NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Pod koniec dwudziestego wieku matka młodej redaktorki, Edith Burchill dostaje list, który zaginął przed pięćdziesięcioma laty. Edith postanawia odkryć tajemniczą przeszłość matki. Dowiaduje się, że została ewakuowana razem z innymi dziećmi w 1939 roku z Londynu i przez półtora roku mieszkała w zamku Milderhurst w Kencie, siedzibie słynnego pisarza, Raymonda Blythe’a, autora jej ulubionej powieści z dzieciństwa. Edith odwiedza zamek i przekonuje się, że nadal mieszkają w nim trzy córki Raymonda. Z czasem odkrywa coraz więcej tajemnic zamku...
Stron: 560
W sprzedaży od: 10.08.2011r.
Cena:
okładka miękka - 37,9 zł
okładka twarda - 39,9 zł
Kate Morton!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Muszę mieć tą książkę, nawet bez czytania opisu wiem że będzie cudowna
Tak długo czekałam aż wydadzą kolejna książkę mojej ukochanej autorki i w końcu tutajpoczkategori
Może być ciekawie...
A okładka taka piękna....
Kiedyś dostałam na święta "Zapomniany ogród" tej autorki i była to piękna historia. Postaram się zdobyć i tą. Wiecie w ogóle ile Kate Morton wydała książek (w Polsce)? tutajpoczkategori
Kate Morton!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Muszę mieć tą książkę, nawet bez czytania opisu wiem że będzie cudowna
Tak długo czekałam aż wydadzą kolejna książkę mojej ukochanej autorki i w końcu
Podpisuję się pod Twoim postem, agnnes Gdy tylko zobaczyłam nazwisko Kate Morton, wiedziałam - kupuję bez względu na wszystko. To chyba największa i najlepsza niespodzianka, jaka na mnie czekała po powrocie do domu I okładka jest śliczna, ma w sobie ten klimat powieści pani Morton.
Kiedyś dostałam na święta "Zapomniany ogród" tej autorki i była to piękna historia. Postaram się zdobyć i tą. Wiecie w ogóle ile Kate Morton wydała książek (w Polsce)?
Oprócz "Zapomnianego ogrodu", a teraz "Milczącego zamku", w Polsce wyszła jeszcze jedna jej książka - "Dom w Riverton" tutajpoczkategori
Zaczynam się o was bać, dziewczyny, nie padnijcie z podekscytowania tylko. Ale tak serio to bardzo mnie zainteresowała ta książka, okładka bardzo mi się podoba, no i opis jest interesujący. Słyszałam o innych książkach tej autorki, ale nigdy nie miałam okazji ich przeczytać (my library sucks), ale na pewno dalej będę polować na książki tej autorki.
Btw. czy jej książki mają coś wspólnego z "Tajemniczym ogrodem"? Klimat czy coś? Tak mi się skojarzyło...
Btw. czy jej książki mają coś wspólnego z "Tajemniczym ogrodem"? Klimat czy coś? Tak mi się skojarzyło...
"Zapomniany ogród" ma dużo wspólnego z "Tajemniczym ogrodem" I klimat... nie pamiętam jaki był w "TO", ale w "ZO" jest taki baśniowy, tajemniczy, ehh, klimat w książkach Morton jest przegenialny po prostu tutajpoczkategori
Opis intrygujący Uwielbiam tajemnice, więc pewnie kupię z ciekawości
W "Zapomnianym ogrodzie" poznajemy historię z trzech perspektyw i opowiadają ją trzy pokolenia, ciekawe czy tu będzie podobnie. Zgodzę się z agnnes cudowny klimat! Naprawdę niesamowicie się wzruszyłam kiedy dowiedziałam się w końcu o tam się stało. Zdecydowanie najbardziej podobała mi się historia z perspektywy Elizy, cudowna epoka!
EDIT: Książka początkowo miała nosić tytuł "Odległe godziny" (The Distant hours). Ale "Milczący zamek" też ładnie. Oba mi się podobają, więc nie narzekam tutajpoczkategori
Mariposa, o Zapomnianym ogrodzie" możesz coś więcej napisać w temacie:
http://www.ksiazkimlodziezowe.fora.pl/obyczajowe,49/zapomniany-ogrod-kate-morton,4115.html
Ja z chęcią poczytam
"Milczący zamek" planuje sobie teraz poprosić na urodziny od przyjaciółek, tyle że do tego czasu jeszcze tak daleko, 3 miesiące prawie.
Zanosi sie ciekawie Z checia przeczytam ta ksiazke (i na dodatek okladka jest sliczna ). tutajpoczkategori
Gdy Edith Burchill pierwszy raz ujrzała zamek Milderhurst, nie miała pojęcia, ile tajemnic skrywają wiekowe mury, lecz z całej siły pragnęła dowiedzieć się, jakie chwile spędziła tu jej mama, gdy pięćdziesiąt lat wcześniej została ewakuowana z Londynu. Jej fascynacja zamkiem zaczęła się od zapomnianego listu do jej matki, który przeleżał na poczcie przeszło pięćdziesiąt lat, aby wreszcie dotrzeć do zaskoczonej adresatki. Nadawca to niejaka Juniper Blythe, która po dziś dzień mieszkała wraz z siostrami w Milderhurst. Czy to zwykła ciekawość przyciągała Edie do trzech starych panien mieszkających samotnie w olbrzymim zamczysku czy też ciche szepty murów o zapomnianych godzinach przeszłości?
Milderhurst to dom rodzinny sławnego pisarza Raymonda Blythe'a, którego największa powieść "Prawdziwa historia Człowieka z Błota" zapoczątkowała miłość Edith do książek. Gdy jedna z sióstr, Percy Blythe nalega, aby to właśnie Edie napisała wstęp w nowym wydaniu powieści ojca, kobieta nie waha się ani chwili. Wyrusza do zamku, aby odkryć nie tylko genezę powstania "Prawdziwej historii...", ale również niknącą w cieniach drugiej wojny światowej przeszłość własnej matki.
Kolejny raz wyruszyłam w bajkową i romantyczną podróż wraz z bohaterami książek Kate Morton i po raz kolejny ukradli mi oni kawałek serca. Trudno mi nawet wytłumaczyć, co takiego ma w sobie "Milczący zamek", co sprawia, że zapada głęboko nie tylko w pamięci, ale i w nas samych. Styl autorki jest niesamowity - każde zdanie obfituje w magię, niezwykły klimat danego miejsca, który można poczuć na własnej skórze i mnogość emocji, uczuć. Za każdym razem, gdy otwierałam książkę, fabuła i bohaterowie dosłownie wciągali mnie w swój świat - świat tragicznej miłości, niespełnionych marzeń i zaprzepaszczonych szans. Moje pragnienie poznania dalszego ciągu nie było spowodowane jedynie ciekawością, ale także całkowitym utożsamieniem się z siostrami Blythe, Edie i Meredith, których brak odczuwałam prawie że fizycznie. Przy takiej historii trudno sobie wyobrazić, że nie wydarzyła się naprawdę, że te kobiety nie istniały i nie poświęciły w życiu tak wiele. A to wszystko z powodu doskonałego zmysłu psychologicznego pani Morton, która ukształtowała bohaterów na prawdziwych, rzeczywistych ludzi.
To, co tak lubię w książkach tej autorki to niesamowite miejsca wydarzeń, czyli zacienione ogrody, stare zamki i pałacyki, które same w sobie wydają się przepełnione wspomnieniami i przygodami. "Milczący zamek" to z pewnością książka romantyczna, ale romantyczna na wiele sposobów, nie tylko ze względu na niejeden rodzaj miłości. Jest pełna porywczych i osobliwych osobowości, które są tak żywe i naturalistyczne, jakby naprawdę marzyły i mówiły, pełna burzliwych chwil i ostatecznych decyzji, a także tragicznych konsekwencji. To wszystko sprawia, że "Milczący zamek" od razu chwycił mnie za serce, ponieważ jestem romantyczką i wszystko, co nosi w sobie tyle emocji, wzbudza moją fascynację.
I tym także razem poprzez kartki powieści przemieszczamy się w różne czasy i miejsca, spotykając inne osoby i poznając jeszcze więcej ludzkich historii. Przez to książka może chwilami wydawać się zawikłana, ale po jakimś czasie łatwo się do tego przyzwyczaić i wszystko uporządkować.
Mogłabym zachwycać i zachwycać się "Milczącym zamkiem" bez końca, ale żeby nie było tak idealnie, muszę szczerze przyznać, że jest to chyba najmniej przeze mnie lubiana z książek Morton. Czy czegoś w niej zabrakło? Niekoniecznie, jednak coś w niej sprawiło, że szła mi nieco oporniej niż poprzednie powieści. Co oczywiście nie oznacza, że mi się nie podobała - była niezwykła, a pani Morton jak zwykle niezastąpiona w swoich zawiłych, tragicznych historiach. Nawet jeśli zabrakło mi nieco akcji i więcej chwil z przeszłości, język książki zdecydowanie mi to rekompensował. Doszłam nawet do wniosku, że fabuła nie jest tak ważna, gdy można zanurzyć się w pięknie stylu autora.
Muszę potwierdzić, że i "Milczący zamek", tak jak pozostałe dwie powieści Morton, należy do książek smutnych, opowiadających o nieszczęśliwej i niespełnionej miłości, a mimo to mających w sobie lekkość, akceptację czy nawet siłę. Siłę, którą posiadają bohaterowie, aby żyć dalej i poszukiwać szczęścia, co pomimo zakończenia, nastraja dosyć pozytywnie. "Milczący zamek" niesie w sobie magię, a bohaterowie zdają się szeptać do ucha każdemu z nas. Z czystym sumieniem sięgnę po każdą nową książkę Kate Morton i jestem pewna, że się nie rozczaruję. Dlatego każdemu polecam samodzielnie odkrycie zapomnianych godzin, o których pamiętają jedynie zimne mury zamku Milderhurst.
Aaa, zaszumiał_wiatr Szkoda że uważasz Milczący zamek za mniej ciekawą niż tamte dwie, ale myślę że i tak się sama o tym przekonam Już wysyłam info do przyjaciółek co do prezentu na urodziny tutajpoczkategori
Kurcze, a ja chyba przeczytam z ciekawości, skoro ta powieść wzbudza taki entuzjazm Chociaż wstyd przyznać - nie znam tej autorki....
Ja też jej nie znam i przyznaję się do tego. A książka wygląda smakowicie. tutajpoczkategori
Dziewczyny, czytajcie, nawet jeśli osobiście uważam, że "Zapomniany ogród" to najlepsza z powieści Kate Morton, to ta i tak jest cudowna Agnnes, czekam na Twoje wrażenia
Moje wrażenia pewnie dopiero w listopadzie...
Ale was dziewczyny, Tirin i Kada, bardzo zachęcam do przeczytania którejś z powieści tej autorki Ja wciąż się waham czy bardziej podobał mi się "Zapomniany ogród" czy "Dom w Riverton". tutajpoczkategori
Hm.. no to zobaczę może któryś z tytułów, które wymieniłaś.
Ooo na pewno przeczytam jeśli tylko znajdę ją w bibliotece. Uwielbiam książki o takiej tematyce. Zamek, tajemnica i cofanie się do przeszłości. To może być coś interesującego tutajpoczkategori
„Pomyślcie o wszystkich ludziach, którzy mieszkali przed nami w tych murach, którzy zwierzali się szeptem ze swych sekretów, knuli swoje małe zdrady…”
W filmie, który z pewnością każdy kojarzy, pojawiła się pewna scena: zatopiony, pokryty glonami i otoczony ciemną tonią wrak statku, nagle, w jednej chwili cofa się o kilkadziesiąt lat wstecz, do czasów swojej świetności; na naszych oczach czarne kształty przeobrażają się w ozdobne drzwiczki prowadzące do tętniącej muzyką i śmiechem sali bankietowej. Nienagannie ubrani służący obsługują zamożnych państwa, młodych ludzi stojących u progu swojego życia.
To jedna ze scen, która zawsze kojarzyć mi się będzie z książkami Kate Morton. Piękne miejsce z przeszłości, młodzi ludzie patrzący na przyszłość z nadzieją. Nikt z nich nie spodziewa się nadciągającej katastrofy.
Centrum wydarzeń powieści „Milczący zamek” jest stara budowla w angielskim hrabstwie Kent – Zamek Milderhurst. Przechadzając się jego zakurzonymi korytarzami można dostrzec znikającą za rogiem małą dziewczynkę, zza drzwi saloniku wydobywają się dźwięki dziwnej melodii, w oddali tyka śpieszący zegar. Dawno temu mieszkał tu wraz z rodziną znany pisarz – Raymond Blythe. W murach zamku osadził akcję książki, która obecnie uważana jest za pozycję klasyczną – „Prawdziwa historia człowieka z błota”. Geneza powieści do dziś jest jedną z wielu nierozwiązanych zagadek literackich.
Strażniczkami tajemnicy są trzy córki pisarza, w roku 1992 – 90 letnie bliźniaczki i ich dużo młodsza siostra Juniper – kobieta od blisko 50 lat znajdująca się w objęciach obłędu, żyjąca wciąż tym samym dniem 29 października 1941 roku. Burzowym dniem, kiedy do zamku miał przybyć jej narzeczony –Tom Cavill.
W 1992 roku przypadkowo zostaje znaleziona torba niedoręczonych listów z przeszłości. Jeden z nich trafia do matki Edith. Okazuje się, że to list od jednej z sióstr Blythe – Juniper, przyjaciółki matki Edith z czasów II wojny światowej.
Edith urzeczona burzliwymi losami rodziny Blyth’ów z Milderhurst, za sprawą różnych zbiegów okoliczności, odkrywa tajemnicę Toma i Juniper oraz rozwiązanie zagadki Człowieka z błota.
Dlaczego właśnie teraz Milczący Zamek zaczyna wyśpiewywać swoje zapomniane godziny?
I co to oznacza dla sióstr Blythe?
Historie opowiadane przez Kate Morton zawsze przepełnione są nostalgią. Tęsknota za minionymi czasami gra na wszystkich emocjach czytelnika. Romantyczna miłość, tajemnice i żywe, fascynujące osobowości bohaterów to niezbędne składniki tej cudownej mieszanki.
To wszystko znalazło się oczywiście w „Milczącym zamku”, trzeciej powieści autorki, być może mniej wciągającej niż poprzednie, ale tak samo godnej podziwu.
Siostry Blythe, choć połączone więzami rodzinnymi przedstawiają zupełnie odmienne cechy charakteru – ciepła i opiekuńcza Saffy pragnąca zamieszkać w Londynie i pisać powieści, surowa i nieco wyniosła Percy - niezmiernie przywiązana do swojego Zamku, kobieta która jest gotowa poświęcić wszystko by jej rodzina bezpieczne przetrwała w jego murach wszystkie wojny i burze. A także najmłodsza Juniper, czasem szalona i nieobecna, czarująca panna Blythe, obdarzona geniuszem literackim i tylko jednym lękiem – by nie skończyć tak jak ojciec, by nie umrzeć w otoczeniu demonów pochodzących z wnętrza duszy, by nie dożyć samotnej starości uwięziona w murach zamku i obłędzie zapomnianych wspomnień.
Początkowo podejrzewałam, że akcja będzie głównie kręcić się wokół osoby Juniper, ale okazało się, że pozostałe siostry też kryją sekrety i historie, które w odpowiedniej chwili naprawdę mną wstrząsnęły. Książka przedstawia zaledwie kilka dni z ich życia, tych najważniejszych, mających najistotniejsze znaczenie dla zrozumienia powieści. Kilkaset stron przygotowań bohaterów, cóż wcale nie przygotowuje na to co zdarza się na końcu. Jak zawsze u Kate pod koniec powieści jesteśmy kompletnie oszołomieni rozgrywającymi się wydarzeniami. W „Milczącym zamku” pod koniec jest taki natłok nowych informacji , że mnie osobiście już szczęka bolała od ciągłego opadania.
Żałuję trochę, że postać Juniper nie została bardziej rozwinięta, jej osobowość była niezwykle interesująca, każdy rozdział z jej perspektywy zaliczał się do moich ulubionych fragmentów powieści. To jej w udziale przypadł główny wątek miłosny. Właśnie tego wątku i ukazania sposobu patrzenia na świat Juniper, było dla mnie zbyt mało.
Przez cały czas czytania książki pragnęłam przeczytać także powieść Raymonda – „Prawdziwą historię człowieka z błota”. Prolog tej historii, który był także prologiem „Milczącego zamku” kompletnie mnie zachwycił. Dodatkowo jedna z głównych bohaterek – Edith wiąż wychwalała ulubioną książkę z dzieciństwa. Do czasu nadejścia zakończenia powieści byłam lekko zawiedziona, że poza prologiem nie było więcej fragmentów Człowieka z błota, ale właśnie pod koniec zrozumiałam, że przecież ja cały czas o nim czytam, to zakończenie, historia sióstr, to jest właśnie PRAWDZIWA historia człowieka z błota. Bardzo podobało mi się to umiejętne połączenie, choć wychodzi na jaw dopiero na końcu.
I teraz właśnie mogę napisać, dlaczego „Milczący zamek” uważam za tą najmniej wciągającą z książek Morton. Wszystko, prawie wszystko rozegrało się pod koniec, cała reszta przedtem była przygotowaniem do zakończenia, udanym, ale chwilowo jakby bardziej tylko przygotowaniem niż ciągłą i piękną historią. Nie wiem jak ująć to lepiej, ale tak czułam, dlatego też dość łatwo było mi się oderwać od czytania, nie tak jak choćby przy „Zapomnianym ogrodzie”, którego od pewnego momentu przerwać nie było się w stanie.
Mimo to styl Kate sprawił, że całość czytało się bardzo przyjemnie i bez żadnych oporów. I choć zakończenie trochę mnie przygniotło nadmiarem wydarzeń, i choć w porównaniu o poprzednich powieści tutaj było dużo mnie rozdziałów z przeszłości, to jestem bardzo zadowolona z „Milczącego zamku”. Zawierał tyle pięknych i zapomnianych historii z przeszłości, ukazywał miłość siostrzaną, miłość zdradzoną, miłość nieodwzajemnioną i miłość niespodziewaną, miłość która mimo przeszkód będzie trwała do końca świata, w pamięci czytelników i w murach obserwujących ją domostw. Wywołał tyle emocji, czasem uśmiechu, potem wzruszeń, niedowierzania. Sprawił, że na kilka chwil przeniosłam się do świata który już minął, który nie wróci. Chyba, że znów otworzę strony książki. I to jest właśnie piękne.
Więc choć „Milczący zamek” ocenię nieco niżej niż „Dom w Riverton” to i tak trafia on do grona niezapomnianych książek. Polecam!
Agnnes, czekałam na Twoją recenzję i warto było - naprawdę strasznie miło mi się ją czytało Widzę, że doszłyśmy do podobnych wniosków. Osobiście bardzo brakowało mi częstszych powrotów do przeszłości, za którymi tak przepadałam zarówno w "Zapomnianym ogrodzie", jak i "Domu w Riverton". I zgodzę się także co do postaci Juniper - kurczę, była taką nietuzinkową osobowością, nigdy nie wiedziałam co się dzieje w jej głowie, dlatego jak najczęściej chciałam czytać o wydarzeniach z jej perspektywy - i podobnie jak Ty, żałuję, że było ich tak mało. Na szczęście to jedyne minusy, jakie mogę zarzucić tej powieści, bo w zamian ma w sobie tyle magicznego klimatu I ta okładka <3 tutajpoczkategori
Skoro "Milczący zamek" jest słabszy niż "DwR" czy "Zapomniany ogród" to przeczytam go na końcu . Ale jestem pewna, że nic tej autorki nie może być słabe . I nie mogę się doczekać, jak i ja go przeczytam!
Rosemary, też ci radzę przeczytać go po "Domu..." I jestem ciekawa Twojej reakcji tutajpoczkategori
Ostatnio cały czas spotyka mnie nazwisko tej pisarki, a nie czytałam ani jednej jej książki! Jednak jak widzę taki recki jak agness to chyba się w końcu za siebie wezmę i zacznę ją czytać.
To już trzecia książka, jaką przeczytałam tej autorki. O ile to możliwe moja miłość do Kate Morton jeszcze bardziej urosła po przeczytaniu "Milczącego zamku". Ta książka była po prostu obłędna! Zakochałam się w tej pięknej, ale jakże niesprawiedliwej historii. Meredith, Juniper - co za cudowne, biedne charaktery. To, co stało się i co zaważyło na przyszłości June było takie tragiczne. Książka zmusza do refleksji i wzrusza. Mnie osobiście zachwyciła. I poruszyła na tyle, że trudno dobrać mi więcej słów, by opisać mój zachwyt.
Gdybym miała zdecydować, w jakiej kolejności podobały mi się książki Kate Morton to chyba wyglądałoby to tak:
1. "Zapomniany ogród"
2. "Milczący zamek"
3. "Dom w Riverton"
A teraz nie mogę się doczekać 4 książki tej autorki ("the secret keeper"), która za granicą ma premierę w październiku tego roku.
Świetna, wielowątkowa książka, z ciekawą fabuła. Niezwykle wciągająca... Powrót do góry