NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
James Morgan został obdarzony prawie nieziemskim talentem muzycznym, który przyciąga Naulę - tajemniczą dziewczynę należącą do krainy Faerii.
Naula to muza, która zabiera śmiertelnikom duszę, najpierw się nimi opiekując, a następnie żerując na twórczej energii zdolnych ludzi aż do ich śmierci.
Dzięki wcześniejszym przygodom James ma mnóstwo powodów, aby obawiać się Faerii, ale kiedy on i Naula zaczynają współpracować nad niezwykłą muzyczną kompozycją, James odkrywa, że niespodziewanie jego uczucia do Nauli się pogłębiają.
Inni mieszkańcy Faerii nie patrzą jednak na to zbyt przychylnym okiem. Wkrótce nadchodzi Halloween - dzień zmarłych - a James będzie musiał zmierzyć się z Królową Elfów oraz rogatym królem umarłych, aby ocalić Naulę i własną duszę.
Rok wydania: 2011
Liczba stron: ?
Tytuł oryginału: Ballad
Cena: ?
Niestety okładki jeszcze nie ma w sieci, ale jest na ostatniej stronie Lamentu - z zapowiedzią. Będzie na niej tym razem męska twarz - pewnie Jamesa. Wychodzi na to, że jeszcze w tym roku doczekamy się kontynuacji, ale Illuminatio nie podało szczegółów
Ale super. Ja już się nie mogę doczekać i czekam na szczegóły tutajpoczkategori
Zdążyłam juz przeczytać po angielsku
Kolejna gienialna powieść Maggie Stiefvater. James jest tu głównym bohaterem i o ile w Lamencie wydawał mi się "miękki", to w Balladzie pokazuje ostre pazurki. Sarkazm leje się wiadrami, feje są jeszcze bardziej złośliwe, intryga, śmierć... Ale moim zdaniem najlepsze są te sceny, w których powieść nie jest aż tak poważna: gdy James spóźnia się na angielski, gdy James i Deidre rozkładają Hamleta na części i kilka innych.
Polecam fanom Jamesa.
Fani Luka i Deidre powinni raczej ominąć tą książkę.
A ja mimo to chętnie przeczytam. tutajpoczkategori
James jest tu głównym bohaterem i o ile w Lamencie wydawał mi się "miękki", to w Balladzie pokazuje ostre pazurki. Sarkazm leje się wiadrami, feje są jeszcze bardziej złośliwe, intryga, śmierć...
Mrrr...
Ale narobiłaś mi apetytu! James był cudowny już w "Lamencie", a skoro tu jest jeszcze fajniejszy to już nie mogę się doczekać!
Kurczę mogliby się pospieszyć, miało być "lato 2011" ale lato już się kończy (niestety ) a tu cisza...
„Ballada” to kolejna część przygód Deirdre i Jamesa – bohaterów „Lamentu” – uwikłanych w intrygi fejów i skazanych na ciągłą walkę z ich mściwą królową. Opowieść podobnie jak poprzednia część została osadzona w realiach współczesnej celtyckiej baśni, a więc czytelnicy mają szansę, aby ponownie zetknąć się z bogatą mozaiką postaci rodem ze świata fejów: dobrych i złych, czasem złośliwych i podstępnych, ale zawsze gotowych, aby pokrzyżować szyki ludziom, wykorzystując ich naiwność i niewiedzę.
James i Dee zaczynają naukę w prywatnej szkole muzycznej – Thornking Ash, ale relacje między nimi nie wyglądają tak samo jak przed wakacjami. Blizny Jamesa i złamane serce Dee to pozostałości spotkania z mieszkańcami Faerii – fejami.
Wkrótce w okolice szkoły zaczynają ściągać tłumy fejów, których wiedzie pierwotna potrzeba podążania za tym, kto ma koniczynową dłoń. Jedną z nich jest Nuala – tajemnicza muza, która obdarza śmiertelników inspiracją, ale w zamian odbiera im kilka lat z życia. Tym razem wybrała Jamesa.
Kiedy zaczynają wspólnie komponować piękną balladę, James odkrywa, że pod maską okrutnej zdobywczyni kryje się krucha dziewczyna skazana na wieczne potępienie. Nuala co szesnaście lat ginie spalona na stosie i ponownie się odradza, ale nigdy nie pamięta poprzedniego wcielenia.
Pomiędzy Jamesem i Nualą rodzi się powoli uczucie, ale nieuchronnie zbliża się święto zmarłych, kiedy Nuala ma znowu umrzeć. Czy James zdoła odkryć sposób, aby zmienić jej przeznaczenie? Przed nim trudne wyzwanie, bo na szali oprócz życia Nuali, znajdzie się także życie Dee, której grozi śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Królowej Elfów.
nie ma jeszcze konkretnej daty : IV kwartał 2011
stron: 320
cena: 32,90 tutajpoczkategori
Bardzo podoba mi się okładka Taka mroczna. Na pewno przeczytam. Mam nadzieję, że będzie równie dobra, jak pierwsza.
Mnie się okładka też przeczyta, ten koleś mi w ogole kogoś przypomina, ale to się wytnie.
W ogóle tyle dobrego o tej serii słysze, że muszę ją gdzieś dorwać. tutajpoczkategori
James to najlepsza postać "Lamentu" więc książka o nim po prostu MUSI być dobra Oczywiście kupię tylko szkoda, że nie jest grubsza.
Nie wiedziałam że w kolejnej części Lamentu kto inny będzie główny bohaterem Ale myślę że to bardzo dobry pomysł. Fajnie będzie lepiej poznać Jamesa
A co do okładki - totalnie mi się nie podoba. A ten chłopak najbardziej. tutajpoczkategori
James jest niesamowity więc to wspaniała wiadomość, że ten tom będzie o nim Tylko, że ta okładka jest dla mnie byt ciemna - bardzo kontrastuje z tą pierwszą. I ta twarz.... James to szczupły wysoki chłopak a ta twarz wygląda... no sami wiecie... okropnie.
Edit: Ha, pierwsza!
Małe wróżki z delikatnymi skrzydełkami sypiącymi złoty pyłek? Może dawniej. Dziś już nikt nie wierzy w takie wydanie fejów. I słusznie – przynajmniej według Meggie Stiefvater. Wszak w jej wykonaniu elfy/fejowie/zielony ludek nie są przyjemnymi stworzeniami, które kryją się wśród zieleni. To przerażające, owładnięte żądzą i namiętnością istoty wielbiące muzykę i taniec. Takie, z którymi my, zwykli śmiertelnicy, nie powinniśmy zadzierać...
I właśnie o tym przekonali się Dee i James minionego lata. Teraz, zapisując się do muzycznej szkoły dla wybitnie uzdolnionych, marzą jedynie o spokoju i wyleczeniu własnych ran – złamanych serc. Dee tęskni za Lukiem, James tęskni za Dee i wydaje się, że spirala tęsknoty nie ma końca. Aż nagle na drodze młodego dudziarza pojawia się tajemnicza piękność imieniem Naula. I wszystko zaczyna się komplikować.
Naula jest jednym z fejów – muzą, która dając inspirację uzdolnionemu muzykowi, żywi się odbieranymi mu latami życia. Teraz jej kolejną ofiarą ma być James. Lecz chłopak nie jest głupi – poprzednia przygoda z elfami nauczyła go ostrożności i także tym razem nie zamierza bratać się ze znienawidzonymi istotami. Ale Naula nie zamierza odpuścić... Tymczasem zbliża się Halloween - czas, w którym wszystko może ulec zmianie, gdy na horyzoncie zamajaczy sylwetka rogatego króla, władcy umarłych...
Autorka postanowiła urozmaicić swoją serię, tym razem przedstawiając wydarzenia z punktu widzenia Jamesa Morgana. Mamy więc przeplatającą się narrację pierwszoosobową głównego bohatera z narracją Nauli, która odgrywa w historii niezwykle znaczącą rolę, a pomiędzy tymi rozdziałami - króciutkie wiadomości od Deirdre. Ich sposób patrzenia na rzeczywistość i słownictwo zgotowało czytelnikowi nie lada gratkę – współczesna, często potoczna mowa urzeczywistnia wydarzenia i sprawia, że są realistyczne.
James przyciągnął moją uwagę już w pierwszej części – Lamencie, lecz dopiero w Balladzie możemy go naprawdę poznać. To niesamowicie intrygująca i tajemnicza osobowość, jedyna w swoim rodzaju. Jego humor, cynizm, a także brak poszanowania dla społecznych norm sprawiają, że jest ciekawym i świeżym przykładem na to, iż czasem wystarczy odrobina wyobraźni, by stworzyć bohaterów naturalnych – z krwi i kości. I choć pojawia się także dosyć niecodzienna postać Sullivana i irytująca Naula - nikt nie potrafił wzbudzić we mnie takich emocji, jak James. Dee natomiast... oj z Dee dzieją się tym razem dziwne rzeczy. O ile w tomie pierwszym była znośna, w kolejnym jest denerwująca ponad normę! Ale może to i dobrze – dzięki temu przy lekturze Ballady nie ma mowy o nudzie.
Wydawałoby się, że wszystko kręci się wokół trójkącika: Dee – James – Naula, lecz nie jest to jedyny i najważniejszy motyw fabuły. Muszę jednak przyznać, że momenty poświęcone uczuciom postaci niezmiernie mnie wzruszyły i wydawały się takie... realne. Momentami czułam w sobie wszystko to, o czym mówił James – jakby były to także moje emocje, moje problemy. Myślę, że tu wracamy do punktu wyjścia – czyli świetnie wykreowanej sylwetki głównego bohatera. To właśnie dzięki cesze prawdopodobieństwa czytelnikowi łatwiej jest wczuć się w sytuację i wyciągać z jego przygód to, co najcenniejsze.
Jest też minus – mianowicie ogólnikowe potraktowanie wydarzeń: niedopowiedzenia, brak wyraźnego zarysowania finisażu książki. Po lekturze ma się wrażenie, że coś pominęliśmy, że czegoś brakuje – może autorka zechce kontynuować historię? Może wyjaśni nam kilka istotnych kwestii, które zostały jedynie zarysowane? Z jednej strony byłoby to wskazane, z drugiej – może czasem sami musimy sobie dopowiedzieć własne, alternatywne zakończenie, które nas wszystkich usatysfakcjonuje. Tu już wybór należy do Was.
Czy książkę polecam? Jak najbardziej! Ta część jest dużo lepsza od pierwszej – przede wszystkim ze względu na niesamowitą, barwną postać Jamesa i jego narrację nie stroniącą od uszczypliwych, kąśliwych uwag i niezwykle trafnego nakreślenia sytuacji, w jakiej się znalazł. Daję więc 4,5/6 i liczę na to, że i Was oczaruje ten szalenie intrygujący młodzieniec!
"Taniec, taniec, taniec
Trzymasz za nitki mojej duszy
Wirujesz, wirujesz
Aż zdołasz część tę z całości wykruszyć
Śmiejemy się, śmiejemy
Tak daleką już drogę przebyłem
Upadam, upadam
Zapominam, czym kiedyś byłem"
Steven Slaughter, Złota Mowa*
Kocham twórczość Maggie Nie wahałam się więc także przed lekturą jej kolejnej serii, o innej zupełnie jednak tematyce. "Lament" okazał się historią równie wciągającą co poprzednie książki. Jak sprawdziła się jej kontynujacja w postaci "Ballady" ?
THORNKING-ASH I ROGATY KRÓL UMARŁYCH
Typowym zabiegiem dla Maggie Stiefvater jest rozszerzenie perspektywy powieści poprzez udzielnie głosu bohaterowi drugoplanowemu z części poprzedniej oraz wprowadzenie zupełnie nowej postaci i przekazanie także jej części narracji. W przypadku "Ballady" role te przypadły James'owi i Nuali.
James'a znamy już z "Lamentu" jako najlepszego przyjaciela głównej bohaterki, który mimo długolentiej już znajomości nie potrafi nadal wyjawić jej swoich uczyć, o wiele silniejszych od przyjaźni. Szansę aby zdobyć miłość Deirdre wykorzystuje więc Luke Dillon (ale o tym możecie dowiedzieć się z recenzji lub lektury tomu 1). Tragiczne w skutkach lato z niespodziewanym udziałem fearies bohaterowie mają już jednak za sobą.
Teraz Deirdre i James uczęszczają do szkoły dla wybitnie utalentowanych muzyków Thornking - Ash.
Dalsze losy dziewczyny poznamy już tylko z relacji młodego dudziarza, którym zainteresuje się pewna muza. Ona także należy do ludu fearies, choć ma o wiele bliższe relacje z ludźmi. Wzamian za inspirację i podszeptywane we śnie cudowne melodie, zabiera im wiele lat życia. Tym razem spodobał jej się James...
" - Oj, mała leanan sidhe, tego sobie wybrałaś? [...]Co za dziwny i właściwy wybór. Prawie zabiłam go niedawno, a daoine sidhe wskrzesili go na prośbę zielnej dziewczyny. Teraz ty go dopijasz. Jaki piękny krąg zatacza ta historia!"**
Czy w rocznicę święta zmarłych historia z końca lata powtórzy swój tragiczny przebieg ?
DUDZIARZ I MUZA
James Morganie to świetny narrator. Zabawy, sarkastyczny i emocjonujący sposób przedstawienie zdarzeń z początku jesieni to tylko i wyłącznie jego zasługa. Wprowadzenie do fabuły muzy, która żywi się życiem swoich wybrańców, a po ich śmierci znajduje się kolejnych, także był bardzo obiecujący. Dziewczyna odradza się co szesnaście lat aby po upływie kolejnych spłonąć ponowie i powrócić z nowym ciałem i pamięcią. Niestety już sama osobowość jak i charakter Nuali nie za bardzo mnie do tej postaci przekonały. Choć Deirdre nadal występuje w fabule, to mało wiemy o jej losach. Rekompensuje to jednak obecność innych postaci powiązanych z już znanymi : pozamy krainę za rządków nowej Królowej, jej byłego towarzysza i rogatego króla umarłych, który przyciąga wielu bohaterów swoją pieśnią w zaświaty.
REKOMENDACJE
"Ballada" to część druga i jednocześnie ostatnia z tej serii opowieść pełna folkloru irlandzkiego. Część z bohaterów doczeka się szczęśliwego końca, inni będą musieli nauczyć się radzić sobie dalej już bez ukochanych osób. Choć ostateczne rozdanie kart w tej opowieści osobiście uważam za ciut niesprawiedliwe, to szansuję zamysł autorki. Nastąpią kolejne znamy na tronie magicznej krainy. Możemy być pewni emocjonujących chwil z kolejną piękną historią od Maggie Stiefvater i tylko wyczekiwać następnych. tutajpoczkategori
Nie raz w życiu musimy dokonywać ciężkich wyborów. Jedne są bolesne, drugie właściwe. Jednak czasem trudno wybrać właściwie. W przeciągu krótkiego czasu nasze życie potrafi się diametralnie zmienić, a gdy myślimy, że wszystko, co złe, przeminęło… to nagle powraca. I bywa, że jest znacznie gorzej niż moglibyśmy sądzić.
James i Dee oddalili się od siebie. Każde z nich ma złamane serce i muszą to przewalczyć. Jednak razem idą do tej samej szkoły muzycznej, jednak jak się okazuje nie jest to do końca normalna szkoła. A przynajmniej niektórzy uczniowie i nauczyciele nie są. James jako utalentowany dudziarz przyciąga do siebie Nualę, która jest leanan sidhe – odbiera utalentowanym śmiertelnikom kilka lat życia w zamian za inspirację. Jednak James nie zamierza zawrzeć z nią paktu. Jednak wkrótce połączy ich coś więcej, a James będzie musiał zdecydować – czy ratować Nualę czy Dee.
„Ballada” to druga część cyklu o fejach autorstwa Maggie Stiefvater. Szczerze powiem, że pobiła ona swoją poprzedniczkę.
Ta część jest dużo lepsza, bardziej dojrzalsza i myślę, że ciekawsza. Po „Lamencie” miałam trochę opory przed czytaniem kolejnej części, jednak dobrze, że nie zrezygnowałam. „Ballada” nadaje tej serii zupełnie nowe, lepsze oblicze.
Narracja jest podzielona na Jamesa i Nualę, ponieważ to oni stanowią tutaj dwójkę głównych bohaterów. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ uważam, że James jest naprawdę świetną postacią i bardzo go polubiłam. Poza tym dzięki temu zabiegowi możemy lepiej poznać tą dwójkę bohaterów, zżyć się z nimi i przeżywać po trochu to, co oni. Nuala sama w sobie też jest dosyć interesująca, widać w niej dobroć i poświęcenie, mimo tego, że jestem fejem. Za to James jest cudowny pod względem swoich wypowiedzi, które nie raz doprowadziły mnie do śmiechu. Cieszę się, że nie było tutaj aż tyle Dee, trochę mi działa na nerwy, zwłaszcza gdy się tak nad sobą użala.
W drugiej części serii akcja już tak bardzo nie pędzi, tutaj jest właśnie idealnie – nie za szybko, nie za wolno. Mamy czas na refleksje i przemyślenia, poza tym ja nie do końca przepadam za aż tak szybkim tempem, gdzie ledwo sama nadążam. Opisy są nadal dobre, myślę, że niektórym uda się przenieść do tego magicznego świata. Sam pomysł jest całkiem niezły, podobnie jak i wykonanie, chociaż myślę, że troszkę zbyt przewidywalny. Brakowało mi jakiejś głębszej tajemnicy albo spisku. Tutaj dalej wszystko jest odrobinę za proste.
Jednakże czyta się bardzo miło i przyjemnie, mimo pewnych minusów „Lamentu” cała seria jest naprawdę ciekawa i fascynująca na swój sposób. Coś sprawiało, że chciałam czytać dalej, niezależnie od tego, jak to będzie. Jest w tej serii jakaś magia. „Ballada” przebiła swoją poprzedniczkę, to na pewno. Teoretycznie można ją czytać bez znajomości poprzedniej części, jednak myślę, że mogę spokojnie polecić całość. Moje zdanie jest takie, że warto przeżyć tą przygodę razem z Jamesem i Deirdre.
Z twórczością Maggie Stiefvater miałam okazję zetknąć się już wcześniej podczas lektury „Drżenia”. Z dość pozytywnym nastawieniem zabrałam się więc za czytanie już kolejnej serii tejże autorki.
James Morgan – najlepszy dudziarz młodego pokolenia został obdarzony niesłychanym talentem, który niestety przyciąga do niego ludzi z krainy Faerii. W tym także Nualę.
Nuala trudni się wykradaniem śmiertelnikom ich lat i dusz, żeruje na twórczej energii aż do momentu ich śmierci. Po jakimś czasie ta dwójka zbliża się do siebie.
„Ballada – taniec mrocznych elfów” jest drugą i za razem ostatnią częścią tego jakże krótkiego cyklu. Osobiście nie miałam do tej pory okazji, by przeczytać część pierwszą, myślę jednak że potencjalny czytelnik może się bez tego obejść. Całość wydarzeń opisywana jest na przemian z perspektyw dwóch postaci – Jamesa i Nuali. Dzięki temu mamy świetny wgląd w ich osobiste przeżycia oraz przemyślenia, wielu rzeczy możemy się dowiedzieć. Pomiędzy rozdziałami zamieszczone są również krótkie smsy od Dee, które nie zostały wysłane.
Po przeczytaniu innych powieści tej autorki narobiłam sobie, może nieco zbyt wygórowanych nadziei względem „Ballady”. Jest ona co prawda napisana językiem prostym, zrozumiałym dla każdego, dość przyjemnym. Brakowało mi tam jednak tego czegoś, co zatrzymałoby mnie przy powieści na wiele długich godzin i wciągnęło mnie do świata mrocznych elfów bez reszty. Na tle innych powieści wypada raczej przeciętnie. Myślę, że autorka nie wzniosła się tutaj na szczyt swoich możliwości literackich, a szkoda.
Wracając do spraw typowo wizualnych – okładka niestety nie należy do najpiękniejszych jakie w życiu widziałam. Patrząc na nią w nocy można się wręcz przerazić. Ilustracji jako takich nie ma, jedynie pierwsze dwie strony tworzą coś na rodzaj drugiej okładki, notabene ładniejszej od tej właściwej. Jakość korekty jest raczej dobra, w trakcie czytania nie dopatrzyłam się żadnych błędów czy też literówek.
Elementem zasługującym na największy plus jest według mnie kreacja bohaterów, którzy są dość ciekawi, wyraziści, posiadają sporo cech indywidualnych i nie zlewają się w jedną całość. Każdy z nich ma cechę odznaczającą go na tle innych.
Gdyby nie fakt, że wygrałam „Balladę” w jednym z blogowych konkursów, nie jestem pewna czy sięgnęłabym po nią tak szybko.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść ta nie należy do dzieł wybitnych. Jest raczej miłym przerywnikiem od nieco bardziej skomplikowanych i złożonych lektur. Polecam ją wszystkim fanom twórczości Maggie Stiefvater, oraz tym którzy chwilowo nie mają niczego bardziej ambitnego pod ręką. tutajpoczkategori
Człowiek, najniebezpieczniejsza i najcudowniejsza z istot*
Myśleli, że to już koniec, że wycierpieli i stracili już wystarczająco. Próbują zrobić porządek ze swoim życiem, zapomnieć o tym, co wydarzyło się latem, na nowo odkryć, czym jest szczęście. Mimo wszystkiego co wspólnie przeszli, Deirdre i James oddalają się od siebie, już nie są najlepszymi przyjaciółmi.
Jednak fejowie nie dadzą o sobie zapomnieć. Na nowo wywrócą życie Dee do góry nogami, zmuszając Jamesa do podjęcia bolesnych decyzji...
Deirdre, główna bohaterka poprzedniej części, schodzi na dalszy plan. W Balladzie narratorami naprzemiennie są James i Nuala, nowa i intrygująca postać. Między rozdziałami znajdują się tylko krótkie wiadomości od Dee do Jamesa. Nie spodziewałam się takiego zabiegu, ale zdecydowanie wyszedł książce na plus. Lepiej czytało mi się tę historię z innego punktu widzenia.
James i Dee trafiają do muzycznej szkoły, by rozwijać swoje talenty. Dawnym najlepszym przyjaciołom coraz trudniej rozmawiać ze sobą, przebywać w swoim otoczeniu. Oddaleni od siebie, powoli leczą swoje rany.
Szybko okazuje się, że szkoła do której trafili nie należy do zwyczajnych, wokół niej kręcą się knujące coś feje. Ich obecność zwiastuje olbrzymie kłopoty. Czy i tym razem uda się naszym bohaterom okiełznać magię?
Jak już wspominałam, pojawia się nowa postać, nie do końca człowiek, nie w pełni fej, Nuala. Tajemnicza, groźna i pociągając muza, która, by przeżyć musi okradać śmiertelników z ich życia w zamian ofiarowując inspirację. Jej celem zostaje James. Jednak chłopak, ku rozczarowaniu Nuali, jest za mądry i za sprytny, by zawrzeć z nią umowę. Co może zrobić ta rozwścieczona istota? Czy w ogóle ktoś taki jak ona przyjmie odmowę?
Wielkimi krokami nadchodzi Halloween, święto zmarłych. Wtedy wszystkie koszmary się spełnią. Jak zachowa się James? Przyjdzie mu podjąć decyzję, od której będzie zależeć wiele istnień. Czy wybierze to, co dyktuje mu honor, czy to, co serce?
Ballada podobała mi się bardziej niż poprzednia część. Przede wszystkim dlatego, że tu uroczy James odgrywa kluczową rolę, a Deirdre nie ma prawie w ogóle. Chłopak opowiada historię w bardzo zabawny i lekki sposób i mimo że pisarka jest kobietą, to udało się jej dobrze wczuć w uczucia i zachowania przedstawiciela płci męskiej. Do tego pojawia się zwalająca z nóg Nuala. Uwielbiam jej rozmowy z Jamesem, czyniące tę powieść jeszcze lepszą. Wniosek jest jeden. Jeśli komuś nie bardzo przypadł do gustu Lament, to nie znaczy, że z Balladą będzie tak samo. Druga część to zupełnie inna bajka.
Ten tom polecam jeszcze goręcej niż poprzedni. Zapadający w pamięć bohaterowie, nietuzinkowa akcja, specyficzny sposób narracji, magiczny świat, niezwykłe istoty to nie wszystkie zalety tej powieści. Seria autorstwa Maggie Stiefvater ma coś w sobie i wyróżnia się na tle innych książek tego gatunku.
Koniecznie włóżcie kostiumy i udajcie się z Jamesem i Nualą na niezapomniane obchody Halloween.
Ocena: 8.5/10
Udało mi się wypożyczyć i tę cześć. Najpierw jednak wrócę jeszcze do poprzedniej tomu. Nie wiem dlaczego ale naprawdę sądziłam, że „Lament” skończył się jakoś tak w miarę szczęśliwie dla Dee i Luke'a a po przeczytaniu „Ballady” to jestem rozczarowana tym jak to się naprawdę skończyło. Tak jak lubiłam Dee w 1 części to tutaj chociaż jej dużo nie było to złościła mnie swoim zachowaniem chociaż wiedziałam dlaczego taka była.
„Ballada” zawiera przede wszystkim historię Jamesa. Z niej możemy dowiedzieć się jak czuje się po tych wszystkich wydarzeniach z Dee i fejami oraz jak radzi sobie w nowej szkole muzycznej. James wciąż czuje coś do Dee ale coś go stopniowo przyciąga do Nauli, która może pozbawić go życia. Miałam złe przeczucia, które na szczęście się nie sprawdziły gdy James musiał dokonać wyboru pomiędzy ratowaniem Dee a Nauli, ale na szczeście wszystko dobrze się skończyło. Na uwagę na pewno zasługuje postać pana Sullivana oraz rogatego Króla Umarłych.
Odnosząc się do dwóch serii, które przeczytałam to wydaje mi się, że autorka w zakończeniach swych książek nie pokazuje czy ich bohaterowie będą szczęśliwi wręcz przeciwnie...można się zastanawiać czy w końcu zaznają kiedyś szczęścia.
Nie mniej polecam obie serie tej autorki tutajpoczkategori
Tak się ucieszyłam, że ta część będzie poświęcona Jamesowi! Bardzo go polubiłam w "Lamencie" i chciałam się dowiedzieć co tam dalej u niego będzie słychać, byłam pewna, że bardziej mnie zaciekawi druga książka. A tu się okazało, że ciężko mi było w ogóle przez nią przebrnąć! Poza Jamesem i jego docinkami tak naprawdę było nudnawo, aż do samego końca, kiedy coś się w końcu zaczęło dziać. Nuala też mi jakoś nie podpasowała, Dee miałam ochotę ukatrupić. Ale plus za zakończenie, to akurat autorce wychodzi, nie powiem. Wiem, że gdzieś tam są plany na 3 tom i w sumie jest kilka kwestii, których jestem ciekawa jak się poukładają, ale nie wiem czy przeczytam, i tak do tego czasu pewnie wszystkiego pozapominam
Naula to muza, która zabiera śmiertelnikom duszę, najpierw się nimi opiekując, a następnie żerując na twórczej energii zdolnych ludzi aż do ich śmierci.
Dzięki wcześniejszym przygodom James ma mnóstwo powodów, aby obawiać się Faerii, ale kiedy on i Naula zaczynają współpracować nad niezwykłą muzyczną kompozycją, James odkrywa, że niespodziewanie jego uczucia do Nauli się pogłębiają.
Inni mieszkańcy Faerii nie patrzą jednak na to zbyt przychylnym okiem. Wkrótce nadchodzi Halloween - dzień zmarłych - a James będzie musiał zmierzyć się z Królową Elfów oraz rogatym królem umarłych, aby ocalić Naulę i własną duszę.
Rok wydania: 2011
Liczba stron: ?
Tytuł oryginału: Ballad
Cena: ?
Niestety okładki jeszcze nie ma w sieci, ale jest na ostatniej stronie Lamentu - z zapowiedzią. Będzie na niej tym razem męska twarz - pewnie Jamesa. Wychodzi na to, że jeszcze w tym roku doczekamy się kontynuacji, ale Illuminatio nie podało szczegółów
Ale super. Ja już się nie mogę doczekać i czekam na szczegóły tutajpoczkategori
Zdążyłam juz przeczytać po angielsku
Kolejna gienialna powieść Maggie Stiefvater. James jest tu głównym bohaterem i o ile w Lamencie wydawał mi się "miękki", to w Balladzie pokazuje ostre pazurki. Sarkazm leje się wiadrami, feje są jeszcze bardziej złośliwe, intryga, śmierć... Ale moim zdaniem najlepsze są te sceny, w których powieść nie jest aż tak poważna: gdy James spóźnia się na angielski, gdy James i Deidre rozkładają Hamleta na części i kilka innych.
Polecam fanom Jamesa.
Fani Luka i Deidre powinni raczej ominąć tą książkę.
A ja mimo to chętnie przeczytam. tutajpoczkategori
James jest tu głównym bohaterem i o ile w Lamencie wydawał mi się "miękki", to w Balladzie pokazuje ostre pazurki. Sarkazm leje się wiadrami, feje są jeszcze bardziej złośliwe, intryga, śmierć...
Mrrr...
Ale narobiłaś mi apetytu! James był cudowny już w "Lamencie", a skoro tu jest jeszcze fajniejszy to już nie mogę się doczekać!
Kurczę mogliby się pospieszyć, miało być "lato 2011" ale lato już się kończy (niestety ) a tu cisza...
„Ballada” to kolejna część przygód Deirdre i Jamesa – bohaterów „Lamentu” – uwikłanych w intrygi fejów i skazanych na ciągłą walkę z ich mściwą królową. Opowieść podobnie jak poprzednia część została osadzona w realiach współczesnej celtyckiej baśni, a więc czytelnicy mają szansę, aby ponownie zetknąć się z bogatą mozaiką postaci rodem ze świata fejów: dobrych i złych, czasem złośliwych i podstępnych, ale zawsze gotowych, aby pokrzyżować szyki ludziom, wykorzystując ich naiwność i niewiedzę.
James i Dee zaczynają naukę w prywatnej szkole muzycznej – Thornking Ash, ale relacje między nimi nie wyglądają tak samo jak przed wakacjami. Blizny Jamesa i złamane serce Dee to pozostałości spotkania z mieszkańcami Faerii – fejami.
Wkrótce w okolice szkoły zaczynają ściągać tłumy fejów, których wiedzie pierwotna potrzeba podążania za tym, kto ma koniczynową dłoń. Jedną z nich jest Nuala – tajemnicza muza, która obdarza śmiertelników inspiracją, ale w zamian odbiera im kilka lat z życia. Tym razem wybrała Jamesa.
Kiedy zaczynają wspólnie komponować piękną balladę, James odkrywa, że pod maską okrutnej zdobywczyni kryje się krucha dziewczyna skazana na wieczne potępienie. Nuala co szesnaście lat ginie spalona na stosie i ponownie się odradza, ale nigdy nie pamięta poprzedniego wcielenia.
Pomiędzy Jamesem i Nualą rodzi się powoli uczucie, ale nieuchronnie zbliża się święto zmarłych, kiedy Nuala ma znowu umrzeć. Czy James zdoła odkryć sposób, aby zmienić jej przeznaczenie? Przed nim trudne wyzwanie, bo na szali oprócz życia Nuali, znajdzie się także życie Dee, której grozi śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Królowej Elfów.
nie ma jeszcze konkretnej daty : IV kwartał 2011
stron: 320
cena: 32,90 tutajpoczkategori
Bardzo podoba mi się okładka Taka mroczna. Na pewno przeczytam. Mam nadzieję, że będzie równie dobra, jak pierwsza.
Mnie się okładka też przeczyta, ten koleś mi w ogole kogoś przypomina, ale to się wytnie.
W ogóle tyle dobrego o tej serii słysze, że muszę ją gdzieś dorwać. tutajpoczkategori
James to najlepsza postać "Lamentu" więc książka o nim po prostu MUSI być dobra Oczywiście kupię tylko szkoda, że nie jest grubsza.
Nie wiedziałam że w kolejnej części Lamentu kto inny będzie główny bohaterem Ale myślę że to bardzo dobry pomysł. Fajnie będzie lepiej poznać Jamesa
A co do okładki - totalnie mi się nie podoba. A ten chłopak najbardziej. tutajpoczkategori
James jest niesamowity więc to wspaniała wiadomość, że ten tom będzie o nim Tylko, że ta okładka jest dla mnie byt ciemna - bardzo kontrastuje z tą pierwszą. I ta twarz.... James to szczupły wysoki chłopak a ta twarz wygląda... no sami wiecie... okropnie.
Edit: Ha, pierwsza!
Małe wróżki z delikatnymi skrzydełkami sypiącymi złoty pyłek? Może dawniej. Dziś już nikt nie wierzy w takie wydanie fejów. I słusznie – przynajmniej według Meggie Stiefvater. Wszak w jej wykonaniu elfy/fejowie/zielony ludek nie są przyjemnymi stworzeniami, które kryją się wśród zieleni. To przerażające, owładnięte żądzą i namiętnością istoty wielbiące muzykę i taniec. Takie, z którymi my, zwykli śmiertelnicy, nie powinniśmy zadzierać...
I właśnie o tym przekonali się Dee i James minionego lata. Teraz, zapisując się do muzycznej szkoły dla wybitnie uzdolnionych, marzą jedynie o spokoju i wyleczeniu własnych ran – złamanych serc. Dee tęskni za Lukiem, James tęskni za Dee i wydaje się, że spirala tęsknoty nie ma końca. Aż nagle na drodze młodego dudziarza pojawia się tajemnicza piękność imieniem Naula. I wszystko zaczyna się komplikować.
Naula jest jednym z fejów – muzą, która dając inspirację uzdolnionemu muzykowi, żywi się odbieranymi mu latami życia. Teraz jej kolejną ofiarą ma być James. Lecz chłopak nie jest głupi – poprzednia przygoda z elfami nauczyła go ostrożności i także tym razem nie zamierza bratać się ze znienawidzonymi istotami. Ale Naula nie zamierza odpuścić... Tymczasem zbliża się Halloween - czas, w którym wszystko może ulec zmianie, gdy na horyzoncie zamajaczy sylwetka rogatego króla, władcy umarłych...
Autorka postanowiła urozmaicić swoją serię, tym razem przedstawiając wydarzenia z punktu widzenia Jamesa Morgana. Mamy więc przeplatającą się narrację pierwszoosobową głównego bohatera z narracją Nauli, która odgrywa w historii niezwykle znaczącą rolę, a pomiędzy tymi rozdziałami - króciutkie wiadomości od Deirdre. Ich sposób patrzenia na rzeczywistość i słownictwo zgotowało czytelnikowi nie lada gratkę – współczesna, często potoczna mowa urzeczywistnia wydarzenia i sprawia, że są realistyczne.
James przyciągnął moją uwagę już w pierwszej części – Lamencie, lecz dopiero w Balladzie możemy go naprawdę poznać. To niesamowicie intrygująca i tajemnicza osobowość, jedyna w swoim rodzaju. Jego humor, cynizm, a także brak poszanowania dla społecznych norm sprawiają, że jest ciekawym i świeżym przykładem na to, iż czasem wystarczy odrobina wyobraźni, by stworzyć bohaterów naturalnych – z krwi i kości. I choć pojawia się także dosyć niecodzienna postać Sullivana i irytująca Naula - nikt nie potrafił wzbudzić we mnie takich emocji, jak James. Dee natomiast... oj z Dee dzieją się tym razem dziwne rzeczy. O ile w tomie pierwszym była znośna, w kolejnym jest denerwująca ponad normę! Ale może to i dobrze – dzięki temu przy lekturze Ballady nie ma mowy o nudzie.
Wydawałoby się, że wszystko kręci się wokół trójkącika: Dee – James – Naula, lecz nie jest to jedyny i najważniejszy motyw fabuły. Muszę jednak przyznać, że momenty poświęcone uczuciom postaci niezmiernie mnie wzruszyły i wydawały się takie... realne. Momentami czułam w sobie wszystko to, o czym mówił James – jakby były to także moje emocje, moje problemy. Myślę, że tu wracamy do punktu wyjścia – czyli świetnie wykreowanej sylwetki głównego bohatera. To właśnie dzięki cesze prawdopodobieństwa czytelnikowi łatwiej jest wczuć się w sytuację i wyciągać z jego przygód to, co najcenniejsze.
Jest też minus – mianowicie ogólnikowe potraktowanie wydarzeń: niedopowiedzenia, brak wyraźnego zarysowania finisażu książki. Po lekturze ma się wrażenie, że coś pominęliśmy, że czegoś brakuje – może autorka zechce kontynuować historię? Może wyjaśni nam kilka istotnych kwestii, które zostały jedynie zarysowane? Z jednej strony byłoby to wskazane, z drugiej – może czasem sami musimy sobie dopowiedzieć własne, alternatywne zakończenie, które nas wszystkich usatysfakcjonuje. Tu już wybór należy do Was.
Czy książkę polecam? Jak najbardziej! Ta część jest dużo lepsza od pierwszej – przede wszystkim ze względu na niesamowitą, barwną postać Jamesa i jego narrację nie stroniącą od uszczypliwych, kąśliwych uwag i niezwykle trafnego nakreślenia sytuacji, w jakiej się znalazł. Daję więc 4,5/6 i liczę na to, że i Was oczaruje ten szalenie intrygujący młodzieniec!
"Taniec, taniec, taniec
Trzymasz za nitki mojej duszy
Wirujesz, wirujesz
Aż zdołasz część tę z całości wykruszyć
Śmiejemy się, śmiejemy
Tak daleką już drogę przebyłem
Upadam, upadam
Zapominam, czym kiedyś byłem"
Steven Slaughter, Złota Mowa*
Kocham twórczość Maggie Nie wahałam się więc także przed lekturą jej kolejnej serii, o innej zupełnie jednak tematyce. "Lament" okazał się historią równie wciągającą co poprzednie książki. Jak sprawdziła się jej kontynujacja w postaci "Ballady" ?
THORNKING-ASH I ROGATY KRÓL UMARŁYCH
Typowym zabiegiem dla Maggie Stiefvater jest rozszerzenie perspektywy powieści poprzez udzielnie głosu bohaterowi drugoplanowemu z części poprzedniej oraz wprowadzenie zupełnie nowej postaci i przekazanie także jej części narracji. W przypadku "Ballady" role te przypadły James'owi i Nuali.
James'a znamy już z "Lamentu" jako najlepszego przyjaciela głównej bohaterki, który mimo długolentiej już znajomości nie potrafi nadal wyjawić jej swoich uczyć, o wiele silniejszych od przyjaźni. Szansę aby zdobyć miłość Deirdre wykorzystuje więc Luke Dillon (ale o tym możecie dowiedzieć się z recenzji lub lektury tomu 1). Tragiczne w skutkach lato z niespodziewanym udziałem fearies bohaterowie mają już jednak za sobą.
Teraz Deirdre i James uczęszczają do szkoły dla wybitnie utalentowanych muzyków Thornking - Ash.
Dalsze losy dziewczyny poznamy już tylko z relacji młodego dudziarza, którym zainteresuje się pewna muza. Ona także należy do ludu fearies, choć ma o wiele bliższe relacje z ludźmi. Wzamian za inspirację i podszeptywane we śnie cudowne melodie, zabiera im wiele lat życia. Tym razem spodobał jej się James...
" - Oj, mała leanan sidhe, tego sobie wybrałaś? [...]Co za dziwny i właściwy wybór. Prawie zabiłam go niedawno, a daoine sidhe wskrzesili go na prośbę zielnej dziewczyny. Teraz ty go dopijasz. Jaki piękny krąg zatacza ta historia!"**
Czy w rocznicę święta zmarłych historia z końca lata powtórzy swój tragiczny przebieg ?
DUDZIARZ I MUZA
James Morganie to świetny narrator. Zabawy, sarkastyczny i emocjonujący sposób przedstawienie zdarzeń z początku jesieni to tylko i wyłącznie jego zasługa. Wprowadzenie do fabuły muzy, która żywi się życiem swoich wybrańców, a po ich śmierci znajduje się kolejnych, także był bardzo obiecujący. Dziewczyna odradza się co szesnaście lat aby po upływie kolejnych spłonąć ponowie i powrócić z nowym ciałem i pamięcią. Niestety już sama osobowość jak i charakter Nuali nie za bardzo mnie do tej postaci przekonały. Choć Deirdre nadal występuje w fabule, to mało wiemy o jej losach. Rekompensuje to jednak obecność innych postaci powiązanych z już znanymi : pozamy krainę za rządków nowej Królowej, jej byłego towarzysza i rogatego króla umarłych, który przyciąga wielu bohaterów swoją pieśnią w zaświaty.
REKOMENDACJE
"Ballada" to część druga i jednocześnie ostatnia z tej serii opowieść pełna folkloru irlandzkiego. Część z bohaterów doczeka się szczęśliwego końca, inni będą musieli nauczyć się radzić sobie dalej już bez ukochanych osób. Choć ostateczne rozdanie kart w tej opowieści osobiście uważam za ciut niesprawiedliwe, to szansuję zamysł autorki. Nastąpią kolejne znamy na tronie magicznej krainy. Możemy być pewni emocjonujących chwil z kolejną piękną historią od Maggie Stiefvater i tylko wyczekiwać następnych. tutajpoczkategori
Nie raz w życiu musimy dokonywać ciężkich wyborów. Jedne są bolesne, drugie właściwe. Jednak czasem trudno wybrać właściwie. W przeciągu krótkiego czasu nasze życie potrafi się diametralnie zmienić, a gdy myślimy, że wszystko, co złe, przeminęło… to nagle powraca. I bywa, że jest znacznie gorzej niż moglibyśmy sądzić.
James i Dee oddalili się od siebie. Każde z nich ma złamane serce i muszą to przewalczyć. Jednak razem idą do tej samej szkoły muzycznej, jednak jak się okazuje nie jest to do końca normalna szkoła. A przynajmniej niektórzy uczniowie i nauczyciele nie są. James jako utalentowany dudziarz przyciąga do siebie Nualę, która jest leanan sidhe – odbiera utalentowanym śmiertelnikom kilka lat życia w zamian za inspirację. Jednak James nie zamierza zawrzeć z nią paktu. Jednak wkrótce połączy ich coś więcej, a James będzie musiał zdecydować – czy ratować Nualę czy Dee.
„Ballada” to druga część cyklu o fejach autorstwa Maggie Stiefvater. Szczerze powiem, że pobiła ona swoją poprzedniczkę.
Ta część jest dużo lepsza, bardziej dojrzalsza i myślę, że ciekawsza. Po „Lamencie” miałam trochę opory przed czytaniem kolejnej części, jednak dobrze, że nie zrezygnowałam. „Ballada” nadaje tej serii zupełnie nowe, lepsze oblicze.
Narracja jest podzielona na Jamesa i Nualę, ponieważ to oni stanowią tutaj dwójkę głównych bohaterów. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ uważam, że James jest naprawdę świetną postacią i bardzo go polubiłam. Poza tym dzięki temu zabiegowi możemy lepiej poznać tą dwójkę bohaterów, zżyć się z nimi i przeżywać po trochu to, co oni. Nuala sama w sobie też jest dosyć interesująca, widać w niej dobroć i poświęcenie, mimo tego, że jestem fejem. Za to James jest cudowny pod względem swoich wypowiedzi, które nie raz doprowadziły mnie do śmiechu. Cieszę się, że nie było tutaj aż tyle Dee, trochę mi działa na nerwy, zwłaszcza gdy się tak nad sobą użala.
W drugiej części serii akcja już tak bardzo nie pędzi, tutaj jest właśnie idealnie – nie za szybko, nie za wolno. Mamy czas na refleksje i przemyślenia, poza tym ja nie do końca przepadam za aż tak szybkim tempem, gdzie ledwo sama nadążam. Opisy są nadal dobre, myślę, że niektórym uda się przenieść do tego magicznego świata. Sam pomysł jest całkiem niezły, podobnie jak i wykonanie, chociaż myślę, że troszkę zbyt przewidywalny. Brakowało mi jakiejś głębszej tajemnicy albo spisku. Tutaj dalej wszystko jest odrobinę za proste.
Jednakże czyta się bardzo miło i przyjemnie, mimo pewnych minusów „Lamentu” cała seria jest naprawdę ciekawa i fascynująca na swój sposób. Coś sprawiało, że chciałam czytać dalej, niezależnie od tego, jak to będzie. Jest w tej serii jakaś magia. „Ballada” przebiła swoją poprzedniczkę, to na pewno. Teoretycznie można ją czytać bez znajomości poprzedniej części, jednak myślę, że mogę spokojnie polecić całość. Moje zdanie jest takie, że warto przeżyć tą przygodę razem z Jamesem i Deirdre.
Z twórczością Maggie Stiefvater miałam okazję zetknąć się już wcześniej podczas lektury „Drżenia”. Z dość pozytywnym nastawieniem zabrałam się więc za czytanie już kolejnej serii tejże autorki.
James Morgan – najlepszy dudziarz młodego pokolenia został obdarzony niesłychanym talentem, który niestety przyciąga do niego ludzi z krainy Faerii. W tym także Nualę.
Nuala trudni się wykradaniem śmiertelnikom ich lat i dusz, żeruje na twórczej energii aż do momentu ich śmierci. Po jakimś czasie ta dwójka zbliża się do siebie.
„Ballada – taniec mrocznych elfów” jest drugą i za razem ostatnią częścią tego jakże krótkiego cyklu. Osobiście nie miałam do tej pory okazji, by przeczytać część pierwszą, myślę jednak że potencjalny czytelnik może się bez tego obejść. Całość wydarzeń opisywana jest na przemian z perspektyw dwóch postaci – Jamesa i Nuali. Dzięki temu mamy świetny wgląd w ich osobiste przeżycia oraz przemyślenia, wielu rzeczy możemy się dowiedzieć. Pomiędzy rozdziałami zamieszczone są również krótkie smsy od Dee, które nie zostały wysłane.
Po przeczytaniu innych powieści tej autorki narobiłam sobie, może nieco zbyt wygórowanych nadziei względem „Ballady”. Jest ona co prawda napisana językiem prostym, zrozumiałym dla każdego, dość przyjemnym. Brakowało mi tam jednak tego czegoś, co zatrzymałoby mnie przy powieści na wiele długich godzin i wciągnęło mnie do świata mrocznych elfów bez reszty. Na tle innych powieści wypada raczej przeciętnie. Myślę, że autorka nie wzniosła się tutaj na szczyt swoich możliwości literackich, a szkoda.
Wracając do spraw typowo wizualnych – okładka niestety nie należy do najpiękniejszych jakie w życiu widziałam. Patrząc na nią w nocy można się wręcz przerazić. Ilustracji jako takich nie ma, jedynie pierwsze dwie strony tworzą coś na rodzaj drugiej okładki, notabene ładniejszej od tej właściwej. Jakość korekty jest raczej dobra, w trakcie czytania nie dopatrzyłam się żadnych błędów czy też literówek.
Elementem zasługującym na największy plus jest według mnie kreacja bohaterów, którzy są dość ciekawi, wyraziści, posiadają sporo cech indywidualnych i nie zlewają się w jedną całość. Każdy z nich ma cechę odznaczającą go na tle innych.
Gdyby nie fakt, że wygrałam „Balladę” w jednym z blogowych konkursów, nie jestem pewna czy sięgnęłabym po nią tak szybko.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść ta nie należy do dzieł wybitnych. Jest raczej miłym przerywnikiem od nieco bardziej skomplikowanych i złożonych lektur. Polecam ją wszystkim fanom twórczości Maggie Stiefvater, oraz tym którzy chwilowo nie mają niczego bardziej ambitnego pod ręką. tutajpoczkategori
Człowiek, najniebezpieczniejsza i najcudowniejsza z istot*
Myśleli, że to już koniec, że wycierpieli i stracili już wystarczająco. Próbują zrobić porządek ze swoim życiem, zapomnieć o tym, co wydarzyło się latem, na nowo odkryć, czym jest szczęście. Mimo wszystkiego co wspólnie przeszli, Deirdre i James oddalają się od siebie, już nie są najlepszymi przyjaciółmi.
Jednak fejowie nie dadzą o sobie zapomnieć. Na nowo wywrócą życie Dee do góry nogami, zmuszając Jamesa do podjęcia bolesnych decyzji...
Deirdre, główna bohaterka poprzedniej części, schodzi na dalszy plan. W Balladzie narratorami naprzemiennie są James i Nuala, nowa i intrygująca postać. Między rozdziałami znajdują się tylko krótkie wiadomości od Dee do Jamesa. Nie spodziewałam się takiego zabiegu, ale zdecydowanie wyszedł książce na plus. Lepiej czytało mi się tę historię z innego punktu widzenia.
James i Dee trafiają do muzycznej szkoły, by rozwijać swoje talenty. Dawnym najlepszym przyjaciołom coraz trudniej rozmawiać ze sobą, przebywać w swoim otoczeniu. Oddaleni od siebie, powoli leczą swoje rany.
Szybko okazuje się, że szkoła do której trafili nie należy do zwyczajnych, wokół niej kręcą się knujące coś feje. Ich obecność zwiastuje olbrzymie kłopoty. Czy i tym razem uda się naszym bohaterom okiełznać magię?
Jak już wspominałam, pojawia się nowa postać, nie do końca człowiek, nie w pełni fej, Nuala. Tajemnicza, groźna i pociągając muza, która, by przeżyć musi okradać śmiertelników z ich życia w zamian ofiarowując inspirację. Jej celem zostaje James. Jednak chłopak, ku rozczarowaniu Nuali, jest za mądry i za sprytny, by zawrzeć z nią umowę. Co może zrobić ta rozwścieczona istota? Czy w ogóle ktoś taki jak ona przyjmie odmowę?
Wielkimi krokami nadchodzi Halloween, święto zmarłych. Wtedy wszystkie koszmary się spełnią. Jak zachowa się James? Przyjdzie mu podjąć decyzję, od której będzie zależeć wiele istnień. Czy wybierze to, co dyktuje mu honor, czy to, co serce?
Ballada podobała mi się bardziej niż poprzednia część. Przede wszystkim dlatego, że tu uroczy James odgrywa kluczową rolę, a Deirdre nie ma prawie w ogóle. Chłopak opowiada historię w bardzo zabawny i lekki sposób i mimo że pisarka jest kobietą, to udało się jej dobrze wczuć w uczucia i zachowania przedstawiciela płci męskiej. Do tego pojawia się zwalająca z nóg Nuala. Uwielbiam jej rozmowy z Jamesem, czyniące tę powieść jeszcze lepszą. Wniosek jest jeden. Jeśli komuś nie bardzo przypadł do gustu Lament, to nie znaczy, że z Balladą będzie tak samo. Druga część to zupełnie inna bajka.
Ten tom polecam jeszcze goręcej niż poprzedni. Zapadający w pamięć bohaterowie, nietuzinkowa akcja, specyficzny sposób narracji, magiczny świat, niezwykłe istoty to nie wszystkie zalety tej powieści. Seria autorstwa Maggie Stiefvater ma coś w sobie i wyróżnia się na tle innych książek tego gatunku.
Koniecznie włóżcie kostiumy i udajcie się z Jamesem i Nualą na niezapomniane obchody Halloween.
Ocena: 8.5/10
Udało mi się wypożyczyć i tę cześć. Najpierw jednak wrócę jeszcze do poprzedniej tomu. Nie wiem dlaczego ale naprawdę sądziłam, że „Lament” skończył się jakoś tak w miarę szczęśliwie dla Dee i Luke'a a po przeczytaniu „Ballady” to jestem rozczarowana tym jak to się naprawdę skończyło. Tak jak lubiłam Dee w 1 części to tutaj chociaż jej dużo nie było to złościła mnie swoim zachowaniem chociaż wiedziałam dlaczego taka była.
„Ballada” zawiera przede wszystkim historię Jamesa. Z niej możemy dowiedzieć się jak czuje się po tych wszystkich wydarzeniach z Dee i fejami oraz jak radzi sobie w nowej szkole muzycznej. James wciąż czuje coś do Dee ale coś go stopniowo przyciąga do Nauli, która może pozbawić go życia. Miałam złe przeczucia, które na szczęście się nie sprawdziły gdy James musiał dokonać wyboru pomiędzy ratowaniem Dee a Nauli, ale na szczeście wszystko dobrze się skończyło. Na uwagę na pewno zasługuje postać pana Sullivana oraz rogatego Króla Umarłych.
Odnosząc się do dwóch serii, które przeczytałam to wydaje mi się, że autorka w zakończeniach swych książek nie pokazuje czy ich bohaterowie będą szczęśliwi wręcz przeciwnie...można się zastanawiać czy w końcu zaznają kiedyś szczęścia.
Nie mniej polecam obie serie tej autorki tutajpoczkategori
Tak się ucieszyłam, że ta część będzie poświęcona Jamesowi! Bardzo go polubiłam w "Lamencie" i chciałam się dowiedzieć co tam dalej u niego będzie słychać, byłam pewna, że bardziej mnie zaciekawi druga książka. A tu się okazało, że ciężko mi było w ogóle przez nią przebrnąć! Poza Jamesem i jego docinkami tak naprawdę było nudnawo, aż do samego końca, kiedy coś się w końcu zaczęło dziać. Nuala też mi jakoś nie podpasowała, Dee miałam ochotę ukatrupić. Ale plus za zakończenie, to akurat autorce wychodzi, nie powiem. Wiem, że gdzieś tam są plany na 3 tom i w sumie jest kilka kwestii, których jestem ciekawa jak się poukładają, ale nie wiem czy przeczytam, i tak do tego czasu pewnie wszystkiego pozapominam