ale jak dla mnie na duży plus. Powrót do góry
jeśli kogoś zainteresował Grey to polecam polską książkę ,,seksturysta" nawet dobrze się czyta.
Naprawdę warto przeczytać tego Greya?? Jakoś zabieram się do niego i nie umiem się zebrać.. Jakie są plusy? Jest tylko dla dziewczyn, czy facet też powinien ją przeczytać?? Powrót do góry
Warto przeczytać. Bardzo dobrze mi się czytało. Ciągle jest jakaś akcja.
No, muszę przyznać - książka jest naprawdę niezła. Zaczynając czytać pierwsze rozdziały byłam bardzo sceptycznie nastawiona ze względu na wielki raban, jaki wyrządziła ta lektura. Lecz w sumie nadal nie wiem co w niej takiego niesamowitego. Owszem jest seks, ale żeby od razu dzięki niemu Pięćdziesiąt twarzy Greya otrzymała tak wielką popularność.? Przecież w prawie każdej kobiecej powieści jest stosunek - i nie chodzi mi tu o zwykłą, myślę, że znaną każdemu, pozycję horyzontalną.
Dla mnie Pięćdziesiąt twarzy Grey to New Adult w całej swej krasie - dwudziestojednoletnia studentka poznaje młodego mężczyznę, ktoś z pary oczywiście ma jakąś trudną przeszłość, lecz pomimo tego i tak iskrzy i dalej radosne chwile, a potem problemy i problemy.
No, ale zacznę od początku.
Na początku poznajemy główną bohaterkę, pannę Anastasię Steele, która studiuje literaturę wraz z przyjaciółką Kate na uniwerku w Waszyngtonie. Niestety, Kate choruje i wrabia Anę w przeprowadzenie wywiadu z prezesem wielkiej korporacji.
Okazuje się, że jest nim nie kto inny tylko nasz pan Grey.
Christian Grey, jeśli ktoś chce wiedzieć, jest dwudziestosiedmioletnim mężczyzną, od którego spojrzenia miękną nogi wszystkim dziewczynom, w tym również Anastasii.
Dla mnie zdziwieniem był jego wiek, ponieważ sądziłam, że jest grubo po trzydziestce. W ogóle myślałam, że sama bohaterka ma też coś zbliżonego do trzy zero. No, ale wróćmy do tematu.
No więc.. Anastasia, jak przystało na prawdziwą dziewczynę, która jest zagorzałą fanką czytania książek i nierzucania się w oczy, jest strasznie onieśmielona przystojniakiem, z którym musi przeprowadzić wywiad i chce uciec jak najszybciej od jego świdrującego spojrzenia. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że to początek czegoś nowego w jej życiu i że ten osobnik wywróci jej świat do góry nogami.
Tak jak mówiłam na początku - książka mnie bardzo przyjemnie zaskoczyła, pomimo moich wielkich wątpliwości co do niej. Było bardzo zabawnie, zawstydzająco, ciekawie, no i erotycznie. Zbliżenia seksualne czyta się w bardzo szybkim tempie, ponieważ są interesujące. Resztę powieści również połyka się w rekordowym tempie.
Inni bohaterzy są bardzo lekko nakreśleni; widać od razu, że w książce nie liczy się nikt oprócz Anastasii i Christiana. Kate, jej przyjaciółka, niby są w takiej głębokiej przyjaźni, a tu żadnego wydzwaniania do siebie, ledwo co rozmawiają przez jedną stronę.
Christian mnie początkowo bardzo denerwował - w jednej chwili uśmiecha się i jest zabawny, a tu nagle jego wyraz twarzy beznamiętny, pusty. Czepia się wszystkiego, co Anastasia powie czy zrobi, a nie widzi tego, jaki sam jest nie fair w stosunku do niej.
Pięćdziesiąt twarzy Greya nie bulwersuje ani trochę, według mnie. Nie było jakiś zdumiewających i gorszących momentów. Autorka nie używa śmielszych epitetów w opisywaniu anatomii postaci; chyba sama nie wiedziała jak napisać o sadomasochiście, bo Greyowi trochę brakuje do pełni tego określenia. Znam, a pewnie nie tylko ja, parę książek, które są bardziej prawdziwe temu wyrażeniu, które wstrząsają czytelnikiem o wiele bardziej od intymnej relacji między Aną a Chrisem, chociaż co do końcówki.. była dość nieoczekiwana. Jestem mocno zaintrygowana drugim tomem, tym, jak ta historia się dalej potoczy. No i może w "Ciemniejszej stronie Greya" będzie w końcu widać bardziej to 'skandaliczne' sado-maso jakie rzekomo jest w części pierwszej. Ocena 9/10. Powrót do góry
Jak już powiedział Stephen King - TEGO tworu nie można nazwać książką. To, że ma okładkę, kartki, tekst, jest podzielone na rozdziały i wydane w częściach absolutnie nic nie znaczy. Styl... wypowiadania się tej pani jest straszny i uważam, że powinna wrócić do szkoły - jakiejkolwiek, bo te jej teksty są naprawdę gówniane. Przeczytanie pierwszej części było dla mnie męczarnią, miałam do niej chyba z 4 podejścia i za każdym razem porażała mnie obezwładniająca głupota. Naprawdę nie rozumiem jak to możliwe, że to coś ma tyle fanów, że komukolwiek się podoba. Może przez humor? W końcu przy tekstach typu: "Dojdź dla mnie mała" i "Moja wewnętrzna bogini tupnęła swoją małą nóżką" nie da się zachować powagi. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo jak nie, to do końca stracę wiarę w ludzkość. PRZEPRASZAM Z GÓRY JEŻELI KOGOŚ URAŻĘ, ale moim zdaniem te książki tak wysoko oceniają te kobiety, które albo nie mają żadnych doświadczeń seksualnych, albo ich doświadczenia seksualne są niesatysfakcjonujące i nie wiedzą czego od seksu chcą.
Uważam też, że to przerażające, że ktoś może marzyć o takim Greyu. Facet oczywiście - jest pociągający, ma kasę, jest przystojny, arogancki, to pilot, dominant, pianista i nawet fryzjer w jednym - ale serio, kto chciałby być z kimś takim? Związek dwojga ludzi nie opiera się przecież tylko na przekomarzaniach słownych i orgazmach. Czy naprawdę kobiety chciałyby być przekładane przez kolano za każdym razem jak to, co zrobią nie spodoba się ich facetowi?
Jednakże mimo, iż twór jest okropnie okropny to poszłam na film. Mało tego - poszłam z chłopakiem. Mało tego 2 - film całkiem mi się spodobał. Mało tego 3 - jemu też. Może dlatego, że nie miałam absolutnie żadnych pozytywnych oczekiwań, przez cały początek siedziałam ze zmarszczonymi brwiami i miną w stylu WTF, bo nie wiedziałam co powinnam czuć. Naprawdę muszę przyznać, że film mimo, że nie pokazuje czegoś odkrywczego, jest całkiem sympatyczny. Nie zgadzam się z tymi krytycznymi recenzjami, że aktorzy są sztywni i nie czuć między nimi chemii. Chociaż z góry było wiadomo, że wszyscy zjadą ten film, jeszcze zanim padł pierwszy klaps (niezamierzona dwuznaczność). Moim zdaniem Dakota i myśliwy z Once Upon a Time doskonale wcielili się w postacie Greya i Any, powinni wręcz dostać nagrodę, za to, że dali im jakieś dusze, dzięki czemu można się wczuć w ich sytuację, czego absolutnie nie da się zrobić czytając twór. Myślę nawet, że po obejrzeniu ekranizacji zaczęłam do nich czuć jakąś tam sympatię i współczuć im położenia w jakim się znaleźli. Naprawdę autentycznie było mi ich szkoda. Bardzo podobała mi się muzyka. Bardzo nie podobało przygryzanie wargi przez Dakotę. Boże, nienawidzę jak kobiety przygryzają wargi w filmach. Jeżeli chodzi o ten cały "wyuzdany" seks, to widziałam bardziej erotyczne i podniecające rzeczy. Ogólnie tworowi dałabym 1/10 a filmowi mocną 8. Albo 7,5.
Kobieta prosząca o seks łaskawcę Greya i zrozum tu kobiety.
szamba betonowe radom Powrót do góry