ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...

może temat nazwałam nieco brutalnie, ale cóż, zabrakło mi innych słów. potrzebowałabym pomocy od osób doświadczonych, których mnóstwo tu na forum.

kupiłam samiczkę królika, ma obecnie 3-4 miesiące. niesterylizowana. mam ją co prawda tydzień, ale jej zachowanie wydaje i się naprawdę dziwne. pierwsze 3 dni dałam jej trochę swobody, mała nie miała jeszcze klatki (dopiero dochodziła pocztą), więc mogła biegać po pokoju. i o ile początki były trudne, to Pixie łatwo wpasowała się w otoczenie. załatwiała swoje potrzeby w jednym miejscu, ale była trochę nieufna wobec mnie i innych domowników.
kiedy przyszła klatka (duża bestyja, spokojnie może sobie w niej biegać), mała od razu praktycznie się do niej przyzwyczaiła. zrobiłam jej tam miejsce na toaletę, jedzenie, picie. i wszystko było ok. puszczałam ją po pokoju jak w nim byłam, pobiegała i wracała do klatki. z czasem zaczęła jeść mi z ręki paszę i mlecze, nawet dała się głaskać.
jednak od kilku dni zachowuje się, jak nie ona. cały mój pokój jest przez nią dokładnie nawiedzany, zajrzy w każdy kat, nawet wchodzi na szafy i łóżko. i chyba to miejsce najbardziej sobie upodobała, bo zaczyna tam załatwiać swoje potrzeby (miliardy bobków i siuśki), czego nie robiła wcześniej w innych miejscach niż klatka, czy to wyznaczone na początku. w dodatku podchodzi do mnie tylko, kiedy mam w ręku jakieś jedzenie dla niej, a tak nie daje się nawet pogłaskać.

może panikuję, w końcu to dopiero tydzień, ale taka zmiana? dodam, że mała nie reaguje, kiedy stanowczo mówię jej i pokazuję, że ma zejść z łóżka. w dodatku nie ma mowy, żeby reagowała na jakiekolwiek moje próby zawołania jej po imieniu, czy klaskania, cmokania etc. kolokwialnie mówiąc ma mnie gdzieś

wiem, że powinnam przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. ale co mam jeszcze robić, żeby ją do siebie przekonać i sprawić, żeby reagowała na to, jak ją wołam, czy jak jej czegoś zakazuję?


Tak jak sama już napisałaś, grunt to cierpliwość Załatwia się na łóżku najprawdopodobniej z wygody (bo mięciutko i przytulnie). Kiedy zauważysz ze zaczyna coś robić, od razu ją bierz i wkładaj do kuwety. Z czasem się nauczy. Mój królasek szybko załapał. Jeśli oprócz załatwiania się, gryzie coś to najlepiej zabroń mu całkowicie wchodzić na łóżko. Po prostu zestawiaj go na ziemię a przy tym powtarzaj ze nie wolno. Z czasem dotrze do niej o co Ci chodzi
Jeśli chodzi o zaglądanie w każdy kąt, to widać dopiero teraz oswoiła się na tyle z mieszkaniem, żeby zacząć odkrywać nowe miejsca Jak już je sobie obejrzy dokładnie to na pewno odpuści trochę
Odnośnie reakcji na wołanie, to staraj się używać cały czas jej imienia jak do niej mówisz i jak ją wołasz to rób to zawsze takim samym tonem głosu. Kiedy czegoś zakazujesz, użyj innego tonu. Wydaje mi się że króliki bardziej reagują na ton głosu niż na imię W każdym razie, ja nie miałam tego problemu, bo nasz maluch już pierwszego dnia reagował na nasze wołanie, jedynie do zakazów musiał się przyzwyczaić,ale każdy uszak ma swój czas
Powodzenia z Pixie
no i cierpliwość się opłaciła!
mała śmiga niczym wyścigówka po pokoju, z kanapy korzysta jak się zapomni. kuweta użytkowana jak należy, na zakazy reaguje, nawet lubi się bawić w takim tunelu! jeszcze tylko zostało reagowanie na imię... macie jakieś pomysły, jak najlepiej można by ją przyzwyczaić? mówię do niej ciągle po imieniu, podczas zabawy czy jedzenia, jak ją wołam, ale ona na to nie reaguje.
A wołasz ją cały czas tym samym tonem głosu? To jest bardzo ważne No i na pewno nie ma co się łudzić że będzie zawsze reagowała Uszaki przychodzą jak mają ochotę, a jak nie to dalej zajmują się swoim zajęciem Na pewno nie będzie reagowała jak piesek że rzuci wszystko i przyleci


staram się tym samym tonem ją wołać, a innym zakazywać, ale w zasadzie tylko na zakazy reaguje najlepsza kartą przetargową jednak są jakieś smakołyki, wtedy chętniej reaguje na imię
Czyli jednak reaguje, ale tylko wtedy gdy chce Nasz maluch też tak w sumie robi, choć muszę przyznać że ostatnio coraz częściej przychodzi nawet jak jest zajęty No chyba że śpi, to nawet wołami go nie ruszysz
Witam wszystkich forumowiczow. Od jakiegos czasu tu zagladam i postanowilam w koncu sie zarejestrowac i podzielic swoim smutkiem. Mam nadzieje ze jeszcze ktos tu zaglada i jest w stanie mi pomoc. Mam 2 mlode kroliczki...parke. Jego mam dluzej i odrazu udalo mi sie go oswoic. Jest kochany przytulas, ufa mi i poza znaczeniem terenu nie moge sie na nic skarzyc. Problem sie zaczal, gdy dokupilam mloda wtedy takze samiczke. Wiedzialam ze on juz dojrzewa a ona jest zamloda wiec liczylam sie z tym ze poki co przez pare miesiecy musza byc pilnowane i raczej osobno. Mala zdazyla sie do terenu i do mnie raczej przyzwyczajac, chociaz ma straszne humorki. Raz jest milutka i daje sie glaskac innym razem juz jak tylko sie zblizam do klatki to piszczy, warczy i od razu z lapami skacze. Pol roku mieli kontakt wzrokowy, obwachiwalie siebie, klatki itd. W koncu musial nadejsc czas zaprzyjazniania. Probowalam wszelkich metod wyczytanych, zaslyszanych i jestem nadal w kropce. Byly suche kapiele, wspolne przejazdki , kontakty w nieznanych obojgu miejscach ale nic nie pomaga. Zaczelo sie oczywiscie od naskakiwania na siebie, prob kopulacji itd. Jak tylko bugs do niej podlazi od razu go drapie, gryzie w czolo...bardziej odstrasza.przynajmniej do tej pory tak bylo. No i generalnie sie ganiaja a raczej ona biega jak szalona a on powoli probuje sie zblizyc, przytulic a ta tylko pyskiem na niego i w dluga. Dodam ze bugs w miedzyczasie zostal wykastrowany, coby za bardzo nie wariowal. Ona niestety jeszcze za mloda/mala.
On po kastracji nadal chce na nia naskoczyc, tyle ze ona albo mu ucieka, albo go gryzie. Raz na jakis czas sama sie mu naetawia, a chwile po tym juz chce walczyc. Kiedy jest w jego obecnosci piszczy warczy, az trudno ja zabrac od niego. Prosze pomozcie, bo juz naprawde nie wiem co robic. Chcialam mu sprawic towarzyszke, zeby nie byl samotny jak jestem w pracy, a wyszlo na to ze mam bestie ktora go terroryzuje. On ani razu nic jej nie zrobil, nawet sie nie broni biedak, tylko probuje dalej zlapac kontakt. A Lola ciagle to samo. Ostatnia proba na nowym terrytorium trwala chwile. On od razu chce ja dosiasc.ona sie dala, polozyl sie obok i ona chciala na niego wejsc, trwalo to sekunde.nagle widze on jakby sie przewrocil z piskiem na bok bo sie wgryzla w plecy. Od razu je rozdzielilam,patrze a on ma futro wyrwane i taka kulka mu sie zrobila a na tym pojawil sie pozniej strupek. Blagam pomozcie, moze cos robilam zle. Zastanawiam sie czy moze nie powinnam ich rozdzielac po kazdej probie i na nowo sie zapoznawaja? No ale nie zostawie ich na pastwe losu, zeby go zagryzla w jednej zagrodzie. Wiek krolikow: lola 9 miesiecy, bugs 11.
Po pierwsze, myślę że za długo trzymałaś je osobno. A po drugie, wygląda na to, że faworyzujesz samca, a samiczka jest dla Ciebie utrapieniem. Uwierz, że zwierzę wyczuje takie zachowanie i jest zazdrosne o tego drugiego, co też może być przyczyną jakiejś agresji...
Dzieki za odpowiedz. Trzymapqm dlugo osobno, poki nie byl wykqstrowany, nie chcialqm zeby jeu sie krzywda stala i zeby ja zameczyl. Mam nadzieje ze bedzie dobrze, poki co od piatku sa w jednej klatce. Narazie, odpukqc, lola mu krzywdy nie robii. Czasem sie poganiaja, generalnie nie pozwalq mu sie zbytnio zblizyc. Ale korzystaja z jednej miski, kuwety moze nie bedzie tak zle. Postanowilam ich juz nie rodzielac i dqc im troche czasu na dotarcie sie. A co do faworyzacji....nie sadze. Szczegolnie ze odkad ona u mnie jest, poswiecam jej wiecej czasu, wlasnie zeby sie przekonalq do mnie, przyzwyczaila. To wlasnie bugs powinnien byc zazdrosny, ale w sumie wie jak zadbac o swoja dawke pieszczot, bo jak glaszcze lole i zajmuje sie nia, od razu do drugiej reki podvchodzi, wpycha pyszczek zeby go tarmosic.
Pomyślałam tak, po przeczytaniu Twojego posta. Pisałaś tam, jakby była jakimś małym potworem Dobrze, że zaczynają się dogadywać Trzymamy kciuki
Po dwoch tygodniach okolo raczej bez zmian. Korzystaja wspolnie z kuwety, miski.jest ok, ale ona wciaz piszczy(czy chrumka - nie wiem jak ten odglos nazwac) jak tylko samiec sie zbliza. Mimo kastracji on wciaz probuje kopulowac, ale Lola sie oczywiscie nie daje, a jak juz mu sie uda ja zlapac, to od strony glowy mam wrazenie ze czasem maja przeblyski sympatii, jak bugs probuje sie kolo niej polozyc to ta oczywiscie w dluga...ech.ale czasem sie zapomina i podchodzi do niego i jak juz sobie mysle ale fajnie to znow sie ganiaja. Mam nadzieje ze sie dotra w koncu. I tak Lole niedlugo zamierzam poddac sterylizacji dla zdrowia i uspokojenia.ale martwie sie troszke czy rozdzielenie po zabiegu znow nie zaszkodzi. Do tego bede sie przeprowadzala w tym miesiacu, wiec kolejny stres i mysle jak to zalatwic najlepiej. Moze akurat jak wydobrzeje to bedzie znow na obcym terytorium i moze da rade. Boje sie ze te wysilki pojda na marne po rozdzieleniu ich nawet na czas gojenia ran
Sluchajcie. Od piarku sa razem w nowwym mieszkaniu i nawet sie czasem przytulaja i myja sobie uszka, oczka. Cudowny widok. Mam nadzieje ze najgorsze za nami i oby sie ta przyjazn rozwijala, no niesamowite. Ta sama niedobra pyskata zlosnica teraz taka potulna i mu glowke wylizuje. Slodziaki takie zenie moge sie napatrzec
Może w końcu dotarło, że są na tych samych prawach Może też ta zmiana mieszkania pomogła...