ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...



Sam Kingston jest ładna, popularna, ma idealnego chłopaka i trzy najlepsze przyjaciółki. Mija kolejny dzień jej wspaniałego życia. Niestety wieczorna impreza przybiera zupełnie nieoczekiwany obrót. Kiedy Sam budzi się następnego dnia, z przerażeniem odkrywa, że znowu jest piątek 12 lutego, jeszcze raz dziś.

W sprzedaży od: 21 lutego 2011
Cena: 32,90zł
Stron: ?
Wydawnictwo: Otwarte

Warto wspomnieć, że powstanie film na podstawie tej książki:

"Dzień świstaka" w wersji młodzieżowej

Wytwórnia Fox 2000 Pictures nabyła prawa do ekranizacji popularnej powieści młodzieżowej "Before I Fall" autorstwa Lauren Oliver. Scenariusz do filmu przygotuje Maria Maggenti.

Bohaterką "Before I Fall" jest młoda dziewczyna poszukująca idealnego chłopaka, a jej przygody przypominają przypadek Billa Murraya w "Dniu świstaka". Dziewczyna budzi się bowiem siedem razy z rzędu tego samego dnia - 12 stycznia*, dopóki nie zorientuje się, że nawet najdrobniejsze decyzje mogą całkowicie odmienić jej życie.

* pomylona data?


Kurcze, czekałam na tę książkę
Szkoda, że ukaże się już po moich feriach... ale i tak postaram się od razu po nią sięgnąć tutajpoczkategori
Uwielbiam "Dzień świstaka" więc ta książka bardzo mnie zainteresowała
Ten motyw z powtarzającym się dniem trochę przypomina mi "Wrócę po ciebie" Musso. Z chęcią tę książkę przeczytam, brzmi całkiem ciekawie. tutajpoczkategori


Wydawnictwo Otwarte ma coraz ciekawsze książki
Z chęcią przeczytam
Książka wydaje się ciekawa, ale teraz tyle jest książek, które chcę kupić, że sama nie wiem... Rodzice znowu będą się mnie czepiali, że tyle kasy na książki wydaję. tutajpoczkategori
Może być naprawdę fajne. Opis jest super. Ale zgadzam się z justix. Jest tyyyle książek do kupienia. A skąd brać kasę? Jeśli moje fundusze na to pozwolą to oczywiście kupuję
Wyczaiłam to kiedyś na Amazonie i spodobała mi się okładka.
Kupię i przeczytam. Zawsze tak jest jak coś sobie z importu upatrzę a potem u nas wydają XD
Ten luty sądząc po tym co ma być wydane, będzie ciężki dla mojej kieszeni ^^ tutajpoczkategori
Bardzo ciekawy opis... i podoba mi się okładka.
Z chęcią bym kupiła i przeczytała, ale mam tyle zaległych książek, że nie wiem kiedy przeczytam...

A poza tym, najpierw poczekam na Wasze recenzje.
A ja na pewno kupię, bo strasznie ciekawie brzmi. Mi się kojarzy z "Efektem motyla". tutajpoczkategori

A ja na pewno kupię, bo strasznie ciekawie brzmi. Mi się kojarzy z "Efektem motyla".

Moja pierwsza myśl to też "Efekt motyla", a że bardzo mi się podobał, muszę przeczytać tę książkę. Wydaje mi się bardzo ciekawa, może nawet kupię.
Znalazłam konkurs, gdzie do wygrania jest ta książka - widzę, że bardzo Was ona interesuje. Wejdźcie na facebooka "7 razy dziś", bo ja nie mogę niestety wstawić linku, nie wiem, dlaczego.
Powodzenia. tutajpoczkategori
Czasami zdarza mi się marzyć o tym, by cofnąć czas i móc zmienić pewne sytuacje, naprawić błędy, które w przeszłości popełniłam. I choć wiem, że jest to niemożliwe, to wciąż tkwi we mnie nadzieja, że w jakiś sposób dałabym radę tego dokonać i zredukować szkody, których dawniej dokonałam. Myślę, że nie tylko mi zdarzyło się marzyć o cofnięciu czasu, co umożliwiłoby pójście inną drogą, podjęcie innych decyzji, dokonanie innych wyborów, lecz jakie to niosłoby ze sobą skutki? Czy byłabym tą samą osobą, którą jestem teraz? Z jednej strony chciałabym być kimś innym, ale z drugiej nie chcę stracić tego, co w tej chwili posiadam. Przecież pójście inną drogą wiąże się być może z zupełnie innym życiem, posiadaniem innych rzeczy, być może nawet innych przyjaciół. Gdybym cofnęła czas i w pewnych kwestiach podjęła inne decyzje, niż wówczas to zrobiłam, moje życie na pewno wyglądałoby inaczej. Jednakże książka „7 razy dziś” Lauren Oliver pokazała mi, że wcale nie trzeba cofać czasu, aby móc naprawić swoje błędy, ponieważ na to zawsze jest okazja, choć momentami mogłoby się wydawać, że czas minął.

Autorką książki jest Lauren Oliver, „7 razy dziś” to jej pierwsza powieść, która przez wiele tygodni utrzymywała się w pierwszej dziesiątce bestsellerów „New York Timesa”. Opowiada ona historię Sam Kingston, młodej nastolatki, uczennicy szkoły średniej. Sam jest bardzo ładną dziewczyną, mającą trzy wspaniałe przyjaciółki i idealnego chłopaka, należy także do szkolnej elity. Jest piątek 12 lutego. Sam wraz z przyjaciółkami wybiera się na imprezę i nie przeczuwa niczego, co ma się wkrótce wydarzyć. Wracając z imprezy miejsce ma sytuacja, która powoduje, iż budząc się, Sam odkrywa, że ponownie jest ten sam dzień, który przeżywała wczoraj. Piątek 12 lutego. Czy jest to dar od losu dla Sam, aby naprawić błędy i odpokutować za krzywdy z przeszłości? Czy może kara za jej postępowanie? Odpowiedź można znaleźć tylko i wyłącznie w tej książce.

„Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. A potem dostaje się w tyłek”.

Stopniowo zagłębiając się w tę lekturę mój entuzjazm nie wzrastał, nie malał, a wręcz zachowywał się tak, jakby go w ogóle nie było. Udawał, że nie istnieje i prawdę mówiąc miał odpowiednie ku temu powody. Z jednej strony nie jest to lektura zachwycająca, ale z drugiej ma w sobie coś, co nie pozwala mi teraz o niej zapomnieć. Generalnie początkowo nie odczuwałam do tej powieści żadnej większej sympatii, ponieważ nie było w tej książce niczego, co by mnie zachwyciło, a już szczególnie nie główna bohaterka i jej przyjaciółki. Są to postacie z tej kategorii, których szczególnie nie znoszę. Osoby w pewien sposób bardzo zarozumiałe, z dużą pogardą traktujące innych ludzi, potrafiące tak uprzykrzyć życie innemu człowiekowi, aby skutecznie odebrać mu chęć do dalszej egzystencji. W „7 razy dziś” było kilka momentów, podczas których czułam się wręcz zażenowana zachowaniem głównej bohaterki, a z drugiej strony czułam lekki podziw, że odważyła się na taki krok, który z drugiego punktu widzenia z pewnością nie zaliczał się do sytuacji moralnych – a wręcz przeciwnie. Mimo wszystko nie mogę ocenić tej książki negatywnie, ponieważ dawno nie spotkałam lektury, która dałaby mi tyle nadziei, jak „7 razy dziś”.

Pełen zwrot nastąpił dopiero pod koniec powieści. Gdzieś ok. 240 strony zaczęłam wtapiać się w tę historię, w pewien sposób żyć nią i doceniać zmianę Sam, która później nastąpiła. Wydarzenia przybrały obrót, który bardzo mnie usatysfakcjonował i dalszą część książki czytałam już z większą, prawdziwą przyjemnością. Z pewnością atutem tej książki jest język autorki, prosty i nieskomplikowany, aczkolwiek w pewnych momentach niektóre zwroty stosowane przez pisarkę skutecznie zniechęcały mnie do dalszego czytania tej książki. Nie ma co tutaj także liczyć na wartką akcje i pełne dynamizmu jej zwroty, ponieważ jest to powieść tego typu, gdzie wszystkie wydarzenia następują po sobie stopniowo. Tą książką należy delektować się powoli, ponieważ gdy zbyt łatwo i szybko przyjdzie czytelnikowi czytanie jej, może mu umknąć kilka naprawdę istotnych szczegółów, a faktem jest to, iż „7 razy dziś” aż obfituje w morale, które pozwolą nam dostrzec i zrozumieć wiele ważnych i wartościowych prawd. Książka ta nauczyła mnie przede wszystkim tego, że nigdy nie jest za późno na to, aby zmienić siebie i naprawić to, co zrobiło się źle.

„7 razy dziś” nie zachwyciło mnie, aczkolwiek spędziłam z tą książką naprawdę przyjemne chwile. Zachęcam jednak do jej przeczytania te osoby, które nie boją się stanąć twarzą w twarz z pewnymi problemami dręczącymi nastoletnie środowisko, a także osoby, które poszukują chwili kontemplacji nad tym, co jest ważne i że każda decyzja, jaką podejmiemy, ma swoje skutki – te pozytywne, a także te negatywne. Zachęcam do dotrwania do końca, ponieważ to właśnie zakończenie książki jest jej doskonałą puentą i prawdę mówiąc istotą tej historii. To ono zmusiło mnie do rozmyślań i długo nie pozwoliło o tej powieści zapomnieć.

W mojej ocenie: 5/6, chociaż ta 5 jest bardziej słaba, niż mocna.

P.S. Książka ma premierę 23 lutego, nie 21.
Wygrałam ją dziś w konkursie i cieszę się bo ciekawiła mnie ale szkoda mi było kasy. Na nastku trwa jeszcze konkurs jeśli ktoś nie wie. Bierzcie udział tutajpoczkategori
leży sobie na półce, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. ale ją przeczytam, w końcu po coś ją kupiłam
Też udało mi się wygrać tę książkę, ale nie mam czasu na czytanie :/
Leży sobie na stosie, zapewne do wakacji tutajpoczkategori
Dzięki Wydawnictwu Otwarte i ja dodam moją reckę

Jak wygląda Twój zwyczajny dzień? Czy zaczyna się on od pysznego śniadania, czy od porannej kłótni z rodzicami? A może budzisz się sama w domu? Nie? Obejmują cię silne ramiona ukochanego? Słyszysz jego spokojny oddech? Jeszcze nie to? Spacer z psem, karmienie rybek, mocna kawa i gazeta? Jest przecież tak wiele sposobów, by zacząć dzień. Można też w ogóle nie wychodzić z łóżka, ot tak, słodkie lenistwo, ten jeden raz, bo przecież jutro już wszystko wróci do normy. Ale czy masz pewność, że JUTRO w ogóle nadejdzie?

Samantha tego dnia, 12 lutego w piątek, wstała jak gdyby nigdy nic. Ot zwyczajna, popularna uczennica liceum, która wraz z trzema przyjaciółkami czuła, że może podbić świat. Do tego wspaniały facet u boku i pełne aprobaty spojrzenia nauczycieli, jakby wszystko było dla niej możliwe, jakby dla takich jak Sam nie istniały zakazy i nakazy. Ale to też wielki dzień, bo to właśnie dziś, w Święto Kupidyna, Sam i Rob mieli zrobić coś wielkiego, mieli przypieczętować swój związek.

Owego dnia Sam otrzymuje kilka róż – ich ilość wskazywała, jaki status w szkolnej hierarchii posiadasz. Wśród kwiatów była się też jedna wyjątkowa, kremowa. Od dawnego przyjaciela. Ale Samantha zapomniała już o dawnych przyjaciołach, patrząc na nich z pogardą, bo nie są dostatecznie cool, by się z nią przyjaźnić. Co więcej, jest przekonana o swojej wyższości i patrzy na ludzi z pogardą, jakiej nauczyła się od przyjaciółki. A nawet trzech przyjaciółek.

Lindsay, Elody i Ally oraz nasza bohaterka tworzą zwartą grupę kumpelek aż po grób. Nikt i nic nie jest w stanie im zagrozić, bo czują się lepsze. Typowe licealne gwiazdy. Zero skaz, zero rys na ich idealnym wizerunku. Wiodą prym, szczęśliwe, otaczane przez mit swojej popularności.

Ale coś się zmienia. Bowiem w momencie, gdy Samantha i jej przyjaciółki przekraczają próg domu jednego z dziwaków – Kenta, nie wiedzą, co je czeka. Alkohol leje się strumieniami, ludzie są owładnięci szałem i seksualnym uniesieniem, a chłopak Samanthy.. No tak, Rob jedyne co potrafi w tym wielkim dniu, to stoczyć się na dno, zostawiając ukochaną samej sobie. Tak więc dziewczęta znudzone postanawiają wrócić do domów. Wsiadają do auta, śmieją się, żartują i wtedy...

I wtedy znowu mamy 12 lutego, piątek, a Samantha ma wrażenie, że świat usuwa jej się spod nóg. Co tu się dzieje? Dlaczego ten dzień się powtarza? Co się wtedy stało?! Dlaczego czas idzie tak, jakby ktoś wyłączył zegar, jakby po godzinie dwudziestej czwartej nie nastawała pierwsza w nocy dnia następnego? Dlaczego wciąż i wciąż wraca ten sam koszmar?! Strzępki wspomnień układają się w przerażający obraz...

Samantha postanawia odkryć, dlaczego jej życie nagle stanęło na głowie i dopiero z czasem zaczyna rozumieć, co było nie tak. Że jej życie wbrew pozorom nie było takie świetne. Że nie była tak idealna, jakby chciała. I co więcej, że ludzie wokoło też nie są idealni! A to stawia wszystko w zupełnie innym świetle i zmusza bohaterkę, by sięgnęła w głąb siebie i odnalazła lekarstwo na to nowe położenie...

Debiut Lauren Oliver jest pełen prawdziwych obrazów, żywych i pulsujących w ostrym świetle. Z dokładnością matematyka i uporem maniaka stwarza otaczający bohaterkę świat, jej osobowość, sylwetki jej rodziny, przyjaciółek, uczniów liceum, nawet nauczycieli. Rysuje niczym wprawny malarz linie ich życia, przeplatające się ze sobą, niezwykle rzeczywiste, prawdziwe. Potrafi jak nikt inny oddać emocje, strach, radość. Pokazać ukrytą w mroku drogę, odpowiednie działania, wskrzesić cichą nadzieję.

„7 razy dziś” okrzyknięto międzynarodowym bestsellerem. Czy słusznie? Z całą pewnością! Od samego początku powieść mnie pochłonęła, wsiąkłam na długo, myśląc o tym, co przytrafiło się tej w zasadzie zwykłej dziewczynie. To ponadczasowa, uniwersalna historia, od której nie można się ot tak oderwać! Dlatego daję śmiało 10/10!

Nie obyło się bez łez. Zarówno tych wzruszenia, jak i tych pełnych rozpaczy. Książki zawsze wywołują we mnie emocje, ale powieść pani Oliver mną wstrząsnęła, na zawsze pozostawiając w mojej duszy głęboki ślad. Słowa, zdania, rozdziały... wszystko to wtopiło się w mój umysł i myślę, że zostanie tam jako swego rodzaju prawda życiowa, jaką powinien poznać każdy z nas.

Gdybyś miała wybrać najlepszy dzień swojego życia, to jaki by był? Czy to dzień, kiedy dostałaś pierwszą szóstkę? Czy to dzień, kiedy mama kupiła Ci komputer? A może dzień, gdy pocałował Cię chłopak, do którego tyle wzdychałaś? Urodziny i prezenty? Jest tyle opcji, tyle możliwości... i tylko jedna droga.

Jaką pójdziesz Ty? Jaki dzień wybierzesz, jeśli miałabyś do wyboru tylko ten jeden, a potem nic? Nie dla każdego bowiem istnieje jutro...
Tirindeth, świetna recenzja!
Po opini Lenalee trochę się zniechęciłam, ale jak widać, niesłusznie! tutajpoczkategori
Oj, niesłusznie i sama się dziwie ten opinii poprzedniczki, ale rozumiem, przecież każdy ma swoje zdanie Ja przy książce Lauren po prostu wyłam. Z rozpaczy... Wspaniała powieść!
Zgodzę się, recenzja świetna Tirin, bardzo mnie zachęciłaś do książki. Może postaram się jakoś ją dostać tutajpoczkategori
Kupiłam, przeczytałam i nie zwaliło mnie na kolana.
Owszem, książkę czyta się przyjemnie i szybko, ale na pewno nie jest to powieść, do której będę wracać.
Moim zdaniem jest raczej przeciętna, niezobowiązująca. Lekka lektura, żeby odpocząć.
Za ciekawy język i pomysł 6/10.

Oczywiście to zależy od tego, kto czego szuka w książkach ;D
Jednym się podoba, drugim nie, więc nie sugerujcie się za bardzo moją opinią przy zakupie książki ;p
Przed chwilą skończyłam tę książkę i jakaś część mnie chcę
po niej wyć-z rozpaczy,a może ze szczęścia. Druga część,
chcę odłożyć tę książkę jak najdalej i zapomnieć o niej.

Dziewczyny napisały już piękne recenzje,więc ja pozwolę
sobie na nierozwlekanie się,tym bardziej,że naprawdę nie mam
na to siły.Daruję sobie opisy fabuły,świata przedstawionego-skupię się na moich chaotycznych odczuciach.
Od pierwszej strony,aż do teraz zastanawiam się:jaki jest sens
tej książki? Bo było to swego rodzaju błędne koło-Sam przeżywająca
siedem razy,ten sam dzień-dwunasty luty. Każdego 'innego dnia'
miały miejsce inne,coraz ważniejsze wydarzenia-ale jaki w tym sens?
Pomijając wartości moralne,w jakie niewątpliwie obfituje ta książka.
Ja w niej zauważyłam tylko tę paplaninę;o zmianach, o tym,jak
człowiek może się zmienić.Może to jest to największe przesłanie
książki i nie warto dopatrywać się w niej czegoś jeszcze?...
Pokochałam Juliet,od pierwszej strony,ale nie rozszyfrowałam
tej postaci. Pod koniec,można powiedzieć,że główna bohaterka
odkupiła swoje winy względem tej dziewczyny-ale co jeszcze?
Bo ja miałam uczucie,że między Juliet a Sam jest jakaś ogromna,
niewyobrażalna więź.

Zachowanie głównych bohaterek,było momentami tak niedojrzałe
i infantylne,że czułam się zażenowana. Nie wiadomo było,czy
śmiać się czy płakać.Ale cóż,każdy wiek ma swoje prawa,tak
słyszałam.

Po lekturze 7 razy dziś,jestem rozbita i nie wiem co ze
sobą zrobić. Łzy cisnęły mi się do oczu,dopiero pod koniec;
bo w końcowych rozdziałach je powstrzymywałam.
Nie wiem czy będę do tej książki wracać.Nie wiem czy chcę.
Końcowa ocena:7/10. tutajpoczkategori
Hmmm, ja własnie skończyłam ją czytać i stwierdzam, że jest całkiem fajna. Choć zgodzę się z tym, że miejscami zachowanie bohaterki jest ifantylne i może denerwować.
Doskonale wiem, jak ciężko czyta się za długie recenzje, więc znów skupię się tylko na zaletach i wadach

Plusy:
Główna bohaterka zdając sobie sprawę z pętli czasowej, stara się zmieniać niektóre rzeczy lub robić coś, czego normalnie by nie zrobiła. Może się wydawać, że czytanie przygód Samanthy przez 370 stron będzie nudne, gdyż autorka opisywała ciągle ten sam dzień. Nic bardziej mylnego, bo właśnie pisanie non stop o piątku 12 jest bardzo interesującym zabiegiem. Pani Oliver przedstawiła Dzień Kupidyna z wieloma możliwościami, pokazała „co by było gdyby” i właśnie to jest największym atutem książki.

Przez siedem dni, główna bohaterka ma okazję dowiedzieć się różnych ciekawych rzeczy o swoich przyjaciołach, wrogach, znajomych, nauczycielach czy swoim chłopaku. Przekona się, że siostra nie jest taka zła, a niektórzy okażą się zupełnie innymi osobami. Samantha będzie próbować naprawić różne sprawy, inaczej postępować w danych sytuacjach, czy robić szalone rzeczy, które i tak zostaną zapomniane. Dowie się, jak ludzie z jej otoczenia reagują czy zachowują się w danych momentach oraz pozna pewne ciekawe tajemnice. Oczywiście, będzie również próbować się dowiedzieć, dlaczego znalazła się w pętli czasowej i starać się ją przerwać. Czy jej się to uda, tego musicie dowiedzieć się sami. Zapewniam was, że zakończenie historii was zaskoczy, albo tak jak mnie, zirytuje.

Autorka stworzyła ciekawą powieść, pełną ciekawych zwrotów akcji. Bohaterowie są dobrze wykreowani, nawet ci poboczni. Podczas czytania czuje się, że ma się do czynienia z przeciętnymi nastolatkami, a nie osobami dorosłymi w skórze nastolatków, co bardzo często można spotkać w literaturze młodzieżowej. Język książki jest lekki i czyta się ją bardzo szybko. Osobiście sama nie zauważałam jak szybko poznaję historię, która wcale mi się nie dłużyła. Czasami zachowania dziewcząt mogą irytować, ale kto powiedział, że nastolatki mają być idealne i wymuskane? To są przecież nastoletnie dziewczęta i bycie wnerwiającą jest dla nich czymś jak najbardziej normalnym.

Minusy:
Tak, teraz przechodzę do największej wady powieści, mianowicie do zakończenia. Jak już wspomniałam wcześniej, jest ono zaskakujące, ale zaskakujące negatywnie. Wszystkie poczynania głównej bohaterki śledziłam z zainteresowaniem i nie mogłam się doczekać aby dowiedzieć się, czym była spowodowana pętla czasowa. Zastanawiałam się, jak się ona rozwiąże (o ile rozwiąże) i czy wszystko skończy się pozytywnie jak w „Dniu Świstaka” lub serialach, czy też może negatywnie i główna bohaterka nigdy z tego nie wyjdzie?
Niestety rozwiązanie całej fabuły, to dla mnie jedna wielka klapa. Poczułam się oszukana, bo czytając o nauczkach jakie otrzymała Samantha przez te siedem dni i wnioskach jakie wyciągała, spodziewałam się więcej inteligencji z jej strony. Odniosłam wrażenie, że autorka nagle stwierdziła, że nie chce się jej już więcej pisać, więc prędko wymyśliła „to” i po sprawie. W tym momencie czytanie prawie 400 stronicowej książki nie miało najmniejszego sensu, bo po co? Jeśli pani Oliver chciała zaszokować czytelników, to jej się udało. Zaszokowała mnie brakiem jakiejkolwiek logiki w zachowaniu głównej bohaterki, bo mając do dyspozycji nieskończoną ilość piątków, mogła dojść do perfekcji w naprawianiu wszystkich błędów, a i może by się nauczyła czegoś interesującego?

Książkę jako całość oceniam 5/6 (bo lubię pętle czasowe)
Zakończenie to dla mnie 1 tutajpoczkategori
Ja dopiero nabyłam tę książkę. Zachęciły mnie Wasze opinie i recenzje i w tej księgarni znajdowała się na 3 miejscu w "top 10". Więc pomyślałam, że to chyba coś znaczy. Zaczęłam ją czytać i szczerze mówiąc denerwuje mnie czas teraźniejszy w narracji. Trzeba się do tego przyzwyczaić bo strasznie mnie denerwuje. No i te bohaterki, przypominają mi troszkę gwiazdunie z "Plotkary". Ale może potem książka się rozkręci?
Rozkręci się . Co do głównych bohaterek - całkowicie się zgadzam, ze stwierdzeniem,że są płytkie, infantylne i niedojrzałe. Plotkary nie czytałam, ani nie oglądałam, więc nie wiem. Tak czy inaczej, każdy wiek ma swoje prawa.
Niedawno zauważyłam tą książkę w jakimś katalogu, chyba Weltbild, ale potem jakoś o niej zapomniałam. Wydaje się ciekawa, więc raczej przeczytam. Powrót do góry
Jestem po lekturze i naprawdę się cieszę... że już po. Najlepsza rzecz, jaką można powiedzieć o tej książce, to to, że czyta się szybko. Pomysł może i fajny, ale cała reszta po prostu beznadziejna. Jeśli ma jakieś drugie dno, jeśli jest głęboką filozoficzną powieścią, zmuszającą do przemyślenia swego życia i doceniania każdego dnia, to ja tego nie kupuję. Bo książka jest nieciekawa i bardzo płytka, autorka może i chciała sprawić, aby czytelnicy zaczęli więcej czasu poświęcić zastanawianiu się nad swoim życiem, ale, hmm, ze mną jej nie wyszło. Książka do zabicia nudy, niczego więcej. No i zgadzam się z Martycją, zakończenie bez sensu dla mnie zupełnie.
Tak że, no nie wiem, to 6/10 głównie za pomysł. Nie wiem, czy warto...
Przeczytałam iii…?? jestem totalnie rozkojarzona, nie wiem co mam myśleć.. zachwyciłam się tą książką, przeczytałam jednym tchem, a teraz ? to zakończenie ? SPOILER nie tego się spodziewałam, ogromne rozczarowanie.. spodziewałam się happy endu, a tu? Nie tak bym ją zakończyła!! Sam nie powinna była umrzeć, mogła uratować Juliet przekoziołkować razem z nią przez drogę, wtedy nadbiegli by Kent , Lindsay i reszta przyjaciółek, wyjaśniło by się wszystko , Samantha została by z Kentem a Julie z Lindsay by się wreszcie pogodziły, bo przecież „Nigdy nie jest za późno” a po zakończeniu jaki sprezentowała nam autorka chce mi się wyć!! Z jednej strony cieszę się, że sięgnęłam po tą książkę – w sumie jakieś pół roku na mnie czekała cierpliwie na półce, a z drugiej strony jak bym znała zakończenie to bym się zawahała ehhhh nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.. będę jeszcze pewnie jakiś czas rozpamiętywać tą historie, aż mi przejdzie, otrząsnę się z tego.. Gdzieś na jakimś forum przeczytałam, że ma powstać film na podstawie tej książki – na pewno wybiorę się do kina

Zajebiście dzięki za zdradzenie zakończenia ;/
W "nagrodę" ostrzeżenie!
@lma Powrót do góry
SPOILERY to są, prawda? Jeszcze nie czytałam tej książki!
sensi0, opanuj się! Opowiedziałaś nam całą historię, spoilery się zaznacza!!! Powrót do góry
Ja niestety też się nadziałam. SPOILERY SIĘ ZAZNACZA!
Przeczytałam, a raczej pochłonęłam przez cały ranek.. Nie spodziewałam się aż takiego natłoku wrażeń, tego że będę ryczeć w trakcie, i długo po
Ale książka jest genialna, poruszająca, ukazuje wspaniałą przemianę bohaterki, a takze genialnych bohaterów, i PRAWDZIWE amerykańskie życie..
Cóż, jedyne co mi zostało to płakać i zachęcać-6/6, bezapelacyjnie..
PS: Zakończenie jak najbardziej na miejscu. Nie wyobrażam sobie nic innego.. Powrót do góry
Shadow, zgadzam się w 100%! Cieszę się, że książka Ci się podobała A Kent jest boski, nie??
Tirin, of course I ten jego melonik *______* I długie włosy *______* Powrót do góry
Zacznę od tytułu. Bardzo nie lubię, gdy zmienia się oryginalne nazwy. Chociaż dość sporo zdradza angielski tytuł: "Zanim upadnę'(Before I fall). Niestety od początku wiedziałam, jak książka się skończy, ponieważ koleżanka mi ją streściła, to jednak było miło odkrywać przyczyny zakończenia. Dlaczego stało się tak, a nie inaczej? Jak do tego doszło?

Po lekturze nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam i układałam sobie wszystko w głowie. Książka wbrew pozorom zawiera wiele głębszych myśli i wręcz filozoficznych cytatów, co jest bardzo fajne, ponieważ zachęca do refleksji i chwili zastanowienia. Książka nie jest banalna, chociaż motyw pętli czasowej jest dość popularny i prowadzi do tego samego wniosku, jednak na swój sposób ta książka jest dość szczególna.
Każde zdanie jest dopracowane i przemyślane. Nie ma opisów, ani męczących fragmentów. Czyta się gładko i przyjemnie. Język jest prosty i zrozumiały.

Plusy: Myśli bohaterki pisane kursywą. Naprawdę podoba mi się ten motyw.
Pomysł na książkę. Uważam, że jest genialny.
Może okładka nie jest najlepsza na świecie, ale mi się spodobała, ponieważ ma w sobie to coś.

Minusy: Nie lubię chamskich, rozpieszczonych panienek, więc książka na początku przez kilkanaście stron w ogóle mi się nie podobała. Czytałam tylko dlatego, że trzeba oddać po feriach. Ale potem mnie wciągnęła.
Koniec. Książka właściwie się nie kończy, ale jakby zostaje urwana.

Ogólna ocena: 8/10
Gdy istnieje tylko dziś...

Skąd wiemy, ile czasu nam zostało? Skąd wiemy, że czeka nas jakieś jutro? Może mamy tylko dziś? Dziś na powiedzenie bliskim, jak bardzo ich kochamy, dziś na rozwiązanie wszystkich problemów. Dziś na spełnienie marzeń. Tak naprawdę to nigdy nie wiemy, ile czasu nam zostało i na ile dobrze go wykorzystujemy i czy na co dzień dostrzegamy piękno otaczającego nas świata.

7 razy dziś opowiada historię Sam Kingston, dziewczyny, która umarła niezwykle młodo, dnia 12 lutego. Miała ona wszystko, czego potrzebowała do szczęścia. Urodę, idealnego chłopaka, trzy zwariowane, ale cudowne przyjaciółki, rodzinę, miejsce przy najlepszym stoliku w stołówce. I popularność w szkole. Niczego jej nie brakowało, była naprawdę szczęśliwa. Aż przyszedł 12. lutego, piątek, Dzień Kupidyna. Zaczął się normalnie, Sam pojechała do szkoły, dostała dużo kwiatów – dowodów sympatii, a wieczorem czekała ją cudowna impreza. Cały dzień spędziła z najlepszymi przyjaciółkami, miała dobry humor. Nie wiedziała tylko jednego, dla niej nie będzie już żadnego jutra, żadnej następnej szansy, żadnej możliwości pożegnania się ze światem. Ma tylko dziś.

„Ale kiedy noc się zaczyna, wszystko jest możliwe.” *

Jednak Sam dostaje szansę przeżycia piątku, 12 lutego jeszcze raz i ... jeszcze raz. Ma możliwość naprawienia swoich błędów, spełnienia swoich drobnych marzeń, zachcianek. Pożegnania się z bliskimi. Tylko że gdy następuje kolejne dziś, nikt poza Sam nie ma świadomości, że ten dzień już raz się wydarzył. Bohaterka podczas kilkukrotnego przeżywania tego samego dnia, ponownych zmagań o swoje istnienie, zaczyna się zmieniać, zaczyna doceniać piękno otaczającego ją świata, zaczyna rozumieć, że te wszystkie codzienne małe szczegóły, te wszystkie powtarzające się rytuały składają się na smak jej życia, którego w żadnej mierze nie chciałaby opuścić.

Powieść Lauren Oliver jest piękna i pełna różnorakich refleksji. Pokazuje, że każdy czyn, każdy oddech może coś zmienić. Wszystko ma swoje znaczenie. A na nasze istnienie składa się szereg pomyłek, przypadków i drobnych doświadczeń. Życie każdego człowieka jest niepowtarzalne i trzeba się nim umieć cieszyć póki można. Dostrzegać jego wartość, zanim będzie za późno, bo

"Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć. Ale dla niektórych istnieje tylko dziś. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo."**

Jestem poruszona przesłaniem powieści 7 razy dziś. Są książki, które mają moc zmieniania ludzi i ta do nich należy. Wstrząsa do głębi, zachwyca swoim wnętrzem, zmusza do rozważań, ukazuje urok świata i otaczających nas ludzi. Dręczy nas świadomością niemożliwości walki ze śmiercią, zmusza do akceptacji niechcianych faktów, a wszystko w niej zostało zwieńczone pięknym stylem autorki.

Czy jesteście gotowi, by wraz z Sam powtórzyć 7 razy dzień 12 lutego?
Gdybyś miał wybór, to jaki dzień przeżywałbyś wciąż i wciąż?

Ocena: 10/10 Powrót do góry
Książkę czytałam w ubiegłe wakacje i pamiętam, że cholernie mną wstrząsnęła. Trafiłam na nią właściwie zupełnie przypadkiem, w miejskiej bibliotece w moim miasteczku rzadko dowożą jakieś nowości, ale jakimś cudem ta książką trafiła na ich półkę. Zupełnie szczerze spodziewałam się czegoś innego. Po opisie miałam wrażenie, że książka w ogóle mnie nie zaciekawi i będę przechodzić katusze, czytając ją. Ale i tak coś mnie podkusiło i zabrałam ją do domu. Jak już zaczęłam czytać wieczorem, to zupełnie nie mogłam się oderwać. Czytałam ją niemalże całą noc, aż w końcu położyłam się spać zupełnie zapłakana i zrozpaczona zakończeniem.
Ktoś już wyżej wspomniał, że nie wyobraża sobie innego zakończenia i ja w zupełności się z tym zgadzam. Książka zawiera w sobie o wiele więcej wartości, niż można by było się spodziewać.
Gorąco polecam.
Bardzo chciałabym przeczytać tą książkę, ale niestety nie ma jej w bibliotece Powrót do góry
Już stałam ( w dzień dziecka) przy kasie żeby ją kupić, ale zauważyłam KWIATY NA PODDASZU ( moja mama oglądała film, i mówiła że fajny), więc odłożyłam " 7 RAZY DZIŚ" na półkę, a kupiłam KNP. Ale zamierzam jeszcze przeczytać 7RD, bo jak czytałam fragmenty i opis to może być naprawdę interesująca książka .
Dzięki za opis przekonaliście mnie.. Szukam Powrót do góry
Właśnie skończyłam lekturę i powiem, że jestem tak wstrząśnięta, że oo kilkunastu minut gapię się otępiałym wzrokiem w sufit. I w związku z tym mam takie pytanie: możecie polecić mi jakieś książki podobne do tej? Byłabym bardzo wdzięczna
Świetna jest, prawda? Równie niesamowite jest "Delirium" tej autorki, jeżeli nie czytałaś. Powrót do góry

Świetna jest, prawda? Równie niesamowite jest "Delirium" tej autorki, jeżeli nie czytałaś.

Nerezza! Miałam niesamowity apetyt na te dwie książki! Ale teraz to już na prawdę wzmogłaś tylko mój głód. (dziwne napisałam głód i zrobiłam się głodna xD) *o*

Świetna jest, prawda? Równie niesamowite jest "Delirium" tej autorki, jeżeli nie czytałaś.

Nerezza! Miałam niesamowity apetyt na te dwie książki! Ale teraz to już na prawdę wzmogłaś tylko mój głód. (dziwne napisałam głód i zrobiłam się głodna xD) *o*

Mam nadzieję. Poczytaj recenzje na forum, jestem pewna, że sie zakochasz, jak sięgniesz. ;3 I najesz. xD Powrót do góry
To prawda, jest niesamowita Delirium również czytałam i jestem zauroczona stylem tej autorki. Przeczesuję neta w poszukiwaniu czegoś podobnego, ale jak na razie nie znalazłam niczego, co przykuwałoby uwagę.
Mnie się z tą książką trochę kojarzy "Pomiędzy światami" i "Pamiętnik z przyszłości". Spójrz na opisy, może Ci się spodoba Powrót do góry
Dzięki za podpowiedź, Rosemary. Zaraz rzucę się na "Pamiętnik z przyszłości"
Wild Rose, jeśli to nie ma być paranormal, to polecam książki Kate Le Vann - także będziesz po nich w szoku. Zwłaszcza po zakochanej Tessie i Wszystko co wiem o miłości. A co do 7 razy dziś - ryczałam na końcu jak głupia... Powrót do góry
Książki jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale czytałam o niej wiele dobrych opinii. Myślę, że gdy będę miała czas, przeczytam
Bardzo mi się podobała, ale też nie na tyle by zapaść na długo w pamięci. Zupełnie inna od "Delirium" tej samej autorki, inny styl pisania choć równie dobry. Dużo bardziej przypominała mi książkę "Pomiędzy światami" - Jessicy Warman. "7 razy dziś" była wg. mnie o wiele ciekawszą jej wersją. Polecam jako taką przyjemną książkę młodzieżową, do wzruszenia, do zastanowienia, choć nie sądzę żeby ktoś odkrył tu nieznane pokłady mądrości Ale jeśli ktoś ma ochotę być świadkiem przemiany nieznośnej, popularnej dziewuchy, to zapraszam
Lauren Oliver ukończyła filozofię i literaturę na uniwersytecie w Chicago, potem przeprowadziła się do Nowego Jorku. Mieszka na Brooklynie, pisze wszędzie, ciągle i na wszystkim: i na notebooku, i na serwetkach. Poza tym uwielbia gotować, jest uzależniona od kawy i dodaje keczup do wszystkiego, nawet do kanapek z pomidorem.
Szczerze mówiąc, nie słyszałam zbyt wiele o autorce aż do momentu, gdy jej powieść trafiła w moje ręce. Obiło mi się wcześniej o uszy co nieco na temat książki, nie zainteresowała mnie ona jednak na tyle, bym po nią sięgnęła. W końcu skusiłam się jednak, widząc ją w księgarni na przecenie do kupienia za grosze.
Główną bohaterką powieści jest Sam Kingston, wiodąca z pozoru idealne wręcz życie. Ma wszystko o czym tylko przeciętna nastolatka może marzyć. Trzy wspaniałe przyjaciółki, chłopaka, dobry dom, popularność… Porządek w jej życiu znika jednak na dobre 12 lutego. Bo to właśnie tego dnia dzieje się coś strasznego. I to właśnie ten dzień będzie musiała przeżywać na nowo siedem razy.
Całość fabuły z pozoru nie wydaje się zbyt ambitna. Muszę przyznać, że charakter zarówno Sam jak i jej przyjaciółek nie do końca przypadł mi do gustu. Nie przepadam za takimi dziewczynami w normalnych kontaktach, a już tym bardziej na kartach powieści. Większość postaci jest jednak zbudowana w sposób ciekawy, wielowymiarowy. Każda z dziewczyn ma swoje przeżycia, problemy, sekrety i rzeczy z którymi się zmaga. Moje wielkie współczucie praktycznie od początku budziła Juliet. Bo w końcu któż z nas w swoim życiu choć raz nie padł ofiarą żartów samozwańczej szkolnej elity?
„Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć- tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go zmarnować”
Dalsze wydarzenia pokazują nam przede wszystkim walkę o zakończenie tego ostatniego dnia w dobry sposób. Dają szansę, na naprawienie życiowych błędów przynajmniej w małym stopniu.
„Niebo akurat wygląda dokładnie tak samo. Pewnie na tym polega cała tajemnica, kiedy próbuje się wrócić do przeszłości. Trzeba spojrzeć w górę.”
Prawda zawarta w powyższym cytacie wyjątkowo do mnie trafiła. Wszystko to wiązało się z wielką chęcią odwiedzenia dawnych miejsc z dziecinnych wspomnień bohaterki. Wszystko jednak się zmienia, czy tego chcemy czy nie. Czasem tylko niebo zostaje takie samo.
„Ale kiedy noc się zaczyna, wszystko jest możliwe.”
Język i styl są raczej przystępne i łatwe w odbiorze. Tekst nie wymaga od nas większego wysiłku przy zrozumieniu. Z pewnością będzie zrozumiały dla każdego. Powieść na tle innych wypada całkiem dobrze. Nie spotkałam się wcześniej z podobny wątkiem, który muszę przyznać – jest bardzo ciekawy. Bo w końcu, kto z nas wiedząc, że może naprawić coś w swoim życiu – nie przyjąłby takiej ostatniej szansy? Perspektywa ta wydaje się kusząca i smutna jednocześnie. Pokazuje nam też w pewien sposób, jak bardzo życie innych zależy od naszego i że nigdy nie jest za późno na naprawienie naszych błędów.
„Nadzieja trzyma przy życiu. Nawet po śmierci jest to jedyna rzecz, która trzyma przy życiu.” Powrót do góry
Od dawna marzyłam o przeczytaniu tej książki i to pewnie dlatego tak się na niej zawiodłam. Oczekiwałam czegoś naprawdę fascynującego, książki, od której nie będę mogła się oderwać, a okazało się, że książka była nudna i naprawdę z trudem ją przeczytałam. Poza tym główna bohaterka była strasznie irytująca, co także wpłynęło na to jak książkę postrzegam. Myślę, że książka nie jest kompletnie do niczego, jest po prostu przeciętna
Książka zapowiadała się (w miarę) ciekawie, jakiś czas temu udało mi się trafić na nią w miejskiej bibliotece, jednak nie doczytałam nawet do połowy i stwierdziłam, że szkoda mi na nią czasu. Powieść w ogóle mnie nie wciągnęła, ani nie zainteresowała, a co najważniejsze strasznie irytowała mnie główna bohaterka, jej zachowanie, sposób myślenia, ąż się tego czytać nie chciało Powrót do góry
Czy zdarzyło Wam się kiedyś marzyć o popularności i byciu rozpoznawalnym? Mnie zdarzało się to miliony razy. Zawsze oglądając seriale amerykańskie myślałam o tym, jak wspaniale byłoby żyć w grupie ludzi, których znają wszyscy. Czy robi to ze mnie osobę próżną? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie nawet przed samą sobą, ale jedno jest pewne - w obliczu śmierci, popularność nie ma większego znaczenia...

Samantha Kingston ma wszystko to, o czym marzy każda nastolatka - przystojnego chłopaka, paczkę cudownych przyjaciółek i popularność. Jej życie polega głównie na robieniu zakupów, imprezowaniu, spędzaniu czasu ze szkolną świtą i zatruwaniu życia osobom ze społecznego dna. Niefortunny wypadek sprawia jednak, że Sam zmuszona jest przeżywać w kółko jeden dzień ze swojego życia. Jaki wpływ będzie to miało na nastolatkę i czy uda jej się wyjść z wypadku obronną ręką?

"Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć. Ale dla niektórych istnieje tylko dziś. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo."

Lauren Oliver poznałam już przy czytaniu trylogii Delirium, choć to właśnie "7 razy dziś" jest debiutancką powieścią autorki. W obu pozycjach miałam okazję zasmakować dobrego stylu i pomysłowości Pani Oliver jednak to tyle jeśli chodzi o podobieństwa.

Czytając "7 razy dziś" przechodziłam przez różne etapy - od całkowitego sceptycyzmu do ogromnego zachwytu. Wszystko to za sprawą fabuły, która choć z początku wydawała mi się banalna, z każdą przeczytaną stroną zaczynała utwierdzać mnie w przekonaniu, że pod osłoną typowej młodzieżówki kryje się głębokie przesłanie.
Akcja nie rozwija się w zawrotnym tempie, ale mnie w zupełności zadowoliła. Nie mogę powiedzieć, że zatraciłam się w historii od pierwszych zdań, ale skłamałabym też gdybym powiedziała, że powieść nie była wciągająca.
W książce mamy tak wielu bohaterów, że chyba nawet teraz nie byłabym w stanie ich wszystkich wymienić. Na pierwszym planie mamy 4 przyjaciółki, które należą do grupy tych, które budzą postrach chyba w każdej z nas - wyniosłe, bezczelne, zarozumiałe paniusie, których mniemanie o sobie można by wielkością spokojnie porównać do Wieży Eiffla. Drugi plan natomiast składa się z całej masy postaci, które na tle tej towarzyskiej śmietanki powinny wypadać absolutnie bezbarwnie. Tak się jednak nie stało, gdyż postacie drugoplanowe niejednokrotnie były bardziej wyraziste i interesujące niż główne bohaterki. Nie wiem czy było to zabiegiem zamierzonym czy nie, ale naprawdę jestem zachwycona kreacją pobocznych postaci.

"7 razy dziś" to powieść, której fenomenem jest to, że czytelnik z całkowitej obojętności wobec książki przechodzi w stan, w którym nie potrawi się od niej oderwać i tak naprawdę nawet nie wie, kiedy ta zmiana nastąpiła. Wydaje mi się, że dzieje się tak za sprawą Sam, której matamorfozę widać na każdym kroku. Bardzo podobało mi się to, że (w dużej mierze dzięki narracji pierwszoosobowej) czytając naprawdę przeżywa się wszystko razem z dziewczyną. Chwilami byłam wręcz zmuszona analizować dokładnie jej zmiany zarówno w zachowaniu jak i w samym charakterze. Dzięki temu, że nieustannie przeżywamy z bohaterką ten sam dzień, mamy okazję poznać jej sposób myślenia i pobudki, którymi się kierowała w przeszłości. Przyznaję, czasami miałam dość tego bezustannego krążenia wokół jednego dnia, ale jeśli się nad tym zastanowić to chyba miało tak być.

Nie będę pisała tu o stylu autorki, bo to zrobiłam już przy okazji recenzowania Delirium, ale jedno napisać muszę - niektóre zdania, sentencje i ogólne przemyślenia były tak głębokie, wzruszające i mądre, że naprawdę trudno było się powstrzymać od łez. Dodatko debiutancka powieść Lauren Oliver jest pełna momentów, które zmuszają do reflekcji i niejednokrotnie sprawiają, że człowiek ma ochotę usiąść i zastanowić się nad swoim życiem. Dzieło to pozwala także spojrzeć na pewne sprawy trzeźwo i z zupełnie innego punktu widzenia. Nie zgodziłabym się również, że stwierdzeniem, że książka ta przeznaczona jest wyłącznie dla młodzieży, ponieważ wydaje mi się, że nie ma znaczenia w jakim wielku jesteśmy, każdemu czasami przydaje się kubeł zimnej wody i pozycja ta zdecydowanie może wspomniany kubeł zastąpić.
Zakończenie jest nieprzewidywalne i niezwykle wręcz ujmujące. Nie wiem czy mnie ono ustasfakcjonowało, ale z pewnością do mnie dotarło i w pewnym stopniu zmieniło mój światopogląd.

"7 razy dziś" to lektura, która uderzyła mnie swoją prawdziwością. Nawet teraz, pisząc tę recenzję, jestem przepełniona uczuciami, o których istnieniu dawno zapomniałam.
To opowieść o miłości, przyjaźni, akceptacji, dojrzewaniu i szukaniu własnego 'ja'.
Nie wyobrażam sobie, żeby można było przejść obojętnie obok tak pięknej i czarującej historii, dlatego z ręką na sercu polecam ją wszystkim, którzy jeszcze jej nie poznali.

http://heaven-for-readers.blogspot.com/2013/08/7-razy-dzis-lauren-oliver.html