ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...



Ina ma obiecującą pracę, kochających rodziców, wspaniałych przyjaciół… i nieślubne dziecko. A wbrew temu, co pokazuje telewizja śniadaniowa, nie wszystkie kobiety są idealnymi matkami. Porzucona przez przystojnego prezentera telewizyjnego dziewczyna musi okiełznać nie tylko wrzeszczące niemowlę, lecz także nadgorliwą matkę i pełnych dobrych chęci znajomych, którzy usiłują ją wyswatać (podsuwając a to sadownika z aspiracjami, a to tancerza z kompleksami). Ina broni się rękami i nogami przed nową miłością. Ale czy rzeczywiście już nigdy nie będzie myśleć o niebieskich migdałach?

Podobno należy pisać tylko o sprawach, o których ma się jakieś pojęcie. Mnie też, tak jak Inie, bycie mamą przyniosło zarówno szloch w poduszkę, jak i śmiech do łez.

Ina nie jest do mnie podobna, ale jedno nas łączy. Obie wierzymy, że macierzyństwo nie musi być klatką. Możemy spotykać się z przyjaciółmi, tańczyć przez pół nocy, całować na mrozie przystojnych mężczyzn i spełniać się zawodowo. Powieść o Inie to moje niebieskie migdały.

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

W sprzedaży od: 23 lutego
Cena: 31,90zł
Stron: 304
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia


Wydaje się ciekawa. Z chęcią przeczytam. tutajpoczkategori
Ooooo!!
Coś dla mnie! Zdecydowanie!
Opis jakoś mnie nie zainteresował, więc wątpię, żebym przeczytała. Jednak znając mnie, jeżeli znajdę ją w bibliotece, to zapewne wypożyczę. Aczkolwiek w ostateczności. tutajpoczkategori


raczej nie przeczytam...
ale okładka mi się bardzo podoba ; )
Taka normalna się wydaje ta książka , wiec z ogromną książką przeczytam tutajpoczkategori
A ja myślę, że to książka o macierzyństwie i kobiecości. Chętnie przeczytam
W tej książce fajny jest dystans bohaterek do otaczającego świata. Generalnie nie lubię ckliwych historyjek, a tej autorce - na szczęście! - udało się uniknąć popadania w sentymentalizm. Zamiast tego jest humor, trochę ironii i fajna historia. Generalnie książka mi się podobała chociaż - powiedzmy to sobie otwartym tekstem - nie jest to dzieło sztuki:) tutajpoczkategori
Może nie dzieło sztuki, ale jak na komedie romantyczną wypada bardzo pozytywnie. Książka jest przewidywalna, to fakt, ale łamie też trochę stereotypowych podejść. Takich jak chociażby to,że młode mamy powinny siedzieć w domu zasypane pieluchami.
hmm...ale to coś w stylu książek Grocholi? tutajpoczkategori
Nie wiem czy właśnie taki jest stereotyp młodej mamy. A czy, przypadkiem, nie jest zupełnie odwrotnie? Czy raczej nie pokazuje się młodych mam (patrz: prasa i telewizja) jako tych, które z niczym nie mają problemu, są zawsze świeże, uśmiechnięte i wyspane, wyglądają jakby właśnie wychodziły na przyjęcie do Białego Domu, a macierzyństwo to same uroki i jest zupełnie pozbawione trosk? Zresztą, wydaje mi się, że nie chodzi tylko o młode mamy ale ogólnie - kobiety.
W moim mniemaniu stereotypowa matka - Polka to zapracowana, siedząca wiecznie w domu z dzieckiem kobieta, która nie może sobie pozwolić nawet na komfort wyjścia na kawę z przyjaciółką w środku dnia. tutajpoczkategori
Pewnie masz rację, ale w tym przypadku chyba mamy do czynienia z dwoma stereotypami:

1. Wizerunek kobiety (matki), który kreują media.
2. Wizerunek kobiety (matki), który funkcjonuje w świadomości społecznej.

Tak mi się przynajmniej wydaje. Co sądzisz?
hmm...coś w tym jest. Za raz skonstruujemy jakąś socjologiczną typologię wizji matki w Polsce:)
Przy czym to pierwsze czyli medialne podejście ma służyć sprzedaży produktu, czytaj: jeśli kupisz nasz produkt będziesz matką bez problemów, szczęśliwą,zadbaną, Twoje dziecko nie będzie mieć kolek, a w przeciwnym razie? W przeciwnym razie może być tak jak widzi Cię spoleczeństwo tutajpoczkategori
Pewnie masz rację, pewnie takie kreowanie wizerunku matki ma służyć sprzedaży produktu. Ale jedną sprawą jest to, co robią agencje reklamowe, a zupełnie inną, że przekaz reklamowy przechodzi (bo taka jest jego rola) do świadomości społecznej i zaczyna w niej całkiem dobrze funkcjonować (je, pije, rośnie i nabiera rumieńców ).
Ja wam powiem tyle, mam kilka koleżanek ,nawet przyjaciółek, które są mamami i co przypadek to inna wizja macierzyństwa. Jedna się zaszyła w domu na rok, druga zaraz po wyjściu ze szpitala zaczęła wychodzić, zapraszać do siebie znajomych. Jedna nie miała czasu nawet na wyjście do sklepu a druga z czasem nie miała żadnego problemu. Wszystko zależy od konkretnego przypadku, zorganizowania, podejścia kobiety. Nie ma chyba jakiegoś standardu w tej kwestii tutajpoczkategori
To prawda. Ja mam siostre, ktora podczas pierwszej ciazy przytyla 20 kg, byla przytloczona i zaszyla sie w domu na 5 lat :/. Teraz ma drugie dziecko i zupelnie inne podejscie do macierzynstwa....
No właśnie. W takim razie skoro jedne młode mamy mogą być zadowolone i uśmiechnięte to może warto też tym mniej optymistycznie nastawionym pokazać, że można żyć inaczej? tutajpoczkategori
Na pewno warto. Tylko, czy beda chcialy sluchac? Czy znajda czas, czy beda mogly sie wyrwac z kieratu, w ktory same (tez) sie wpedzily? Oto jest pytanie
Myślę, że każda kobieta chce być szczęśliwa. tutajpoczkategori
Każdy chce być szczęśliwy, ale czasami działamy wbrew własnemu szczęściu. W sumie nie wiem dlaczego, ale człowiek jakoś tak sobie komplikuje życie zawsze
To prawda . Znam wiele kobiet, ktore wbrew zdrowemu rozsadkowi np. tkwia w toksycznych zwiazkach. On bije, ona nie odchodzi i na pewno nie jest masochistka. Po prostu jest zaslepiona... Czasem tez mlode matki same sie katuja . Dla nich macierzynstwo to zlo konieczne, przez ktore wiekszosc musi przejsc... tutajpoczkategori

Najbardziej podobał mi się moment kiedy Rafał wpakował w małego wszystkie przeciery ^^
Po przeczytaniu „Przebudzenia” Katarzyny Zyskowskiej – Ignaciak, bardzo chciałam sięgnąć po jej wcześniejszą powieść, czyli „Niebieskie Migdały”. Uratowała mnie nowa dostawa książek w bibliotece, więc z niecierpliwością wyczekiwałam dnia, kiedy będzie moja kolei na odbiór zamówionej książki. W końcu doczekałam się, więc mogłam zacząć zapoznawać się z Iną, dziewczyną która jak wynika z opisu okładkowego, ma podobne perypetie życiowe, do moich.

Ina zostaje sama zaraz na początku ciąży. Jej facet, znany prezenter telewizyjny Przemysław Wszawski, wyszedł z domu po papierosy i… Zniknął. Dziewczyna nie poddaje się i z pomocą przyjaciół, i rodziny stara się ułożyć swoje życie. Po przyjściu na świat Kajtka, przez jakiś czas pomieszkuje z rodzicami, aby po kilku tygodniach wrócić do własnego, aczkolwiek małego mieszkanka na Powiślu. Tam zawsze może liczyć na pomoc sąsiadki, (która chętnie pełni obowiązki opiekunki dla malucha) jak i przystojnego lekarza Rafała.
Rafał jest świeżo po rozstaniu z żoną. Raczej nie w głowie mu romanse, jednak kiedy Ina prosi go o pomoc podczas choroby synka, ta od razu wpada mu w oko.
Czy ta dwójka będzie miała szanse ułożyć swoje życia od nowa? Czy przeciwności losu i złośliwości innych osób doprowadzą do ich rozstania?

Muszę przyznać, że książkę czytałam błyskawicznie. Bardzo podobały mi się perypetie bohaterki. Ina bardzo mi zaimponowała. Nie załamała rąk w momencie, kiedy Wszawy Pies (wymiękłam z tej ksywki!! ) zostawił ją, jak tylko dowiedział się o ciąży. Wręcz przeciwnie, Balbina, (bo tak brzmi pełne imię protagonistki) bierze sprawy we własne ręce i decyduje się na samotne macierzyństwo. Na szczęście ma przy sobie wiernych przyjaciół i oddaną jej rodzinę.

Bardzo szybko polubiłam bohaterów powieści. Ina ma nie tylko fantastycznych rodziców, ale też wspaniałą przyjaciółkę Karolę (ha! Bo Karoliny są najlepsze ), która była przy niej nawet podczas narodzin Kajtka. Sam Rafał, mężczyzna po przejściach nie mniejszych, niż te Iny, również wypada na tle powieści fantastycznie i realistycznie. Co jak co, ja najlepiej wiem, że takiego „księcia z bajki” spotyka się tylko i wyłącznie przypadkiem Dorzućmy do tego cudownych rodziców Iny, jej brata – łamacza damskich serc, i mamy mieszankę godną niejednej komedii romantycznej. Wszyscy zakręceni na punkcie Kajtka, próbują znaleśc jego mamie idealnego faceta. Doprowadza to do wielu śmiesznych sytuacji, sprowadzając nie raz Inę na skraj wytrzymałości.

Ja jestem całą historią oczarowana, niemniej, nie jest ona zbyt ambitna. To samo zresztą tyczy się pozostałych powieści z serii „Babie lato”. Zło i przeciwności losu zostają pokonane, a dobro i miłość odnoszą triumf. I chyba o to chodzi w powieści typowej dla kobiet. Ma zapewnić rozrywkę na kilka godzin, trochę wzruszeń i dać się porwać emocjom.

Tak więc, drogie panie, te samotne i te w związkach, sięgajcie po „Niebieskie migdały”. Wiara czyni cuda, a kiedy wierzy się w prawdziwą miłość, zapuka ona sama do naszych drzwi i nie pytając o zdanie, zagości w sercu, i duszy.

Ocena: 5/6 tutajpoczkategori