ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...



- Jeśli was złapią, musicie udawać, że niczego nie wiecie. Jesteście tylko dzieciakami, które działają na własną rękę. Ci ludzie są twardzi i bezwzględni, a stawka jest wysoka. Jeśli wam nie uwierzą, spróbują was złamać. Są w tym bardzo dobrzy.

Spojrzałam na Fi, która patrzyła na Ryana blada jak kreda.
- To kontrofensywa, którą przygotowujemy od blisko pół roku.
- Chcesz powiedzieć, że idziemy na całość? - zapytał Kevin. - Wszystko albo nic?

Kto okaże się prawdziwym przywódcą grupy? Czy Ellie uda się odnaleźć rodzinę? Czy wśród przyjaciół jest jeszcze miejsce na miłość?

Jutro 7. Po drugiej stronie świtu to ostatnia część bestsellerowej serii, która zdobyła czytelników na całym świecie. W USA znalazła się ona na liście najlepszych książek dla młodzieży, a w Szwecji na pierwszym miejscu na liście książek polecanych przez nastolatków. W Polsce również stały się bestsellerami.

W przyszłym roku ukaże się pierwsza część cyklu Kroniki Ellie opowiadająca dalsze losy głównej bohaterki serii Jutro.

Ilość stron: 352
Premiera: sierpień 2012


O ja! Okładka, jak dla mnie jest wyrąbista! Muszę szybciutko nadrobić 5 i 6, żeby kupić tą tuż po premierze. :3
I jednak będą te Kroniki. No zobaczymy, jak to wyjdzie. tutajpoczkategori
haha, ja muszę nadrobić od 2 wzwyż xD Chociaż mam już na półce niektóre, to ciężko się zabrać xD
Ja muszę nadrobić 5 części.;p A z tymi kronikami mi się widzi. Takie odgrzewanie tego wszystkiego.;/ tutajpoczkategori


Kurde strasznie szybko to wydają, ale przynajmniej cała seria będzie wydana i nie będzie obaw, że jej nie dokończą
Ja musze nadrobić od 4 w górę
A według nie ta okładka jest obrzydliwa o.O A feee... ale książkę kupię, tylko najpierw muszę tom 6 przeczytać tutajpoczkategori
Ja mam do przeczytania jeszcze cz 5 i 6

Okładka taka inna... ale czy tylko dla mnie wygląda jak zdjęcie promocyjne jakiegoś serialu ? Takie jak np The Secret Circle ? XD
Mi się tak skojarzyło momentalnie jak tylko ją ujrzałam



Okładka taka inna... ale czy tylko dla mnie wygląda jak zdjęcie promocyjne jakiegoś serialu ? Takie jak np The Secret Circle ? XD
Mi się tak skojarzyło momentalnie jak tylko ją ujrzałam


Rzeczywiście xD tutajpoczkategori
Ja na początku jakoś w ogóle nie zwróciłam uwagi na tę okładkę, ale jak się przyjrzałam to rzeczywiście- jak promo jakiegoś serialu młodzieżowego
Oj tam, oj tam. Chociaż taki serial byłby fajny. :3 tutajpoczkategori


Ale niesamowite jak szybko te części wydają. Siódma część podobno we wrześniu miała być (choć to i tak szybko) a tu sierpień... Nie, żeby mi to przeszkadzało.
No i jednak wydają Kroniki Ellie, chętnie je przeczytam.
Premiera: 17 wrzesień 2012

Jest już dostępny fragment: KLIK tutajpoczkategori
Ja mam do nadrobienia 5,6 część. Cała seria wydaję mi się genialna, ale z coraz to nowszą częścią, bardziej się bałam, że autorowi zabraknie pomysłów i akurat ta stanie się gniotem, ale jak na razie nic takiego się nie wydarzyło. Z jednej strony cieszę się, że to koniec, z drugiej chciałabym więcej. Na dodatek te "Kroniki Ellie". Przeczytam, ale nadal będę czekać na coś nowego. Może autor jeszcze nas czymś zaskoczy?
Wszystkie części wydają się naprawdę ciekawe, więc myślę, że w najbliższym czasie po nie sięgnę. Opis bardzo zachęca : ) tutajpoczkategori
Co do okładki nie narzekam, mogło być gorzej. Jeżeli chodzi o osoby na okładce - był konkurs, że tak powiem grupowy. Grupa, która zwyciężyła, jest właśnie na okładce (nie, żebym się chwaliła, ale ich znam ). Jeśli chodzi o treść, to jestem ciekawa, czy wszystko "dobrze" się skończy. Juz nie mogę się doczekać xD
Premierę przełożono na 15 października. tutajpoczkategori

Premierę przełożono na 15 października.
Nieee! Jak to, już się cieszyłam... Jak wiedzą, że się nie wyrobią, to powinni od razu podawać jedną datę - trochę dalszą, ale stałą przynajmniej.
Polskim wydawnictwom termin stick to deadlines chyba nie jest znany... A szkoda.

Jak wiedzą, że się nie wyrobią, to powinni od razu podawać jedną datę - trochę dalszą, ale stałą przynajmniej.

Dokładnie :/
Jak chcą z początku dać date 20 września, niech zamiast tego wyznaczą np. 20 listopada. Więcej czasu, mniej rozczarowań u czytelników. W "najgorszym" razie zrobią to co Egmont - przyspieszą premierę (przypadek: Zieleń szmaragdu, jeśli dobrze pamiętam, premiera została przełożona z kwietnia na luty, tego samego roku).
Oby to było pierwsze i ostatnie przesunięcie... tutajpoczkategori
Buuu, a już mnie wszyscy dręczyli kiedy kolejna część, no w sierpniu! I nie ma. :<
Skończyłam... O matko teraz będę miała emocjonalnego doła, jak po przeczytaniu "Delirium" i "Kosogłosa". Cóż mogę powiedzieć? Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Kiszki mi się skręcały i było mi po prostu niedobrze. Ja... uważam, że warto sięgnąć po tą część i to przeżyć.
To wszystko było zbyt prawdziwe, ale dzięki temu pokochała tą serię. Za tą prawdziwość, jakbym to co czytała, było realne, stało się, mogło się stać... Jest to jednak innych rodzaj miłości do lektury, mogę powiedzieć, że kocham jakąś zabawną książkę i tak jest, ale tutaj to wszystko... tutajpoczkategori
Kiedyś grupka przyjaciół, która wybrała się w góry na wycieczkę, aby wrócić do domu napadniętego przez wrogi kraj, liczyła 8 osób. Teraz została ich tylko 5 . A wojna trwa nadal w najlepsze, chociaż minął już rok. Z Nowej Zelandii ma przylecieć tajemniczy człowiek, który tylko na 24 godziny zostanie z Ellie i resztą, by przedstawić im plan...

"Spojrzałam na Fi, która patrzyła na Ryana blada jak kreda.
- To kontrofensywa, którą przygotowujemy od blisko pół roku.
- Chcesz powiedzieć, że idziemy na całość? - zapytał Kevin. - Wszystko albo nic?"

Siódmy tom "Jutro" zaczyna się tuż po końcówce szóstej części, co jest w tej serii rzadkością. Zazwyczaj występują kilkutygodniowe przerwy między akcjami poszczególnych książek w celu "ochłonięcia", ale tym razem wyjątek jest jak najbardziej zrozumiały. Zbliża się D-Day wojny. 'Wszystko albo nic', więc grupka przyjaciół musi dać z siebie, jak najwięcej w tej decydującej bitwie. Nawet taka "drobnostka", jak przebite opony kilku samochodów wojskowych, może przechylić szalę zwycięstwa na stronę Australii. Ellie, Homer, Fi, Lee i Kevin ruszają na kolejną misję. Jak to się wszystko zakończy?

"Po drugiej stronie świtu" pochłonęłam w kilka godzin, w ogóle nie będąc przygotowana na szok i tą falę emocji, jaką zgotuje mi książka. 7 tom serii niejednokrotnie wyciska zły z oczu, a po skończeniu ma się po prostu książkowego kaca, który przeżyłam po skończeniu "Delirium" i "Kosogłosa." Nawet teraz kilka tygodni po lekturze robi mi się niedobrze i "ściska w dołu" na samą myśl o książce. Ale nie w tym negatywnym sensie, że książka była zła, co to, to nie! Czytelnik zaczyna się zastanawiać: czy mogłoby dojść do takiej sytuacji? Czy w moim kraju mogłaby wybuchnąć wojna? Co bym wtedy zrobił? I powiem szczerze, że teraz nie powiedziałabym, że to jest niemożliwe, niemożliwe, że nie wybuchnie wojna, nie spadnie na nas kataklizm, czy coś w tym rodzaju, nie jest to też czarnowidztwo, po prostu wszystko się może w życiu zdarzyć, chociaż na chwilę obecną żyjemy bezpiecznie. Ellie pisała nie raz, że wszyscy mieszkańcy Australii byli naiwni. Żyli szczęśliwie i w dobrobycie, sądząc, że wojna nie może ich dotknąć...

"W życiu chodzi o coś znacznie więcej niż tylko bycie szczęśliwym. Chodzi o odczuwanie całej gamy emocji: szczęścia, smutku, złości, żalu, miłości, nienawiści. Jeśli spróbujesz stłumić jedną z nich, stłumisz je wszystkie. (...) Chcę czegoś więcej, chcę czegoś pełniejszego. Chcę się zbliżyć i do piękna, i do brzydoty. Chcę to wszystko zobaczyć, poznać i zrozumieć. "
Zakończenie tej historii spełniło wszystkie moje oczekiwania, nawet filozofowanie Ellie było znośne i uważam, że każdy człowiek na ziemi powinien przeczytać serię "Jutro" i wziąć sobie do serca jej przesłanie, dlatego gorąco polecam Wam moi drodzy czytelnicy i zachęcam bardzo mocno do zapoznania się z "Jutrem", chociaż pierwsze tomy może nie należą do najbardziej oszałamiających książek, to wartości, które można wyciągnąć z lektury są warte przemęczenia się z pierwszymi częściami(ponieważ niemożliwe jest nie zakochanie się w późniejszych tomach) i zapoznania z całą historią. POLECAM!

Ogólna ocena: 10/10!
Ja również skończyłam i zgadzam się w 100% z Nerezzą. Po przeczytaniu nie można się pozbierać przez jakiś czas, jak dla mnie część 7 jest idealnym zwieńczeniem tej serii, i przy tym najlepszym tomem.
Pozostaje mi tylko czekać na "Kroniki Ellie", które już w przyszłym roku. tutajpoczkategori
Zakończenie wręcz idealne Nie skończyło się dramatem, ale też nie całkowitym happy end'em. Z pewnością przeczytam również Kroniki Ellie, ale jednak trochę się ich boję. Bo skoro wojna się skończyła, to co oni będą robić? Walczyć z tym nowo powstałym krajem obok Australii? Tyle, że w tej sytuacji na pewno nie walczyli by sami, a to już nie byłoby to samo. No i nie byliby znowu wszyscy razem.
No i ostatecznie nie dowiadujemy się, jaki kraj był najeźdźcą.
„W życiu chodzi o coś więcej niż tylko bycie szczęśliwym. Chodzi o odczuwanie całej gamy emocji: szczęścia, smutku, złości, żalu, miłości, nienawiści. Jeśli spróbujesz stłumić jedną z nich, stłumisz je wszystkie.”

Czasem naprawdę trudno się rozstać z bohaterami. Są serie, które mimo swych wzlotów i upadków wciągają na całego. Bohaterowie wydają Ci się wtedy prawdziwi, jakbyś ich znał, drogi czytelniku, bardzo długo. Jednak czasem ten czas mija, ty wręcz biegniesz ku końcowi i zastanawiasz się, jak tak szybko skończyłeś, gdzie podziały się te wszystkie strony. Jutro to siedmiotomowa seria autorstwa Johna Mardena. Ostatni, finałowy tom nosi tytuł „Po drugiej stronie świtu” to właśnie o nim mam zamiar trochę Wam napisać.

Wszędzie cisza, Ellie, Lee, Homer i Kevin liczą, że są sami. Nagle rozlega się długo wyczekiwany dźwięk helikoptera. Hałas jest ogromny, nastolatkom zdaje się, że każdy może go usłyszeć. Nie chcą zostać znalezieni, nie w ich spokojnym Piekle, jednak już raz to się stało, nie chcą powtórki, nie chcą znów tego przeżywać. Z helikoptera wychodzi jeden człowiek, Ryan. Przywozi wiele skrzyń i słowa, które wiele zmienią w życiu piątki przyjaciół. By porozmawiać udają się do Piekła. Blisko ich kryjówki napotykają wrogich żołnierzy. Dlaczego, to się dzieje? Walka jest nieunikniona, czas uciekać. Piekło nie jest już takie, jakie było, nie jest już bezpieczne. Jak odejście z Piekła wpłynie na bohaterów? Co się z nimi stanie? Czy wojna wreszcie się skończy? I chyba najważniejsze. Czy wszyscy przeżyją?

Narratorką całej serii jest Ellie. Dziewczyna przez większość część książek denerwowała mnie swoim zachowaniem. Nie rozumiem, dlatego autor akurat ją wybrał jako główną postać. Jej osoba, znając oceny innych czytelników, raczej nie była lubiana. Dla mnie ciekawym rozwiązaniem byłaby zmiana narratora, może nie cały tom, ale może choć kilka rozdziałów z punktu widzenia innych postaci. Wiele wydarzeń, ważnych dla książki, było tylko relacjonowane Ellie przez jej przyjaciół. A przez jej spojrzenie stawały się jakże często zmieniane i niedokładne.

Sprawy miłosne
Mamy w serii dwa związki, które przechodzą swoje dobre i złe chwile. Oczywiście zacznę od tego, który mocniej się w książce przewija przez osobę głównej bohaterki, a mianowicie związek Ellie i Lee. Na początku Lee wydawał mi się idealnym chłopakiem, inteligentny, przystojny, utalentowany(gra na skrzypcach), po prostu bajka. Zaczął się jednak zmieniać. Możliwe, że nie tylko wojna go do tego zmusiła, uważam, że po części była to też sprawka Ellie. Nie rozumiałam, dlaczego oskarżała Lee o to, że ją zdradził. W sumie znalazł sobie inną dziewczynę, dobrze była wrogiem, ale w sumie to po części go rozumiem. Przecież jego związek z Ellie związek od kilku miesięcy praktycznie nie istniał, niby nie zerwali, ale również nie rozmawiali, nie interesowali się sobą. Po prostu uczucia wygasło. Do tego, jeszcze jakiś czas temu, Ellie też zdradziła Lee, moim zdaniem to było nawet gorsze, bo on o tym nie wiedział. Główna bohaterka w tym przypadku zachowywała się jak hipokrytka, nie podobało mi się to kompletnie. Czasem również pojawiały się chwile namiętności, gorących pocałunków i niekiedy czegoś więcej. Zdarzały się one dużo rzadziej niż kłótnie i sprzeczki. Czasem ten ich związek wydawał mi się nierzeczywisty, jakiś dziwny. Od nienawiści do gorących nocy, jednak brakowało w nim czułości, ciepła i spokoju. Wiem na wszystko wpłynęła wojna, jednak nie wiem, jakby się to potoczyło bez niej.

Drugą parą powieści są Fe i Homer. Były to postacie, które uwielbiałam, cieszyłam się na każdą wzmiankę o ich uczuciu. Ich związek opierał się raczej na domysłach, czy on nadal czuje, to, co ja, czy ona nadal czuje, to co ja, itp. Jednak pasują do siebie, mimo całkowicie odmiennych charakterów.

Przez całą serię żałowała Kevina, szkoda, że nie znalazł sobie drugiej połówki. Cały czas taki samotny, może dlatego właśnie przeszedł załamanie. Zauważyłam w poprzedniej części, że praktycznie go nie poznałam, jako, że Ellie go nie lubiła, nie mogłam go poznać przez ich rozmowy, a szkoda. Po siedmiu częściach chciałoby się lepiej poznać główne postaci.

„Kiedy będę mogła zacząć żyć dalej? Kiedy zdołam o tym wszystkim zapomnieć? Wiedziałam, ze odpowiedź jest prosta. Nigdy. Nigdy. Niektóre rzeczy się kończą. Ale nie wojna.”

Postaci, które odeszły
Jest też kilka postaci, o których nie mogę zapomnieć pisząc recenzje podsumowująca całą serią. Niektórzy razem z bohaterami byli naprawdę krótko, jednak byli oni ważni, bo ukazali istotę przemijania i prawdziwi

obraz wojny, w którym by wygrać, trzeba ponieść wiele ofiar.
Koniec pierwszego tomu był naprawdę dobijający. Podczas akcji została postrzelona Corrie. Kevin odwozi ją do pobliskiego szpitala, długo nie dają żadnych znaków. Długo nic o nich nie wiemy.
Niestety pożegnaliśmy się również z Chrisem. Chłopak podczas jednej z akcji został w Piekle sam. Nie radził sobie. Nie chciał tak żyć. Zaczął pić. Przestał tworzyć wiersze, oddalił się od grupy. Można powiedzieć, że on sam pojął decyzje, a wojna tylko utwierdziła go w jego zamiarach.
Najdłużej poznałam Robyn, była chyba moją ulubiona bohaterką. Zawsze noszę w sercu jej słowa, którymi wytłumaczyła Ellie, kiedy jest z nami Bóg. Była najlepszą osobą w całej grupie. Była wzorem. Jej odejście wiele zmieniło i było chyba najgorsze, bo zdążyłam się z nią zżyć i ją polubić. Była dla mnie kimś więcej niż bohaterką książki.

Muszę powiedzieć, że książka, ostatnia część, w wielu momentach mnie zaskoczyła. Działo się wiele, często

nie mogłam nadążyć za natłokiem zdarzeń. Akcje dywersyjne przeprowadzane przez bohaterów jak zawsze wydawały mi się niebezpieczne, ale teraz poznali realne zagrożenie. I to naprawdę ostro. Najgorsza była rozłąka postaci, jeśli ktoś czytał, wie o co mi chodzi. Długo nie mogłam zrozumieć, dlaczego to się stało, co się działo. Pogoń za Ellie była naprawdę niebezpieczna i nagle... Tu właśnie nie mogę napisać, co się stało, ale było to ogromne, ogromne zaskoczenie, chyba jedno z największych w całej serii. A myślałam... Nie ważne. Jednak były też plusy całego tego zdarzenia, mogłam dowiedzieć się, co działo się z innymi ludźmi, jak żyli w czasie okupacji. A było to naprawdę przerażające.

Dużym minusem serii było zakończenie. Dla mnie okropnie naciągane, sztuczne, ja od razu domyślałam się, co się stanie. A potem wielkie nic. Liczyłam na więcej. Niewiele emocji, niewiele doznań. To mnie bardzo zawiodło. Czułam jakby autor poszedł na łatwiznę, jakby olał sprawę. Jako czytelniczka, byłam zawiedziona.

Podsumowując. „Po drugiej stronie świtu” było ciekawym zakończeniem, jednak miało pewne mankamenty, niekiedy nawet znaczne. Nie mogę przeboleć nijakiego zakończenia. To chyba najgorsze z tego wszystkiego. Początkowo naprawdę myślałam, że będę mogła wystawić najwyższą ocenę, jednak trochę zabrakło. Całą serię będę wspominać miło. Mam nadzieję, że jej braki gdzieś mi umkną i zapamiętam tylko miłe chwile, których było zdecydowanie więcej.
Wiele się teraz mówi o kontynuacji tego cyklu, nie wiem, jednak, czy się za niego zabiorę. Nie wiem, co autor miałby jeszcze dodawać. Choć może właśnie, dzięki temu przeczytam, by się przekonać. Zobaczymy.

Ocena książki: dobra +
Ocena serii: bardzo dobra tutajpoczkategori
Świetne zakończenie całej serii. Tak bardzo związałam się z Ellie i jej przyjaciółmi, że aż ciężko mi było uwierzyć, że to już koniec, na szczęście wyszła już kontynuacja - Kroniki Ellie - po, którą koniecznie muszę sięgnąć w najbliższym czasie.
Zabierając się za ten tom miałam pewne obawy, już kilka razy zdarzyło mi się czytać kiepskie zwieńczenie, naprawdę dobrej serii i tutaj też bałam się czy autor nie rozczaruje mnie jakimś banalnym zakończeniem. Jednak moje obawy okazały się bezpodstawne. Autor od początku do końca trzymał w napięciu i coraz bardziej podsycał moją ciekawość.
Teraz z niecierpliwością wyczekuję okazji do przeczytania Kronik, strasznie jestem ciekawa dalszych losów bohaterów.
I cała seria Jutro za mną. Przyznam, że byłam ciekawa zakończenia całej tej historii więc jakoś tak nie zwracałam uwagi na to co mnie drażniło podczas lektury poprzednich tomów i książka szybko mi zleciała. Wojna się skończyła i co w ty wszystkim ciekawe to że nie było żadnego słowa kto konkretnie był najeźdźcą, ale jakoś nie odczuwałam braku tej informacji bo już się przyzwyczaiłam do tej niewiadomej. Jestem trochę zawiedziona końcówką a raczej tym jak potoczyło się dalsze życie bohaterów. To takie trochę smutne, ze po tym ile razem przeżyli tak to się między nimi skończyło. Ogólnie seria Jutro była dla mnie momentami raz lepsza raz gorsza, ale nie żałuje jej przeczytania bo ogólnie jest to bardzo ciekawa historia, którą polecam przeczytać.
John Marsden nie ,,rozpieszczał" nas przez całą serię, spodziewałam się więc podobnego zakończenia, ale gdzieś w środku tliła się we mnie nadzieja, tak jak u Ellie, że świat po wojnie zamieni się w raj na ziemi. No cóż... Życie jest pełne rozczarowań.
Najbardziej zasmuciła mnie chyba relacja Ellie i Lee. Przez cały czas im kibicowałam, nawet w tych najmroczniejszych chwilach, a po rozmowie Ellie z Fi spodziewałam się zdecydowanie czegoś lepszego, niż to, co dostałam.
Trochę dziwny wydał mi się fakt, że po niczym niesprowokowanej agresji tajemniczego państwa na Australię, wojna, wygrana przecież przez połączone siły Australii, Nowej Zelandii i Japonii, zakończyła się podziałem terenów. Jak dla mnie taki atak powinien się zakończyć miliardowymi reparacjami, sankcjami na arenie międzynarodowej, a nie powiększeniem terenów agresora. Autor książki nie podał jednak oficjalnego powodu zakończenia wojny, może więc utrata tylko części terenów była najlepszym, co mogli osiągnąć Australijczycy.
Czuję w sobie pustkę po zakończeniu tej serii, podobną do tej, którą czułam, kiedy skończyłam ,,Kosogłosa". Niby wszystko kończy się dobrze, ale to co uzyskujemy jest bardzo dalekie od happy endu. Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam tą serię i w ogólnym rozrachunku, stwierdzam, że ,,Jutro" to kawał dobrej, porządnej literackiej pracy, który zdecydowanie wart jest polecenia. Powrót do góry