ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...

Witam,
Mam królika, podrzutka który od pół roku mieszka u mnie (nikt włącznie z weterynarzem nie potrafi określić jego wieku-ma coś koło 2-3 lat). Zanim do mnie trafił przebył długą drogę (wiele domów tymczasowych które miały być ostatecznymi) i właściwie nie mam możliwości żeby poznać jego całą historię (szczepienia niby jakieś miał ale nikt nie wie jakie,o chorobach też nikt nic nie wie).
O wychowaniu uszaków nie wiedziałam nic zanim do mnie trafił- przez jego pobyt u mnie przewertowałam wiele stron internetowych i fachowej literatury nt. królików ale mój stworzak jest wyjątkowy i mam kilka wątpliwości na temat postępowania z uszolem. Oto moje najważniejsze pytanka:
1. Jak transportować królika zimą? Mam spory transporter którym jeździł ze mną nawet w długie,kilkugodzinne trasy (na dnie ścieliłam mu specjalnym podkładem i siankiem i małe poidło też tam jest) ale w mrozy nie odważyłam się wynosić go poza mieszkanie. Transporter jest przewiewny a na święta jadę do rodziców (ok.300 km), droga powrotna niestety będzie autobusem (wiadomo- w autobusach temperatura różna i hałas i zapachy też mogą dezorientować królika).
Pytanie: czy lepiej narażać uszaka na stres i zimno związane z podróżą czy zostawić go na 2 noce (i niecałe 3 dni) w pustym mieszkaniu . Nie mam możliwości podrzucenia go do nikogo,z kim byłby na tyle zaznajomiony żeby zostać pod opieką, wszyscy moi zaufani znajomi wyjeżdżają też, więc nikt nie zajrzałby do królika. Co lepsze dla zwierzaka?
2. Nie mogę poradzić sobie z pewnym zachowaniem królika- otóż strasznie znaczy moczem wszystko, co ze mną związane (moje łóżko, moją pościel, moje ubrania i oczywiście mnie- kilka razy przy nim zasnęłam i kiedy się budziłam... hmm... musiałam iść pod prysznic i pilnie umyć głowę). Przez jego zachowanie nie mogę wychowywać go bezklatkowo- próbowałam behawioralnie oduczyć go znaczenia ale nie dało rady. Kastrowany nie był, strasznie boję się ew. konsekwencji (królik słabowity, często się przeziębia- już raz na antybiotyku był, weterynarzom też jakoś średnio ufam po kilku niemiłych przygodach). Zawsze, jak wyprowadzi mnie z równowagi na tyle, że umawiam go do weterynarza na kastrację robi się potulny (góra na tydzień) i rezygnuję z zabiegu bo mi go szkoda. Czy ma ktoś jakąś złotą radę na pozbycie się tego denerwującego zachowania bez interwencji chirurga?


Witamy na forum
1. Moze ktos moglby raz dziennie zajrzec do uszaka pod Twoja nieobecnosc, dodac siana czy warzyw ? Ja bym go zostawila, zmiana miejsca to stres dla krolika, a poza tym piszesz, ze chorowitek wiec chyba nie ma co ryzykowac przeziebienia.

2. Bez kastracji raczej nic nie poradzisz, mozesz najwyzej ogrodzic miejsca zakazane kojcem/plotkiem , do kupienia na alegro. Wiem co to znaczy bo moj Tobi lal i na lozko i
na mnie jak sie wkurzyl i nawet na koty w ramach zalotow. Po kastracji wszystkie siuski trafiaja do kuwety, jaka ulga