Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...

Kiedy¶ napisa³am opowie¶æ na bloga i chcia³abym wam j± zademonstrowaæ. Wiem, ¿e jest denna. No i dalszych czê¶ci raczej siê nie doczekamy...

Prolog
Moje sny zawsze wydawa³y mi siê inne ni¿ innych ludzi. Moi znajomi, przyjaciele, a nawet ci których zna³am tylko z Internetu – oni wszyscy opowiadali o snach jak o filmach. Pojawia³y siê w nich tylko nierealne, widocznie nie¿ywe postacie. By³y to tylko ich wymys³y. Moje sny za to ¿y³y. Istnia³y. Mo¿liwe, ¿e nawet prowadzi³y w³asny byt, egzystencje, z dala od naszego ¶wiata. Mo¿liwe… ale nie pewne.
Sta³am w mie¶cie. A w³a¶ciwie w jego ruinach. Nigdzie nie widzia³am ¿ywej duszy, choæ czasami zdawa³o mi siê, ¿e kto¶ mnie obserwuje. Raz nawet widzia³am jak±¶ sylwetkê przebiegaj±c± przez popêkany asfalt, ale gdy pobieg³am za ni±, znik³a. Czu³am lekki strach patrz±c na zachodz±ce s³oñce. Na razie lekki – wiedzia³am, ¿e gdy tylko zapadnie zmierzch ogarnie mnie prawdziwa panika. Ba³am siê ciemno¶ci. Tak jak ba³am siê byæ samotna. B³±dzi³am po ruinach szukaj±c kogo¶ kto mi pomo¿e. Wska¿e wyj¶cie. Ba³am siê. Nie chcia³am byæ sama. Nawo³ywa³am ludzi, ale nikt siê nie pojawi³.
I wtedy to us³ysza³am.
Ciche nuty… Tak dobrze mi znane d¼wiêki gitary… Wiedzia³am, ¿e znam t± piosenkê. Smutna. Sprawiaj±ca, ¿e w oczach pojawia³y siê ³zy.
D¼wiêki dochodzi³y zza du¿ej, prawie nietkniêtej przez czas, czarnej bramy pomiêdzy dwoma ¶cianami zniszczonych budynków. Czuj±c równocze¶nie przera¿enie i ekscytacjê podesz³am do niej i pchnê³am…
To co by³o za ni± by³o zarówno piêkne jak i smutne.
By³ to ogród. Je¶li istnia³ kto¶ taki jak Czas, to z pewno¶ci± to miejsce te¿ odwiedzi³. Kwiaty ju¿ dawno zwiêd³y, trawa by³a dawno nie koszona, a chwasty rozros³y siê. Stoj±ca na ¶rodku ogrodzonego murem ogrodu, ma³a fontanna, by³a pêkniêta i opleciona przez bluszcz. Z niewiadomych powodów, na ten widok do moich oczu nap³ynê³y ³zy. Nie chcia³am p³akaæ, ale same sp³ynê³y mi po policzkach i z cicho uderzy³y w zniszczon± brukowan± alejkê.
D¼wiêki gitary ucich³y.
I wtedy to zobaczy³am.
Nagle przede mn± pojawi³a siê d³oñ trzymaj±ca piêkn±, karmazynow± ró¿ê.
- Nawet w najbardziej zniszczonym przez ludzko¶æ fragmencie ¶wiata znajdziemy co¶ piêknego, co¶ dlaczego warto ¿yæ. – Kto¶ szepta³ mi te s³owa do ucha. Unios³am g³owê i spojrza³am w szmaragdowe oczy ch³opaka. Wygl±da³ na starszego ode mnie o kilka lat.
- Czeka³em na ciebie – szepn±³.
Otwiera³am usta, ¿eby spytaæ siê dlaczego na mnie. Co to za ruiny. Co siê sta³o z tym ogrodem. Niestety nie zd±¿y³am, gdy¿ ch³opak wplót³ ró¿e w moje w³osy i szepn±³:
- I bêdê dalej czekaæ…
I wtedy wszystko siê rozmy³o. D¼wiêki ucich³y. Jego g³os znikn±³.
Otworzy³am oczy.
By³am w ³ó¿ku. To by³ tylko sen. Nigdy nie znalaz³am siê w tamtym ogrodzie. Ja tylko ¶ni³am.
Unios³am siê na ³okciu. Co¶ spad³o cicho na poduszkê. Obejrza³am siê do ty³u.
Na poduszce le¿a³a karmazynowa ró¿a.

Rozdzia³ I
Praktycznie to mo¿na powiedzieæ, ¿e lecia³am. Nie sz³am, a lecia³am. W koñcu, czy ktokolwiek kiedy¶ widzia³, ¿eby czternastolatka wyci±gnê³a takiego sprinta? Raczej nie. By³am spó¼niona. Moje przyjació³ki zawsze narzekaj±, ¿e siê spó¼niam, wiêc tym razem obieca³am, ¿e tak nie bêdzie – niestety niechc±cy z³ama³am t± obietnicê. Gdy wreszcie dotar³am do ³awki w parku przy której zawsze siê spotykamy trójka dziewczyn siedz±ca na ³awce nie wygl±da³a na zadowolonych.
- Znowu… - zaczê³a Ruda.
- …siê spó¼ni³a¶ – dokoñczy³a jej siostra. By³y one do siebie podobne, ale nie na tyle, by kto¶ niewtajemniczony, zauwa¿y³, ¿e to bli¼niaczki – mia³y inne kolory w³osów i oczu, a Ruda by³a od Shasty trochê ni¿sza.
- Zapewne znajdziesz nam teraz jakie¶ super „normalne” alibi na to? – zapyta³a najwy¿sza z dziewczyn poprawiaj±c na nosie okulary.
- A ¿eby¶ wiedzia³a Zu, ¿e mam jak najbardziej normalne wyt³umaczenie – ¿achnê³am siê. – Zaspa³am. Zaraz gdy wsta³am pobieg³am na spotkanie.
- Czyli spa³a¶ z ró¿± we w³osach? – nie dowierza³a mi Zu.
Przygryz³am doln± wargê. Gdy tylko wsta³am wplot³am sobie z powrotem kwiat od ch³opaka ze snu. Na pami±tkê. Na pami±tkê, tego, ¿e czeka.
- To od niego – szepnê³am.
Dziewczyny nachyli³y siê, by lepiej s³yszeæ. Pomimo tego, ¿e by³y to moje przyjació³ki, nie mia³am ochoty zwierzaæ im siê z mojego snu. Nazwa³yby mnie wariatk±. Dziwaczk±. A w najgorszym wypadku wyl±dowa³abym w psychiatryku.
- Co…
- … mówi³a¶?
- To od tego ch³opaka… - zaczê³am g³o¶niej my¶l±c gor±czkowo jak wywin±æ siê odpowiedzi. Na moje szczê¶cie lub nieszczê¶cie, przerwa³a mi Zazu.
- Czyli masz czas spotykaæ siê z ch³opakiem, ale z nami nie?
- Ale ja…
- Daruj sobie t³umaczenia dla kogo¶ kto w nie uwierzy – powiedzia³a Zu i machnê³a na zaskoczone Shasty i Rud±. – Chod¼cie dziewczyny, idziemy!
Zuza posz³a alejk± do wyj¶cia, a bli¼niaczki, po wymienieniu spojrzenia, pobieg³y za ni±.
Zosta³am sama, stoj±c w deszczu, który po chwili zacz±³ padaæ. Wiatr bawi³ siê moimi w³osami ko³ysz±c równocze¶nie cicho drzewami. Nie licz±c jego szumu wszêdzie zalega³a cisza. Zosta³am sama. Nienawidzi³am byæ sama.
Usiad³am na ³awce nie zwa¿aj±c na to, ¿e jest ca³a mokra. Znowu je zawiod³am. Powinnam im zaufaæ. Opowiedzieæ w koñcu o moich niewiarygodnie prawdziwych snach. Wszystkich zawodzê. Przyjació³ki, rodziców, a nawet tego ch³opaka ze snu… Ju¿ przecie¿ go nie spotkam… A on czeka… Ten ch³opak… Nawet nie spyta³am go o imiê…
Ale on nie istnieje, podpowiada³ mi jaki¶ cichy g³osik. Nie pozwól sobie oszaleæ! On nie istnieje, nie istnia³ i nigdy nie bêdzie istnia³! To tylko wymys³ twojej wyobra¼ni.
- Tak – powtórzy³am za swoimi my¶lami. – To tylko mój wymys³.
- Co jest twoim wymys³em?
Spojrza³am w stronê g³osu. Parê metrów przede mn± sta³, na oko, szesnastoletni ch³opak. Swoj± budow± cia³a przypomina³ nieco Jacoba z Ksiê¿yca w Nowiu*, wygl±da³ jednak na nieco m³odszego. Mia³ roztargane blond w³osy i zielone oczy.
Zielone oczy…
Przez chwilê mia³am nadziejê, ¿e to te same oczy, które widzia³am we ¶nie. Niestety zawiod³am siê – stoj±cy tu ch³opak mia³ o wiele ja¶niejszy kolor têczówek.
- Hej! – przywita³ siê.
- Hej! – odpowiedzia³am rozczarowana.
Ch³opak u¶miechn±³ siê i po chwili wahania usiad³ obok mnie na ³awce.
- Odpowiesz na moje pytanie? – spyta³ z u¶miechem.
- Jakie? – odpowiedzia³am z roztargnieniem.
- Co jest twoim wymys³em.
- Sny… - odpar³am bez zastanowienia. Przez chwilê przestraszy³am siê, ¿e ch³opak pomy¶li, ¿e gada z wariatk±, ale on jedynie siê roze¶mia³.
- Przepraszam – powiedzia³ próbuj±c pohamowaæ swój wybuch ¶miechu. - Ale masz racjê, sny to tylko wymys³. Nic prawdziwego.
Przez chwilê przygl±da³am mu siê smutno. By³ ca³kiem przystojny. A przynajmniej przystojny wed³ug mnie.
Gdy ch³opak zauwa¿y³ moje spojrzenie spu¶ci³am wzrok. Czeka³ na jak±kolwiek odpowied¼, a ja nie by³am zdolna mu jej udzieliæ. W koñcu nie mog³am mu powiedzieæ „Czasem wydaje mi siê jakbym ¿y³a we w³asnych snach”. Normalny cz³owiek powiedzia³by to swoim przyjacio³om, ale nie nieznajomemu. Ja za to nie powiem nikomu. To bêdzie moja tajemnica, postanowi³am.
- Jak widzê mamy tu milczkê? – Ch³opak chyba za wszelk± cenê próbowa³ mnie wci±gn±æ do rozmowy. Gdy mu i tym razem nie odpowiedzia³am zmarszczy³ czo³o. – Co jest ¶mierdzê, czy jak?
- Nie – odpowiedzia³am lakonicznie. Jego to jednak nie zadowoli³o.
- No to co?
- Nico.
- Nazywam siê Mike, a ty?
- Jako¶?
- Niech zgadnê… Milena?
- Nie.
- Ewa?
- Nie.
Ch³opak zacz±³ wymieniaæ prawie wszystkie znane mi imiona. Na pocz±tku mnie to zirytowa³o, ale gdy zacz±³ wymieniaæ takie imiona jak Gertruda lub Hildegarda, zaczê³o mnie to bawiæ. Dziwne, ¿e choæ mam takie pospolite imiê, to i tak nie zgad³.
Wreszcie siê podda³.
- Kaliksta? Bo je¶li nie, to ja ju¿ nie wiem.
- Nie – odpowiedzia³am. Gdy ch³opak nie zada³ nastêpnego pytania, westchnê³am i wreszcie zdradzi³am: - Ka¶ka. Po prostu Ka¶ka.
- Wcale, ¿e nie po prostu – zaprzeczy³.
- Nie? – zdziwi³am siê zaintrygowana.
- Jeste¶ sob±. Nie, po prostu Ka¶k±. Ka¿dy jest inny. Ka¿dy jest wyj±tkowy. Ja jestem wyj±tkowy. Ty jeste¶ wyj±tkowa. Nawet ten wróbel siedz±cy na drzewie jest wyj±tkowy!
- Skoro tak uwa¿asz… - powiedzia³am obojêtnie, ¿eby nie zdradziæ, jak ta informacja bardzo mnie zainteresowa³a. Ka¿dy jest inny. Wyj±tkowy. To, ¿e ja mam swoje dziwno¶ci nie oznacza, ¿e inni te¿ nie maj±. Trochê mnie to podnios³o na duchu. Je¶li ja nie mówiê wszystkiego przyjació³k± to mo¿e one nie mówi± wszystkiego mi? W koñcu ka¿dy ma swoje tajemnicê. I oby to tajemnic± zosta³o.
Nagle Mike’owi zadzwoni³ telefon. Ledwie spojrza³ na wy¶wietlacz, a ju¿ u¶miecha³ siê do mnie przepraszaj±co.
- Przepraszam. Muszê ju¿ i¶æ.
Kiwnê³am mu g³ow± na po¿egnanie. Ch³opak przez chwilê przygl±da³ mi siê w zamy¶leniu. Wreszcie wsta³ i poszed³.
Znowu zosta³am sama. Westchnê³am. Czas wracaæ do domu, pomy¶la³am.

Gdy tylko wesz³am do domu, poczu³am dziwny zapach. Mama pewnie znowu eksperymentowa³a w kuchni. Nie najlepiej sz³o jej gotowanie, ale nigdy nie przyzna³aby siê do tego. Wchodz±c do kuchni musia³am zatkaæ nos. Usiad³am przy stole i wyjê³am chusteczki do czyszczenia okularów. Mia³y one mocny zapach, przez co zawsze u¿ywam ich po to, aby nie czuæ innej niezbyt przyjemnej woni.
Mama siedzia³a akurat przy kuchence. Miesza³a w garnku z czym¶ co wygl±da³o jak mieszanka mysich odchodów z b³otem. Nie wiem jak mama mog³a to prze³kn±æ. Ja i inni osobnicy z mojej rodziny nie próbowali¶my nawet tego degustowaæ. Zbyt bali¶my siê, ¿e mo¿emy nie prze¿yæ do nastêpnego dnia.
Mama spojrza³a na mnie zdziwiona.
- Kasia? A ty nie mia³a¶ spotkaæ siê z kim¶?
- Tak, mia³am – odpowiedzia³am przez chusteczkê.
- No to dlaczego jeste¶ tu?
- Bo, niech zgadnê, tu mieszkam?
- No tak, ale…
- Ale co? – przerwa³am jej.
- Ale nic – odpowiedzia³a szybko.
Wzruszy³am ramionami i posz³am do swojego pokoju. Nie mia³am ochoty teraz jej siê ¿aliæ. Wyci±gn±wszy ró¿e z w³osów po³o¿y³am siê na ³ó¿ku. Mia³am wiele rzeczy do przemy¶lenia. Po pierwsze, dlaczego moje sny wydaj± siê takie prawdziwe? Mo¿e powodowa³o je to samo, co sprawia zjawisko déjà vu? Ale moje sny s± codzienno¶ci±, a déjà vu jest raczej rzadko spotykane. A jako, ¿e w pobli¿u nie ma ¿adnej elektrowni atomowej ani nie spad³ tu ¿aden radioaktywny meteoryt, moja wybuja³a wyobra¼nia musia³a wykre¶liæ z propozycji tak¿e s³owo ETAP*. Podczas snu raczej te¿ nikt mi nie zak³ada w nocy ¿adnego pier¶cionka z py³u, maj±cego moc przeniesienia mnie do innego ¶wiata*. A ten ch³opak ze snu? Kim on by³? Czêsto zdarza³o mi siê widzieæ ludzi w moich snach, którzy do mnie mówili, choæ ja z jakiego¶ niewyja¶nionego powodu, nie mog³am im odpowiedzieæ, ale nigdy nie zdarzy³o mi siê przenie¶æ czego¶ ze snu do prawdziwego ¶wiata. No i nigdy nie by³am tak zafascynowana kim¶ ze snu.
Pogr±¿ona w tych my¶lach nawet nie zauwa¿y³am kiedy zasnê³am.

Tym razem nie by³am w mie¶cie. Znalaz³am w jakiej¶ zapadniêtej w ziemi niszy – w otwartym jej boku, do po³owy by³a ziemia, a powy¿ej niej widaæ by³o pobliskie tereny. Gdy wyjrza³am przez t± dziurê zobaczy³am do¶æ smutny widok – go³± glebê z której wyrasta³o uschniête drzewo. Przez chwilê patrzy³am na to z wyra¼nym zainteresowaniem. W koñcu w Polsce nie czêsto widuje siê wyschniête drzewa. Po chwili jednak zrobi³o mi siê smutno. Nikt raczej nie lubi widzieæ martwych ro¶lin.
- Hej hop! Jest tu kto¶?
Prowadzona intuicj±, klêknê³am na ziemi. Zignorowa³am fakt, ¿e bêdê mia³a brudne spodnie, no i teraz nie mia³am widoku na zewn±trz, ale i tak pozna³am po g³osie, ¿e osob±, która nawo³ywa³a, by³a dziewczyna. Choæ nie by³am jednak pewna liczby nadchodz±cych osób, bo po chwili odezwa³ siê drugi g³os.
- Mówi³am Dylan. Nikogo tu nie ma. Nikt nie prze¿y³.
- A je¶li jednak? My prze¿y³y¶my, Mic, a mieszka³y¶my w tym samym miejscu. S± du¿e szanse, ¿e kto¶ jeszcze prze¿y³. A w³a¶ciwie nawet ogromne!
- Mylisz siê.
- Ale… - zaczê³a Dylan.
Kurz w niszy powodowa³, ¿e mnie swêdzia³o w nosie. I wtedy, gdy dziewczyna mówi³a zosta³a zag³uszona przez dono¶ne kichniêcie. Nikt siê ju¿ nie odzywa³.
- Co to by³o? – us³ysza³am g³os drugiej dziewczyny, Mic.
- Nie wiem. Mo¿e chod¼my sprawdziæ?
Us³ysza³am kroki id±ce w moj± stronê. Mia³am przeczucie, ¿e id±ce osoby nie mog± mnie zobaczyæ. I wtedy w³a¶nie zrobi³am najm±drzejsz± rzecz w moim ¿yciu – uszczypnê³am siê.

I gdy tylko na powrót otworzy³am oczy, znowu znalaz³am siê w moim ³ó¿ku.
- Co córeczko, z³y sen? – Spojrza³am na mamê, która zbiera³a z pod³ogi ciuchy do prania.
- Dziwny – odpowiedzia³am szeptem opieraj±c siê na ³okciu. Mama zlustrowa³a mnie dziwnym wzrokiem.
- Wychodzi³a¶ gdzie? Nie, to niemo¿liwe. Niedawno tu by³am i nadal spa³a¶ – stwierdzi³a zamy¶lona. – No to dlaczego masz ca³e brudne spodnie?

*Nie tego z filmu. Chodzi o tego wspania³ego Jake’a z ksi±¿ki, który w ka¿dym moim wyobra¿eniu przywala Edziowi w jego brokatow± twarz.
** ETAP (ang. FAYZ) – Ekstremalne Terytorium Alei Promieniotwórczej; W ksi±¿ce Gone M.Granta, jest to obszar o ¶rednicy 30 km otoczone barier±, czego ¶rodkiem jest elektrownia atomowa, z którego z dnia na dzieñ zniknêli wszyscy doro¶li, a zwierzêta i dzieci poni¿ej piêtnastego roku ¿ycia zaczê³y przechodziæ mutacje (te fizyczne, jak i paranormalne – niektórzy zauwa¿yli u siebie dziwne zdolno¶ci).
***Nawi±zanie do „Opowie¶ci z Narnii: Siostrzeniec czarodzieja”. dnia Sob 0:11, 29 Sty 2011, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz


Chiro kochana, pragn±c zachowaæ resztki swojej mocy, której wykorzystuje w³a¶nie zapasy. Zostawie sobie twoj± przecudownom zapewne ksi±¿ke na jutro dobrze ? bo normalnie nie wyrabiam . Ledwo tu z wami siedzê
Jasne! Przecie¿ nie musisz jej czytaæ! Chyba, ¿e chcesz natychmiast zasn±æ to wtedy gor±co j± polecam!