X
ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...

Walka trwa w najlepsze.Wygląda,jakby zasoby jednostek Sióstr Nocy nigdy się nie kończyły,a na dodatek cała grupa jest rozbita.Ahash i mistrz Vann wspomagają Kalt'ha,Oshai wspomaga resztę,a Sirion zgubił się gdzieś w tym mrocznym lesie.Czy to koniec przygód garstki ostatnich z Jedi?

Kolejność dzisiejszej gry.
MG,Obi-Wan, Nemezis,Plastuś,,HK-50,Szarik

Każda kolejna osoba będzie ostatnia w kolejce.


Mirin
- {używa mocy} Sirion wyślij mi sygnał abym mugł cię odnaleźć!!! Nie zasypiaj gdyż Siostry Nocy to wyczują. A wtedy zginiesz- Krzyczę.
Wtem Jedna z Siustr Nocy atakuje mnie ale ja urzywam mocy burzy.
Gdy walka rozgorzała się na dobre, Sirion przeskoczył z jednego rzewa na drugie.. Nie miał szans by tu przeżyć...uciekał dalej, w nieznane. Walka wciążtrwała, a on po pewnym czasie stracił rachube czasu. Które już to drzewo...? Zastanowił się. Walka trwała pewnia nadal...
Westchnął. SIostry Nocy są niebezpieczne. Powinien ograniczyć używanie Mocy...Nie wiedział, co czynić.
W końcu, uznał że wyśle do Jergana drobny sygnał,żadne słowa, lecz...poczucie kierunku. Tego kierunku, w którego on podążał skacząc z drzewa na drzewo.
Jergan

Jergan poczuł drobne ukłucie Mocy...Juz wiedział gdzie sie udąć,byznaleźć Siriona.Szybko włączył miecz świetlny i uderzył na Siostry Nocy,przebiegając obok jednej ciął precyzyjnie i skrócił ją o głowe,po czym wytrącił następnej miecz z reki i zniknął w lesie aby odnaleźć Siriona.Strał sie biec jak najszybciej by po chwili wskoczyc na najblisze niskie drzewo a potem coraz wyżej i wyżej podążając śladem Sirona.


UWAGA DO GRY:
Nie możecie napisać, że zabijacie wroga. O tym decyduje MG, waszym zadaniem jest opisać całą sytuacje, ale nie od Was zależy jak się potoczy sytuacja.
To tak na przyszłość.
Kalt;h Derack

Kalt'h nieuciekał dzielnie razem z vannem i Ahashem odpierali coraz częstrze ataki.
Kalt'h krzyczał
na nich niedziała moc, trzymajmy się razem a ich pokonamy
tak więc oparli się wzajemnie plecami i walczyli...
po 10 min walki wciąz siostry nadchodziły było ich nieprzebrane morze a krew lała się hektolitrami padało było błotnisto a trzej mistrzowie wciąz walczyli zadawjąc coraz więcej strat siostrą.
ich ciosy stawały się coraz słabsze, zostali otoczeni kalt'h swoim Staffem zadawał coraz czestsze ciosy stylem Vaapad przecinając i tnąc wszystko co wejdze mu na cel
20 siustr rzuciło się na niego równocześnie kalt'h wykonał ciosy obronne zparowujące ataki prubując jednocześnie zabić jak najwięcej sióstr.
Szarik zauważył, że Kalt`h jest atakowany z zajadłością. Widział, że chordy wrogów atakują coraz mocniej, a on słabnie. Wiedzial o tym wszystkim, a stał jak wryty.

{On..on jest taki dziwny...odkąd slyszal o mym ojcu stał sie taki szorstki}

Nagle się poruszył, druga część jego rękojeći rozświetliła się ciemnoniebieską barwą. Teraz to dwa ostrza, były nie jedno. Dwa ostrza ruszyły w stronę sióstr. Najpierw wolno, potem coraz szybciej i szybciej. Wreszcie ich właściciej biegł, oderwał się od ziemi, zatoczył piruet w powitzru i wylądował obok starca

-Teraz będziemy walczyć razem
Wykonał dwa ostrzegawcze cięcia. Jedno skierowane na głowe najwyższej siostry, drugie na nogi stojącej na prawo od niego
Nagle dało się słyszeć przerażający wrzask.Wszystkie Siostry się wycofały
-To mi się nie podoba.Nigdy tak nie robią-powiedział mistrz Vann
Z drzewa spadł Wookiee.Widział w czasie walki Wasze miecze świetlne
-Rooooaaar!!Muhuhuhuh!Wahhhhhrrrr!!!!Jedi!
Czy jest wśród Was ktoś,kto zna Shyriwook?
Miirin
- Roooooar! Muhiheru! Wahhhhhhhhhhiiiiiiiiriiiiiiiiiiii! Woookie!
Ja znam a dlaczego pytasz??????
Wziąłeem w tej chwili swojego robota który tłumafczył mi resztę zdań Wookiego
Sirion wziął głęboki wdech. Spórbował określić kierunek, w którym powinien się udać...coś dziwnie go poruszyło. Spróbował wytworzyć przy pomocy Mocy telepatyczną więź z Jerganem-jeśli mu się to uda, podąży za nią w kierunku Jergana...
Jergan pozostawił za sobą walczących,odgłosy walki cichły coraz bardziej,w miare jak zagłebiał sie w las,wreszczei przystananął i skupił sie probując znaleźć Moca Siriona.
Kalt'h Derack

siostry sie wycofały a kalt'h słabnoł i słabnoł jego krew nagle stała się czarna wydobywała się obficie z rny na klatce pierśowej zadanej prawdopodobnie przez siostre mocy z jakimś starym mieczem/artefaktem nagle upadł z tyłu głowy wydobywała się zielona ciecz i krzyknoł w agoni

Szarik ashuree takati...monti quelfthala shessack..minote..tenanntre!!!!!
i stracił przytomność
[OFF] Niech GM prowadzi moją postacią ja muszę iść narqa[/OFF
Szarik podszedł do starca, chwycił go czule. Ują za barki, i przerzucił przez plecy. Doniósł go do najbliższego drzewa, posadził, i uchylił płaszcza. Wtem zobaczył to znamie. Takie samo jakie posiada on. Znamie Sithów.

- Co u diaska?? Co to ma kur** być??

{Cholera kim on jest?? A może, nie to nie możliwe. On nie może być mym ojcem..}

Rozejzrał się czy nikt, nie posłyszał jego krzyku. Naszczęście byli zbytnio zajęci tym Wookieem. Wyją zza pazuchy byleteczkę, i całą jej zawartośc wlał do gardła Katlh`a. Rany poczęły się skrzyć...

-Ocknij się staruszku, musisz mi coś powiedzieć
-Ja znam ten język powiedziałem do wookiego mogę przetłumaczyć im co chesz powiedzieć

(Hmm.. ciekawe dowiem się co Wookie ma do powiedzenia mam nadzieję że to coś ważnego.)

Wysłuchuję mowy Wookiego i odchodzę dziwnie przerażony.

Sam do siebie mówię

-Trzeba uciszyć tego Wookiego on za dużo wie moja przeszłośc nie może wyjść na jaw to mogło by mnie zbytnio zaszkodzić.
shhaartita sheck'....ehhhhKalt'h wstaje... a raczej prubuje bo wielki zabrak żadający odpowiedzi na pare pytań był dla niego wielką przeszkodą.

Chwycił sie mocno za głowe jakby chciał okazać swój bul chociasz rana była w klatce pierśowej.
jeszcze torche a spotkałbym się z dawnym mistrzem, wszystkimi o jakie odpowiedzi ci chodzi??-Kalt'h kupuje swój czas udając niewtajemniczonego w temat.

nagle rozglądal sie jakby szukał czegoś godnego zainteresowańa
patrz tam-wstał całkowicie i szybkim krokiem kierował się w strone Wookiego przy okazji poprawiająśc swoją rozdarganą na strzępy szate-mamy gościa myśle że jest on godny naszej uwagi choć szariku tej obecności niemusimy lekcewarzyć.

właśnie przestało padać ciała siustr zaczynały się rozkładać na tej mistycznej planecie a wszędzie możnabyło wyczuć ciemną strone mocy.
Wookiee nie mówi najlepiej w języku Basic,ale zrozumiale

-Nazywam się Sharooah.Mój świat został całkowicie zdominowany przez siły nowo utworzonego Imperium,którzy pomagają Trandoshanom.Tak jak Wy jestem Jedi.Proszę,pomóżcie mi!!Raaahhrr!
[Wookiee na dowód,że jest Jedi pokazał saber staff'a o kolorze zielonym,oraz mocą zatrzymał płynący krętą ścieżką strumień
-Katl`h stój. Wiem, że całkowicie do siebie doszedłeś, i musisz mi odpowiedzieć na kilka waznych pytań

{nie wymkniesz mi się starcze, jeśli jesteś moim ojcem to Cię zabiję. Pomszczę matkę}

Ręka powędrowała w stronę klingi miecza. Szarik czuł elektrowyładowania po ostatnim włączeniu. Palce aż rwały się by załączyć miecz i rozciąć głowe Kalth`a, lecz stał bez ruchu oczekując odpowiedzi
Kalt'h w jednej chwili przestał zgrywać komedie stał się taki jak zawsze zimny, skoncentrowany, skupiony, ironiczny.
miał tylko spodnie, buty, pas, rękawice resztki płaszczu leżały porzucone przez szarika kiedy odkrył zniamię

Stanoł odwrócił się do szarika wyczuł w nim gniew i ciemną strone oraz desperacje, powiedział tylko
Grozisz mi mistrzu jedi?-w jego głosie było pełno ironi

w pewnym momencie chciał chwycić rękojeśc na wszelki wypadek ale nagle zauważył
że został razem z resztlkami płaszczu... był bezbronny i zrozumiał swój bląd

z daleka Karme nadchodziła niespokojna
Ojcze co się dzieje?
nagle zrozumiała co się dzieje instynktownie podbiegła do ojca zasłaniając go sobą
włanczając klinge i mówiąc
zostaw go on jest bezbrony!! niepozwole ci go skrzywdzić

Kalt'h nagle zaczoł
Karme odsuń się wyszło zwykłe nieporozumieńe nic mi nie grozi choćmy do pozostałych...
Bruce Vao

Mówię do Sharooah'a
- Dobrze pomogę ci ale wtedy jeśli nie powiesz nikomu tego co o mnie wiesz
( W głębi duszy myśle jednak że nie mogę mu zaufać; ten staff wydaje mnie się jakbym go gdzieś jeszcze widział obawiam się że ten Wookie jest mordercą i będzie chciał nas zabić)

Siadam pod drzewem i rozmyślam

(Siedzimy już tu za długo na tej planecie w końcu znajdą nas siły Imperium, mam pewien plan ale żeby go wdrożyć w życie muszę go wszystkim pokazać ale nie mam zielonego pojęcia gdzie są Szarik i Kalt'h)

{po narysowaniu planu wieszam go na drzewie i wołam wszystkich których widzę plan wygląda następująco}

Czerwony-1 grupa
Fioletowy-2 grupa
Pomarańczowy-osoba wykradająca Hipernapęd
Niebieski-Wiedźmy Mocy
Niebieski Krzyżyk-Hipernapęd
Pomarańczowy Kryżyk-Nasz Statek
-A więc tak musimy wybrać osobę która skrada się najlepiej i rozdzielić się na 2 grupy każda z grup ma za zadanie odwrócić uwagę wiedźm mocy podczas gdy wcześniej wspomniana osoba będzie zabieraż hipernapęd. Po wykonaniu zadnia wraczny na statek i odlatujemy z tego miejsca. Imperium już wie że tu jesteśmy
-Karma proszę Cię odejdź, muszę z twoim ojcem porozmawaić na osobności

Ostatnie słowa były bardzo przez niego akcentowane, wręcz dawały do zrozumienia, że w tej chwili piękna młoda kobieta jest tu zupełnie nie chciana

-Muszę omówić z Kalthem parę spraw z dawnych lat

Spóścił lekko głowę, tak że widoczne były wszystkie jego rogi, popatrzył z byka, na Kel-Dora, złapał miecz energicznym ruchem. Włączył jego klingę, zamachnął tzry razy. Jego oczy błysnęły, nagle ostrze się wyłączyło, i podał je Karmie.

-Wejź mój miecz abyś miała pewność, że nie dojdzie tu do walki

{ Zawsze mogę go zabić za pomocą mocy... ale tego nie zrobię. Najwyżej odłącze się od drużyny...}
*ekhem*karma ja i szarik chyba będziemy musieli porozmawiać
kel-dor poprzecierał ręce i dodał:
nic mi niegrozi...w końcu to jedi no już ić prosze cie

Karme wachała się przez chwile ale zrobiła to o co ją poproszono i pochwili oddaliła się dołanczając do Bruca i pozostałych

Kalt'h objoł się rekami i zadał jedno proste pytanie:
o co chcesz spytać??-mówił to z pewnym niepokojem
- Kalth masz takie samo znamię jak ja. Z tego co wiem, tylko członkowie mojej rodziny mieli taki, a moim ojcem był Kel-Dor, którego chcę zabić za matkę

W jego głosie "skakała" nienawiść, wręcz wylewała się z jego ust. Chęć zemsty, była ogromnie silna. Trawa pod jego stopami, poczęła szarzeć. Wezbrał się wiatr. Jego oczy stały się krwisto czerwone...

{Powiedz, że jesteś moim ojcem a stąd odejdę, i zemszczę się na Tobie kiedy indziej. Nie chcę aby Twoja córka wiedziała kim byłeś...*tfu*}
Sirion wciąż błądził w lesie. Mimo wszystko, jego wysiłki nie poszły na marne...z każdą chwilą zbliżał się do Jergana. Szedł powoli-nie chciał narobić zbytniego chałasu...co nie szło mu zbyt dobrze. W końcu, po długiej wędrówce doszedł do grupy....akurat by zobaczyć, jak Stary Generał rozmawia z Szarikiem....zmrużył oczy. A to ciekawe...jedną myślą przerwał telepatyczny kontak z Jerganem-i tak widział już resztę grupy...
Nie usłyszał jeszcze niczego. Choć miał zamiar to zrobić...Przelkął w duchu to, że skradanie nie było jego najsilniejszą stroną-na szczeście Kel-Dor i jego rozmówca byli zajęci...poszukał wzrokiem miejsca, które mogłoby zapewnić mu schronienie...a co mu tam! Nie będzie się ukrywał...
Chciał jednakże jakiegoś...efektownego...wejścia. Zaśmiał się w duchu, po czym używając Mocy skoczył-tuż między 2 Jedi...i tak pewnie zauważyli zakłócenia w Mocy, gdy zerwałem kontakt-pomyślał.
-Nie przeszkadzam? Zapytał się z lekkim uśmieszkiem. Skrzyżował ręce na piersi.
- Wcale a w cale. Jak nie chcesz mieć zmiażdrzonej głowy to stąd spadaj, szczeniaku

Szarik przybrał pozę gotowa do ataku, konuszki palców zdawały się lekko skrzyć, jego moce obudziły się i w głebi ducha uradowały, że wreszcie będą mogły kogoś okaleczyć

{podejdź tu gówniarzu a dowiesz się czemu mój miecz ciągle jest nasączony energią.}

-Wrrrrr.... odejdź
Kalt'h troche został zaskoczony ale się szybko opanował
możliwe,możliwe ale powiem ci tylko jedną rzecz o reszcie być może porozmawiamy kiedy ochłoniesz

sędziwy kel-dor skupił się i zaczoł mówić bardzo powoli
Szarik... ja ...nie jestem twoim ojcem

nagle zaczoł używać mocy przyciągania i jego miecz przyleciał do niego włączył jedno
ostrze, pomarańczowe ostrze rozświetło okolice.

- złe posunięcie szarik pozbawiłeś się ochrony niepozbawjając mnie broni pomyśl że mógłbym być twoim wrogiem

Kalt'h poprostu wyłączył klinge szedł w kierunku brusa a mijając siriona powiedział wesoło:
-gówniarz...
-GÓWNIARZ? JA CI DAM GÓWNIARZA...ty stary generale...zaraz, co ty gadasz o ojcostwie? Czyżby ,,wspaniały stary jedi" złamał jedną z doktoryn Zakonu? Nieładnie...stary dziadzie. A ty, Druidzie, nie groź mi...to nie przystoi Jedi. To ponoć mój miecz bardziej pasuje do Sitha niż do Jedi-a twoje groźby tak samo...tak więc radziłbym wam, byście uważali na słowa...Ciemna Strona nie śpi.-Uśmiechnął się złośliwie, oduwając się nieco od starego Kel-Dora. Ciekawe, czego Szarik od niego chciał...moze alimentów? Zaśmiał się w duchu. Jednakże, niewiele brakowało, a sam popadłby w furie-złośliwość pozwolia jednakże wyładować się, nie czyniąc tego dosłownie (czyli nie ciskając Piorunami na wszystkie strony)...zaś zarówno Stary Generał, jak i Druid nie powinni mu grozić i go lekceważyć...wiek nie jest najważniejszy!
Szarik podbiegł do Siriona, chwycił ejgo miecz i włączył kilngę. Saltow w przód, parad, uskok, wylądował za plecami Kel-Dora. Przyłożył mu miecz do szyi.

-Twój błąd starcze, nigdy nie odwracaj się do mnie tyłem

Klinga się skowała. Szarik złapał miecz za koneic i cisnął nim w las

-Mały poszukaj sobie swojego miecza, jak go nie pilnujesz

Skierował się w stronę resztu grupy, czuwając w napięciu czy starzec nie wykona ruchy przeciw niemu
Bruce Vao

Postanowiłem przedstawić do końca mój plan

-Szybciej chodźcie tu.
-A więc tak według mnie powinniśmy podzielić się na 2 grupy Ja pokieruje grupą czerwoną, Szarik fioletową. Osoba która najlepiej potrafi się skradać pójdzie drogą pomarańczową. Spotykamy się w miejscu oznaczonym pomarańczowym krzyżykiem. W skład czerwonej grupy wejdą:
Ja
Mirin
Kalt'h
Sharooah
Aiden
W skład Fioletowej pozostali.

Nie bijcie się najpierw się wydostańmy ztąd pozbijać możecie się później
Kalt;h zdumiał się wyczynem szarika, ale był na niego przygotowany po tym akcie
gniewu podszedł do miejsca gdzie był miecz siriona wzioł go i pobiegł w głębie lasu z nieznajomych przyczyn.

{szarik niemoże znać prawdy...narazie...potem będzie trzeba mu otworzyć oczy}

Mistrz jedi zniknoł w ciemności
Sirion nic sobie nie zrobił z tego aktu kradzieży dokonanego przez Szarika-idiota...gdyby Sirion chciał, to by Szarik wisiał na drzewie. Jednakże, gdy Stary poszedł po jego miecz i nie wracał...
-Ej, ty stary kleptomanie! Oddaj mi mój miecz!! ZŁODZIEJ!!
Pomruczał jeszcze pod nosem, po czym poszedł za Szarikiem. Tym razem też mruczał, jednakże na tyle głośno by Driud go słyszał ,,ojczulek, ciekawe czyj..." ,,a może on chce alimenty?"...chciał go zezłościć. Szarik był nieuzbrojony, a Sirion by go powalił samą Mocą...a chciał się na kimś wyładować. Szczególnie po tym, co ten stary kleptoman zrobił.
Szarik zerknął na wyrostka do butów, po głowę. Uśmiechnął się szyderczo, po czym odebrał od Karmy swój miecz świetlny. Jego krawędzią uderzył Siriona w mostek, tak aby ten stracil dech.

[szepta do ucha Siriona]
-Ty mi lepiej nie wchodź w drogę, nie wiesz czego się nauczyłem w Akademi Sithów

Powolnym krokiem wszedł w las, tropił Kel-Dora jak zwierzynę. Na liściach znalazł krople jego potu. Jego zapach był dla druida wyczuwalny jakby stał zaraz obok. Szedł powoli, szedł...coraz głębiej w las. Podziwiał przyrodę, oglądał ruiny wyłaniajace się co chwilę zza zakrętu, czuł, że ktoś go śledzi. I wiedział kto to jest...

-Co Karma, szukasz taty??

{jej uroda jest olśniewająca, ona jest piekna}
To nie starczyło...wciąż zbyt mały gniew. Wciąż zbyt mało...by mógł mu oddać i uznać to za ,,samoobrone"...a miał taką ochote!
Gdy Druid poszedł w las, Sirion powolnym, majestatycznym krokiem ruszył ku reszcie ekipy. Tam zobaczył Wookiego. Był ciekaw, co on tutaj robi??
Spróbował nawiązać mentalną więź z Wookiem
-Kim jesteś? Co tutaj robisz?
Kalt'h wkroczył do tajemnej krypty, upewnił się kilka krotnie że nie jest śledzony
wkońcu trafił do wielkiej komnaty tam leżał...HIPERNAPĘD!!!!

a koło niego mroczna kobieca postać z którą Kel-Dor poprzednim razem rozmawiał na moście i telepatycznie.

Kobieca postać natychmiast padła na kolana

?:Mistrzu wszystko tak jak kazałeś...

K:Dobrze dostarcz hipernapęd koło statku mam dość tej planety...
Nagle zadał pytanie które go nurtowało od pewnego czasu
K:Po co wam wogule Hipernapęd??

?:jest przepowiednia u nas bardzo stara... mówi o tym że pewien zabrak sith
może przynieść wieczną dominacje ciemnej strony mocy, ale jest mały skrypt że umrze razem z towarzyszami tutaj dlatego zdobyliśmy hipernapęd by mu pomuc...

K:Znam tą przepowiednie... wiem nawet kto ją pierwszy przepowiedział ale dlaczego żuciliście sie na nas zamiast nam pomuc??

?:to dlatego bo siostry chcą się zemścić za to co zrobiłeś...to było niegodne...

Ale niedokończyła Kalt'h zaczoł ją dusić mocą ale szybko się opanował i przestał:

K:masz miecz świetlny oto twoja nagroda.
wręczył kobiecie czarno złoty miecz świetlny po włączeniu okazało się że jego ostrze ma czerwony kolor
K:ten miecz jest zbudowany z pozostałości miecza mojego przyjaciela i... mojego drugiego ucznia to wielki zaszczyt go nośić

?:dziekuje mistrzu będe podrużowała za tobą jak rozkażesz...

Kalt'h i kobieca postać się rostali, mistrz jedi wszedł spowrotem w las asz spotkał znowu obliczeszarika...
- Już skonczyłeś te wieczorne spacerki?? Mam wrażenie, że się zakochałeś w tych siostrzyczkach..hehe

{ Po co ja się zgrywam przed jego córką, ona też powinna wiedzieć }

-Kalt`h tzreba z tym skończyć. I ty i ja byliśmy Sithami. Ja z przymuszenia, co do Ciebie nie mam pewności.

Zauważył w jego oczach niepokój, nagle usłyszał szelest liści i trzask łamanej gałązki. To Karma jego córka biegła w głąb lasu, nie patzrąc pod nogi. Wydając za dużo hałasu...

-Tę rozmowę dokończymy potem, teraz biegniemy za tym cudem natury. Przed chwilą stoczyliśmy walkę z wrogami, a Ci uciekli w las. Dokłądnie w tamtą stronę

Szarik zerwał się na równe nogi. Nagle, stanął jak wryty, wyrosła przed nim góra mięcha. To był rancorn. Schował się w krzakach ta, by zostać niezauażonym. W tym samym czasie jego zwrok przykuła inna rzecz. Dziwne załamanie na skale. Prostokątne wgłębienie. Już chciał tam podejść gdy usłyszał ten straszliwy krzyk.

{ Karma..och nie...}

- Wy głupie gnoje, teraz zobaczycie co to znaczy być synem Lorda Sithów.

Klinga ciemna jak burzowe niebo, rozbłyskiwana pzrez wyładowania elektryczne, rozświetliła część lasu. Dwa ostrza zmieniały barwe na krwisto czerwoną, a piorunki stały się czarne. W Mistrzu Jedi obudziłą się nienawiść, cała wściekłośc utrzymywana na zemstę na ojcu własnie się wydostała, po to aby bronić Karme. Jego rogi zciemniały, razem z tatułażami. Wokół dłoni wytworzyła się chmurka czerwonej mocy. Ciął raz, drugi, trzeci. Jego celem było powalenie tzrech olbrzymich Rancornów. Parada, uskok, piruet, i zwód. Kolejne cięcia. Tak pzredzierał się przez całą bandę tych stworzeń. Nie zwarzał uwagio na to, że część z nich jest tylko bardziej wściekał pzrez okaleczenie. Dobiegł do kobiety. Ta stała tzrymając się za rękę w której trzymała swą broń. Jej śliczna cera, cała była teraz we krwi. Duże rozcięcie na łuku brwiowym nie chciało się zatamowac.
Ogarną mnie szał. Wezbrałem całą moc, w jedym celu. Inieść się w powietzre i zrobić z siebie bombę Mocy, nawet wtedy gdyby mogło skończyc się to dla mnie śmiercią

PROSZĘ MG O ZDECYDOWANIE O POWODZENIA MOICH CZYNÓW, I ICH EWENTUALNYCH SKUTKACH
Szarik zabił rancory,ale powalił też na ziemię Kalt'ha i Karmę.

-Uspokój się!-krzyknął mistrz Vann
Lecz ogromna dewastacja trwała nadal
-Nie zmuszaj mnie,bym tego użył!-krzyknął mistrz Vann mając w ręku kulę złożoną z potężnej dawki mocy
Nadal nie było końca tego zniszczenia
-DOŚĆ!-krzyknął z gniewem mistrz Vann rzucając w tym momencie kulą w Szarika
[Cios był tak silny,że Szarik upadł nieprzytomny]
Powstańcie-powiedział Ahash do leżącego Kalt'ha i Karmy,mając białą,leczniczą kulę w dłoni.
[Pojawiło się w sali dwóch gwardzistów.Wookiee zabił ich bez najmniejszego problemu.Jednemu skręcił kark,a drugiemu przebił paznokciem tętnicę szyjną]
-Uczyłem się tego od Trandoshanina,Slasska-Powiedział to,a następnie nad czymś się zamyślił-Ehh...nie będę wam kłamać.Naprawdę nazywam się Worroar.Co nie zmienia faktu,że jestem Jedi i chcę Was,jako jednych z ostatnich Jedi chronić.Musimy trzymać się razem!Arroar!
Szarik wstaje z ogromnym trudem. Nogi się pod nim uginają, spęcie każdego mięśnia powoduje starszliwy ból. Kazda próba wydobycia z siebie głosu kończy się wykrztuszeniem krwi z płuc. Czuł się okropnie. Spojrzał w stronę Karmy. Tak żyła i w przeciwieństwie do niego miała się całkiem dobrze. Zrobił krok naprzód, urzywając resztek Mocy, przyśpieszył kroku i po chwli znalazł się przy grupce. wyciągnął rękę ...

- Mistrz Vann, przeprasza
Wykrypiał zmęczonym głosem
Kalt'h wstał cały zmęczony podszedł do Karmy objoł ją i zaczynał ją leczyć wzioł ją na ramiona i idąc w strone statku szepnoł do Vanna
zajmij się szarikiem
odchodził w strone statku razem z Karmą strapione zamartwiony nieskoncentrowany...
(Mam już tego wszystkiego dość wracam na statek, porozmawiam z Onshaiem. Dość mam już tej grupy Oni się prędzej pozabijają niż zrobią coś razem. Jak się to wszystko skończy to zrzekne się miecza świetlnego i mocy i polece na Nar Shaada. Może nawet poznam jakąś ładną Twi'lekankę i założę rodzinę?.)

Nagle zobaczyłem jakichś ludzi niedaleko statku jakiś mężczyzna (ale nie człowiek)niósł kobietę na plecach, trochę dziwne muszę to wybadać. Zaczynam powoli skradać się do tajemniczych osób wyciągam z pasa miecz świetlny i zbliżam się do statku. Nagle:

-Kalt'h? Co ty tu robisz i kto to jest?
to Karma... to wszystko wina szarika
nagle spojrzał obok statku był tam hipernapęd
o...popatrz co nam przeznaczenie przyniosło

powiedział to z nutką komizmu dodał:
zamontuj to do naszego cuda i zwołaj reszte zwijamy się z tej skały
a ja zaopiekuje się Karmą

powiedziawszy to wszedł na pokład i położył Karme do łużka troskliwie się ją opiekując...
Szarik doczągał się do włazu statku. Jego właz był tak cięzki, że potrzebował pomocy aby go za sobą zamknąć. Usiał da ławeczce, i zamkną się w sobie. Z zamkniętymi oczyma, krwawiązymi rękoma, przeszedł korytarze statku wprost to swej kajuty. Było to pomieszczenie małe, zimne w wystorju, z emblematami takimi jak miał na ciele i rękojeci swego miecza. Usiał na ziemi, wpatrując się w ciemny punkt na ściane. Powieki zaczęły mu się same zamykać, zasłaniając jego czerwone oczy
Medytował

{ Matko, przepraszam...musiałem...}
kalt'h upewnił się że Karma spokojnie śpi, wyszedł z jej pokoju i po paru minutach
wszedł do kajuty szarika...

no co, zadowolony jesteś z twego dokonania??
mocno uakcentował to zdanie by dać to szarikowi do zrozumienia.
-Wyjdź stąd Kalt`h, gdyby nie ja ona by zginęła

JEgo uczucia były targane gniewem na samego siebie. Wpatrywał sie w ścianę na przeciwko, tak jakby coś tam widział. Po drugiej stronie ściany znajdowała się kajuta Karmy, chyba chciał jej pomóc

{ Co ja zrobiłem...}

Zrtwam się na równe nogi, chwytając starca ja gardło. Zatapiam w jego szyji pe długie palce, wciąz brudne od krwii. Zatrzaskuję na drzwi.

- Teraz mi odpowiesz na moje pytania.
Kim jesteś??
Skąd masz to znamie?? Mów albo Cię zabije.

Włącza miecz, który przybrał swój dawny kolor
-Dobra Hipernapęd zamontowany jeśli wszyscy są na statku to startujemy

Słychać odliczanie 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1,STARTUJEMY

(Jak zwykle zapomniałem zapiąć pasów, przez co wylądowałem w na drugim końcu statku ta kajuta była jakaś inna różniła się od reszty jako jedyna miała nieregularne kształty nie była tak jak inne kwadratowa tylko owalna. Spróbowałem wstać rozejrzałem się dookoła okazało się że to pokój Karmy którą obudził start statku)

-Witaj jestem Bruce powiedziałem - po czym straciłem przytomność dzięki niedawnemu uderzeniu głową o ściane.
pomimo startu szarik wciąż mocno trzymał kalt'ha najwidoczniej niewzruszony i wciąż żądny odpowiedzi..
ale to było za wiele Kalt'h skoncetrował się i mocą rzucił nim o ściane przyokazji
przyczyniając się do małego elektromagnetycznego wybuchu...
szarik leżał , doświadczenia dziśejsze były widocznie za wielkie dla niego:
oj szarik jesteś za słaby by cokolwiek mi zrobić...
Starzec troch się podśmiewywał
nie niezabijesz mnie chociarz ze względu dla Karme prawda?
niechciałbyś chyba wyrządzić jej większej krzywdy?

nagle się wyprostował i stał się całkowicie poważny...
Nieważne kim jestem... ważne kim ty jesteś!
wstąpiła w niego nagle bezmierna fascynacja

zaskoczyłeś mnie... wcześniej niemogłem tego wyczuć...ale teraz to widze dokładnie
jesteś wyjądkowy... wkrótce się o tym przekonasz...hehe... tak jak ja

nagle zmienił kierunek myślenia:
nie ma hańby w tym do czego dążysz... zemsta zawsze była wystarczającą motywacją
Kalt'h podszedł do niego bliżej:
nieprzejmuj się niejestem twoim wrogiem prawde mówiąc chciałbym ci pogratulować...

Nie możesz napisac że padam pół przytomny bo o skutkach twego ataku decyduje nie kto inny jak MG.

Edit by Szarik
Szarik pada pół przytomny na ziemie. Dzisiejsza walka z hordą rancornów wyczerpały do dokumentnie. Stał się apatyczny, i chętny zabijania. Ciemna strona zaczęła brać nad nim górę...

-Jesteś zadowolny z czego?? Może z tego, że kontynuujesz moje szkolenie Sith ?? Nie uda Ci się to, owszem mam dni słabosci, ale tego nie wykorzystasz.

Szarik wstaje, ręką opiera się o ścianę. jej wgłębienia były ostre jak brzytwa, toteż zabrak skaleczył sobie dłoń, rozcinając od zewnątrz. Podszedł do Kalt`ha, zerknął mu głęboko w oczy...
Nie zobaczył tam nic...

-Szkoda mi nie Ciebie a Karmy. To cudowna dziewczyna a ty ją zniszczysz.
pfu... szkolenie??...może, sith??...nie.
Karma widziała żeczy i uczyła się takich jakich niejesteś wstanie zrozumieć
chociasz ona też zabardzo nie ale to niedługo się zmieni

Kalt'h popatrzył mu prosto w oczy:
Ona nie jest dla ciebie, radze ci odpuść sobie...

nagle odwrucił się od szarika...:
Mija 20 lat kiedy ostatnio zobaczyłem twojego ojca... twojego stwórce...
niedopełnisz już swojej zemsty na nim poprostu sie spóźniłeś

idzie w kierunku ściany odwraca się i podchodzi do niego znowu patrząc mu prosdto w oczy:
Moge ci wiele opowiedzieć wyjaśnić... ale najpierw zró coś dla mnie usiąć i zamknij oczy.
-Nie mam do Ciebie zaufania Kalt`h. Starciłem je dawno. I jeśli chcesz życ to nie wspominaj mego ojca, w mej obecności

Szarik siada na ziemii, zamykając oczy. Jednak nie jest bezbronny. Prawą ręką tzryma swój miecz, gotowy do włączenia. Jest wyczulony na każdy wachania mocy. Jednym słowem jest jak machina do zabijania, dgy tylko poczuje się w niebezpieczeństwie

{ Dalej cwaniaczku, spróbuj czegoś...}
Ka;t'h położył swą reke na głowe szarika, robiąc to ostrożnie ze wzgledu na jego obfite rogi gdy tylko to zrobił szarik zaczoł widziec śilne wizje, ostro i wyrażnie i słyszał głos
Kalt'ha jak eho:

Legenda:
DK=Darth kan
MK=Młody kalt'h
EK=echo kalt'ha

K-teraz zobaczysz świat moimi oczami...

szarik zobaczy ł w wizjach planete Korriban...jej nieorgarnietą purynię...
potem zobaczył mnóstwo grobowców... zobaczył grobowiec Marka Ragnosa a tam dwóch Kel-Dorów młodego 8-letniego w mrocznej szacie z kapturem ale opuszczonym
i starego w zdobionej runami mrocznej szacie z nałorzonym kapturem na głowie...

DK-No Kalt'h zaczynamy... do głównego wejścia do grobowca Marki Ragnosa blokuje
ten wielki jego pomnik...
wskazł na gigantyczny posąg który był większy od niejednego frachtowca...

MK-ojcze on jest za duży!... niedam rady

Darth kan sie wściekł
DK-tylko słabi tak mówią!!

młody kalt'h prubował ruszyć kolosa... leciutko nawet drgnoł go potem podniusł go na 10 metrów...
DK-tak poczuj potęge ciemnej strony...NIECH PRZEPŁYWA PRZEZ CIEBIE!!!!

ale małe dziecko niewytrzymało ciężaru i puściło wielkoluda tak że sie rozbił i rozleciał na tysiąc kawałków na amen tamując przejście do krypty.. sam kalt'h prawie zemdlał z wycieńczenia...

DK-Głupcze!!!...Słaby BĘKARD

wiązka piorunów mocy poraziła młodego Kel-Dora, poleciał na najbliszszą kolumne
i cały we krwi w poszarpanej nowej szacie się czołgał.

DK-Niepotrzebuję takie ścierwo!... zejć mi z oczu i gnij tu jurz dość czasu zmarnowałem na ciebie...

Kan ruszał w strone wyjścia porzucając własne dziecko...

EK-ale niemogłem pogodzić się z poraszką... z tym że zawiodłem mego ojca znowu
chciałem żeby był ze mnie dumny

w tym momencie od strony Kalt'ha wyleciała potężna błyskawca mocy w strone Kana...
ale była powolna i skoczył dogury zrobił salto i stanoł tuż przed leżacym synem...

DK-Brawo.. jeszcze nikt w tak młodym wieku niezrobił błyskawicy... jesteś zdolny
i zachowałeś się jak prawdziwy sith... atakując tego który był na tyle głupi żeby się odwrucić... to oznaka słabości, dostaniesz nagrode za ten wyczyn a jedyna słuszna nagroda jaką powinien dostać sith... jest AGONIA!!!!

kolejne błyskawice torturowały małego sitha aż był prawie martwy...

DK-wruce tu jutro i ponowiny szkolenie az do skutku... lub zginiesz

i zostawił go... wyszedł zostawiając bliskiego śmierci chłopca samemu sobie.

EK-i takie było moje życie... nienawidziłem go... zawsze było tak samo a on to wykorzystywał by stworzyć ze mnie to co tak pragnoł... ale nigdy się niepoddawałem
przy życiu trzymała mnie nienawiść i zawsze wciągała mnie bliżej do ciemności...

Wizja się skończyła a kalt'h ociągnoł szybko dłoń:
-ehhh...wspomnienia...teraz sam dojć do wniosków.
-
Jergan

Jergan powolnym krokim wszedł do swojej kajuty na staku,prawde powiedziawszy niewiele obchodziła go pozostała część załogi,za wiele,miedzy nimi sporów,niech sie pozabijają,może będzie spokój.Powli ułozył sie na swoim łóżku,było wąskie i niewygodne ale od biedy można było się na nim pzrespać.Po walce i eskapadzie w lesie nie czuł sie najlepiej,był zmęczony,a rzadna technika Jedi nie zastapi porządnej dawki snu.Kręcąc się i pzrewracając z boku na bok Jergan starał się odnaleźć jakąś wygodna pozycję,wreszczie przewrócił się na plecy i zapadł w bardzo niespokojny sen.Był gotów w każdej cwili włączyć swój miecz i skoczyć na potnecjalnego napsatnika,po pzrygdoach dzisiejszego dnia nie wiadomo co mogło się wydarzyć.Miał nadzieję że to tylko ta planeta tak na wszystkich działa,bo jeśli nie to to nie są Jedi,on tez nie jest idealny ale przynajmniej na rzuyca obelgami i mieczem w kazdego kto sie do niego odezwie.Jak oni maja byc ostanimi Jedi to Jedi juz nie ma...
-Widzę, że przeszedłeś te same szkolenia co ja. Wiedz tylko, że me błyskawice były szybsze i podpiekłu mu dupe

Na twarzy ogromnego zabraka, ujawnił się lekki usmieszek wowołany wspomnienami. Wstał. Jego sylwetka była porażajaca. Świetna budowa, szerokie barki, tylko te szpetne rogi

- Pewnie zastanawiałeś się nie raz, czemu me rogi są dłuższe niż u innych zabraków?! Odpowiedź jest prosta. Nasz ojciec "wyciągał" je za pomocą mocy z mej czaski. Cierpiałem okrutnie, a za każde piśnięcie wypalał mi znak mieczem.

{ To nie jest ostateczny dowód...jego przynależności...}

-Wiedz, że i tak nie masz mego pełnego zaufania. To są tylko wspomnienia. Narazie zapomnę o Naszych sprzeczkach, ze względu na ... Tu urwał, przez chwilę stał jak słup. Zamyślony-..ze względu na Karmę
ze względu na Karme trzymaj się od niej z daleka
Kalt'h coraz bardziej się wściekał
niemusisz mi ufać... wiem o tobie dość...ja skończyłem swoje szkolenie w przeciwieństwie do ciebie...myśle że mnie niedocenił... teraz ide z Karmą pomedytoważ musimy wiele omówić..

wychodząc dodał
pamietaj że powiedziałem ci niewiele jeszze nie wiesz wszystkiego

wyszedł z kajuty poszedł do sąsiednej... wyżucił leżącego tam Brusa i powiedział mu

obierz kurs na Nar-shadda tam możemy się przyczaić i uspokoić i przyokazji lepiej sie poznać... i nieudawaj nieprzytomnego, myśle że to nieprzypadek że znalazłesd się w kajucie mojej curki...

wszedł do środka i zaczoł medytować ze swoją córką.
Szarika ogarnęła wścikłość, ją rzucać wszstkim co miał pod ręką. Wizja przedstawiona mu przez Kalth`a przywróciła jego zagrzebane wspomnienia, niechciane wspomnienia. Chwlie upokorzen, bólu, i wymuszonej pokory. Dni głodu, zagłady, śmierci. Zasady mordowania, wykańczania, torturowania. Wszystko to na nowo wpajało mu się do głowy. Na nowo kodowało, i wchodziło w nawyki. Mimowolnie ćwiczył ruchy w formie "kata". Dokańczał swe szkolenie. Stawał sie zabójcą na zawołanie, ale...istaniało jedno ale. On miał uczucia, czujący morderca. Najgorsze z możliwych połączeń. Stawał się znów niezdecydowanym, kimś pomiędzy Jedi, a Sith.

-Musze walczyć...nie dać się pokonąc ... -mówił sam do siebie, w pokoju był tylko on
-Giń psie...kurw*, giń

{Ja jestem Si..Jedi..Jedi...Jed..je...j}

Ostatnia rzecz jaką zdołał zrobić to wysłąl prośbę pomocy do matki, która trafiła do kogś innego. Kogoś kto jest bardzo niedaleko, i do złudzienia przypomina mu ową mamę.
{muj biedny brat już sie załamuje}

-co ci jest Karma?

-no..nic..

-chyba jesteś zmęczona pożądny sen jest niezastąpiony połurz się ja też pujde

-jeszcze troszke pomedytuje...

-ok... tylko nie myśl ani o tym T'wileku ani o Zabraku mogą cie mocno zdekoncetrować

Kalt'h połorzył się spać
Podchodzę do sterów ustawiam kurs- Nar Shaada

(Głowa boli mnie dalej i to okropnie, moje lekku z niebieskiego zmieniło kolor na fioletowy, gdybym był człowiekiem pewnie bym już nie żył.)

Nagle nawigacja zaczęła szaleć ktoś wybił nas z hiberprzestrzeni radar wykrył 9 statków wroga.

-Chłopaki koniec kłótni idżcie do dział musimy ich zestrzelić inaczej będzie po nas.

(czyżby to ta klątwa o której mówił Ahash. Onshai też o tym coś wspominał napewno nie jest dobrze mam nadzieję że z tego wyjdziemy.)

Zrobiłem unik, później kolejny, i jeszcze jeden. Później ostry skręt w prawo, później lewo. Nie mogłem ich jednak zgubić

- Pośpieszcie się inaczej nas zestrzelą.
Szybko idę na tyły statku gdzie było okno...
- Jerganie chodź tutaj i pomuż mi zniszczyć to co nas atakuje... Zamknij oczy i skup się... Tak czujesz ich moc teraz uderz w nich twą najpotężniejszą bronią... UMYSŁEM... twoją wolą, wyślij tam wiązkę twej dobroci... Użyj telekinezy i zniszcz tamtą istotę...- W tej chwili palecem wskazałem na najmniejszy statek Siustr Nocy....
- Skup się Jerganie... Wiem, że potrafisz... Możesz wiele... Ale musisz wiedzieć że.... JESTEŚ JEDI.... więc możesz unieść nawet ten mały kamień i uszkodzić ten statek niszcząc napęd i hipernapęd... Ale czy to się ci uda zależy tylko od ciebie... i od tego czy zasługiwałeś na status JEDI... Ja sprubuję zniszczyć tamten okręt- Wskazałem na najbardziej uzbrojony okręt....
Wiedziałem że na tym okręcie nie ma Siustr Nocy które dobrze posługują się mocą
Mirin używa telekinezy, prubuje strącić i udeżyć w niego kamieniami aby go zniszczyć...
[off]Proszę GM aby odpowiedział czy zniszczyłem statek czy nie...
PS. Wruciłem :) [/off
Jergan

Jergan został gwałtownie wyrwany z połsnu w który zapadł,na statku wyła syrena ostrzegająca o ataku.Jergan szybko wstał i narzucił na plecy swój płaszcz po czym pobiegł szybkim krokiem w stronę dział.Jergan wędrował poplątanymi korytarzami staku,raz po raz gubiąc drogępo chwili bezładnego biegania wpadł na Mirina,ten stał pod oknem i próbował strącic staki przy użyciu Mocy.Po wysłuchaniu jego "przemowy'Jergan rzucił tylko:
-To nie dla mnie,może poćwiczymy później!Po czym znów pbiegł szukac dział.Wreszczie gdy dotarł do celu wskoczył za pulpit działa i urochomił je,może nie był najlepszym strzelcem ale w takiej sytuacii pzryda sie kazda para rąk.Szybko zaczął namierzać atakujące statki.[/i
Bruce Vao

-Ej chłopaki sszybciej się nie da - powiedziałem

(Niech oni się pośpieszą przezten potworny ból głowy tracę koncentrację nie długo nas zestrzelą. Nagle zauważyłem jak jeden statek został zestrzelony z dziłka pokładowego. Dobrze przynajmniej jeden.)

Ból się nasila, zamienia w przeraźliwe kłucie. Już nie mogę kieruje statkiem już jakby pół przytomny, zaczynam widzieć przez półmrok.
-Pośpieszcie się!!!!

Nagle nie potrafiem już zrobić uniku; dostaliśmy. Widziałem jak Jergan zestrzelił kolejny statek. Już tylko 7. Znaczy się 6 bo w tej samej chwili myśliwiec wroga rozbił się o nasz statek.

-Lewy silnik tego brakowało.

Musiałem wyłączyć silniki teraz już tylko drufujemy...
Jergan

Jeragan miał dziasiaj nieprawdopodobne szczęście,zestrelił juz dwa statki.Jego radość jednak nie trwała długo.po chwili jego kontak z Brucem.{Kur..,czy oni wszyscy sa niespełna rzomumu?}Nie mając innego wyjścia Jergan błyskawicznie opuścił wieżyczkę i udał się w strone mostka,nie było czasu do stracenia.Tym razem nie zgubił się i dotarł od celu bardzo szybko. Bez zbędnych ceregieli uderzył w twraz Bruca strając się go w ten sposób obudzić,po czym zajął fotel drugego pilota,szybko właczył interkom i powiedział:
-Szybko do działek pokładowych,nie ma chwili do stracenia!Jeden do mnie na moste,i to szybko,statek ledwo dyszy!Po tych słowac Jergan złapał za stery próbujac jak najbardziej uciec z myłśwcom.Jednak nie było to łatwe,w końcu ten statek nie ma zbyt dużej manewrowości.cóż trzeba sobie radzić.Jergan znów włączył interkom:
-Misztrzu Kalt`h bardzo proszę na mostek,na pewno pilotujesz statek lepiej niz ja.Gdy skonczył mówić,wstał z fotela o strał się obudzić Bruca,narazie bezskutecznie...
Walka rozgorzła na dobre. Statek szybował spokojnie, z powodu odniesionych obrażeń. Drzwi do pomieszczenie w którym mieszkał Szarik, otworzyły się za jego komendą. Druid stanął w drzwich z zakrwawioną głową. Krew lała się z pękniętego łuku brwiowego. Stare jej pokładu już zdążyły zastygnąc, na rozgrzanym z nerwów ciele zabraka. Nowa krew ciągle się lata, przysłaniając trochę widoku. Kroczac przez statek, wyglądał jak Lord Sith. Oczy bez wyrazu, głębokie, puste a jednocześnie chętne zemsty. Cięzko stawaine kroki odbijały echem w całym halu. Na zewnątzr trwała bitwa, a on szedł.

-Bruce czy na tym statku są myśliwce??

Jego celem było zdobycie jednej takiej maszyny, i wylecienie w przestrzeń, razem z innym członiekm drużyny, aby szybciej się pozbyć wrogów.

{ I have bad feelings about this...}

Kadłub statku został rozerwany, mniej więcej na zachód od Zabraka. Słyszeć się dało, ciężkie, metaliczne kroki. W powietrzu można było wyczuć zapach spalenizny, a temperatura powierza wzrosł gwałtownie. Wszystko za sprawą Szarikowego miecz, któy rozbłyśł w korytarzu. Wbił się w ścianę, torując drogę jego właścicielowi, ten zaś zmierzał ku wrogom z nadzieją na niezłą zabawę...
Zniszczyłem kilka statków (pozostało 5)... Idę w kierunku Szarika którego wyczuwam swoimi zmysłami... gdy jestem tuż przy nim...
- Szarik gdzieś tu na statku jest jeden myśliwiec ale nie wiem czy jest sprawny...- Powiedziałem mu...
- Musimy go znaleźć i nim zniszczyć te wiedźmy... Najgroźniejszym statkiem jest statek na którym znajduje się przewodniczka... Znajduje się tam centrum działania... Przewodniczka wysyła sygnały przez które i twoja klątwa się pogłębia i przez które przegrywamy... Ok...- Patrzę się na trujwymiarowy obraz statku...- Myśliwiec jest tu...- wskazuję palcem na obrazie...- Ale raczej trudno będzie się nam tam dostać... Myśliwiec jest mały... Ale na dwie osoby w sam raz... Ja się zajmę działami a ty lotem... ok???? Jesli tak to nie ma czasu do stracenia ruszajmy...- Powiedziałem
- Czemu nie, tylko najpierw przerobię te żelastwa zza ściany na ładne stoliczki

{ Z tym myśliwcem będzie ciekawie...}

Zabrak staje w swojej ulubionej pozycji walecznej. Prawa noga z przodu pod kątem 45 stopni. Lewa wyprostowana. Ich kąt przecięciea tworzy literę"t" a 60 % ciężaru ciała jest na pzredniej nodze. Czubek miecza na wysokości mostka, zawsze pozwala na bardzo szybką reakcję. Wyprostowany tłów, łokcie przy żebrach. Żaden atak nie przejdzie przy takiej gardzie. Szybko wykonywane ataki, możlwość robienia licznych zejśc, uników, kopnięc, i innych wygibasów

-Idź odpal ten złom, ja zaraz przyjdę....dokładniej to będe za 5 minut, a jakby mnie nie było to poczekaj dłużej
Kalt'h wstał i przebrał się w swoją starą szate lorda sith której pas był pokryty licznymi runami...

Karme idz do szarika niepozwól by zrobił sobie krzywde...

wyszedł z kajuty biegł az dotarł na mostek:

no jergan popatrz jak lata mistrz

gdy usiadł za sterami włączył pare przycisków i wyłączył ogranicznik teraz statek może lecieć z 150% prędkością.

statek ruszył pełną mocą na pas asteroitów a za nim dwa myśliwce, kalt'h wpuścił statek w korkociąg...gdy był już w środku pasa asteroitów szybko pociągnoł drązek do góry jeden z myśliwców niewyrobił i rozbił się o asteroit.

statek wyrównał kurs i stał nierucomo kalt'h na coś czekał coś wyczuwał inny myśliwiec już go namierzał był bardzo blisko...Kalt'h nic nierobił gdy myśliwiec był już zaledwie 550 metrów od celu wielki asteroit zmiótł go sam nieuszkodzony lecądz dalej swoim kursem,,, dopiero teraz Kalt'h ruszył

koniec zabawy przygotujcie się do wejścia w hiperprzestrzeń!!!!

zostały trzy...
Budzę się jestem jeszcze lekko zdezorientowany lecz mówię do Kalt'ha

CO TY ROBISZ CZCESZ NAS ZABIĆ BEZ JEDNEGO SILNIKA CHCESZ WSKOCZYĆ W HIBERPRZESTRZEŃ....

Poza tym co to za szata chyba nie chcesz powiedzieć że je..je..jesteś sithem...

Daj przejmę stery, ale nie możemy wskoczyć w hiberprzestrzeń z dwóch powodów

a) za nami jest Szarik z Mirinem w myśliwcu
b) To zbyt ryzykowne

-Musimy się zatrzymać na jakiejś innej planecie i naprzwić usterkę a na Nar Shaada dolecimy później...
Jergan

-Ufff,dobrze że znów jesteś z nami Bruce.W tym momęcia na mostek wchodzi Kalt`h ubrany jakoś tak...dziwnie,jednak Jergan na razie nie zawraca sobie tym głowy i rzuca tylko w odpowiedzi:
-A więc leć Mistrzu,ja ide do dział.Jergan szybko wybiega dobrze znaną drogą.Juz po chwili siedzi wygodnie za działem i namierza lecącego najblizej wroga.Jeszcze chwile,jeszcze chwile iiii BUM.Śmiercionośny laserowy bolt mknie przez pustkę kosmosu w strone wrogiego myśliwca.
co cie to obchodzi kim jestem...hmm??

patrzy na konsole:

szarik i Mirin jeszcze nie dotarli nawet do myśliwce... zamykam im włazy.

a co do śilnika... to coś z niego zostało jeżeli wystarczająco się skupie starczy nam na jeden mały skok

nagle było słychać szum,szelest jakby metal ocierał się o metal nagle zapaliła się charakterystyczna dioda i włączył sie charakterystyczny dzwięk lewego hipernapędu.

gotowi czy nie ruszamy!!!!

statek wystartował po 7 min wyszedł z hiperprzestrzeni a lewy silnik wybuchł...
ale byli już na nar-shadda...

dobra sprubuje gdzieś wylądować...
Lecz w tej chwili pojawił się okręt flagowy Siustr Nocy...
- Szarik wsiadaj musimy go zniszczyć zanim zejdzie niżej.... Wtedy przegramy wyłapią nas i zabiją...- Włączam myśliwiec... Wylatuję... Nie zostały zamknięte śluzy... i... Już jestem na orbicie. Za sterami siedzę ja, działa są przy sterach więc także nimi kieruję...
- Zwrot w prawo.... {BUUUUUM!!! Omało co nie zostaliśmy trafieni... Dostał kamień którym zasłoniłem nasz myśliwiec przed strzałem...}... Okej muszę dolecieć nad tamto okno, tam koło którego znajduje się ten kamień...- Otrzymuje wirtualną mapę terenu... A wtedy...


 

Drogi uzytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

 Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

 Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.