Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...



Odk±d bogowie staro¿ytnego Egiptu zostali wyzwoleni we wspó³czesnym ¶wiecie, Carter Kane i jego siostra Sadie znale¼li siê w tarapatach. Jako potomkowie Domu ¯ycia Kane’owie s± obdarzeni wyj±tkowymi mocami, ale przebiegli bogowie nie dali m³odym magom czasu na opanowanie choæby podstawowych umiejêtno¶ci. A by³yby bardzo potrzebne – ich przera¿aj±cy nieprzyjaciel, w±¿ chaosu Apopis ro¶nie w si³ê. Je¶li w ci±gu kilku dni nie zdo³aj± zapobiec jego uwolnieniu, nast±pi koniec ¶wiata. Innymi s³owy: zwyk³y dzieñ rodziny Kane’ów. Aby mieæ jakiekolwiek szanse w walce z si³ami chaosu, rodzeñstwo musi przywróciæ do ¿ycia boga s³oñca Ra – to zadanie przekraczaj±ce wszystko, czego dokona³ jakikolwiek mag. Musz± odnale¼æ trzy czê¶ci Ksiêgi Ra i nauczyæ siê zawartych w niej zaklêæ. Och, nie wspomnieli¶my chyba, ¿e nikt nie wie, gdzie Ra siê znajduje. Krótko mówi±c: drugi tom „Kronik Rodu Kane” to wspania³a przygoda.

Wydawnictwo: Galeria Ksi±¿ki
Data wydania: 7.09.2011
Cena: 36,90

-------------------------------------------------------
Ja ju¿ siê nie mogê doczekaæ ksi±¿ki, a Wy? Zapowiada siê ¶wietnie.


Dopiero 1 czê¶æ zaczynam, ale ju¿ strasznie mi siê podoba. Do pa¼dziernika jeszcze du¿o czasu, ale jestem niemal pewna, ¿e j± kupie. tutajpoczkategori
Do wrze¶nia
A rzeczywi¶cie, pomyli³o mi siê z inn± ksi±¿k± ^^". No niewa¿ne, nawet i lepiej. tutajpoczkategori


Pierwsza czê¶æ bardzo przypad³a mi do gustu, lubiê tego autora, no i Sadie Czekam na drug± czê¶æ...
Nie mogê siê doczekaæ tej ksi±¿ki, pierwsza czê¶æ by³a genialna i bardzo mi siê podoba³a. Ta ma wspania³± ok³adkê i mam nadziejê, ¿e bêdzie równie gruba co 1 tom. tutajpoczkategori

Tu Carter.

S³uchajcie, nie mamy czasu na d³ugie wstêpy. Muszê opowiedzieæ to szybko, inaczej wszyscy zginiemy.

Je¶li nie wys³uchali¶cie pierwszej czê¶ci nagrania, to… mi³o mi was poznaæ: egipscy bogowie szalej± po naszym ¶wiecie, grupka magów, czyli Dom ¯ycia, usi³uje ich powstrzymaæ, wszyscy nienawidz± Sadie i mnie, a ogromny w±¿ zamierza po³kn±æ s³oñce i zniszczyæ ca³y ¶wiat.

[Au! Za co?]

Sadie w³a¶nie da³a mi kuksañca. Mówi, ¿e za bardzo was wystraszê. Powinienem usi±¶æ, uspokoiæ siê i zacz±æ od pocz±tku.

Jasne. Ale prawdê mówi±c, uwa¿am, ¿e powinni¶cie siê baæ.

Nagranie jest po to, ¿eby¶cie siê dowiedzieli, co naprawdê siê dzieje i co posz³o nie tak. Spotkacie wielu ludzi, którzy bêd± wam wmawiaæ bzdury na nasz temat, ale nie jeste¶my winni niczyjej ¶mierci. A je¶li chodzi o wê¿a, to te¿ nie nasza wina. W ka¿dym razie… niezupe³nie. Wszyscy magowie ¶wiata musz± dzia³aæ razem. To nasza jedyna szansa.

Przed wami opowie¶æ. Sami zdecydujcie, co o tym my¶leæ. Zaczê³o siê od po¿aru w Brooklynie.

Zadanie pozornie by³o proste: dostaæ siê do Muzeum Brooklyñskiego, po¿yczyæ pewien egipski zabytek i wymkn±æ siê, nie daj±c siê z³apaæ.

Nie, to nie by³a kradzie¿. Zamierzali¶my potem oddaæ ten pos±g. Obawiam siê jednak, ¿e wygl±dali¶my podejrzanie: czwórka dzieciaków w czarnych kombinezonach ninja na dachu muzeum. A do tego pawian, równie¿ ubrany jak ninja. Zdecydowanie podejrzane.

Najpierw wys³ali¶my naszych uczniów, Jaz i Walta, ¿eby otwarli okno, podczas gdy Chufu, Sadie i ja ogl±dali¶my wielk± szklan± kopu³ê na ¶rodku dachu – mia³a to byæ nasza droga ewakuacyjna.

Ewakuacja nie zapowiada³a siê dobrze.

By³o ju¿ dawno po zmroku, wiêc muzeum powinno byæ zamkniête. Tymczasem szklana kopu³a ja¶nia³a ¶wiat³em. A w ¶rodku, dziesiêæ metrów pod nami, setki ludzi w smokingach i sukniach wieczorowych tañczy³y i przechadza³y siê po sali balowej wielko¶ci hangaru. Gra³a orkiestra, ale wycie wiatru i szczêkanie w³asnych zêbów zag³usza³y mi muzykê. Zamarza³em w lnianej pi¿amie.

Magowie powinni nosiæ len, poniewa¿ nie zak³óca on magii, co zapewne sprawdza siê ¶wietnie na egipskiej pustyni, gdzie raczej nigdy nie jest zimno i nie pada. W Brooklynie w marcu – niekoniecznie.

Zimno najwyra¼niej nie przeszkadza³o mojej siostrze, Sadie. Po kolei otwiera³a zamki, pod¶piewuj±c pod nosem co¶, czego s³ucha³a na iPodzie. Ej no, powa¿nie – kto zabiera w³asn± muzê na w³amanie do muzeum?

Sadie by³a ubrana podobnie jak ja, ale na nogach mia³a martensy. W jasnych w³osach po³yskiwa³y czerwone kosmyki – tym razem bardzo delikatne, poniewa¿ to by³a tajna misja. Ze swoimi niebieskimi oczami i jasn± cer± zupe³nie nie jest do mnie podobna, ale oboje uwa¿amy, ¿e to fajne. Przynajmniej czasem mogê udawaæ, ¿e ta postrzelona dziewczyna nie jest moj± siostr±.

– Powiedzia³a¶, ¿e w muzeum nikogo nie bêdzie – jêkn±³em.

Sadie nie us³ysza³a, dopóki nie wyci±gn±³em jej s³uchawek z uszu i nie powtórzy³em.

– No bo mia³o nikogo nie byæ. – Sadie bêdzie zaprzeczaæ, ale po trzech miesi±cach spêdzonych w Stanach zaczyna³a traciæ brytyjski akcent. – W internecie napisali, ¿e zamykaj± o pi±tej. Sk±d mia³am wiedzieæ, ¿e bêdzie tu wesele?

Wesele? Zerkn±³em w dó³ i przekona³em siê, ¿e mia³a racjê. Niektóre z kobiet by³y ubrane w brzoskwiniowe sukienki druhen. Na jednym ze sto³ów dostrzeg³em ogromny wielopiêtrowy bia³y tort. Go¶cie, podzieleni na dwie grupy, unie¶li pannê m³od± i pana m³odego na krzes³ach i biegali z nimi po sali, podczas gdy ich przyjaciele tañczyli i klaskali dooko³a. Mia³em wra¿enie, ¿e wszystko to zmierza do wielkiego meblowego karambolu.

Chufu postuka³ w szk³o. Nawet w czarnych szatach niespecjalnie wtapia³ siê w cienie z powodu swojego z³otego futra, nie mówi±c o kolorowym nosie i ty³ku.

– Agh! – warkn±³.

Poniewa¿ jest pawianem, ten d¼wiêk mo¿e oznaczaæ cokolwiek od „Ej, patrzcie, tam jest ¿arcie” przez „To szk³o jest brudne” po „Rany, ale ci ludzie siê wyg³upiaj± z tymi krzes³ami”.

– Chufu ma racjê, trudno nam bêdzie siê zakra¶æ na to przyjêcie – przet³umaczy³a Sadie. – Mo¿e udawajmy pracowników technicznych…

– Jasne – odpar³em. – „Przepraszamy pañstwa. Jeste¶my tylko czwórk± dzieciaków. Taszczymy trzytonowy pos±g i chcemy wynie¶æ go przez sufit. Proszê siê nami nie przejmowaæ”.

Sadie przewróci³a oczami. Wyci±gnê³a ró¿d¿kê – zakrzywiony kawa³ek ko¶ci s³oniowej z wyrytymi wizerunkami potworów – i wskaza³a na podstawê kopu³y. Rozb³ys³ tam z³oty hieroglif i ostatni rygiel siê podda³.

– Skoro nie zamierzamy têdy wychodziæ – powiedzia³a – to po co ja to otwieram? Nie mo¿emy po prostu wyj¶æ t± sam± drog±, któr± wejdziemy? Przez boczne okno?

– Mówi³em ci. Pos±g jest ogromny. Nie zmie¶ci siê w oknie. Poza tym zabezpieczenia…

– Mo¿e w takim razie spróbujemy jutro? – zapyta³a.

Pokrêci³em g³ow±.

– Jutro rze¼ba zostanie zapakowana, bo wyje¿d¿a.

Unios³a brwi w ten swój irytuj±cy sposób.

– Mo¿e gdyby kto¶ nam wcze¶niej powiedzia³, ¿e musimy j± ukra¶æ…

– Daj spokój. – Wiedzia³em, do czego prowadzi ta rozmowa, a ca³onocna k³ótnia z Sadie na dachu nic by nie pomog³a. Oczywi¶cie, ona mia³a racjê. Nie poinformowa³em jej dostatecznie. Ale te¿… moje ¼ród³o nie by³o bardzo rzetelne. Po kilku tygodniach dopraszania siê o pomoc wreszcie wyci±gn±³em wskazówkê od mojego kumpla, sokolego boga wojny, Horusa, który przemówi³ do mnie we ¶nie: Aha, ten artefakt, którego potrzebujecie? Który mo¿e byæ kluczem do ocalenia ¶wiata? On od jakich¶ trzydziestu lat jest tu¿ ko³o was, w Muzeum Brooklyñskim – ale jutro zawo¿± go do Europy, wiêc mo¿e siê pospieszcie! Macie piêæ dni na wymy¶lenie, jak siê nim pos³u¿yæ, inaczej ju¿ po nas. Powodzenia!

Mog³em na niego nakrzyczeæ, ¿e nie powiedzia³ mi wcze¶niej, ale nic by to nie pomog³o. Bogowie przemawiaj± tylko wtedy, kiedy s± gotowi, no i nie maj± wyczucia ziemskiego czasu. Wiedzia³em to, poniewa¿ kilka miesiêcy temu Horus siedzia³ w mojej g³owie. Pozosta³o mi po nim trochê aspo³ecznych nawyków – na przyk³ad nag³a potrzeba zapolowania na ma³e puchate gryzonie albo wyzywania ludzi na ¶miertelne pojedynki.

– Trzymajmy siê planu – powiedzia³a Sadie. – Wchodzimy przez okno, znajdujemy pos±g, wynosimy go przez salê balow±. O go¶ciach weselnych pomy¶limy, kiedy ju¿ dojdziemy do tego etapu. Mo¿e uda nam siê odwróciæ ich uwagê.

Zmarszczy³em brwi.

– Odwróciæ uwagê?

– Za bardzo siê przejmujesz, Carter – oznajmi³a. – Bêdzie super. Chyba ¿e masz inny pomys³?

I tu by³ problem – nie mia³em.

Mo¿e siê wam wydaje, ¿e magia pomaga. Prawda jest taka, ¿e zazwyczaj raczej komplikuje sprawy. Zawsze znajdzie siê milion powodów, dla których dane zaklêcie nie zadzia³a w konkretnej sytuacji. Albo jaka¶ inna magia bêdzie przeszkadzaæ – na przyk³ad zaklêcia zabezpieczaj±ce na³o¿one na to muzeum.

Nie byli¶my pewni, kto je na³o¿y³. Mo¿e kto¶ z pracowników w rzeczywisto¶ci by³ magiem, co nie by³oby takie dziwne. Nasz tato wykorzystywa³ swój doktorat z egiptologii jako przepustkê do zabytków. A poza tym Muzeum Brooklyñskie posiada najwiêksz± na ¶wiecie kolekcjê magicznych zwojów egipskich. W³a¶nie dlatego nasz stryj Amos zbudowa³ w okolicy swoj± siedzibê. Wielu magów mog³o mieæ powody, ¿eby strzec muzealnych skarbów i nak³adaæ na nie pu³apki.

W ka¿dym razie drzwi i okna by³y zaopatrzone w ca³kiem paskudne zaklêcia. Nie mogli¶my otworzyæ magicznego portalu ko³o zabytku, ani te¿ pos³u¿yæ siê uszebti – magicznymi glinianymi pos±¿kami, które us³ugiwa³y w naszej bibliotece – ¿eby przynios³y nam potrzebny przedmiot.

Musieli¶my dostaæ siê do ¶rodka i najzwyczajniej wynie¶æ pos±g, a jeden b³±d móg³ uruchomiæ zaklêcie – trudno powiedzieæ, jakie: potwornych stra¿ników, zarazê, ogieñ, wybuchaj±ce os³y (proszê siê nie ¶miaæ, to powa¿na sprawa)…

Jedynym wyj¶ciem pozbawionym zabezpieczeñ by³a kopu³a nad sal± balow±. Najwyra¼niej muzealni stra¿nicy nie obawiali siê z³odziei pos³uguj±cych siê lewitacj±, ¿eby wynie¶æ zabytki przez dziurê znajduj±c± siê dziesiêæ metrów nad ziemi±. A mo¿e kopu³a jednak by³a zabezpieczona, tylko pu³apka pozostawa³a dla nas niewidoczna.

Tak czy siak, musieli¶my spróbowaæ. Mieli¶my jedn± noc na kradzie¿ – przepraszam: wypo¿yczenie – zabytku. A nastêpnie piêæ dni na to, by odkryæ, jak siê nim pos³u¿yæ. Kocham napiête terminy.

– To jak, wchodzimy i improwizujemy? – zapyta³a Sadie.

Spojrza³em na wesele w nadziei, ¿e nie popsujemy pañstwu m³odym najwa¿niejszych chwil w ich ¿yciu.

– Chyba tak.

– Wspaniale – powiedzia³a moja siostra. – Chufu, zostañ tu i pilnuj. Otwórz kopu³ê, kiedy nas zobaczysz, okej?

– Agh! – odpar³ pawian.

Czu³em ³askotanie na karku. Mia³em przeczucie, ¿e ta akcja wcale nie bêdzie wspania³a.

– Chod¼ – zwróci³em siê do Sadie. – Zobaczymy, jak sobie radz± Jaz i Walt.

Zeskoczyli¶my na gzyms biegn±cy wokó³ drugiego piêtra, na którym znajdowa³a siê kolekcja egipska.

Jaz i Walt wykonali robotê perfekcyjnie. Do krawêdzi okna przykleili ta¶m± cztery pos±¿ki Synów Horusa i namalowali na szybie hieroglify maj±ce przeciwdzia³aæ zaklêciom oraz zabezpieczeniom ¶miertelników.

Kiedy wraz z Sadie wyl±dowali¶my obok nich, byli pogr±¿eni w powa¿nej rozmowie. Jaz trzyma³a Walta za rêce. To mnie zaskoczy³o, ale Sadie by³a jeszcze bardziej zdumiona. Pisnê³a jak mysz, której kto¶ w³a¶nie nadepn±³ na ogon.

[O tak, w³a¶nie tak by³o. S³ysza³em].

O co tej Sadie chodzi³o? No dobra, tu¿ po Nowym Roku, kiedy wys³ali¶my nasz sygna³ z amuletu d¿ed, ¿eby przyci±gn±æ do naszej siedziby dzieci z magicznymi zdolno¶ciami, Jaz i Walt pojawili siê jako pierwsi. Przez siedem tygodni trenowali pod naszym okiem, d³u¿ej ni¿ pozostali rekruci, tote¿ poznali¶my ich ca³kiem nie¼le.

Jaz by³a cheerleaderk± z Nashville. Jej imiê to zdrobnienie od Jasmine, ale nie nale¿y jej o tym przypominaæ, je¶li nie chce siê zostaæ zamienionym w krzak. Ma tak± blondynkowo-cheer­leaderkow± urodê (nie mój typ), ale nie da siê jej nie lubiæ, poniewa¿ jest dla wszystkich mi³a i zawsze chêtna do pomocy. Ma te¿ talent do magii uzdrawiaj±cej, wiêc dobrze jest j± z sob± zabieraæ, na wypadek gdyby co¶ posz³o nie tak, czyli w zasadzie zawsze.

Dzi¶ mia³a w³osy zakryte czarn± bandan±. Na plecy zarzuci³a magiczn± torbê ozdobion± symbolem bogini lwicy Sachmet.

Mówi³a w³a¶nie do Walta: „Co¶ wymy¶limy”, kiedy Sadie i ja zjawili¶my siê obok.

Walt mia³ zawstydzon± minê.

On jest… No, jak by tu opisaæ Walta?

[Nie, Sadie, dziêkujê. Nie zamierzam opisywaæ go jako ciacha. Mo¿esz to zrobiæ, jak przyjdzie twoja kolej].

Walt ma czterna¶cie lat, tyle samo co ja, ale jest na tyle wysoki, ¿eby dostaæ siê do szkolnej dru¿yny koszykówki. Jest te¿ odpowiednio do tego zbudowany: szczup³y i muskularny, no i ma ogromne stopy. Skórê ma w kolorze kawy, nieco ciemniejsz± od mojej, a w³osy ¶ciête tak krótko, ¿e wygl±daj± jak cieñ na czaszce. Pomimo zimna mia³ na sobie tylko czarny podkoszulek bez rêkawów i sportowe szorty – nie jest to standard, je¶li chodzi o magiczne ubrania, ale z Waltem lepiej siê nie k³óciæ. To on by³ naszym pierwszym rekrutem – przyby³ a¿ z Seattle – no i jest urodzonym sau, twórc± zaklêæ. Nosi mnóstwo z³otych ³añcuchów z magicznymi amuletami, które sam wytwarza.

By³em absolutnie przekonany, ¿e Sadie jest zazdrosna o Jaz i podkochuje siê w Walcie, choæ nigdy siê do tego nie przyzna, poniewa¿ przez ostatnie kilka miesiêcy wzdycha³a do innego faceta (a w³a¶ciwie boga), w którym siê zadurzy³a.

[Dobra, Sadie. Ju¿ dajê spokój. Ale zauwa¿y³em, ¿e nie zaprzeczy³a¶].

Kiedy przerwali¶my im rozmowê, Walt pu¶ci³ rêce Jaz naprawdê szybko i odskoczy³. Sadie patrzy³a to na jedno, to na drugie, usi³uj±c siê domy¶liæ, o co tu chodzi.

Walt odchrz±kn±³.

– Okno gotowe.

– Doskonale. – Sadie spojrza³a na Jaz. – „Co¶ wymy¶limy”?

Jaz poruszy³a ustami jak ryba usi³uj±ca chwytaæ powietrze.

Walt wyrêczy³ j±: – Przecie¿ wiesz. Ksiêga Ra. Jako¶ to rozgryziemy.

– Tak! – potwierdzi³a Jaz. – Ksiêga Ra.

By³em pewny, ¿e k³amali, ale uzna³em, ¿e to nie moja sprawa, je¶li siê w sobie zakochali. Nie mamy czasu na robienie z tego dramatów.

– Okej – powiedzia³em, zanim Sadie zd±¿y³a za¿±daæ lepszych wyja¶nieñ. – Zaczynamy zabawê.

Okno otwar³o siê bez problemu. ¯adnych magicznych eksplozji. ¯adnych alarmów. Odetchn±³em z ulg± i wszed³em do skrzyd³a egipskiego, my¶l±c sobie, ¿e mo¿e jednak siê nam poszczê¶ci.

Widok egipskich zabytków uruchomi³ lawinê wspomnieñ. Do zesz³ego roku przez wiêkszo¶æ czasu podró¿owa³em po ¶wiecie z tat±, który w³óczy³ siê od muzeum do muzeum, wyg³aszaj±c wyk³ady o staro¿ytnym Egipcie. To by³o, zanim dowiedzia³em siê, ¿e jest magiem – to znaczy zanim uwolni³ ca³± gromadê bogów, a nasze ¿ycie siê skomplikowa³o.

Teraz, patrz±c na sztukê egipsk±, za ka¿dym razem czujê jak±¶ osobist± wiê¼. Wzdrygn±³em siê, mijaj±c pos±g Horusa – boga o sokolej g³owie, który zamieszka³ w moim ciele w ostatnie ¶wiêta. Przeszli¶my obok sarkofagu i przypomnia³em sobie, jak z³y bóg Set uwiêzi³ naszego ojca w z³otej trumnie w Muzeum Brytyjskim. Wszêdzie widzia³em wizerunki Ozyrysa, b³êkitnoskórego boga umar³ych, i my¶la³em o tym, ¿e tato po¶wiêci³ samego siebie, ¿eby daæ nowe cia³o Ozyrysowi. Teraz, gdzie¶ w magicznej krainie Duat, nasz tato jest królem za¶wiatów. Nie jestem w stanie opisaæ, jak dziwnie jest ogl±daæ licz±ce sobie piêæ tysiêcy lat malunki przedstawiaj±ce niebieskiego egipskiego boga i my¶leæ: „No, a to jest mój tato”.

Wszystkie zabytki wydawa³y mi siê rodzinnymi pami±tkami: ró¿d¿ka taka sama, jak± ma Sadie; rysunek serpopardów, które nas kiedy¶ zaatakowa³y; stronica z Ksiêgi Umar³ych ukazuj±ca demony, które widzieli¶my na w³asne oczy. No i uszebti, magiczne figurki, o¿ywaj±ce na wezwanie. Kilka miesiêcy temu zadurzy³em siê w dziewczynie, Ziyi Rashid, która okaza³a siê uszebti.

Pierwsze zakochanie w ¿yciu to i tak do¶æ wra¿eñ. Ale kiedy okazuje siê, ¿e dziewczyna, która ci siê podoba, jest z gliny i rozpada siê w proch na twoich oczach – có¿, powiedzenie „mieæ z³amane serce” nabiera nowego znaczenia.

Przeszli¶my przez pierwsz± salê, na której suficie widnia³o malowid³o w egipskim stylu, przedstawiaj±ce zodiak. S³ysza³em odg³osy wesela odbywaj±cego siê w wielkiej sali balowej, czyli na koñcu korytarza po naszej prawej. Echo muzyki i ¶miechu nios³o siê po ca³ym budynku.

W drugiej sali egipskiej zatrzymali¶my siê przed kamiennym fryzem wielko¶ci wjazdu do gara¿u. W kamieniu wyryta by³a podobizna potwora depcz±cego grupkê ludzi.

– Czy to gryf? – zapyta³a Jaz.

Potakn±³em.

– W wersji egipskiej.

Zwierzê mia³o tu³ów lwa i g³owê soko³a, ale jego skrzyd³a nie by³y takie jak u gryfów znanych z wiêkszo¶ci rysunków. Zamiast ptasich skrzyde³ mia³ skrzyd³a biegn±ce w poprzek grzbietu: d³ugie, poziome i szczeciniaste niczym para odwróconych metalowych szczotek. Uzna³em, ¿e je¶li ten stwór w ogóle dziêki temu czemu¶ lata, to pewnie te skrzyd³a poruszaj± siê jak u motyla. Fryz by³ kiedy¶ malowany. Widzia³em resztki czerwieni i z³ota na skórze zwierzêcia, ale nawet pozbawiony kolorów gryf wygl±da³ niesamowicie realistycznie. Mia³em wra¿enie, ¿e wodzi za mn± paciorkowatymi oczami.

– Gryfy by³y stra¿nikami – powiedzia³em, przypominaj±c sobie co¶, co opowiada³ mi kiedy¶ tato. – Pilnowa³y skarbów i takich tam.

– Super – odpar³a Sadie. – To znaczy, ¿e atakowa³y… no, na przyk³ad z³odziei, którzy w³amuj± siê do muzeów i kradn± zabytki?

– To tylko p³askorze¼ba – zapewni³em j±. Ale chyba nikomu nie poprawi³o to nastroju. Egipska magia zwykle polega na zmienianiu s³ów i obrazów w rzeczywisto¶æ.

– To tam. – Walt pokaza³ na drug± stronê sali. – To jest to, prawda?

Okr±¿yli¶my gryfa szerokim ³ukiem i podeszli¶my do pos±gu stoj±cego na samym ¶rodku.

Bóg mia³ jakie¶ trzy metry wysoko¶ci. Zosta³ wyrze¼biony z czarnego kamienia i mia³ na sobie typowe egipskie wdzianko: go³a klata, spódniczka i sanda³y. Zamiast twarzy mia³ barani pysk i rogi, które nieco siê rozkruszy³y przez stulecia. Na g³owie nosi³ koronê w kszta³cie frisbee – s³oneczny dysk otoczony przez wê¿e. Przed nim sta³a znacznie mniejsza postaæ cz³owieka. Bóg trzyma³ rêce wyci±gniête nad g³ow± cz³owieczka, jakby go b³ogos³awi³.

Sadie przyjrza³a siê bli¿ej hieroglificznej inskrypcji. Odk±d moja siostra udzieli³a go¶ciny duchowi Izydy, bogini magii, zyska³a niesamowit± zdolno¶æ odczytywania hieroglifów.

– KNM – powiedzia³a. – To mo¿e byæ Chnum, jak s±dzê. Rymuje siê z bum?

– Ano – przytakn±³em. – To jest ten pos±g, którego potrzebujemy. Horus powiedzia³ mi, ¿e on zawiera sekret odnalezienia Ksiêgi Ra.

Niestety Horus nie wyjawi³ mi wiêcej szczegó³ów. Teraz, kiedy ju¿ znale¼li¶my pos±g, nie mia³em bladego pojêcia, jak mia³by nam pomóc. Przyjrza³em siê hieroglifom, szukaj±c jakiej¶ wskazówki.

– Kim jest ten ma³y z przodu? – zapyta³ Walt. – Dzieckiem?

Jaz pstryknê³a palcami.

– Nie, pamiêtam! Chnum wykona³ ludzi na kole garncarskim. I to w³a¶nie pewnie tu robi… tworzy cz³owieka z gliny.

Zerknê³a na mnie, oczekuj±c potwierdzenia. Prawda by³a jednak taka, ¿e ja sam zapomnia³em o tej opowie¶ci. Sadie i ja teoretycznie byli¶my nauczycielami, ale Jaz czêsto zapamiêtywa³a wiêcej szczegó³ów ni¿ ja.

– Aha, ¶wietnie – powiedzia³em. – Cz³owiek z gliny. Zgadza siê.

Sadie zmarszczy³a brwi, patrz±c na barani± g³owê Chnuma.

– Wygl±da trochê jak z tej starej kreskówki… £o¶ Superkto¶ czy jako¶ tak? Móg³by byæ bogiem ³osi.

– On nie jest bogiem ³osi – zaprotestowa³em.

– Ale skoro potrzebujemy Ksiêgi Ra – oznajmi³a – a Ra jest bogiem s³oñca, to czemu szukamy jakiego¶ ³osia?

Sadie bywa irytuj±ca, wspomina³em ju¿ o tym?

– Chnum jest jednym z aspektów s³onecznego boga – powiedzia³em. – Ra mia³ trzy ró¿ne osobowo¶ci. Rano by³ Cheprim, skarabeuszem, w ci±gu dnia samym Ra, a o zachodzie s³oñca, kiedy udawa³ siê do podziemia, stawa³ siê Chnumem, bogiem o baraniej g³owie.

– Strasznie to skomplikowane – skomentowa³a Jaz.

– Wcale nie – odparowa³a Sadie. – Carter te¿ ma ró¿ne osobowo¶ci. Rano jest zombie, po po³udniu ¶limakiem, a…

– Sadie – przerwa³em jej – zamknij siê.

Walt podrapa³ siê po podbródku.

– Sadie ma chyba racjê. To jest ³o¶.

– Dziêkujê – odpowiedzia³a Sadie.

Walt pos³a³ jej posêpny u¶miech, ale wci±¿ by³ zamy¶lony, jakby co¶ go niepokoi³o. Zauwa¿y³em, ¿e Jaz przygl±da mu siê z trosk± i zastanawia³em siê, o czym oni wcze¶niej rozmawiali.

– Wystarczy o tym ³osiu – oznajmi³em. – Musimy przetransportowaæ ten pos±g do Domu. On zawiera jak±¶ wskazówkê…

– A jak j± znajdziemy? – zapyta³ Walt. – Poza tym wci±¿ nie powiedzia³e¶ nam, dlaczego tak bardzo potrzebujemy tej Ksiêgi Ra?

Zawaha³em siê. Wielu rzeczy nie powiedzia³em naszym rekrutom, nawet Waltowi i Jaz… na przyk³ad, ¿e za piêæ dni mo¿e byæ koniec ¶wiata. Taka wiedza mo¿e zniechêciæ do nauki.

– Wyja¶niê to, kiedy wrócimy – obieca³em. – Na razie wymy¶lmy, jak przenie¶æ ten pos±g.

Jaz ¶ci±gnê³a brwi.

– Chyba nie zmie¶ci siê w mojej torebce.

– Ja nie widzê problemu – stwierdzi³a Sadie. – Po prostu rzucimy zaklêcie lewitacyjne na pos±g, zrobimy co¶, co odwróci uwagê ludzi i wyci±gnie ich z sali balowej…

– Zaczekaj. – Walt nachyli³ siê i przyjrza³ ma³ej ludzkiej figurce. Cz³owieczek u¶miecha³ siê, jakby bycie stworzonym z gliny by³o super zabawne. – On ma amulet. Skarabeusza.

– To czêsto spotykany symbol – odpar³em.

– No… – Walt zacz±³ przeszukiwaæ w³asn± kolekcjê amuletów. – Ale skarabeusz to symbol odrodzenia Ra, zgadza siê? A ten pos±g przedstawia Chnuma stwarzaj±cego nowe ¿ycie. Mo¿e nie potrzebujemy ca³ego pos±gu? Mo¿e t± wskazówk± jest…

– Ach! – Sadie wyci±gnê³a ró¿d¿kê. – Znakomicie.

Mia³em powiedzieæ: „Sadie, nie!”, ale nic by to nie da³o. Sadie nigdy mnie nie s³ucha.

Dotknê³a ró¿d¿k± amuletu cz³owieczka. D³onie Chnuma rozb³ys³y. G³owa mniejszej figurki rozsunê³a siê, dziel±c siê na cztery czê¶ci jak pokrywa silosu rakietowego – i teraz z szyi pos±¿ku wystawa³ po¿ó³k³y zwój papirusu.

– Voilà – powiedzia³a z dum± Sadie.

Wsunê³a ró¿d¿kê z powrotem do torby i chwyci³a zwój w chwili, kiedy krzykn±³em: – Mo¿e byæ zaklêty!

Jak ju¿ mówi³em, ona nigdy nie s³ucha.

Kiedy tylko wyci±gnê³a zwój z pos±¿ku, ca³a sala zatrzês³a siê w posadach. W szybach gablot pojawi³y siê pêkniêcia.

Sadie krzyknê³a, kiedy trzymany przez ni± w rêce zwój wybuchn±³ p³omieniem. Ogieñ najwyra¼niej nie spali³ papirusu, ani te¿ nie poparzy³ Sadie, ale kiedy usi³owa³a go ugasiæ, bia³e widmowe p³omyki przeskoczy³y na najbli¿sz± gablotê i popêdzi³y po sali, jakby kto¶ rozla³ tam benzynê. Ogieñ dotkn±³ okien i na szkle zap³onê³y bia³e hieroglify, uruchamiaj±c zapewne milion zabezpieczeñ i zaklêæ. Nastêpnie upiorny ogieñ zafalowa³ wokó³ wielkiego fryzu przy wej¶ciu do sali. Kamienna p³yta zadr¿a³a. Nie widzia³em p³askorze¼b znajduj±cych siê po drugiej stronie, ale us³ysza³em chrapliwy krzyk – jakby wyda³a go wielka, bardzo rozz³oszczona papuga.

Walt zdj±³ laskê z pleców. Sadie wymachiwa³a p³on±cym zwojem, jakby przyrós³ jej do rêki.

– Zdejmijcie to ze mnie! To nie moja wina!

– Eee… – Jaz wyci±gnê³a ró¿d¿kê. – Co to za d¼wiêk?

Serce zamar³o mi w piersi.

– Obawiam siê – odpar³em – ¿e Sadie w³a¶nie wyprodukowa³a co¶, co odwróci uwagê.

Bardzo mi siê spodoba³a "Czerwona piramida", tak¿e na dniach zamierzam nabyæ " Ognisty tron" Ju¿ siê nie mogê doczekaæ! Ksi±¿ki Ricka Riordana s± fantastyczne;-) tutajpoczkategori
A swoj± drog±, dzisiaj premiera!
Nabywa kto¶ z tej okazji? Ja mo¿e poczekam na urodziny, bo mam w sobotê, chyba ¿e uda mi siê j± wygraæ w jakim¶ konkursie xD
Nareszcie! Przeczyta³am! I KOCHAM!

"Zwyk³y dzieñ rodziny Kane, czyli wielki w±¿ za piêæ dni po³knie s³oñce i inne pierdo³y!"

Rick Riordan to jeden z najs³awniejszych pisarzy ostatnich czasów. Ksi±¿ka "Z³odziej Pioruna", pierwszy tom z cyklu "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", zapewni³a mu wysok± pozycjê w¶ród autorów powie¶ci m³odzie¿owych. Zyska³ tak¿e ogromn± ilo¶æ fanów, którzy z wielk± niecierpliwo¶ci± wyczekuj± kolejnych ksi±¿ek. Pan Riordan obecnie zajmuje siê pisaniem, co muszê przyznaæ, wychodzi mu znakomicie! Jego ksi±¿ki sprzedaj± siê jak ¶wie¿e bu³eczki i nic w tym dziwnego, bowiem autor ³±czy szar± rzeczywisto¶æ z magicznymi elementami, a tak¿e odrobin± humoru, a to wszystko przyprawione du¿± ilo¶ci± akcji. Taki prosty przepis, a bestseller murowany!

Pierwszy tom z cyklu "Kroniki Rodu Kane" przeczyta³am na pocz±tku wakacji. By³a to niesamowita lektura, która wzbudzi³a we mnie niæ sympatii do mitologii egipskiej i sprawi³a, ¿e z mniejszym przera¿eniem wspominam bajkê "Papirus", która prze¶ladowa³a mnie przez ca³e dzieciñstwo i przez ni± mia³am wielk± traumê przez po³owê mojego dotychczasowego ¿ycia.

"Ognisty Tron" to kontynuacja "Czerwonej Piramidy". Akcja dzieje siê dwa miesi±ce po wydarzeniach z pierwszego tomu. Carter i Sadie kochaj± napiête terminy, a my ju¿ doskonale o tym wiemy. Tym razem ¶wiatu grozi zag³ada, gdy¿ wielki w±¿ (Apopis) zamierza uwolniæ siê ze swojego wiêzienia i po³kn±æ s³oñce (boga Ra). Rodzeñstwo ma piêæ dni na odnalezienie trzech czê¶ci Ksiêgi Ra i obudzenie boga S³oñca, który nie wiadomo gdzie siê podziewa, zanim ¶wiat pogr±¿y siê w chaosie. Prosta sprawa, prawda? Dodajmy tylko, ¿e po piêtach drepcz± im magowie z Domu ¯ycia i nieprzyja¼nie nastawione bóstwa. Bu³ka z mas³em.

Sadie to dziewczyna z charakterem, nosi glany i ma kolorowe pasemka we w³osach. Jest z pozoru zwyczajn± nastolatk±, chocia¿ tak naprawdê potrafi zaj¶æ za skórê. Uwielbia mêczyæ swojego brata, mimo, ¿e jest od niego m³odsza. Kocha siê w Anubisie, bogu ¶mierci. Jednak teraz pojawia siê nowy obiekt westchnieñ - przystojny mag, o dziwnym zainteresowaniu amuletami, imieniem Walt. Jej brat, Carter, jest "czaruj±cym niezdar±". M±dry, ale mimo wszystko czêsto siê zapomina. Biedaczek, zakocha³ siê w uszebti, a w³a¶ciwa dziewczyna zosta³a ukryta przez Iskandara, poprzedniego przywódcê Domu ¯ycia, który obecnie spoczywa w grobie. Jedyny problem Cartera polega na tym, ¿e nie spocznie, póki jej nie odnajdzie. Tylko gdzie ona jest? Nikt siê nie pofatygowa³, ¿eby mu o tym powiedzieæ.

To w³a¶nie rodzeñstwo Kane. Ró¿ni± siê od siebie, ale mimo wszystko co¶ ich ³±czy. Wyruszaj± w podró¿, której celem jest znalezienie wszystkich trzech czê¶ci Ksiêgi Ra. Ich opiekunem zostanie karli bóg, uwielbiaj±cy szybk± jazdê i czekoladê.

W³a¶ciwie to moj± ulubion± mitologi± zawsze bêdzie grecka, a ulubion± ksi±¿k± powi±zan± z mitologi± "Z³odziej Pioruna", to jednak "Kroniki Rodu Kane" mocno wyry³y ¶lady w mojej pamiêci. To ta ksi±¿ka pokaza³a, ¿e z rodzeñstwem nie trzeba siê nudziæ. Postacie s± tak realne, ¿e mia³am wra¿enie, ¿e mogê ich dotkn±æ, albo minê³am ich na ulicy poprzedniego dnia. To by³o niesamowite uczucie. Autor tak wspaniale wykreowa³ wszystkich, którzy wystêpowali w tej powie¶ci, ¿e nie sposób ich nie lubiæ, nawet je¶li s± ¼li, tak jak Apopis. To oni sprawiali, ¿e lektura by³a przyjemno¶ci± i z ka¿d± kolejn± stron± chcia³am wiêcej.

Akcja nie straci³a swojego tempa. Nadal przypomina jazdê kolejk± rozpêdzon± kolejk±. Jedno nie zd±¿y siê skoñczyæ, drugie siê ju¿ zaczyna. Ci±gle co¶ siê dzieje. Nie ma zastojów. Wydarzeñ jest du¿o, ale ksi±¿ka mimo wszystko jest logiczna i nie przeczy sama sobie, jak to czasem bywa.

Autor napisa³ ksi±¿kê stosuj±c narracjê pierwszoosobow±, raz z punktu widzenia Cartera, a raz Sadie. Ka¿de z nich mia³o co¶ do powiedzenia, a autor ¶wietnie wczuwa³ siê w ich postacie. Ukaza³ ich odmienne charaktery i my¶li, nie zlewaj±c tej dwójki bohaterów w jedn± ca³o¶æ. W dodatku tak opisywa³ wydarzenia i emocje, ¿e czytaj±c nie mog³am odró¿niæ odczuæ bohatera od swoich. Oczywi¶cie nie brakowa³o zabawnych komentarzy i wielkiego humoru autora, z którego s³yn± wszystkie jego ksi±¿ki.

Rick Riordan ¶wietnie wi±¿e mitologiê z naszym ¶wiatem. Wplata egipskie mity tak, jakby rzeczywi¶cie by³y jego czê¶ci±. To z jego ksi±¿ek wiem o mitologii wiêcej, ni¿ bym siê nauczy³a w szkole. £±czy przyjemne z po¿ytecznym, a ka¿dy, nawet osoba niechêtnie czytaj±ca, przyzna, ¿e przygody rodzeñstwa Kane siê jej podoba³y.

Na moj± listê zalet dodam tak¿e pewnego przystojnego boga, który urzek³ mnie swoim urokiem osobistym. Tak, mowa tu o w³adcy papieru toaletowego alias Anubis. Mimo, ¿e nie jest postaci± pierwszoplanow±, to jednak zakocha³am siê w tym go¶ciu. Ma w sobie co¶, co sprawia, ¿e gdy tylko siê pojawia na mojej twarzy go¶ci u¶miech. Nic dziwnego, ¿e Sadie na niego leci. Sama bym siê chêtnie z nim wybra³a na randkê, nawet je¶li miejscem spotkania by³aby kawiarenka "Pod Nagrobkiem", gdzie serwuj± tylko kotlety z umarlaka i ¶mierciono¶ne napoje.

W tej czê¶ci jednak pojawi± siê kolejne pytania, na które nie uzyskamy odpowiedzi. Niby z pozoru wszystko koñczy siê jak w normalnej ksi±¿ce, to jednak pozostaj± sprawy niewyja¶nione. I to jest to, co kocham w ksi±¿kach tego autora. Sprawia, ¿e czytelnik chce jeszcze i jeszcze, a przygody nigdy siê nie znudz±.

Ten tom jest jeszcze bardziej wybuchowy, magiczny i wci±gaj±cy ni¿ poprzedni. Z nim nie bêdziecie siê nudziæ! Niesamowita, pe³na emocji, dostarczy niezapomnianych prze¿yæ. Sprawi, ¿e mitologia nie bêdzie ju¿ taka straszna i mi³o spêdzicie czas!

PS. Kocham Anubisa <3 tutajpoczkategori
O ile 1 czê¶æ by³a dobra, to ta jest genialna! Anubis! <3 Wszystko sprawia³o, ¿e ta ksi±¿ka by³a lepsza od poprzednej. Akcja, nowi bohaterowie i Ra! xD ¦wietna! Teraz tylko czekaæ na kolejn±.
Ksi±zka boska... nie... przeboska ! No kocham j± po prostu By³am w niej zaczytana, tak, ¿e nie wiedzia³am co siê dooko³a dzieje, dla przyk³adu: mog³aby obok mojego bloku bomba spa¶æ a ja nic bym nie zauwa¿y³a. Strasznie prze¿ywa³am wszystko co siê w niej dzia³o no i nie mog³am siê od niej oderwaæ ! By³a bardzo ciekawa i juz nie mogê siê doczekaæ kolejnej czêsci tutajpoczkategori
Wiem, ¿e premiera by³a dawno, ale jeszcze jej nie przeczyta³am. Na razie mam za sob± pierwsz± czê¶æ. By³a niesamowita, zakocha³am siê w Anubisie. <3
Niebawem zamierzam kupiæ Ognisty Tron, wie kto¶ kiedy trzecia czê¶æ? : )
Niedawno j± kupi³am, muszê skoñczyæ ksi±¿ki z biblioteki i od¶wie¿yæ sobie poprzedni± czê¶æ, potem zabieram siê z ni±, ju¿ siê nie mogê doczekaæ.



Mam nadziejê, ¿e nied³ugo uda mi siê dorwaæ 3 tom


Mam nadziejê, ¿e nied³ugo uda mi siê dorwaæ 3 tom

Wszystko siê rozwi±¿e z t± spraw± w ostatnim tomie. Mogê siê za³o¿yæ, ¿e nie zgadniesz jak. tutajpoczkategori