ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...



Miłość nie wybiera, a jeśli przychodzi, to w najmniej spodziewanym momencie. Na szczęście po życiowych burzach, jakie przechodzą bohaterowie Danielle Steel, musi zaświecić słońce. I właśnie za ten optymizm miliony czytelników kochają słynną pisarkę. Dzieciństwo Gabrielli było smutne i pełne upokorzeń. Oddana pod opiekę zakonnic, poczuła się wreszcie bezpieczna. W klasztorze znalazła ukojenie i serdeczność. Jednak pewnego dnia na jej drodze stanął mężczyzna - boleśnie doświadczony młody ksiądz...
Autorka sprzedała na całym świecie ponad 500 mln egzemplarzy swoich powieści!

Troszkę inny opis:
Dzieciństwo Gabrielli jest smutne i pełne upokorzeń i choć dziewczynka bardzo chce być idealnym dzieckiem, nie potrafi sprostać wymaganiom niezrównoważonej matki.
Ojciec, który nie jest w stanie przeciwstawić się żonie i pomóc córce, opuszcza rodzinę.
Matka również chce ułożyć sobie życie na nowo i oddaje córkę pod opiekę zakonnic.
W klasztorze Gabriella znajduje spokój i miłość, dopóki na jej drodze nie stanie mężczyzna.

Stron: 368
Cena: 29,9 zł
Okładka: miękka

-------------------------

Zaczęłam czytać i póki co bardzo mi się podoba. Ciekawa jestem czy ktoś czytał tę książkę?
Jak kończę czytać (troszkę to potrwa bo jeszcze czytam Złodziejkę książek) postaram się co nieco napisać.


Danielle Steel - wiadomo: żenada, jakich mało. Choć przyznam, że nigdy nie przeczytałam żadnej książki tej autorki.
Ale właśnie ten tytuł ktoś mi kiedyś polecił, jako powieść wybijającą się w dorobku pisarki. Nawet ją kupiłam, więc kiedyś na pewno przeczytam. tutajpoczkategori

Danielle Steel - wiadomo: żenada, jakich mało.
Żenada? Tak szczerze, to pierwsze słyszę
Moja mama namiętnie się zaczytuje w jej książkach.
Ja sama kiedyś przeczytałam jedną jej książkę, nie pamiętam tytułu, ale była nawet fajna

Co do tej książki - podoba mi się opis, poszukam w bibliotece.

Danielle Steel - wiadomo: żenada, jakich mało.
Żenada? Tak szczerze, to pierwsze słyszę

Serio? W moim przekonaniu Steel zawsze była takim synonimem tandety. Pisze jak maszyna, chyba ze 20 książek rocznie, a wszystkie jej powieści to płomienne romanse, albo coś w stylu "okruchy życia".
I to nie tylko u mnie w domu tak się uważało, w każdym środowisku, w jakim rozmawiałam o książkach była taka sama reakcja. Byłam przekonana, że cały świat tak traktuje Steel. tutajpoczkategori



Danielle Steel - wiadomo: żenada, jakich mało.
Żenada? Tak szczerze, to pierwsze słyszę

Serio? W moim przekonaniu Steel zawsze była takim synonimem tandety. Pisze jak maszyna, chyba ze 20 książek rocznie, a wszystkie jej powieści to płomienne romanse, albo coś w stylu "okruchy życia".
I to nie tylko u mnie w domu tak się uważało, w każdym środowisku, w jakim rozmawiałam o książkach była taka sama reakcja. Byłam przekonana, że cały świat tak traktuje Steel.

Hm, u mnie w domu reakcja na nazwisko Steel to "O, to autorka tej książki "Długa droga do domu" " (u mnie w domu czytali wszyscy oczywiście prócz taty).
Czytała mama, siostra, koleżanki mamy i zaczynam ja.
Fakt, inne książki tej autorki wyglądają na tandetę, ale ta akurat jest ponoć zupełnie inna

Danielle Steel - wiadomo: żenada, jakich mało.
Żenada? Tak szczerze, to pierwsze słyszę

Serio? W moim przekonaniu Steel zawsze była takim synonimem tandety. Pisze jak maszyna, chyba ze 20 książek rocznie, a wszystkie jej powieści to płomienne romanse, albo coś w stylu "okruchy życia".
I to nie tylko u mnie w domu tak się uważało, w każdym środowisku, w jakim rozmawiałam o książkach była taka sama reakcja. Byłam przekonana, że cały świat tak traktuje Steel.
No widzisz, myliłaś się

Moja mama lubi jej książki. Gdy wraca padnięta z pracy, a jej praca jest raczej fizyczna, to czyta książki i głównie wybiera lekkie, gdzie nie musi się zbytnio skupiać na treści i najważniejsze - dobrze jej się to czyta i ubiegając ewentualne pytanie "czy moja mama lubi tandetne książki". Odpowiedź brzmi nie. Zresztą jestem tego zdania, że lepsza książka choćby i tandetna jak denne tasiemce polskie w TV Gusta

Sorry za offtop. tutajpoczkategori

Danielle Steel - wiadomo: żenada, jakich mało.
Żenada? Tak szczerze, to pierwsze słyszę

Serio? W moim przekonaniu Steel zawsze była takim synonimem tandety. Pisze jak maszyna, chyba ze 20 książek rocznie, a wszystkie jej powieści to płomienne romanse, albo coś w stylu "okruchy życia".
I to nie tylko u mnie w domu tak się uważało, w każdym środowisku, w jakim rozmawiałam o książkach była taka sama reakcja. Byłam przekonana, że cały świat tak traktuje Steel.
No widzisz, myliłaś się

Moja mama lubi jej książki. Gdy wraca padnięta z pracy, a jej praca jest raczej fizyczna, to czyta książki i głównie wybiera lekkie, gdzie nie musi się zbytnio skupiać na treści i najważniejsze - dobrze jej się to czyta i ubiegając ewentualne pytanie "czy moja mama lubi tandetne książki". Odpowiedź brzmi nie. Zresztą jestem tego zdania, że lepsza książka choćby i tandetna jak denne tasiemce polskie w TV Gusta

Sorry za offtop.

Muszę pociągnąć.

@lma, absolutnie bym nie chciała, żebyś mnie źle zrozumiała! Wcale nie uważam, że to coś złego, czy wstydliwego czytać Steel. Uwielbiam czasem czytać książki naprawdę tandetne, czy nawet "kioskowe", jak chociażby moja ukochana "Saga o Ludziach Lodu". Zwłaszcza, jeśli książki te sprawiają komuś przyjemność.
Chodzi mi po prostu o to, że wydawało mi się (i nadal zresztą wydaje), że autorka jaką jest Danielle Steel funkcjonuje w naszej kulturze jako synonim takiej tandetnej pisareczki. Nawet wśród ludzi, którzy ją czytają. Bardzo często spotykałam się z takimi opiniami. Steel to takie już wręcz nazwisko-symbol.