ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...


Pierwsze spotkanie genialnego detektywa-amatora Sherlocka Holmesa z byłym lekarzem wojskowym dr. Johnem Watsonem. Wspólnie rozwiązują zagadkę kryminalną, wobec której są bezsilni najlepsi inspektorzy Scotland Yardu. Mimo pozornego braku motywów udaje im się ująć sprawcę dwóch morderstw, będących zemstą za zbrodnię popełnioną przed laty w Ameryce.

Dziękuję wszystkim osobom, które przeczytały książkę i zachęcam do brania udziału w dyskusji, która mam nadzieję się tutaj wywiąże Piszcie swoje wrażenia i pytania, jakie chcecie zadać innym Nie trzeba zaznaczać spoilerów, więc osoby, które jeszcze nie czytały, niech się wstrzymają z zaglądaniem do postów
Proszę jedynie o zaznaczanie spoilerów w momentach, gdy będziemy porównywać książkę z serialem bądź filmem, żeby nie zdradzić nic o nich w razie gdyby ktoś książkę przeczytał, ale jeszcze nie oglądał

Na początek kilka takich pytań, które nasunęły mi się w trakcie czytania i tuż po Jak chcecie możecie na nie odpowiedzieć, jak uważacie, że są głupie, to je olejcie xD Tak na rozpoczęcie dyskusji je daję xD

1. Czy czytałyście już kiedyś jakąś książkę o przygodach Sherlocka Holmesa?
2. Czy gdyby nie "Czytamy razem..." sięgnęłybyście po "Studium w szkarłacie"?
3. Jak Wam się ogólnie podobała książka?
4. Jak Wam się ją czytało?
5. Co sądzicie o Holmesie, Watsonie, i o ich relacji?
6. Co sądzicie o "Części drugiej - Kraina śmierci"? Chodzi mi głównie tu o wątek o mormonach
7. Co zaskoczyło Was w książce?
8. Czy domyśliłyście się kto, jak i dlaczego? Jeśli tak - to czemu, jeśli nie - to też czemu?
9. Co sądzicie o sposobie rozwiązywania zagadek przez Holmesa?
10. Czy macie zamiar sięgnąć po kolejne książki opisujące przygody Holmesa i doktora Watsona?
11. Czy uważacie, że książka ta zasługuje na miano klasyki literatury?

Zachęcam też do porównywania "Studium w szkarłacie" do ekranizacji, które powstały Wiadomo, że najbardziej nasuwa się serial i 1 odcinek, ale też do filmów

Aaa, i pytanie do osób, które czytały "Studium w szkarłacie" z "Księgi Wszystkich Dokonań Sherlocka Holmesa" - było Wam wygodnie? xD dnia Śro 22:04, 19 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy


Ja zacznę od końca, miałam pojedynczy tom, w dodatku w wersji kieszonkowej, więc czytało mi się super Spodziewałam się, że historia będzie dokładnie taka sama jak pierwszy odcinek serialu, a tu takie zaskoczenie
Poodpowiadam sobie na pytanka Suu
1. Nie czytałam, zawsze wolałam Agathe Christie
2. Kiedyś na pewno, bo sie tak okropnie wkręciłam w serial, że pewnie przeczytam wszytskie części jakie wyszły
3. bardzo mi się podobało! Szczególnie ta druga część o Mormonach. Poza tym oczami wyobraźni widziałam Benedicta jako Sherlocka, więc wizualizacja pełna
4. Czyta się bardzo szybko, jets pisana takim lekkim piórem i w dodatku mogłam ją czytać wszędzie, w autobusach, tramwajach, pociągach. Narracja prowadzona w formie pamiętników Watsona to świetny pomysł, wchodzi się w ten XIX-wieczny świat
5. Tutaj miałam małe rozbieżności, ponieważ Watson jest większym obibokiem i lekkoduchem niz się go przedstawia w ekranizacjach, po samym przeczytaniu książki sądzę, ze darzyłabym go mniejszą sympatią. Sherlock z kolei w drugą stronę, jest bardziej... zsocjalizowany niż w ekranizacjach. Ale wciaż zachowuje swój urok szalonego naukowca o niebywałej inteligencji i spostrzegawczości. Myślę, ze ta cała "relacja" będzie bardziej widoczna w kolejnych częściach, bo jednak oni dopiero zaczynają tworzyc ten niepowtarzalny team.
6. To jets w ogóle najlepsza część! zawsze mnie interesował wątek mormoński i co takiego Ci ludzie muszą mieć w głowach W ogóle kwestia kolonizacji Ameryki Pn. i tworzenia się USA jest niezwykle pasjonująca. Ale Ci ludzie byli nienormalni! w sumie do tej pory się zastanawiam jak oni wykonywali te ostrzezenia, ze nikt ich nie widział jakas chora hierarchia i biedne kobiety w tym wszystkim, służyly tylko do rodzenia dzieci i pomnażania majatków przez małżeństwa ;/ tragiczna historia tej dziewuszki, najpierw straciła całą rodzinę, a gdy wreszcie chciała stworzyć własną to ją sterroryzowali.
7. Szczególnie właśnie ci mormoni mnie zdziwili, i jak Sherlock powiazał Mormonów z tymi zabójstwami. No i ten watson-obibok mnie zaskoczył.
8. Niee, jestem słaba w takich zagadkach poza tym w życiu nie wpadłabym na mormonów. Wiedziałam tylko ze musi być powiazanie z tą dorożką, ale nie wiem czy wpadłabym na to gdyby nie ekranizacje.
9. Wciąż mnie to zadziwia ale zauważyłąm po sobie ze po fascynazji Sherlockiem sama zwracam uwagę na szczegóły, jakieś dziwne zachowania więc coś w tym może byc :d
10. Zdecydowanie, jak najbardziej
11. Hmm może nie jako jedna część, ale seria jako całość z pewnością Sam fakt ile jest powiązań do tego we wszytskich objawach kultury wszelakiej o czyms swiadczy. tutajpoczkategori


1. Czy czytałyście już kiedyś jakąś książkę o przygodach Sherlocka Holmesa?
2. Czy gdyby nie "Czytamy razem..." sięgnęłybyście po "Studium w szkarłacie"?
3. Jak Wam się ogólnie podobała książka?
4. Jak Wam się ją czytało?
5. Co sądzicie o Holmesie, Watsonie, i o ich relacji?
6. Co sądzicie o "Części drugiej - Kraina śmierci"? Chodzi mi głównie tu o wątek o mormonach
7. Co zaskoczyło Was w książce?
8. Czy domyśliłyście się kto, jak i dlaczego? Jeśli tak - to czemu, jeśli nie - to też czemu?
9. Co sądzicie o sposobie rozwiązywania zagadek przez Holmesa?
10. Czy macie zamiar sięgnąć po kolejne książki opisujące przygody Holmesa i doktora Watsona?
11. Czy uważacie, że książka ta zasługuje na miano klasyki literatury?

Zachęcam też do porównywania "Studium w szkarłacie" do ekranizacji, które powstały Wiadomo, że najbardziej nasuwa się serial i 1 odcinek, ale też do filmów

Aaa, i pytanie do osób, które czytały "Studium w szkarłacie" z "Księgi Wszystkich Dokonań Sherlocka Holmesa" - było Wam wygodnie? xD


No więc najpierw odpowiem na pytania, a potem napiszę coś od siebie

1. Tak, czytałam wcześniej 'Psa Baskervillów' oraz 'Znak Czterech', to pierwsze było super, a to drugie bardzo średnie.
2. Zapewne tak, bo chce przecztać wszystkie książki o Holmesie, chociaż myślę, że gdyby nie 'Czytamy razem..' to bym stanęła w połowie na kilka miesięcy
3. Hmmm...szczerze? średnio ! Było dużo momentów, gdzie się nudziłam, cała ta wstawka z mormonami była dla mnie nudna i zbędna. A samo rozwiązanie zagadki było zbyt szybkie i nie zdążyłam się nacieszyć tym dochodzeniem do sedna sprawy
4. Były momenty, że szybko szło, ale czasem tak wooolno przez te opisy i nudne sytuacje
5. Uważam, że było jej trochę mało, szczególnie dla osób oglądających serial No ale to dopiero ich pierwsze spotkanie. Podobało mi się jak Holmes angażował Watsona do sprawy I mysle, ze wole Watsona w ekranizacji, szczegolnie filmowej, bo tu był taki nudzierz nieco
6. Nuuuudny! W ogole miałam WTF jak zaczęłam to czytać, myslałam, że to bedzie rozdział, dwa a nie pół książki!
7. Chyba właśnie to, że pół książki to historia kolesia, sprzed 20 lat, któa doprowadziła do zbrodni
8. Tak, głównie przez serial miałam podejrzenia. Bez niego byłoby ciężko, bo mało wiedzielismy tak naprawdę
9. Ogólnie uwielbiam dedukcje jako dojście do prawdy, więc mi się podobało
10. Tak, jak wspomniałam chcę wszystkie książki o nim przeczytać. Ale nie będzie to raczej w najbliższym czasie
11. Myślę, że nie jest to arcydzieło, jednak Holmes dał początek historią o detektywach, którzy wykorzstują dedukcję i siłę umysłu do odkrycia prawdy. To na pewno postać kultowa, i mysle, ze każdy powinien przeczytać prznajmniej jedną częśc jego przygód .

Co do porównania do ekranizacji to zdecydowanie wolę seriale (Sherlocka i Elementary) oraz filmy z Robertem Downeyem Juniorem Książki trochę są dla mnie smętne, zbyt szybko się dzieje i nie mogłam się delektować tym. Ale ogólnie bardzo mi się podoba jak w Sherlocku przedsstawiono współczesną wersję tej historii

Ja się zastanawiam, jak ludzie którzy czytali książki Christe o Poirot, porównują te dwie historie ? Bo ja zdecydowanie wolę książki Christe, gdzie rozwiazywanie zagadek bardziej mnie wciągało i intrygowało, a także czytało się szybciej
chyba jednak też wolę Christie niż Conana Doyla zarówno Panne Marple jak i Poirota, sa bardziej...intelektualne? oparte na bardziej prawdopodobnych do odkrycia niuansach?
Zuza, moze to dlatego, ze ja jestem humanistką i się jaram historią, dlatego ta historia o Mormonach była dla mnei zdecydowanie ciekawsza tutajpoczkategori


Ja chciałam czytać hitorie o detektwie, a sama zagadka była zawarta w mniej niż połowie książki, fajnie że cofnęli się żeby pokazać, że zbrodnie sprzed lat mogą być motywem zbrodni, ale czułam się jakbym czytałam obyczajówkę jakąś, i to w stylu takich, któe nie zapierają mi dechu w piersi Ja zdecydowanie wolę wątek kryminalny, dedukcje i odkrywanie śladów. U Christie to odkrywanie poszlak, dochodzenie do prawdy jest większą przygodę, przede wszystkim dlatego, że tam zazwyczaj poznajemy lepiej każdą postać która jest zaangażowana w zbrodnie. Tutaj naprawdę ciężko byloby dojsc do prawdy, gdyż nie ma wiele ku temu przesłanek, a poza tym jest już koniec zanim na dobre zacznie się człowiek bawić w detektywa
A mormonów to w ogole chyba czytelnik nie miałby szans sie domyśleć

Ogólnie to zdecydowanie mniej mi się podobała ta książka niż pies Baskervillow, ale jest lepsza niż Znak Czterech
1. Nie. I nawet nie próbowałam, ale ja mimo tego, że mam w domu mnóstwo kryminałów (mama) to bardzo, ale to bardzo rzadko je czytam.

2. W końcu pewnie tak.

3. Nie zakochałam się. Prawdopodobnie przez zbyt duże wymagania, wszelkie ekranizacje i szum od zawsze wokół Sherlocka sprawił, że wyobrażałam sobie Bóg jeden wie co, więc czułam głównie rozczarowanie przy czytaniu. Jakoś szło, to prawda, ale gdyby nie termin to nie wiem czy nie szło by gorzej

4. Jak wyżej

5. Jeszcze tego nie czuć, własnie "tego" znów kłaniają się wszelkie ekranizacje. Czuć zachwyt, zaciekawienie Watsona, ale niewiele poza tym. Po prostu Sherlocka było mi strasznie mało, wydawał mi się duchem, były momenty, że był obecny w pokoju, ale ja go tam nie widziałam.

6. Hmm na początku było WTF stron nie dodrukowali czy co? Ameryka? jaka Ameryka? Po czasie historia mnie wciągnęła, do tego stopnia, że zapomniałam że czytam Przygody Sherlocka Była interesująca, taka na serio amerykańska.

7. Jak u Zu - Ameryka.

8. Podejrzeń żadnych, nawet nie próbowałam - dla mnie było za mało danych. To prawda, że serial zasugerował kto to może być, ale ta osoba do samego końca się nie pojawiała, więc ciężko było ją wskazać. Poza tym Sherlock miał wiele więcej informacji, te informacje które otrzymał pocztą/telegramem były dla mnie ciosem poniżej pasa. Okej wiedział o co pytać, ale rozczarowało mnie to troszeczkę.

9. Jak wyżej, rozczarowałam się trochę, nie odczulam specjalnie tej jego wspaniałej dedukcji, było mi za mało, za mało Sherlocka. Ci jest dziwne bo przecież, TO jest właśnie prawdziwy Sherlock Przez to strasznie żałuję, że nie sięgnęłam po książki niem oglądnęłam te wszystkie ekranizacje.

10. Na pewno.

11. Sherlock nie bez powodu stał się kultowy. Myślę, że na podstawie tej jednej historii nie mogę stwierdzić co tak naprawdę to sprawiło - "Studium w szkarłacie" to za mało.

Porównanie do ekranizacji? Myśle, że wszystkie powyższe punkt tym były Miałam przez nie problem z czytaniem, głownie przez serial BBC, na początku było tak bardzo trudno, że przeinaczałam fakty, nie kodowałam tego co jest w książce, tylko mózg podsuwał mi obrazy z serialu. Morderca w moich oczach miał beret, sweterek i krzywe zęby, na podłodze zamiast faceta, leżała kobieta . Jeszcze raz napiszę, że żałuję, że nie przeczytałam książek wcześniej, nie potrafię spojrzeć na nie obiektywnie. Szkoda, ale na tą chwilę Sherlock z serialu jest dla mnie wykładnią - wiem, bez sensu.

Wielka księga leży jako ozdoba, nawet nie próbowałam. Załatwiłam sobie zwykłe, małe wydanie tutajpoczkategori
Dokładnie, mało Sherlocka w samym Sherlocku! Czułam bardziej obecność Watsona, Gregsona czy Lestrade, niż samego SHerlocka, co jednak było nieco przykre dla mnie... Taki duch, chociaż z tego co pamiętam to w innych ksiązkach o nim, które czytałam było podobnie chyba..
No i właśnie to, że nie mielismy tych informacji co on, było nieco nie fair. Bo pozbawiało nas to możliwosci odkrycia zagadki
Mnie załamał moment w którym Sherlock powiedział, że jedna z ofiar poprosiła o zakaz zbliżania się przez pewnego człowieka, czy jakoś tak - to dla mnie zabrzmiało jakby zagadka sama się Sherlockowi rozwiązała. Poza tym niby mówił "ogorzała twarz, dorożka, wysoki itp" ale jakoś nie specjalnie czułam w tym dedukcję - bardziej dobre oko i fuks, że inna dorożka więcej tędy nie jechała. Okej, dzięki temu znalazł fizycznie mordercę i prawdopodobnie policja bez niego nigdy nie schwytałaby mordercy, ale no mało, mało tutajpoczkategori
Nie było dla mnie zbyt miłym doświadczeniem czytanie „Studium w szkarłacie”. Krótkie opowiadania o Sherlocku czytałam w dzieciństwie, chyba nawet zdarzyło mi się kiedyś coś dłuższego, ale nigdy nie wywierało to na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Ciekawa byłam swojego odbioru po latach, ale było tak samo. Ja po prostu nie dostrzegam w książkach o Sherlocku tego geniuszu, który powinien być tu chyba wyraźny. Nie widzę nic zbytnio błyskotliwego, a rozwiązania zagadek nie powodują, że spadają mi kapcie z wrażenia. Cała ta dedukcja i wyciąganie zaskakujących wniosków z drobnych poszlak było i jest dla mnie bardzo naciągane i kompletnie nieprawdopodobne. A przez to nie mogę zrobić „oooo!!!”, bo po prostu wiem, że to czyste wymysły autora. (Rumiana twarz? Serio?)
Nie mogę nie porównać opowiadań o Sherlocku do chociażby powieści Agaty Christie. Agata jest genialna. U niej wszystko pasuje idealnie i każdy, najmniejszy szczegół ma znaczenie. Pamiętam jak byłam mała i wychodziła ta piękna kolekcja powieści Christie w twardych okładkach. Każdą kolejną czytałam niedowierzając w geniusz autorki. To było tak inne od Sherlocka! Jej powieści intrygują, każą snuć domysły, własne przypuszczenia. Czytając Sherlocka nie mam żadnych podejrzeń, bo po pierwsze nie wszystkie poszlaki są przekazywane czytelnikowi, a po drugie nie mamy tu obiektywnych dowodów, czy zeznań, a jedynie wewnętrzne przemyślenia detektywa. Na dodatek jest coś jeszcze, coś związanego tylko z moim aktualnym odbiorem. Postać Sherlocka z serialu BBC. Sherlock jako osoba. To przykre, ale literacki oryginał nie sięga swojej współczesnej kreacji do pięt! Serialowy Sherlock jest geniuszem, marnej postaci ze „Studium w szkarłacie” brakuje charyzmy, błyskotliwości, charakteru. Jego umiejętności w określaniu czyjegoś zawodu są żałosne. Także moje patrzenie na postać zostało bardzo upośledzone. Nigdy nie byłam zauroczona Sherlockiem Holmesem, ale teraz odczuwałam wręcz rozdrażnienie. Szkoda.

Co do samej powieści, to najbardziej podobał mi się wątek o mormonach! Sam wątek kryminalny raczej mnie wynudził i zirytował, za to opowieść o kolonizacji Ameryki wywarła niemałe wrażenie. Nie dość, że będąc dzieckiem uwielbiałam historie w podobnym stylu i teraz wszystko mi się przypomniało, to na dodatek strasznie mnie zainteresowały opisy obyczajowości i religii. Tak bardzo, że nawet poczytałam sobie o nich potem na Wikipedii. Z drugiej jednak strony – nie o to chyba chodziło w tej całej historii. Mormoni – mimo że ciekawi – zupełnie bez sensu zajęli pół książki. Trochę mi to wszystko do siebie nie pasowało. Było u mnie dokładnie jak u MUlki – najpierw mnie to zirytowało, myślałam, że to jakiś błąd w druku, sprawdziłam nawet w drugim wydaniu, ale potem się bardzo wciągnęłam i to uratowało ten amerykański epizod.

To co mnie najbardziej w książce zdenerwowało, to po pierwsze testowanie trucizny na psie. No kurde!! A po drugie brak wszelkich wyjaśnień na koniec. Na przykład ciągle nie wiemy kim był wspólnik mordercy i jak udało mu się uciec z dorożki. Niby nic, a jednak! Bardzo to nie w porządku. Jakby już autor sam nie wiedział, jak to wyjaśnić.

Czy sięgnę po inne powieści o Sherlocku Holmesie? Sama raczej nie, chociaż pewnie nadarzy się okazja, jak trzeba będzie wprowadzić potomka w literaturę detektywistyczną. Bo Sherlock to postać kultowa i książki o nim znać wypada. Trzeba wiedzieć co to Baker Street i tak dalej. Samo to zalicza już chyba daną książkę (czy raczej ich cykl) dla klasyki. Chociaż ze względu na samą wartość literacką byłabym bardziej ostrożna. Przynajmniej w przypadku „Studium...”.

Napisałam tak ogólnie, ale chyba odpowiedziałam na większość pytań.

A czytałam dokładnie to wydanie, którego okładka jest w pierwszym poście. Wielka Księga nieruszona. Audiobook też, bo był beznadziejny.
Dokładnie, mi co prawda historia o mormonach sie dluzyla, ale nawet jakby mi sie podobała, to jednak nie po taka historie sięga sie po sherlocka. Rozdział, max dwa takiej wstawki byłyby do przyjęcia, ale nie pół książki. To bardzo rozczarowujące, tak szczerze mówiąc
I rzeczywiście rzadko zdarza sie ze postać z ekranizacji przebija pisarski pierwowzór ale tutaj tak było. Sherlockowi brakowało charakteru i tak ginął w tych wydarzeniach. I przebija go zarówno serialowy sherlock z serialu BBC, ale ten z elementary tez, a także z filmów.
I właśnie ta dedukcja nie była tak powalająca jak w tych ekranizacjach czy u christie. Tam wszystko jest logicznie wytłumaczone i zwykle mysle sobie- jak mogłam na to nie wpaść, przecież to oczywiste?! A tutaj czasem wytłumaczenie było z dupy, za przeproszeniem

Sherlock to zdecydowanie postać kultowa, ale po "studium w szkarlacie" tego nie widać tutajpoczkategori
Ja to w ogóle jestem chyba antysherlockowa, bo mnie nawet filmy z R.D.Jr wynudziły. To znaczy pół pierwszego mnie wynudziło, bo dalej już nie mogłam. Dla mnie jedyny Sherlock to ten z serialu.

Dla mnie jedyny Sherlock to ten z serialu.

Dla mnie też, z Robertem oglądałam tylko jeden film i też mnie wynudził, uważam że do piet nie sięga kreacji Benedicta, ale też w przypadku serialu jest świetnie przedstawiona przyjaźń Sherlocka z Johnem - no nie do pobicia.
Wczoraj tak sobie siedziałam i myślałam o "Studium..." i pamiętam tylko 3 sceny z Sherlockiem w szpitalu, przy pierwszym ciele i na koniec w mieszkaniu, czy to nie jest za mało jak na całą książkę? W ogóle było więcej scen?
Doszłam też do wniosku, że słaby był również powód zabijania i znów kłania sie porównanie do "Studium w różu" - zemsta jest fajna, ale taka zwyczajna - jakby to powiedział Moriarty gra jest zdecydowanie fajniejsza.
Powiem szczerze, że nigdy nie pomyślałabym, że to właśnie Sherlock będzie tym co w tej historii rozczaruje mnie najbardziej i trochę mi z tego powodu smutno. Ale obiecuję sobie, że przeczytam kiedyś inne opowiadania, nie skreślam jeszcze tych książek. tutajpoczkategori
A ja uwielbiam sherlocka z Robertem, a jude law, który gra watsona był moim watsonem jak czytałam studium... podobnie uwielbiam sherlocka z elementary, chociaz czytając widziałam raczej benedicta. Tak wiec mozna rzecz ze uwielbiam 3 współczesne obrazy sherlocka, wiec nie sądziłam ze moze mnie nudzić ten prawdziwy sherlock. A jednak! Ja pamietam ze scen z nim scenę jak szli do miejsca zbrodni i końcówkę w mieszkaniu. Tyle samo scen z gregsonem i lestrade pamietam
U mnie poki co były 2 bardzo przeciętne ksiazki o sherlocku i jedna dobra, nieco słaba statystyka

1. Czy czytałyście już kiedyś jakąś książkę o przygodach Sherlocka Holmesa?
2. Czy gdyby nie "Czytamy razem..." sięgnęłybyście po "Studium w szkarłacie"?
3. Jak Wam się ogólnie podobała książka?
4. Jak Wam się ją czytało?
5. Co sądzicie o Holmesie, Watsonie, i o ich relacji?
6. Co sądzicie o "Części drugiej - Kraina śmierci"? Chodzi mi głównie tu o wątek o mormonach
7. Co zaskoczyło Was w książce?
8. Czy domyśliłyście się kto, jak i dlaczego? Jeśli tak - to czemu, jeśli nie - to też czemu?
9. Co sądzicie o sposobie rozwiązywania zagadek przez Holmesa?
10. Czy macie zamiar sięgnąć po kolejne książki opisujące przygody Holmesa i doktora Watsona?
11. Czy uważacie, że książka ta zasługuje na miano klasyki literatury?
Ja się zastanawiam, jak ludzie którzy czytali książki Christe o Poirot, porównują te dwie historie ? Bo ja zdecydowanie wolę książki Christe, gdzie rozwiazywanie zagadek bardziej mnie wciągało i intrygowało, a także czytało się szybciej
Na przykład ciągle nie wiemy kim był wspólnik mordercy i jak udało mu się uciec z dorożki.
Doszłam też do wniosku, że słaby był również powód zabijania i znów kłania sie porównanie do "Studium w różu" - zemsta jest fajna, ale taka zwyczajna - jakby to powiedział Moriarty gra jest zdecydowanie fajniejsza.
Tak mnie zemsta w "Studium w różu" aż tak w pamięć nie zapadła jak w "Studium w szkarłacie" (ach ci mormoni xD).

Ale ogólnie - serial mi się baaaardzo podoba Przypuszczam, że gdybym widziała go przed książką to mój odbiór książki byłby mniej entuzjastyczny Relacja między Sherlockiem a Watsonem jest o wiele lepiej zaprezentowana w serialu, Sherlock i Watson to bardziej charakterystyczne osoby (ale wydaje mi się, że to też w malutkim stopniu z powodu tego, kiedy tworzył Doyle, a kiedy powstał serial).

No ale podsumowując - serial nie przekreśla mi książki, która była naprawdę w porządku dnia Czw 21:25, 13 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz tutajpoczkategori


Na przykład ciągle nie wiemy kim był wspólnik mordercy i jak udało mu się uciec z dorożki.


Mi się wydaje, że to był ten syn właścicielki pensjonatu, którego zdaje się, że zamknął Gregson

Tak bardzo nie zapadła mi ta książka w pamięć, że już nawet nie pamiętam że ktoś taki był.

W zasadzie teraz, po zaledwie tygodniu, jak myślę o "Studium...", to jedyne co pamiętam, to wątek o mormonach. NIC więcej.

Poza tym umieram ze śmiechu przy "Artur Karondoil" Hahahaha