NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Okładka "Drużyna.Najeźdźcy" Johna Flanagana
Drugi tom skandyjskiej trylogii autora bestsellerowych „Zwiadowców” rozgrywający się bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w „Wyrzutkach”. Hal poradził sobie z próbą i udowodnił, że mimo mikrej postury zasługuje na miano prawdziwego wojownika... Cóż jednak z tego, skoro niedługo później chłopak podpadł oberjarlowi i całemu rogatemu towarzystwu. Dopiero teraz Czaple znajdują się w prawdziwych opałach! Hal ma tylko jedną, naprawdę niewielką szansę, by oczyścić imię swoje i swej drużyny – musi dopaść i schwytać człowieka odpowiedzialnego za całe nieszczęście, złodzieja Zavaca... Czaple dopną swego lub zginą, próbując – niestety, wzburzone morza i grasujący po nich piraci sprawiają, że to drugie wydaje się bardziej prawdopodobne.
Ta książka jest super.
„-Witaj w Zatoce Schronienia.(...)
- Tak się nazywa?(...)
-Teraz już tak.”
Pościg rozpoczęty. Drużyna Czapli wyruszyła za piratami, którzy ukradli najcenniejszy dla Skandian kamień. Pogoda nie sprzyja żegludze, jednak przyjaciele wytrwale gonią piracką banderę. Chca uratować własny honor i część.
Silne wiatry i burze zmusiły Hala do wpłynięcia do malutkiej zatoczki i przeczekania sztormu. Miejsce, w którym się znaleźli jest spokojne, co nie wpływa korzystnie na nastroje dorastających chłopaków. Zaczynają się kłótnie i inne niezgody. Hal jak skirl musi jakoś temu zaradzić, zgadza się na codzienne treningi załogi. Czas w zatoczce mija przyjemnie, ale powoli, wszyscy aż rwą się, by ruszyć dalej w pogoń za złodziejami. Ale czy uda im się ich złapać? Jakie będę tego konsekwencje?
Dawno, dawno temu, czyli około 8 miesięcy temu zapoznałam się z pierwszą częścią serii Drużyna „Wyrzutki”, teraz już po skończeniu całej innej serii Johna Flanagana „Zwiadowcy” postanowiłam zabrać się za kolejny tom „Najeźdźcy”.
Muszę zacząć od tego, że na początku nie znajdziemy tu za wiele akcji, nawet myślałam o odłożeniu książki, bo tak mnie nudziła, na szczęście tego nie zrobiłam, akcja rozkręcała się powoli, ale gdy już nabrała tępa była bardzo interesująca, zaciekawiła mnie. Stopniowanie napięcia można powiedzieć. Przez długi czas(tzn. kilkadziesiąt pierwszych stron) nie mogłam też przyzwyczaić się do bohaterów. Cały czas lekko kojarzyli mi się z postaciami ze „Zwiadowców”, jednak po ponownym „wbiciu się” w powieść zrozumiałam, że są inni różnią się zachowaniem, sposobem bycia i charakterami. Podoba mi się to, że są jakby ostrzejsi, mocniejsi niż łagodni(w sensie charakterów, nie podejścia do wrogów) zwiadowcy.
Chciałabym też napisać, ze książka podzielona jest na dwie części pierwsza, którą zawarłam w moim streszczeniu nosi tytuł „Zatoka Schronienia” i tu właśnie akcja rozkręca się, możemy wczuć się w życie i problemy bohaterów. Prawdziwa historia, dojście do wątku głównego rozpoczyna się w części drugiej „Najeźdźcy”. Właśnie tu czytelnik może poczuć się usatysfakcjonowany lekturą, może przeżyć razem z bohaterami niebezpieczną walkę. Tak, tu właśnie zaczęło się robić bardzo ciekawie.
Nie mogłabym nie wspomnieć również o bohaterach, przecież to oni napędzają całą książkę. Moimi ulubionymi stałymi postaciami są Hal i Thorn, pierwszy jest dla mnie takim mostem z serią „Zwiadowcy”, choć oczywiście nie brał w udziału w tamtej powieści, ale za to jego spryt i genialne pomysły kojarzą mi się z Aleunem, ze Willem i Haltem, to już sentyment po prostu. Thorn natomiast zadziwia mnie swoją zmianą, oczywiście na lepsze, myślę, że z każdą książką będę go lubić coraz bardziej, ciekawe kiedy ta sympatia osiągnie maksimum... Podoba mi się w nim to, że potrafi być silny i twardy, ale umie też okazać uczucia, m.in. troskę o drużynę. Dla mnie jest ich przyszywanym ojcem, który, i karze, i pociesza.
„Au! – wrzasnął Ulf. – Za co? – Skakał tak wysoko, jak tylko potrafił, i klaskał rękami z całych sił.
-Mój błąd – odparł Thorn – Myślałem, że to twój brat.
- A, w takim razie w porządku.”
Pisząc tą recenzję nasunęło mi się pewne porównania tej książki do znanej chyba wszystkim powieści „Hobbit” Tolkiena. Tylko w tej książce krasnoludy zastępują Skandianie. Podobne charaktery do Filliego i Killiego mają, moim zdaniem, Ulf i Wulf. Bliźniacy, którzy ciągle się sprzeczają, nie potrafią nie powiedzieć o bracie jakiejś kąśliwej uwagi, często bardzo zabawnej. Tak jak w „Hobbicie” polubiłam Killiego i Filliego, tak tu uwielbiam Wulfa i Ulfa, żałuję jedynie, że odkrywają dość małą rolę... Liczę, że się to zmieni.
„Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.”
Bardzo przypadł mi do gustu humor Skandian, a jest on dość specyficzny. Coś na kształt wypowiedzi Halta, którego również uwielbiałam. Ja chyba po prostu lubię niecodzienne postacie, zjawiska. Skandianie to właśnie taki naród, nigdzie indziej nie spotka się takich ludzi. John Flanagan ma talent do tworzenia żywych bohaterów, z krwi i kości, którzy w jakiś sposób żyją z czytelnikiem.
Na koniec chciałabym wypowiedzieć się na temat okładki. Moim zdaniem jest fatalna, postacie na niej nie przypominają mi Skandian z mojej głowy, są jacys dziwni, nie wiem, jak to określić, mnie na przykład odstraszają... Dobre książki powinni działać również na wzrok, by nie tylko zachęcać opisem, ale właśnie i okładka, moim zdaniem po to ona jest. Gdybym miała ją kupować, a nie znała autora, nie wiedziała, że dobrze pisze, raczej bym się nie zdecydowała.
Seria Drużyna jest ciekawą pozycją dla fanów fantasy i książek przygodowych. Książki są lekkie i przyjemne(chyba zawsze używam tych słów w recenzjach książek Flanagana, ale tak jest). Choć fabuła początkowo nie porywa, potem zaczyna wciągać, zakończenie uważam za nieszczęśliwe, ciekawi mnie jak zdarzenia rozwiną się w kolejnym tomie. Za jakiś czas wybiorę się po kolejny tom do biblioteki.
Ocena 8/10 tutajpoczkategori
„- Eee... w takim razie mamy problem – odezwał się Jesper, podnosząc do góry rękę. - Ja nie pływam. Ja tonę.
- Ale ja pływam. I będę ci towarzyszył.
- Wspaniale – odparł Jesper sarkastycznie. - Będziesz mógł patrzeć jak idę na dno.”
To się nazywa pech! Na przekór wszystkiemu drużynie Czapli udało się wygrać zawody, co dawało mi w przeszłości przepustkę do zostania wielkimi wojownikami. Jednak już tej samej nocy ich przyszłość nie dość, że legła w gruzach, to dosłownie odpłynęła im sprzed nosa. Chłopcy nie są w ciemię bici, więc nie mają zamiaru się poddać i wyruszają w pościg, który może się zakończyć w nieoczekiwany sposób...
"Udawaj, że masz władzę, a ludzie ci ją dadzą."
Po dość krótkim czasie zabrałam się za tom drugi serii, mając nadzieję, że nie spotka mnie jakieś gwałtowne przeskoczenie w czasie, jak to się miało w przypadku 'Zwiadowców', gdy akcja zaczynała być naprawdę interesująca. Na szczęście "Najeźdźcy" rozpoczynają się dosłownie tuż po zakończeniu "Wyrzutków". Choć czytałam tom pierwszy niedawno to i tak stęskniłam się za bohaterami, których bardzo polubiłam! Jestem osobą, która wręcz pochłania książki, tak więc mam wiele postaci, różnorodnych imion, nazwisk, cech szczególnych do zapamiętania. Co się sprowadza do tego, że niejednokrotnie po miesiącu nie potrafię powiedzieć, jak miał na imię główny bohater, ponieważ zwyczajnie nie zapadł mi w pamięć! Tutaj myślę, że nie będę miała takiego problemu, ponieważ Czaple trudno jest zapomnieć.
„Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.”
John Flanagan umie pisać, temu nie zaprzeczy nikt. Język jest tak klarowny, przystępny i ciekawy, że jego książki czyta się szybciutko i z przyjemnością. Autor z powodzeniem tworzy nowe postacie, obok których czytelnik nie może przejść obojętnie. Rzadko znajdziemy w powieściach Flanagana bohaterów, którzy nie wzbudzają w nas, czytających żadnych emocji. Bardzo ciekawy wątek dotyczył jednego z nowych charakterów w "Najeźdźcach", dziewczyny imieniem Lydia, która typowo "nie zdawała sobie sprawy z wielkości swojej urody". Serio? Czasami się zastanawiam, co autor lub autorka chce takim zabiegiem osiągnąć. Może podkreślić skromność? Jednak zastanawiam się, co złego jest w tym, że dziewczyna jest ładna i zdaje sobie z tego sprawę? To nie czyni wszystkich od razu próżnymi! Uważam, że dodaje człowiekowi poczucia wartości we własnych oczach. Czy to jest złe?
„Au! – wrzasnął Ulf. – Za co? – Skakał tak wysoko, jak tylko potrafił, i klaskał rękami z całych sił.
-Mój błąd – odparł Thorn – Myślałem, że to twój brat.
- A, w takim razie w porządku.”
Jak często zdarza się Wam nie tylko uśmiechnąć do książki, ale też wybuchnąć śmiechem? "Drużyny" nie powinno czytać się w publicznych miejscach, ponieważ niektóre fragmenty potrafią doprowadzić do płakania ze śmiechu. Teraz wyobraźcie sobie, jak patrzyli na mnie ludzie w pociągu... To jest ogromny plus książki i za to już pokochałam tą serię! Czasami chce się dla odmiany przeczytać właśnie takie książki, które rozluźniają i bawią czytelnika. Nie trzeba się martwić i głowić. Choć oczywiście akcja budzi napięcie, a niektóre fragmenty mrożą krew w żyłach, to "Najeźdźcy" mimo to nie są 'ciężką' lekturą.
Podsumowując: "Najeźdźcy" utrzymują poziom pierwszej części, choć oceniłam je troszkę niżej, to jednak nie powiem, że książka mi się nie spodobała. Bo tak nie jest! Jest to świetna młodzieżowa seria fantastyczna, która jestem pewna, że wciągnie niejedną osobę. Już nie mogę się doczekać lektury "Pościgu"!
Ogólna ocena: 8/10.
Czytałam i podobała mi się .
Chociaż muszę powiedzieć, że "Zwiadowcy" byli jednak lepsi, ale *ćsiii* nie będę porównywać, bo to w końcu inne serie . tutajpoczkategori
Mi właśnie bardziej ta seria się podoba. Zwiadowców porzuciłam po 7 tomie, bo już dość miałam po prostu.
czytałam i sądzę, ze ta książka była gorsza od pierwszego tomu, niemniej i tak spodobała mi się ^^ Styl pisania autora jest lekki, a bohaterowie całkiem ciekawi, lecz już słabiej oddani. Również akcja płynie wolniejszym rytmem, przynajmniej odniosłam takie wrażenie. No i Ulf i Wulf mniej się kłócili, skandal! xd Pozycja ta jest lekka i przyjemna, lecz dość zwyczajna... choć punktuje wspaniałym cytatem, który uwielbiam <3 „Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.” tutajpoczkategori
Drugi tom skandyjskiej trylogii autora bestsellerowych „Zwiadowców” rozgrywający się bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w „Wyrzutkach”. Hal poradził sobie z próbą i udowodnił, że mimo mikrej postury zasługuje na miano prawdziwego wojownika... Cóż jednak z tego, skoro niedługo później chłopak podpadł oberjarlowi i całemu rogatemu towarzystwu. Dopiero teraz Czaple znajdują się w prawdziwych opałach! Hal ma tylko jedną, naprawdę niewielką szansę, by oczyścić imię swoje i swej drużyny – musi dopaść i schwytać człowieka odpowiedzialnego za całe nieszczęście, złodzieja Zavaca... Czaple dopną swego lub zginą, próbując – niestety, wzburzone morza i grasujący po nich piraci sprawiają, że to drugie wydaje się bardziej prawdopodobne.
Ta książka jest super.
„-Witaj w Zatoce Schronienia.(...)
- Tak się nazywa?(...)
-Teraz już tak.”
Pościg rozpoczęty. Drużyna Czapli wyruszyła za piratami, którzy ukradli najcenniejszy dla Skandian kamień. Pogoda nie sprzyja żegludze, jednak przyjaciele wytrwale gonią piracką banderę. Chca uratować własny honor i część.
Silne wiatry i burze zmusiły Hala do wpłynięcia do malutkiej zatoczki i przeczekania sztormu. Miejsce, w którym się znaleźli jest spokojne, co nie wpływa korzystnie na nastroje dorastających chłopaków. Zaczynają się kłótnie i inne niezgody. Hal jak skirl musi jakoś temu zaradzić, zgadza się na codzienne treningi załogi. Czas w zatoczce mija przyjemnie, ale powoli, wszyscy aż rwą się, by ruszyć dalej w pogoń za złodziejami. Ale czy uda im się ich złapać? Jakie będę tego konsekwencje?
Dawno, dawno temu, czyli około 8 miesięcy temu zapoznałam się z pierwszą częścią serii Drużyna „Wyrzutki”, teraz już po skończeniu całej innej serii Johna Flanagana „Zwiadowcy” postanowiłam zabrać się za kolejny tom „Najeźdźcy”.
Muszę zacząć od tego, że na początku nie znajdziemy tu za wiele akcji, nawet myślałam o odłożeniu książki, bo tak mnie nudziła, na szczęście tego nie zrobiłam, akcja rozkręcała się powoli, ale gdy już nabrała tępa była bardzo interesująca, zaciekawiła mnie. Stopniowanie napięcia można powiedzieć. Przez długi czas(tzn. kilkadziesiąt pierwszych stron) nie mogłam też przyzwyczaić się do bohaterów. Cały czas lekko kojarzyli mi się z postaciami ze „Zwiadowców”, jednak po ponownym „wbiciu się” w powieść zrozumiałam, że są inni różnią się zachowaniem, sposobem bycia i charakterami. Podoba mi się to, że są jakby ostrzejsi, mocniejsi niż łagodni(w sensie charakterów, nie podejścia do wrogów) zwiadowcy.
Chciałabym też napisać, ze książka podzielona jest na dwie części pierwsza, którą zawarłam w moim streszczeniu nosi tytuł „Zatoka Schronienia” i tu właśnie akcja rozkręca się, możemy wczuć się w życie i problemy bohaterów. Prawdziwa historia, dojście do wątku głównego rozpoczyna się w części drugiej „Najeźdźcy”. Właśnie tu czytelnik może poczuć się usatysfakcjonowany lekturą, może przeżyć razem z bohaterami niebezpieczną walkę. Tak, tu właśnie zaczęło się robić bardzo ciekawie.
Nie mogłabym nie wspomnieć również o bohaterach, przecież to oni napędzają całą książkę. Moimi ulubionymi stałymi postaciami są Hal i Thorn, pierwszy jest dla mnie takim mostem z serią „Zwiadowcy”, choć oczywiście nie brał w udziału w tamtej powieści, ale za to jego spryt i genialne pomysły kojarzą mi się z Aleunem, ze Willem i Haltem, to już sentyment po prostu. Thorn natomiast zadziwia mnie swoją zmianą, oczywiście na lepsze, myślę, że z każdą książką będę go lubić coraz bardziej, ciekawe kiedy ta sympatia osiągnie maksimum... Podoba mi się w nim to, że potrafi być silny i twardy, ale umie też okazać uczucia, m.in. troskę o drużynę. Dla mnie jest ich przyszywanym ojcem, który, i karze, i pociesza.
„Au! – wrzasnął Ulf. – Za co? – Skakał tak wysoko, jak tylko potrafił, i klaskał rękami z całych sił.
-Mój błąd – odparł Thorn – Myślałem, że to twój brat.
- A, w takim razie w porządku.”
Pisząc tą recenzję nasunęło mi się pewne porównania tej książki do znanej chyba wszystkim powieści „Hobbit” Tolkiena. Tylko w tej książce krasnoludy zastępują Skandianie. Podobne charaktery do Filliego i Killiego mają, moim zdaniem, Ulf i Wulf. Bliźniacy, którzy ciągle się sprzeczają, nie potrafią nie powiedzieć o bracie jakiejś kąśliwej uwagi, często bardzo zabawnej. Tak jak w „Hobbicie” polubiłam Killiego i Filliego, tak tu uwielbiam Wulfa i Ulfa, żałuję jedynie, że odkrywają dość małą rolę... Liczę, że się to zmieni.
„Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.”
Bardzo przypadł mi do gustu humor Skandian, a jest on dość specyficzny. Coś na kształt wypowiedzi Halta, którego również uwielbiałam. Ja chyba po prostu lubię niecodzienne postacie, zjawiska. Skandianie to właśnie taki naród, nigdzie indziej nie spotka się takich ludzi. John Flanagan ma talent do tworzenia żywych bohaterów, z krwi i kości, którzy w jakiś sposób żyją z czytelnikiem.
Na koniec chciałabym wypowiedzieć się na temat okładki. Moim zdaniem jest fatalna, postacie na niej nie przypominają mi Skandian z mojej głowy, są jacys dziwni, nie wiem, jak to określić, mnie na przykład odstraszają... Dobre książki powinni działać również na wzrok, by nie tylko zachęcać opisem, ale właśnie i okładka, moim zdaniem po to ona jest. Gdybym miała ją kupować, a nie znała autora, nie wiedziała, że dobrze pisze, raczej bym się nie zdecydowała.
Seria Drużyna jest ciekawą pozycją dla fanów fantasy i książek przygodowych. Książki są lekkie i przyjemne(chyba zawsze używam tych słów w recenzjach książek Flanagana, ale tak jest). Choć fabuła początkowo nie porywa, potem zaczyna wciągać, zakończenie uważam za nieszczęśliwe, ciekawi mnie jak zdarzenia rozwiną się w kolejnym tomie. Za jakiś czas wybiorę się po kolejny tom do biblioteki.
Ocena 8/10 tutajpoczkategori
„- Eee... w takim razie mamy problem – odezwał się Jesper, podnosząc do góry rękę. - Ja nie pływam. Ja tonę.
- Ale ja pływam. I będę ci towarzyszył.
- Wspaniale – odparł Jesper sarkastycznie. - Będziesz mógł patrzeć jak idę na dno.”
To się nazywa pech! Na przekór wszystkiemu drużynie Czapli udało się wygrać zawody, co dawało mi w przeszłości przepustkę do zostania wielkimi wojownikami. Jednak już tej samej nocy ich przyszłość nie dość, że legła w gruzach, to dosłownie odpłynęła im sprzed nosa. Chłopcy nie są w ciemię bici, więc nie mają zamiaru się poddać i wyruszają w pościg, który może się zakończyć w nieoczekiwany sposób...
"Udawaj, że masz władzę, a ludzie ci ją dadzą."
Po dość krótkim czasie zabrałam się za tom drugi serii, mając nadzieję, że nie spotka mnie jakieś gwałtowne przeskoczenie w czasie, jak to się miało w przypadku 'Zwiadowców', gdy akcja zaczynała być naprawdę interesująca. Na szczęście "Najeźdźcy" rozpoczynają się dosłownie tuż po zakończeniu "Wyrzutków". Choć czytałam tom pierwszy niedawno to i tak stęskniłam się za bohaterami, których bardzo polubiłam! Jestem osobą, która wręcz pochłania książki, tak więc mam wiele postaci, różnorodnych imion, nazwisk, cech szczególnych do zapamiętania. Co się sprowadza do tego, że niejednokrotnie po miesiącu nie potrafię powiedzieć, jak miał na imię główny bohater, ponieważ zwyczajnie nie zapadł mi w pamięć! Tutaj myślę, że nie będę miała takiego problemu, ponieważ Czaple trudno jest zapomnieć.
„Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.”
John Flanagan umie pisać, temu nie zaprzeczy nikt. Język jest tak klarowny, przystępny i ciekawy, że jego książki czyta się szybciutko i z przyjemnością. Autor z powodzeniem tworzy nowe postacie, obok których czytelnik nie może przejść obojętnie. Rzadko znajdziemy w powieściach Flanagana bohaterów, którzy nie wzbudzają w nas, czytających żadnych emocji. Bardzo ciekawy wątek dotyczył jednego z nowych charakterów w "Najeźdźcach", dziewczyny imieniem Lydia, która typowo "nie zdawała sobie sprawy z wielkości swojej urody". Serio? Czasami się zastanawiam, co autor lub autorka chce takim zabiegiem osiągnąć. Może podkreślić skromność? Jednak zastanawiam się, co złego jest w tym, że dziewczyna jest ładna i zdaje sobie z tego sprawę? To nie czyni wszystkich od razu próżnymi! Uważam, że dodaje człowiekowi poczucia wartości we własnych oczach. Czy to jest złe?
„Au! – wrzasnął Ulf. – Za co? – Skakał tak wysoko, jak tylko potrafił, i klaskał rękami z całych sił.
-Mój błąd – odparł Thorn – Myślałem, że to twój brat.
- A, w takim razie w porządku.”
Jak często zdarza się Wam nie tylko uśmiechnąć do książki, ale też wybuchnąć śmiechem? "Drużyny" nie powinno czytać się w publicznych miejscach, ponieważ niektóre fragmenty potrafią doprowadzić do płakania ze śmiechu. Teraz wyobraźcie sobie, jak patrzyli na mnie ludzie w pociągu... To jest ogromny plus książki i za to już pokochałam tą serię! Czasami chce się dla odmiany przeczytać właśnie takie książki, które rozluźniają i bawią czytelnika. Nie trzeba się martwić i głowić. Choć oczywiście akcja budzi napięcie, a niektóre fragmenty mrożą krew w żyłach, to "Najeźdźcy" mimo to nie są 'ciężką' lekturą.
Podsumowując: "Najeźdźcy" utrzymują poziom pierwszej części, choć oceniłam je troszkę niżej, to jednak nie powiem, że książka mi się nie spodobała. Bo tak nie jest! Jest to świetna młodzieżowa seria fantastyczna, która jestem pewna, że wciągnie niejedną osobę. Już nie mogę się doczekać lektury "Pościgu"!
Ogólna ocena: 8/10.
Czytałam i podobała mi się .
Chociaż muszę powiedzieć, że "Zwiadowcy" byli jednak lepsi, ale *ćsiii* nie będę porównywać, bo to w końcu inne serie . tutajpoczkategori
Mi właśnie bardziej ta seria się podoba. Zwiadowców porzuciłam po 7 tomie, bo już dość miałam po prostu.
czytałam i sądzę, ze ta książka była gorsza od pierwszego tomu, niemniej i tak spodobała mi się ^^ Styl pisania autora jest lekki, a bohaterowie całkiem ciekawi, lecz już słabiej oddani. Również akcja płynie wolniejszym rytmem, przynajmniej odniosłam takie wrażenie. No i Ulf i Wulf mniej się kłócili, skandal! xd Pozycja ta jest lekka i przyjemna, lecz dość zwyczajna... choć punktuje wspaniałym cytatem, który uwielbiam <3 „Można zmienić portki. Można zmienić zdanie. Ale pogody nie da się zmienić.” tutajpoczkategori