ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...


Zdobywanie Pana Niewłaściwego nie mogło by być bardziej właściwe… i bardziej podniecające

Układna, dobrze wychowana Elle Walser pracuje w galerii i marzy o swoim szefie – przystojnym Nathanie, prawdziwym Panu Właściwym. Ale jest beznadziejna w zdobywaniu mężczyzn i nie potrafi zwrócić na siebie jego uwagi.Decyduje się więc na desperacki krok…
Wszystko idzie zgodnie z planem, do chwili gdy Elle odkrywa, że seksowny mężczyzna w łóżku Nathana… to nie Nathan!
Gabe Schultz to Pan Najzupełniej Niewłaściwy, z kolekcją tatuaży na ciele i miłosnych podbojów na koncie. Przyleciał zwizytować jeden ze swoich nocnych klubów, zatrzymał się u brata… i w jego łóżku przeżył najcudowniejsze chwile z najcudowniejszą kobietą.
Lecz czy niegrzeczny chłopiec ma szanse przekonać grzeczną dziewczynę, że są dla siebie stworzeni?



Jeżeli ktoś lubi takie książki to pozycja na jeden wieczór, raczej dla mało wymagających czytelników. Fabuła przewidywalna, prosty język i przeciętni bohaterowie.
Niedawno wydana została druga część, w której głównymi bohaterami są brat Elle i jej najlepsza przyjaciółka. tutajpoczkategori

Jeżeli ktoś lubi takie książki to pozycja na jeden wieczór, raczej dla mało wymagających czytelników. Fabuła przewidywalna, prosty język i przeciętni bohaterowie.

Czasem dobrze przeczytać książkę, która nie zatrzęsie moim światem. Przeczytać cos na spokojnie i bez burzy emocji. Dodałam ta pozycje na listę do przeczytania.
Mi się ta książka akurat podobała. To znaczy wiadomo, w porównaniu z innymi z tego działu Była miła, romantyczna, nie taka wulgarna jak co niektóre. W sam raz do przeczytania przy basenie itp tutajpoczkategori


Pierwszy tom przeczytany. Książka romantyczna, jak na erotyk delikatna. Czytało się szybko i przyjemnie. Gabe jest świetny, a Elle początkowo mnie lekko irytowała, jednak potem było ok.
Na pewno przeczytam drugi tom. Mam nadzieję, że w trzecim będzie o Natanielu i jego tajemniczej dziewczynie.
Od czasu wydania jednej z najsłynniejszych serii erotycznych (tak, mowa o Greyu, którego recenzji się doczekacie) przez konkurenta na rynku wydawnictwo Amber zaczęło inwestować w literaturę “Fifty Shades like”. Gina Maxwell, Laura Kaye, Cherrie Lynn i wiele innych - w tym Katee Robertsi jej “Szczęśliwa przemiana”. Czytałam ją niedługo po premierze i dziś, z okazji wydania drugiego tomu tej serii, postanowiłam ją dla Was zrecenzować.

Elle Walser pracuje w galerii sztuki i jest zakochana w swoim szefie. Postanawia nawiedzić/odwiedzić go jednej nocy w łóżku i uwieść. W tajemnicy dostaje się do jego domu, wchodzi do pokoju, rozbiera i wkrada do łóżka, a następnie przeżywa jedno z najlepszych dotychczas erotycznych doświadczeń w życiu. Mężczyzna jednak nagle się odzywa, zapala się światło i bańka mydlana pryska - on nie jest tym, którym miał być! Jednak oboje wiedzą, że coś między nimi zawrzało i że grzechem byłoby puścić to w niepamięć. Czy zawalczą o uczucie?

Historia rodem z niejednego średniawego Harlequinu. Są fragmenty tragiczne i nudne, są też ciekawe i pochłaniające uwagę. Jednak jeśli liczycie na sceny erotyczne i pikantność, to możecie sobie pomarzyć. Z tego co pamiętam, były takie maksimum dwie, więc gdzie tu jakiekolwiek podobieństwo do “Pięćdziesięciu twarzy Greya”? Było ono w “Przeznaczonej do gry” - mocno przesadzonej swoją drogą, jest w Crossie (właśnie pochłaniam), pojawiło się nawet w romansie paranormalnym “Wściekły głód” czy nawet w “Rozkoszy nieujarzmionej”, w której raczej więcej było erotycznego napięcia niż jako takich scen seksu, ale wciąż ich liczba jest większa niż w książce reklamowanej hasłem “Fifty Shades… like” (w stylu “Pięćdziesieciu twarzy…”). Widać, że wydawcy zależy jedynie na sprzedaniu książek na fali Greya, zamiast na ich dobrej jakości, ale w końcu Amber można nazwać rekinem na rynku książkowym, więc czemu się tu dziwić. Niemniej moja sympatia do wydawnictwa trochę zmalała po kilku tanich romansidłach sygnowanych podobieństwem do Greya. Tu nawet nie było żadnej większej chemii poza pewnym ciekawym spotkaniem w barze (bardzo popularny motyw, ale niemal zawsze mi się podoba).

Dwa słowa o bohaterach.
Ona - Elle, szara myszka, która pewnej nocy ni z tego, ni z owego wskakuje jakiemuś facetowi do łóżka, nie upewniając się wcześniej, czy to na pewno on. Nagle straciła całą nieśmiałość? Kurczę, to chyba prawdziwy książę z bajki, że wystarczyły sekundy, by tak ja odmienił - i to raz w jedna stronę, a potem z powrotem - to Ci dopiero sztuka!
Pracuje w galerii sztuki i jest jedna z najbardziej obeznanych osób w sztuce, przez co szef za nic nie chce jej pozwolić na odejście (o którym ona nawet nie myśli, bo przecież tak go kocha, wszystko o nim wie, etc.).
On, Gabe Schultz, jest zaś… bratem szefa dziewczyny. Spędza noc u brata zaraz po przyjeździe do miasta i nachodzi go w łóżku dziewczyna. Jakżeby mógł zaprotestować, nie? Stereotypowy harlequinowy Casanova. I jeszcze potem wszystko opowiada bratu, który od razu wie, o jaką kobietkę chodzi i stwierdza, że bardzo chętnie się pośmieje z prób podrywu brata.
Mężczyzna ma własne studio tatuażu, które z kolei dziewczyna uważa za wielką sztukę… - o, tyle dodam dla smaczku.

Fabuła jest boleśnie do przewidzenia. Czytałam te książkę po mamie i ostrzegła mnie, że to typowy Harlequin, ale byłam ciekawa. Miło się czytało, naprawdę, to lektura w sam raz na leniwy wieczór. Nie wymagajcie jednak niczego ambitnego ani porządnej pikanterii - there’s none. Ot, dobrze jest się przy takiej książce zapomnieć o Bożym świecie i oddać lekturze, bo mile pozwala odpocząć i zrelaksować się po ciężkim dniu.

Oprawa graficznie jest za to śliczna, wydanie też zadbane, dobrze wszystko opracowane, korekta świetna - nie wyłapałam żadnego błędu ortograficznego ani interpunkcyjnego. Czcionka jest w sam raz, a okładka jest prześliczna jak większość amberowych.

Ach, i język - nie wiem, jak w oryginale i na ile wierne jest tłumaczenie (przeczytałam ostatnio Harrego Pottera w oryginale i nawet nie macie pojęcia, jak wielkie są odchylenia w przekładzie!), ale poziom językowy jest bardzo dobry, lepszy od historii. Kolejna rzecz, dzięki której przyjemnie się czyta.

Spodziewałam się czegoś porządnego, a otrzymałam średniej jakości Harlequina w ładnym opakowaniu. Wciąż jest on lepszy od obecnie wydawanej przez wydawnictwo Harlequin serii “Kiss”, która reklamowana jest jako tak bardzo zabawna, a humoru w niej ledwie okruszki, ale o tym innym razem. Lektura jest wspaniała na leniwy wieczór, ale jeśli chcecie ja przeczytać, to nie kupujcie za inną cenę niż promocyjną. Ewentualnie czatujcie w bibliotekach. Miło się czyta, za co daję 6,5/10.

http://heaven-for-readers.blogspot.com/2013/07/szczesliwa-zamiana-katee-robert.html tutajpoczkategori