NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Ostatnio podczas czytania książki "Przez burze ognia" coś mnie natchnęło do takiej małej refleksji nad autorami, którzy do upadłego wałkują niektóre tematy i powielają motywy, które tysiące razy pojawiały się w literaturze - szczególnie w tych nowszych książkach, które pojawiają się teraz na rynku. Widać to zwłaszcza w powieściach o tematyce antyutopijnej i dystopijnej, gdzie motyw kopuł, dwóch (z pozoru) różnych światów i bohaterów z nich pochodzących, którzy zaczynają pałać do siebie jakimś uczuciem jest już tak wymiętoszony, że bardziej chyba się nie da. Kiedyś uważałam, że to nic złego, ale ile razy można czytać o tym samym?
Jakie jest Wasze stanowisko w tym temacie? Męczy Was takie wałkowanie w kółko tych samych motywów czy to właśnie one są powodem sięgania po niektóre książki? Zwracacie na nie uwagę czy kompletnie Wam nie przeszkadzają? I równie ważne - jakie motywy najbardziej Was irytują?
To zalezy czego się oczekuje, bo ja osobiscie czasami mam ochotę na książkę, w której wszystko jets identyczne tylko w innej scenerii, np. większosć paranormal romance i w ogóle młodzieżówek jets pisanych według tego schematu. Jakas dwójka bohaterów pozornie z różnych światów, po czym ona okazuje się niezwykła, jakies perturbacje po drodze typu: to nie tak jak myslisz, jakiś wielki dramat, ratuja świat (albo swoja społeczność) i potem jest big love. Ona oczywiscie niesmiała, cicha, śliczna, chcoiaż nikt tego wczesniej nie widzia,ł a on casanova i playboy. Albo odwrotnie. Jeżeli nie oczekuje się niczego innego niż zapełniacza czasu i typowego czytadła to jest spoko, ale jeżeli autor ma większe ambicje i celuje w inny target to trochę to przeszkadza. Czasami mnie to bardzo bawi, jak w mediach się robi szopkę jakie to wspaniałe nowe dzieło, a potem się okazuje że to wszytsko już było. Od razu przypominają mi się początki "Eragona". Wszyscy się zachwycali jaki to wspaniały, młody człowiek napisał taką powieśc a w srodku był zlepek wszystkich motywów jakie istnieją w przeróżnych mitologiach czy klasykach fantasy jak np. "Władca pierścieni". tutajpoczkategori
Motyw może być ten sam, ale sposób, w jaki autor go ukaże może być wyjątkowy. Kiedy czytam jakąś książkę, która mnie porządnie wciągnie, to nie rozmyślam na każdym kroku: ,,aha, to było tutaj, a tam już ktoś mówił o tym..." czy cokolwiek w tym rodzaju. W wielu przypadkach dopiero czytając inne recenzje zwracam uwagę na powtarzalność fabuły, która raziła w oczy wielu czytelników przede mną. Więc jeśli o to chodzi, nie jestem raczej wymagającym odbiorcą.
Nie wiem czy do tego klubu dyskusyjnego trzeba się jakoś zapisać, czy coś- jeśli tak to mnie oddelegujcie i usuńcie mój komentarz, bo jestem bardzo niedoinformowana w kwestiach forumowych. (Konto mam chyba od ponad roku, a dopiero od 4 dni aktywnie uczestniczę).
Co do dyskusji to również zauważyłam częste powielanie historii. Kiedy przyszła moda na Zmierzch to w każdej książce był wampir, kiedy zaczęto pisać o wilkołakach- wszędzie wilkołaki, później anioły, teraz jakieś wielkie bum na kosmitów. Książki są jednak książkami, jeśli autor ma dobry styl to (tak jak mówiła osoba nade mną) można tak łatwo wciągnąć się w historie, że fakt, iż kolejny raz czytasz o wampirze Ci nie przeszkadza. Mnie osobiście denerwuje przede wszystkim wiek głównych bohaterów. Wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale dlaczego w co drugiej książce główna bohaterka ma 16 lat, góra 17? Wiem, że to jest literatura młodzieżowa, ale jakoś mnie to drażni. (Czuję się staro). Nie byłoby to wcale złe gdyby faktycznie dana postać zachowywała się na 16-latkę. A w obecnie powstających książkach większość jest tak nienaturalnie dojrzała. Gdy jeszcze okazuję się, że książka zostanie zekranizowana i 16-latkę odgrywa aktorka, która ma 24 lata (i nie oszukujmy się nie wygląda tak jak przeciętne dziewczyny) to wychodzi z tego wielki kataklizm. Czy 18 lat nie byłoby dobrym wiekiem żeby uratować świat? A przy tym zrobić wrażenie, że tak młoda osoba, była taka dzielna?
Tak, czepiam się, ale ile razy opis może zaczynać się od ,,W dniu swoich 16 urodzin..."? tutajpoczkategori
No więc....ja myślę, że to nie tyle wina autorów, że historie się powielają, co wydawnictw. Bo niestety mamy tak już u Nas, że jak coś zrobi się popularne to wydawnictwa chcą wyciągnąć z tego jak najwięcej kasy, więc korzystając z popularności jednej książki chcą sprzedać masę niemalże identycznych.
Oczywiście klasyczny przykład to 'Zmierzch', po którym nagle każda książka zawierała wampiry i nastolatków zakochanych w sobie. I wcale nie było tak, że one zostały napisane po 'Zmierzchu' czy mniejwięcej w tym samym czasie, bo często książki te w oryginale wydano duuużo wcześniej, ale moda na wampiry sprawiła, że wydano je w Polsce. I może część tych książek nie wydawałaby się taka tragiczna, gdyby nie fakt, że nagle dostajemy wszędzie to samo i zaczynamy odgadywać fabułę. Bo niestety najpierw zasypywano nas wampirami, potem aniołami, antyutopią.. Brakuje różnorodności w wydawanych książkach.
Bo ile można czytać o lekcjach biologii, dziwnym chłopaku, w któym bohaterka zakochuje się z miejsca, a on okazuje się jakimś dziwadłem z baśni bądź bajek na dobranoc.
Powielanie historii nie razi mnie aż tak w młodzieżówkach/obyczajówkach, gdzie schemat jest znany- 2 osoby z różnych światów, a coś ich połączy i na koniec pewnie skończą razem. Jednak w tych książkach to mnie nie denerwuje, no może w niektórych, gdyż w ten shcemat wplecione jest wiele różnych emocji i historii. I nawet jeśli wiem jak się skończy to i tak czytanie sprawia mi radość. W paranormalach mam wrażenie, że wszystko jest na jedno kopyto często i nie wzbudza książka nic poza irytacją.
to zawsze jest biologia, prawda? ewentualnie chemia. Jakby nie było innych przedmiotów w tych amerykańskich szkołach to jest racja, ze jeżeli autor ma dobre pióro i przekazuje jakieś wartości, emocje i po prostu wciąga, to nie ma znaczenia że to jest jedno i to samo
z tymi wydawnictwami to też racja, był szał na wampirki, a teraz z kolei na te rozeroryzowane romansidła, przynajmniej z tego w widze w empiku, bo przeczytałam całego Greya i mi starczy no ale kurcze, ile można? nawet okładki sa identyczne tutajpoczkategori
Nuda? Czasami tak, zwłaszcza wtedy kiedy mam nadzieję na coś zupełnie innego a okazuje się, że dostaję prawie że kopię. Ale są sytuacje kiedy takie, powiedzmy schematy, sprawiają mi przyjemność. W przypadku romansów paranormalnych, czy historycznych ciężko jest znalezc coś nowego, ale czasami zdarza się autorka ( głównie niestety) która zabłyśnie dowcipem, inteligencją czy ogólną dobrą konstrukcją bohaterów, a wtedy podobnie jak Makarena, nawet ńie zwracam uwagi na podobienstwa. W tej chwili wciągnęłam się w paranormalną serię która ma wiele z tego o czym pisałam wyzej, a jednoczesnie przypomina mi Zmierch i Akademię Wampirów ... Ale pod wieloma względami wydaje mi się ich lepszą, poprawioną wersją - i takie coś mi się podoba.
Najbardziej irytują mnie trylogie, w których zawsze pojawia się ten drugi, nie zawsze o golebim sercu, ale niestety przeważnie, nie znoszę byłych dziewczyn i wszelkich balów itp bez czego, wydaje mi się, tego typu książki nie mogą się obejść. Resztę jestem w stanie znieść, byle tylko głowna bohaterka nie była irytująco niepewna siebie.
Piszesz Lenalee o "Przez burze ognia" widzisz "Geneza" czy "nowa Ziemia" były pierwsze, ale to wlasnie Przez burze mi się podobała najbardziej, widocznie sam temat nie jest dla mnie najważnieszy, a po prostu lubię pewien styl pisania i inną konstrukcję bohaterów. Tak samo jest z tymi sagami kosmicznymi, dla mnie bohater to podstawa, jeśli nie wzbudzi we mnie emocji, to choćby nie wiem jak super ekstra i niespotykane byłyby jego przygody to książka mi się nie spodoba
Więc wychodzi na to, że powielane tematy same w sobie mnie nie nudzą, byle było od serca ... bo to czuc kiedy autor pisze bo musi :/
Jeszcze taki przyklad : "Angelfall" gdyby rozczłonkować tę książke to można powiedzieć, ze to juz bylo jak nie w księgarni to w kinie, ale autorka tak to złożyła, ze ma się wrazenie czytania czegos zupelnie nowego nie wiem jak to się potoczy dalej, ale autorka udawadnia, ze schematem mozna sie bawic.
W tej chwili wciągnęłam się w paranormalną serię która ma wiele z tego o czym pisałam wyzej, a jednoczesnie przypomina mi Zmierch i Akademię Wampirów ... Ale pod wieloma względami wydaje mi się ich lepszą, poprawioną wersją - i takie coś mi się podoba.
Tak z ciekawości, o jakiej serii mówisz?
W większości zgadzam się z tym, co napisała MUlka. Dla mnie często nie chodzi o samą historię, o to, czy jest schematyczna, ale o klimat powieści, uczucia, które towarzyszą czytaniu, konstrukcję i głębię bohaterów oraz o język i styl pisania. Jeśli te rzeczy mnie zachwycą, to nie zwracam uwagi, czy powieść jest schematyczna.
I właśnie najgorsze co może być w trylogiach paranormalnych to wprowadzenie w 2 częsci drugiego męskiego bohatera i stworzenia trójkąta miłosnego. Są wyjątki oczywiście, ale zwykle bardzo mnie to irytuje. tutajpoczkategori
Tak z ciekawości, o jakiej serii mówisz?
https://www.goodreads.com/series/66252-lux
całkiem fajna
Jakie jest Wasze stanowisko w tym temacie? Męczy Was takie wałkowanie w kółko tych samych motywów czy to właśnie one są powodem sięgania po niektóre książki? Zwracacie na nie uwagę czy kompletnie Wam nie przeszkadzają? I równie ważne - jakie motywy najbardziej Was irytują?
To zalezy czego się oczekuje, bo ja osobiscie czasami mam ochotę na książkę, w której wszystko jets identyczne tylko w innej scenerii, np. większosć paranormal romance i w ogóle młodzieżówek jets pisanych według tego schematu. Jakas dwójka bohaterów pozornie z różnych światów, po czym ona okazuje się niezwykła, jakies perturbacje po drodze typu: to nie tak jak myslisz, jakiś wielki dramat, ratuja świat (albo swoja społeczność) i potem jest big love. Ona oczywiscie niesmiała, cicha, śliczna, chcoiaż nikt tego wczesniej nie widzia,ł a on casanova i playboy. Albo odwrotnie. Jeżeli nie oczekuje się niczego innego niż zapełniacza czasu i typowego czytadła to jest spoko, ale jeżeli autor ma większe ambicje i celuje w inny target to trochę to przeszkadza. Czasami mnie to bardzo bawi, jak w mediach się robi szopkę jakie to wspaniałe nowe dzieło, a potem się okazuje że to wszytsko już było. Od razu przypominają mi się początki "Eragona". Wszyscy się zachwycali jaki to wspaniały, młody człowiek napisał taką powieśc a w srodku był zlepek wszystkich motywów jakie istnieją w przeróżnych mitologiach czy klasykach fantasy jak np. "Władca pierścieni". tutajpoczkategori
Motyw może być ten sam, ale sposób, w jaki autor go ukaże może być wyjątkowy. Kiedy czytam jakąś książkę, która mnie porządnie wciągnie, to nie rozmyślam na każdym kroku: ,,aha, to było tutaj, a tam już ktoś mówił o tym..." czy cokolwiek w tym rodzaju. W wielu przypadkach dopiero czytając inne recenzje zwracam uwagę na powtarzalność fabuły, która raziła w oczy wielu czytelników przede mną. Więc jeśli o to chodzi, nie jestem raczej wymagającym odbiorcą.
Nie wiem czy do tego klubu dyskusyjnego trzeba się jakoś zapisać, czy coś- jeśli tak to mnie oddelegujcie i usuńcie mój komentarz, bo jestem bardzo niedoinformowana w kwestiach forumowych. (Konto mam chyba od ponad roku, a dopiero od 4 dni aktywnie uczestniczę).
Co do dyskusji to również zauważyłam częste powielanie historii. Kiedy przyszła moda na Zmierzch to w każdej książce był wampir, kiedy zaczęto pisać o wilkołakach- wszędzie wilkołaki, później anioły, teraz jakieś wielkie bum na kosmitów. Książki są jednak książkami, jeśli autor ma dobry styl to (tak jak mówiła osoba nade mną) można tak łatwo wciągnąć się w historie, że fakt, iż kolejny raz czytasz o wampirze Ci nie przeszkadza. Mnie osobiście denerwuje przede wszystkim wiek głównych bohaterów. Wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale dlaczego w co drugiej książce główna bohaterka ma 16 lat, góra 17? Wiem, że to jest literatura młodzieżowa, ale jakoś mnie to drażni. (Czuję się staro). Nie byłoby to wcale złe gdyby faktycznie dana postać zachowywała się na 16-latkę. A w obecnie powstających książkach większość jest tak nienaturalnie dojrzała. Gdy jeszcze okazuję się, że książka zostanie zekranizowana i 16-latkę odgrywa aktorka, która ma 24 lata (i nie oszukujmy się nie wygląda tak jak przeciętne dziewczyny) to wychodzi z tego wielki kataklizm. Czy 18 lat nie byłoby dobrym wiekiem żeby uratować świat? A przy tym zrobić wrażenie, że tak młoda osoba, była taka dzielna?
Tak, czepiam się, ale ile razy opis może zaczynać się od ,,W dniu swoich 16 urodzin..."? tutajpoczkategori
No więc....ja myślę, że to nie tyle wina autorów, że historie się powielają, co wydawnictw. Bo niestety mamy tak już u Nas, że jak coś zrobi się popularne to wydawnictwa chcą wyciągnąć z tego jak najwięcej kasy, więc korzystając z popularności jednej książki chcą sprzedać masę niemalże identycznych.
Oczywiście klasyczny przykład to 'Zmierzch', po którym nagle każda książka zawierała wampiry i nastolatków zakochanych w sobie. I wcale nie było tak, że one zostały napisane po 'Zmierzchu' czy mniejwięcej w tym samym czasie, bo często książki te w oryginale wydano duuużo wcześniej, ale moda na wampiry sprawiła, że wydano je w Polsce. I może część tych książek nie wydawałaby się taka tragiczna, gdyby nie fakt, że nagle dostajemy wszędzie to samo i zaczynamy odgadywać fabułę. Bo niestety najpierw zasypywano nas wampirami, potem aniołami, antyutopią.. Brakuje różnorodności w wydawanych książkach.
Bo ile można czytać o lekcjach biologii, dziwnym chłopaku, w któym bohaterka zakochuje się z miejsca, a on okazuje się jakimś dziwadłem z baśni bądź bajek na dobranoc.
Powielanie historii nie razi mnie aż tak w młodzieżówkach/obyczajówkach, gdzie schemat jest znany- 2 osoby z różnych światów, a coś ich połączy i na koniec pewnie skończą razem. Jednak w tych książkach to mnie nie denerwuje, no może w niektórych, gdyż w ten shcemat wplecione jest wiele różnych emocji i historii. I nawet jeśli wiem jak się skończy to i tak czytanie sprawia mi radość. W paranormalach mam wrażenie, że wszystko jest na jedno kopyto często i nie wzbudza książka nic poza irytacją.
to zawsze jest biologia, prawda? ewentualnie chemia. Jakby nie było innych przedmiotów w tych amerykańskich szkołach to jest racja, ze jeżeli autor ma dobre pióro i przekazuje jakieś wartości, emocje i po prostu wciąga, to nie ma znaczenia że to jest jedno i to samo
z tymi wydawnictwami to też racja, był szał na wampirki, a teraz z kolei na te rozeroryzowane romansidła, przynajmniej z tego w widze w empiku, bo przeczytałam całego Greya i mi starczy no ale kurcze, ile można? nawet okładki sa identyczne tutajpoczkategori
Nuda? Czasami tak, zwłaszcza wtedy kiedy mam nadzieję na coś zupełnie innego a okazuje się, że dostaję prawie że kopię. Ale są sytuacje kiedy takie, powiedzmy schematy, sprawiają mi przyjemność. W przypadku romansów paranormalnych, czy historycznych ciężko jest znalezc coś nowego, ale czasami zdarza się autorka ( głównie niestety) która zabłyśnie dowcipem, inteligencją czy ogólną dobrą konstrukcją bohaterów, a wtedy podobnie jak Makarena, nawet ńie zwracam uwagi na podobienstwa. W tej chwili wciągnęłam się w paranormalną serię która ma wiele z tego o czym pisałam wyzej, a jednoczesnie przypomina mi Zmierch i Akademię Wampirów ... Ale pod wieloma względami wydaje mi się ich lepszą, poprawioną wersją - i takie coś mi się podoba.
Najbardziej irytują mnie trylogie, w których zawsze pojawia się ten drugi, nie zawsze o golebim sercu, ale niestety przeważnie, nie znoszę byłych dziewczyn i wszelkich balów itp bez czego, wydaje mi się, tego typu książki nie mogą się obejść. Resztę jestem w stanie znieść, byle tylko głowna bohaterka nie była irytująco niepewna siebie.
Piszesz Lenalee o "Przez burze ognia" widzisz "Geneza" czy "nowa Ziemia" były pierwsze, ale to wlasnie Przez burze mi się podobała najbardziej, widocznie sam temat nie jest dla mnie najważnieszy, a po prostu lubię pewien styl pisania i inną konstrukcję bohaterów. Tak samo jest z tymi sagami kosmicznymi, dla mnie bohater to podstawa, jeśli nie wzbudzi we mnie emocji, to choćby nie wiem jak super ekstra i niespotykane byłyby jego przygody to książka mi się nie spodoba
Więc wychodzi na to, że powielane tematy same w sobie mnie nie nudzą, byle było od serca ... bo to czuc kiedy autor pisze bo musi :/
Jeszcze taki przyklad : "Angelfall" gdyby rozczłonkować tę książke to można powiedzieć, ze to juz bylo jak nie w księgarni to w kinie, ale autorka tak to złożyła, ze ma się wrazenie czytania czegos zupelnie nowego nie wiem jak to się potoczy dalej, ale autorka udawadnia, ze schematem mozna sie bawic.
W tej chwili wciągnęłam się w paranormalną serię która ma wiele z tego o czym pisałam wyzej, a jednoczesnie przypomina mi Zmierch i Akademię Wampirów ... Ale pod wieloma względami wydaje mi się ich lepszą, poprawioną wersją - i takie coś mi się podoba.
Tak z ciekawości, o jakiej serii mówisz?
W większości zgadzam się z tym, co napisała MUlka. Dla mnie często nie chodzi o samą historię, o to, czy jest schematyczna, ale o klimat powieści, uczucia, które towarzyszą czytaniu, konstrukcję i głębię bohaterów oraz o język i styl pisania. Jeśli te rzeczy mnie zachwycą, to nie zwracam uwagi, czy powieść jest schematyczna.
I właśnie najgorsze co może być w trylogiach paranormalnych to wprowadzenie w 2 częsci drugiego męskiego bohatera i stworzenia trójkąta miłosnego. Są wyjątki oczywiście, ale zwykle bardzo mnie to irytuje. tutajpoczkategori
Tak z ciekawości, o jakiej serii mówisz?
https://www.goodreads.com/series/66252-lux
całkiem fajna