X
ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...

-Mirin leć w prawo, następnie zrób beczkę. Daj się ponieść prądom kosmicznym, wepchną Cię one do luku mechanicznego statku. Uważaj, możesz się w niektórych miejscach nie zmieścić. Jeden błąd i tracisz zyćie...

{Biedny chłopak...jeszcze mógł się tyle nauczyć}

Szarik podchodzi do panelu kontrolnego. Przęłącza jakies guziczki. Słuchać szum...

-Tu Szarik. Aiden jesteś wzywany na mostek.... - rozbrzmiał głoś na statku

DO GRY DOŁĄCZA AIDEN.


Gdy na pokładzie statku rozgległ się głos, wzywający go, Aiden biegiem ruszył w kierunku mostku. Jego szary płaszcz powiewał za nim, gdy stawiał kolejne kroki i kiedy dotarł do celu, zmieszany spojrzał na postać, która go wezwała. Zatrzymał się tuż przed zabrakiem, lecz nie odezwał się.
Przed Szarikiem stanął młody chłopak. W wieku około 25 lat. JEgo jasna karnacja, zlewała się z białą koszulką którą miał na sobie. Szare spodnie i czarne buty sięgające kostek. Jego niebiestkie oczy bardzo odznaczały się na tle twarzy. W ręce tzrymał ciemnoszary płaszcz Jedi. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie przeażonego chłopca, wyrostka który nie ma pojęcia o wojaczce...

{ Toż to jeszcze dziecko, ciekawe kiedy wypóścił z rączek mamusiną spudnicę...}

-Chłopcze, zbieraj się. Zakładaj łachy, na pokładzie mamy 5 robotów bojowych, oraz 3 droidiki. Mam nadzieję, że wiesz jak z nimi walczyć.

Druid wybiegł z pomieszczenia, pozostawiając chłopaka z tyłu. Mijał różne korytarze, ciemne i puste. Podłoga była dośc śliska, co mogło utrudnić walkę. Ściany były szorskie w dotyku. Kolory szaro-niebieksiego. Za każdym razem gdy zbliżał się do zakrętu, wydawało się że roboty są tuż za nim...

Krzyczy

-Mały pośpiesz się !!!
Gdy zabrak wybiegł z pomieszczenia, Aiden natychmiast ruszył za nim. W takim momencie nie chciał zostać sam i biegł ile miał tylko sił w nogach. Uspokajał się troche, gdy mijając kolejny zakręt korytarza, widział w oddali druida.

{Walczyć, muszę walczyć} Jego myśli zogniskowały się na jego broni przyczepionej do pasa. Nie chwycił go jednak, skupiając cały swój fizyczny wysiłek na biegu za druidem.

Gdy usłyszał jego słowa, krzyknął: - Nie zostawiaj mnie tu samego, zaczekaj!


Przedzierając się przez labirynt kolejnych korytarzy, ciągnących się bez końca, do jego uszu dobiegło echo odbijane przez ściany. W tej częsci statku były one zimne i wilgotne. Przystnął, aby młody Jedi mógł do niego dołączyć. Nasłuchiwał jakiekolowiek dźwięku innego niż te wydawane przez niego. Uspokoił oddech, zamknął oczy. Słuch mu się wyostrzył, ledwo słyszalne kroki dobiegały do jego uszu. Następnie wędrowały do mózgu i były przetważane na dane.

{Ale ten młody ma ruchy...}

Otworzył oczy, coś mu się nie podobało. Pędem ruszył w stronę chłopca. Jego klina rozświetliła ciemny korytarz, teraz dopiero wiedizał co to za miejsce. Tunel prowadzący do silników, bardzo niebezpieczny tunel... Wykonał skok. W cieniu widział zarysy młodzieńca, lecz nagle wyrosła przed nim góra metalu.

-Na was czekałem. Młody oni tu są

Chwycił miecz obiema rękami, zatoczył pół kole. Znirzając swą pozycję poprzez ugięcie nóg, ciął pół pełnym kontem. Wyczuwał dużą ilośc wrogów. Tzrask... Dostał w twarz pałką od robota znanego jako AK-$687. ODleciał do tyłu...Szarik urzywa pchnięcia wycelowanego na wysokości głowy owego robota. Drugą ręką tnie klingą miecza w jego tłów, w miejsce gdize znajduje się serce robota, w mikrtoprocesor

PROSZĘ MG O PODANIE WYNIKÓW MYCH STARAŃ.
Młody Jedi był lekko zmieszany nagłym atakiem towarzysza. Chwycił szybko swój miecz, z którego wysunęło się żółte ostrze. Gdy w polu widzenia pojawił się drugi droid, Aiden wiedział co robić...

{Teraz mu pokaże, co potrafie}

Najszybciej, jak tylko potrafił, zbliżył się do droida, by zaatakować go łukowym cięciem z prawej strony, na wysokości jego tułowia. Podczas swego ataku cały czas stosuje się do gotowości obronnej III formy walki.
Tymczasem w kosmosie...
- Szarik jeśli mi się nie uda zniszczyć tego statku to zginą wszyscy Jedi we wszechświecie!!!- Krzyknąłem do Szarika...
Do siebie...
- AAAAA!!! Uda mi się!!! Zniszcze go!!! Jestem Przyjacielem Anakina Skywalkera!!! Pokonam ich aby on przeżył!!!...- Wytworzyłem tak potężną Moc że mogła by ona zniszczyć planetę....
Mój Myśliwiec Defender zmienił się w Myśliwiec Attacker....
- Przemiana zakończona wszystkie systemy sprawne... Namierzam źrudło mocy......................Źrudło mocy namieżone systemy bojowe w pełni gotowości..... Namierzam skład CXZ-12.................. Skład CXZ-12 namierzony Obronne wieżyczki, lasery i pociski świetlne gotowe.....- Powiedział system....
- Okej.... Złoję dupsko tym Siostrą Nocy....- Szarik uważaj widzę transport Droidów i Droideków na statek!!!!....- Powiedziałem....
W tej chwili poleciałem myśliwcem nad statek Wiedźm...
Kalt'h widząc przez chwile młodego chłopca na mostku pomyślał tylko jedno:
{co to za szczeniak??}

niebyło czasu na wyjaśnienia niewiadomo jakim cudem ale siostry mocy śledziły statek i ich statek w raz z jednym myśliwcem wyszłu z hiperprzestrzeni

podczas gdy mirrin zmagał się z macierzystym statkiem ostatni myśliwiec krążył nad statkiem jedi, atakując a potem wracając do mroku kosmosu

koniec tej zabawy

Kalt'h użył teraz ciemnej strony mocy...
stopniowo mocą miarzdzył go aż w końcu została z niego kupa złomu...
a jego pilot zostasł zgnieciony.

uwaga wszyscy kieryje statek na planete!!!
Wysyłam salwę z wszystkich dział itp. na macierzysty statek Wiedźm, ale one urzywją Mocy i je niszczą zanim dochodzą one do ich statku... Włączam systemy obronne....
- Inicjuję działa anty midihlorianowe...{działa te nie niszczą midihlorianów tylko odbijają je... przy wykorzystaniu midihlorianów urzytkownika statku<są prototypowe>}... Inicjacja przebiegła nie pomyślnie.... Włączam Tarcze Świetlne....- powiedział system....
- Mam tarcze świetlne.... teraz potrzebne mi są "rogi świetlne"{dwa miecze świetlne wyłaniające się ze skrzydeł myśliwca...}.... ale ich nie mam.... Ok skoro nie mogę ich zniszczyć za pomocą dział muszę wykorzystać Moc....- Wykorzystuję Chwyt Mocy i łapię z trudnaścią kamień krążący po orbicie Nar Shadaar i uderzam nim o macierzysty statek Wiedźm.... {off}skoro nie ma GM'a muszę napisać co dzieje się z tym statkiem{/off} Po 3 uderzeniu okno widokowe zaczyna pękać... Wiedźmy zaczynają urzywać mocy aby utrzymać to okno... Jednak ja urzywam tarczy świetlnej.... Włączam działa świetlne i resztę sprzętu... i atakuję wiedźmy z wszystkiego co mam.... ale czuję że coś albo ktoś mi pomaga i to nie jest ktoś z nas z tych na statku to ktoś z innej planety... Statek Wiedźm wybucha ale przewodniczka ucieka w małym statku na swoją ojczystą planetę....... a na statku {off}Teraz może ktoś napisać że moja postać wraca na statek{/off}
[Szarik zniszczył robota.Wszyscy zauważyliście,że wrogowie zaczęli się wycofywać.Nagle Waszym oczom ukazuje się przerażający widok-Ciężki robot,w zbroi podobnej do Dark Troopera.Nosi ciężki karabin,w drugiej ręce trzyma miotacz płomieni,a na dodatek ma jetpack.
- Te, wielki. Jak chcesz to możemy założyć fabrykę sardynek, co ty na to??

Miecz trzyma równolegle do pogloża, bacznie przygląda się jego broni.

-Aiden stan po mej lewej stronie. Razem sobie z nim poradzimy, jetpacka i tak nie użyje, ledwo się tu mieści więc ma zmiejszoną ruchliwość. Musimy go wziąć sprytem.

Zabrak cofa lewą nogę do tyłu łukawatym ruchem. Unosi w góre prawą rękę...zaczyna być lekko "skrzący" tak jak podczas walki z Siostrami Nocy

-Młody ja mu zadawkuję jakis milion voltów, ty w tym czasie odetnij mu rękę z tym płomiennym czymś...

Szarik koncentruje się na całej swej mocy. Zbiera ją w środku, chcąc wydobyć jej jak najwięcej aby możlwiie szybko powalić blaszaka...Strzał
Aiden przytaknął zabrakowi i uniósł miecz w gotowości do zadania ciosu. Zółta poświata jego świetlnej klingi okrywała jego zdezorientowane oblicze.
Gdy droid się zbliżył i towarzysz młodego Jedi zogniskował swą Moc na błyskawicach, Aiden był gotowy...

{Teraz!!!}

Wykonał precyzyjne cięcie w rekę z miotaczem płomieni...

Offtop: Skoro jestem >zastępcą< MG, to dajcie znać, a rozwinę akcje. ;)
Mirin wrucił na statek... Jest za robotem... urzywa błyskawic aby go zniszczyć.... Mirin czuje Moc jakiej nigdy nie czuł, czuje że może nawet planety niszczyć... Nie wie jakim sposobem jego siła się tak zwiększa... Czy to on???? Czy on usłyszał jego wołanie w którym powiedział mu że jest dla niego oddany???? Nie to nie możliwe....
//[off]Moc Mirina bardzo wzrasta proszę GM lub Szarika o zwiększenie Mocy i Cech Mirina związanych z Mocą....[/off]//

Takie coś jest niemożliwe. Moc wzrasta wraz z levelem, a nie z wydimisie gracza.

Edit By Szarik
Kalt'h widząc unicestwienie ostatniego statku kierował się na nar-shadda
wkraczał powoli w atmosfere planety uszkodzonym statkiem...

wszędzie było móstwo statków:Koreliańskich,czaenego słońca, Hutijskich oraz wiele innych rodzajów.

Kalt'h w przeciwieństwie do Dagobath miał tu wiele przyjaciuł, to jedna z nielicznych planet na których czuł się bezpiecznie.
już wybrał do kogo się zwróić z prośbą o pomoc,

ustawił odpowiednio systemy łączności i zaczynał:

-Ssyliath wyłącz hologram lece do ciebie z twoją zapłatą

-Kalt'h to ty? myślałem że nieżyjesz albo poprostu zniknołeś masz 1000000 kredytów czy to o co prośiłem nieważne wyłączam hologram możesz wlatywać

-zrozumiałem mam problemy ze statkiem... a szczegulnie ze sterownością będe za jakieś 10 min Kalt'h out
Widzę że już zdązyłeś się zaaklimatyzować na planecie masz tu znajomości

(Czuję że mogą być kłopoty to chyba jakiś świat przestępczy. Z drugiej strony to jednak dziwne by jedi miał wtyki u mafii więc... nie to nie może być prawda lecz moje zmysły twierdzą inaczej. To nie może być prawda.)

Muszę się uspokoić bo Kalt'h wykryje to co przed chwilą pomyślałem. chociaż to b był dobry sposób by sprawdzić to staram się aby Kalt'h mógł wyczuć co wyczułem. Trymam w ręku miecz świetlny bo jeśli naprawdę jest sithem to zaatakuje.
Po rozprawieniu się z jednym robotem i wystrzeleniu slwy piorunów w nowego tęgiego wroga, Szarik nie czół więszkego zmęczenia. Stał mocno na nogach, w idealnej pozycji zwanej przez niego "Migi hanmi no kammae". Zapewniała ona idealną stabilność, i możliwie najszybszą reakcję, lecz posiadała jedną wadę...atak z boku mógł się źle skończyć gdy ten rodzaj forym był wykorzystywany przez żółtodzioba. NAszczescie druid nim nie był...

-Aiden tnij go, tnij.

Po wydaniu rozkazu młodemu jedi zerwał się równymi nogami, do ataku. Naperając całym ciałem wymierzył kopniaka postaci większej niźli on. Oderzenie pociągnięte z biodra, bardzo dynamicznym ruchem.
Revan

Budzi się z hibernacji słyszy okrzyki walki za ściany wychodzi i zauważył walczących jedi.Chciał im pomóc ale nie wie gdzie jest jego miecz świetlny więc wziął blaster który leżał od zniszczonego robota i szczelił. Niestety robot zauważył go zamknął drzwi.
{wiedziałem że drzwi długo nie wytrzymają. To zajęło uwagę robota od walki. Czekam tylko żeby go zniszczyli , aby robot nie zdążył zniszczyś drzwi. Wtedy wezme się za szukanie mojego miecza świetlnego}
Aiden zachował spokój. Uniósł miecz i zadał cios... cięcie wymierzone idealnie na wysokości szyi. Po ataku powrócił do pozycji obronnej, ustawiając swe żółte ostrze blisko ciała (wedle formy III, której poświęcił najwięcej treningu), by gotowe było przyjąć każdy atak.

{Tak, jak uczył mnie Mistrz Ven-Hadar}

Gdy przeciwnik upadł, Aiden spojrzał zadumany na zabraka... lecz Szarik spoglądał na kolejnego napastnika, która znalazł się za plecami młodego Jedi.

{Cholera!...Muszę działać szybko}

Wtem Moc przepłynęła przez jego ciało i wspomogła go w niezwykle szybkim manewrze. Aiden schylił się błyskawicznie i podpierając się na lewej dłoni, wykonał pełny obrót, a jego ostrze dokonało cięcia na wysokości łydek napastnika.
Gdy zakończył swój atak, odskoczył w bok i stanął obok Szarika ze wzniesionym mieczem.

- Co teraz? - Spytał szybko Aiden zabraka, wypatrując następnego wroga.
-Co teraz?? Skąd mam do diaska wiedizeć co teraz. Idziemy na mostek, do Kalth`a i Bruca. Tam dowiemy sie jak wygląda nasza sytuacja i potem zdecydujemy

{ Co zrobimy....sam pomyśl, a nie co zrobimy. Co to ja wróżka jestem...}

Dalej tzrymając miecz w gotowości ruszył ku wylotowi korytarza, szedł tyłem tak by ewentualnie móc szybko reagować, i nie stać się mięsem armatnim. W tym samym czasie usłyszał huk, uderzanego metalu o metal. Obrócił się lekko na piecie, i wyjrzał zza rogu. Jego oczom ukazał się dość śmieszny widok...

-Aiden checsz zoabczyć objaw jawnej, głupoty każdej jednostki mechanicznej wyposażonej w AI?? Jeśli tak to powiedz mi czemu ten robot bojowy dobija się do drzwi jak obok siebie ma panel kontrolny??

{ Tragedia z tymi blaszakami...sardynki}

-Wykończ go, głowa mnie już boli. Spotkamy się na mostku

Ruszył pewnym krokiem przez statek. Przez pewien czas zmieżał ku kabinie pilotów, ale postanowił skręcić. Szedł, oświtlonymi korytarzami. Światło migało co pewnien czas, co pewnie było spowodowane awarią elektryczną. Krocząc tak przez statek, natknął się na dwa roboty astroidalne które już naprawiały usterkę. Dotarł do pokoju Karmy

-Witaj. Jak się czujesz??
kiedy kalt'h pilotował maszyne miał dziwne uczucie że młodego chłopaka który przyszedł do szarika skądś zna...

ale teraz niebyło czasu na to,statkiem dorarł do wielkiego wieżowca a na środku niego czerwony hologram reklamujący gre Pazzack...

Hologram się nagle wyłączył i ukazał się w nim tunel do którego wleciał.
Hologram włączył sie po przzelocie statku
nagle ukazał się kalt'howi gigantyczny warsztat mnóstwo statków i wiele lądowisk.
Kalt'h kiedy lądował i był około 600 metrów nad powierzchnią silniki poprostu zgasły..
statek upadł uszkadzając jeszcze bardziej kadłub ui niszcząc prawy silnik
jez nigdzie niepoleci

no idziemy...

wychodząc ze statku zobaczył liczne szczątki droidów.
kiedy zobaczył szarika powiedział:
no nieźle

i wyszedł na lądowisko
Do uszu Zabraka doszła pochwała, niedbale powiedziana przez Kalht`a. Nie zważał na to i nawet nie dokońca zrozumiał o co chodzi. Pragnął uslyszeć głoś Karmy, lecz tak się nie stało. Wszedł do pokoju był pusty...

{ No nic, pewnie gdzieś poszła z ojcem}

Szarik wychodzi ze statku. Na zewsnątrz oprócz masy połamanych, zniszczonych i zardzewiałych częsci ich statku, zobaczył masę istot. Różne statki. Dostrzec mógł handlarzy niewlolników, ludzi biednych i bogatych. Jego wzrok przykuł człowiek, zgarbiony, niechlujnie ubrany, z narzuconą kapucą na głowę. Słońce chyliło się ku zachodowi, czerwony kolor nieba mógł zwiastowac śmierć która juz od dłuższego czasu wisi nad drużyną
[Gdy wszystko wydawało się już być ku końcowi,wszystkich czekało rozczarowanie.Całe dwie dywizje klonów otoczyły z niecnacka wszystkich.]
-Poddajcie się,Jedi,a obiecujemy,że nie zrobimy wam krzywdy

Jako nagroda za wygraną w bitwę,wszyscy mają teraz 5CL.

SZARIK OD TEJ PORY JEST MOIM ZASTĘPCĄ
'
Twoim zastępcą jest Aiden. Zna się lepiej na byciu MG nixli ja.

Thx za funkcje mi powierzoną (postaram się Was nie zawieść) :D - przyp. Aiden
Aiden spojrzał na zabraka z wielkim niedowierzaniem na swej twarzy.

{Phi... ale dziwak, on sobie poszedł, a ja mam droidy niszczyć... w morde...}

- Może mi wyjaśnisz, dokąd to się wybier... - Zaczął mówić młody Jedi, lecz przerwał, gdy niezwracający na niego uwagi Szarik zniknął w głębi korytarza. - No pięknie... - Skomentował sam do siebie.

Powoli zbliżył się do drzwi, przez które miał zamiar się przebić droid bojowy w dość "pomysłowy" sposób. Uchwycił miecz i wysunął z niego świetliste ostrze. Zatoczył nim kilka okręgów i skierował ostrze w kierunku nieszczęsnego droida.

- No chodź, kupo złomu! - Rzekł do droida, dla którego i tak te słowa nie miały znaczenia.

Moc przepłyneła przez dłoń Jedi i za jej pomocą Aiden otworzył drzwi, lecz dokonał tego w momencie, gdy droid naparł na drzwi. Zaowocowało to niekontrolowanym "wpadnięciem" do pomieszczenia. Sekundę później napastnik leżał na podłodze, rozcięty w pół za sprawą precyzyjnego cięcia rycerza Jedi. Ostrze miecza schowało się i Aiden ruszyl szybkim krokiem w kierunku mostka.

{Ciekawe, co się tam dzieje?}
Kalt'h się wystraszył wzioł miecz i włączył obydwie klingi... stanoł w pozycji obronnej

o boje sie! niestrzelać !!!!!

i wybuchnoł śmiechem wyłączając miecz...
nagle cały batalion klonów się śmiał żucając broń i zwijając się ze śmiechu...
przyleciał nagle genosianin który dosyć dobrze mówi w bassicu:

popatrzcie państwo!!krwawy kel-dor się boji hahaha

mały genosianin śmiejąc się machnoł ręką:

koniec tej komedi przywitać się z nim i wracać do pracy... termin nas goni!!!

nagle klony zdjoły hałmy... i twarze które sie ukazały nie były klonami.
to byli rodianie,zabraki,ludzie,trandoshanie iinni wszyscy jeszcze raz wybuchając śmiechem powitając okrzykami starego towarzysza...

Kalt'h choć czujcie sie jak u siebie... o.... ale najpierw moja zapłata!!!

jednooki genosianin z przepaską czekał na coś

spokojnie Ssyliath... wyrównamy dług może przy Juma-juice hmm???
Mirin zaczyna się zastanawiać kto mu pomugł... Ciągle go to dręczyło....
- Kto to mógł być???- Rozmyślam....
- Aiden!!! Co myślisz o Kalt'h'u???? Czy on naprawdę jest Sithem???? {tak jak ja kiedyś- Myślę-}- Pytam się Aidena
- Jeśli tak to muszę mu coś powiedzieć...- Powiedziałem to tak aby nikt nie słyszął.... Mirin poszedł porozmawiać z Kalt'h'em
Zatrzymuję Mirina stój on może być niebezpieczny jeśli jest Sithem możemy nie dać mu rady. Lepiej uważajmy może nas pozabijać. Wyczułem że jest silny, silniejszy ode mnie. W tym momencie wątpie żebyśmy mu we trójkę dali radę. Chociaż jest jeden sposób...

(w mojej głowie zaczęly się przedstawiać dziwne obrazy. Przypomniała mnie się śmierć ojca. To nie przeze mnie zginął, to nie przeze mnie... zginął przezemnie gdybym mu pomógł żył by do tej pory. Nie mogę tym się zadręczać muszę sobie przypomnieć jak walczyli ci Sithowie...)
Aiden szedł korytarzami w kierunku mostka. Po drodze zastanawiał się nad rozpoczęciem nauki formy VII, gdyż wiele razy widział Mistrza Windu w akcji i ten styl walki interesował go bardziej niż troche. Przerwał rozmyślania, gdy dotarł do mostka. Przyjrzał się uważnie dwóm znajdującym się tutaj postacią... Mirinowi i Bruce'owi.

- Nie wiem... nawet go nie znam. - Odpowiedział na pytanie Mirina. - Co tu właściwie jest grane? - Spytał zdezorientowany, a jego dłoń odruchowo ruszyła ku rękojeści miecza. - Gdzie jest Szarik? - Spytał Aiden, chcąc zadać wiele pytań zabrakowi, lecz Mirin opuścił pomieszczenie i poszedł szukać Kalt'ha. Gdy Jedi wyszedł, młody rycerz spojrzał pytająco na twi'leka.
-Tu jestem młodzieńcze. Widzę, że trapią Cię jakieś pytania. Chodź ze mną. Poćwiczymy trochę walkę mieczem. Wkońcu jestem mistrzem Vaapadu

Wskazał palcem na pobliską polankę, która przysłonięta była kadłybek ogromnego frachtowca. Niziutka trawka, w niektórych miejscach wypalona, idealnie nadawała się do ćwiczeń. Słońce oświetlało miasto, które w ten sposób rzucało miliony cienii. wiele odcieni szarości, czerwienii. Miód dla oka. Szarik spojrzał na Aidena. Zaczął iśc w kierunku miejsca ich treningu, przeszedł w trucht, a następnie sprint. Gdy dotarł na miejsce, przeskoczył przez jedną nogę statku i przeturlał się po ziemii...

-Chodź tu. Stan w szerokiej pozycji, ugnij się na przedniej nogdze, tyną wyprostuj. Czubek miecza na wyskości mostka...
Wyszedł z kabiny i poszedł w strone mostka ale nikogo nie było.Postanowił zobaczyć nagrania na statku i zapamiętał twarze.Wyszedł ze statku ale zabrał blaster od zniszczonego robota poszedł poszukać załogi.Zaczoł się pytać miejscowych czy ostatnio wydzieli jedi rasy zabraka pokazali gdzie poszedł zaczoł rozmyślać kto to był.Pamięta tylko że przegrał walke ze sithem na Koriban został wysłany przez rade jedi żeby złapał go ale niestety przegrał i teraz zadaje sobie pytanie skąd się tu wzioł
Kalt'h popijając z kumplem rozmawiali:

-Ssyliath skad macie te zbroje czyżby operowało tu imperium?

-ależ nie, kupiliśmy je od paru oficerów kiedy to była jeszcze republika...wiesz korupcja

Kalt'h wyciągnoł stary medalion cały złoty i z czarnym kryształem w środku
na jego widok Ssyliath odrazu go porwał i schował w swoich łachach

-jak widzisz dotrzymałwem umowe, i wolałem ci zapłacić tym niż kredytami...

-wiec dzienki kalt'h hehe interesy to z tobą przyjemność czego chcesz jeszcze?

-nowego statku ten nienadaje sie do niczego... zrobimy tak dostaniesz go na złom
i dasz mi nowy statek...ten medalion jest duzo wart wiesz o tym...

chwile trwało milczenie które zostało przerwane przez rozmówce kalt'ha

-dam ci YT-1300 to wszystko co moge ci dać...ze względu na naszą przyjaźń

-może być jak tam twoja organizacja?interes sie kręci?

-a żebyś wiedział, dobra musze już iść statek jest koło mieszkania Treboda.

wstali ale zanim się rozeszli Ssyliath spytał nagle:

-przyznaj się Kaan nieżyje? i posiądliście to?

-tak kan nieżyje ale niepośądliśmy tego, prawde mówiąc wszyscy moi bracia i siostry zgineły i tylko ja przeżyłem...

na chwile ucichł i z cięzkością dokończył

-a ja potem wstąpiłem do zakonu jedi i tak pozostało... pilnuj medalionu ma wielką moc i co gorsza to klucz do filarów, wylecimy za jakiś dłuższy czas musimy odpocząć... i wogule.

Ssyliath był w szoku tymi dla niego nieprawdopodobnymi rewelacjami znowu usiadł i
zaczoł sie jękać ze strachu:

-wwww-szy-scy.....ty do j-e-e-e-e-di?? f-ill-ar-yyy???
zos-tańcie ta-kk długo j--ak chceci--e.

Kalt'h zmierzał do statku ale spotkał szarika czekał aż skończy by mu cos powiedzieć.
Znalazł ich i jeszcze 2 jedi ustawił blaster w gotowości i poszedł do nich.
{Ciekaw kim oni są może mistrzami jedi wszystko jedno byle byli dobrzy}

Zaczoł się zastanawiać czy dobrze robi podchodząc do nich

Postaraj się robić mniej błędów ortograficznych (hakas i obi-wan, Wy także) - przyp. Aiden
{Miód dla oka}

Aiden spoglądał na tę polankę z zachwytem w swych niebieskich oczach. Spojrzał na zabraka, gdy ten ruszył w kierunku miejsca treningu.

{Zapowiada się ciekawie... Vaapad...}

Pobiegł za Szarikiem, a gdy ten się zatrzymał, młody rycerz stanął w odległości 10 metrów przed towarzyszem. Uważnie przyjrzał się jego ruchom, po czym złapał za miecz i wysunął świetliste ostrze.
Nic nie mówił, dokładnie wsłuchując się w polecenie Szarika. Stanął w szerokiej pozycji, ugiął przednią nogę i wyprostował tylnią.
Uniósł swą żółtą klingę na wysokość mostka i spojrzał w oczy zabraka.

- Jestem gotowy... Mistrzu. - Rzekł młody Jedi i czekał na słowa Szarika.
-Powiem Ci teraz trochę na temat samego sposóbu walki. W tym stylu musisz być bardzo szybki, osiągnięcie jedności z mieczem to mało. Zdecydowanie za mało.

Wykonuje kilka prostych pokazowych ruchów, okręzne cięcia z góry do dołu, z dołu do góry. Lecą z ogromną prędkością, lekko łukowatym torem.

-Połącz się z Mocą. Niestety tzreba uważać, bo łatwo wpaść w rwący nurt żeki śmierci, a jest nią Ciemna Strona Mocy.-Zamyślił się an chwilkę spoglądając na słońce-Tak mój młody przyjacielu, Ciemna Stroan

Począł wykonywać coraz szybsze ruchy, parł do przodu podczas ich wykonywanai. Cały czas mając idealne ułożenie nóg. Nagle, wykonał obrót o 90 stopni. Miecz uniós go górze tak, że czubek ostrza znajdował się na linii prostej z mostkem. Ostzre chroniło głowę i tłów. W każdej chwili mógł bronic inne częsci ciała.

-To był pierwszy blok. Jeden z prostszych. Pamiętaj nigdy nie stójw miejscu, a już napewno się nie cofaj

Klinga powędrowała do przodu, zrobił zejście o 45 stopnii, w bok. obrót o 180 stopni. i Cięcie.

-To była druga foruma obrony z atakiem

Wykonał jeszcze parę ruchów, wyłączył klingę

-Teraz twoja kolej, powtórz te ruchy. Potem przedziemy do walki...
Kalt'h przyglądał się treningowi i zaczoł gadać:

to normalne że jedi rozmawia z drugim kiedy rozpoczyna trening ze słabszym od siebie-Kalt'h się zakrztusił-wiec zaczynajmy,wiem że chcesz odpowiedzi na pare pytań ale muszą troche poczekać

Kalt'h usiadł na murku i kontynował:

powiedzmy że zdobyłem statek... musimy tu troche mimo to pobyć żeby odpocząć wyjasnić pare rzeczy i wogule co o tym myślisz???
Szarik podchodzi do brata, spoglądając na Aidena, i jego poczynania

-Wiesz Kalt`h jeśli o mnie chodzi to możemu tu siedizeć, do usranej śmierci. Naprawdę.

Jego wzrok powędrował ku linii horyzontu na której kładlo się ciężkie i ociężałe śłonce. Jego rozmiary były imponujące nawet z takiej odlegosci. Duza masywan kula, rozgrzanej lawy, i skał. Wyładowania cieplne wielkości małej planety. To była potęga...

-Ładne widoki...bardzo ładne
Aiden uważnie przyglądał się wyczynom zabraka, a kiedy ten skończył i powiedział: "teraz twoja kolej", młody rycerz usłuchał.
Spróbował oczyścić umysł, po czym pozwolił Mocy przepłynąć przez swoje ciało. Wykonał prawie dokładną replikę ruchów Szarika.

- Czy tak? - Spytał niepewny precyzji swego fechtunku.
widoki ładne które się skończa-odpowiedział kart'h z pogardą-ale dosyć kiedy odpoczniemy polecimy do twojej Matki...to będzie ciekawe i wtedy zobaczymy...

Kalt'h podszedł bliżej szarika--niemusisz sie mnie obawiać jesteś ostatni z naszego rodu, i to nie ty powinieneś sie mnie obawiać czy nieufać ale ja powinienem sie obawiać ciebie...wciąż jest nadzieja ale czas nie jest po naszej stronie.

Kalt'h idąc w strone nowego statku spoglądał na Aidena- -zachowaj równowage iprzestań sie starać... staraj sie niemyśleć

Kalt'h zniknoł w tłumie organizacji do której nalerzał ten kompleks coraz bardziej zadowolony że wszystko układa sie po jego myśli.
Aiden trenował u boku Szarika, gdy zjawił się Kalt'h i zaczął przypatrywać się postępom młodego Jedi. Kel Dor mówił coś do niego, lecz młodzieniec go nie słuchał.

{Co za dureń}

Spojrzał na zabraka.

- Szariku, czy możemy kontynuować? - Rzekł Aiden do niego, ciekawy reakcji.

Młody rycerz wpatrywał się w Kel Dora, gdy ten opuścił młodzieńca i zabraka.

{Coś tu jest nie tak... mam złe przeczucia}
Revan Podszedł do nich i się przedstawiłWitam jestem Revan Hawk.Dziękuje za uratowanie.Spoglądająć na nich nie miał pewności co do nich lecz woli im zaufać
- Kalt'h!!! Odpowiedz i powiedz mi czy naprawdę jesteś Sithem jeśli tak to musimy pogadać o Lordzie Sith Murakulu jeśli jesteś Sithe tonapewno go znasz.... Musimy pogadać!!!- Muwię Kalt'h'owi urzywając Mocy....
Tekst by Aiden:
Szarik wraz z młodym rycerzem trenowali na polance, gdy nagle w polu widzenia pojawiła się Karma. Nie odezwała się, lecz wpatrywała w pokaz fechtunku. Być może czekała, aż zabrak pierwszy się odezwie...
Aiden niezauważał jej, gdyż skupiał się na swym ostrzu. Ogniskował swe myśli na pojedynku, by jak najwięcej wynieść z tej lekcji.

[off]Rozwińcie swoje wątki, gdyż trudno mi je kontunuować bez Waszej pomocy, a później przejme (w miare) całkowicie inicjatywe co do fabuły.[off/]

Vos's: HK zostaje dyscyplinarnie usunięty z sesji
A powód? ...I czy Szarik to popiera? Bo wg mnie: NIE! - przyp. Aiden

Vos's mam dla Ciebie wiadomość. Leszek nie zostaje dyscuplinarnie wyrzucony z sesji, za to ty tracisz pozycję MG. Wybacz, ale Twoje zachowanie nie zasługuje na to miano. Proszę Cię o nie pisanie już, w dziale RPG. Chyba, że po naradzie inni gracze zgodzą się abyś brał czynny udzial jako kolejny gracz.

AIDEN PRZEJMUJE POZYCJĘ MG. GRATULUJĘ. ZACZNIJ OD DZIŚ.

Edit by Szarik
[off] już się wszystko wyjaśniło na temat vosa wiec nie trzeba tego już ciągnąć a nawet nie można^^[/off]

Kalt'h powiedział mirrinowi tylko jedno-czy to ma jakieś znaczenie?

Kalt'h wszedł na pokład nowego statku YT-1300 poszedł do magazynu i zaczął medytować, po ułożeniu się wziął swój miecz objął go swoimi rękami i patrzył.
zaczął się na nim koncentrować na nim skupiając całą uwage na nim, widział jego piękno.. jego energie... jego wspaniałość.

{gdyby ta chwila trwała wiecznie...gdyby trwała}

i tak odpoczywał zapominając o świecie.
Kalt'h ma bo jeśli go znasz to ja... ja... ja jestem .... jestem.... jego... jego SYNEM!!!!- Powiedziałem....
Kalth wie już kim jest Mirin i skąd pochodzi....
[off]Mam nadzieję że się ze mną zgodzicie że Kalt'h nie może odejść... Ja właśnie rozwijam historię mojej postaci...[/off]

Kalt'h nie odchodzi ;) ...a co do postaci, to jak najbardziej... rozwijaj! =) - przyp. Aiden
[Gdy Kalt'h medytował,na statku pojawił się mandaloriański łowca nagród.]
-No i co teraz?Gdzie jest reszta twoich koleżków??!!-powiedział łowca
[Nagle głowa łowcy została przecięta na pół.Przed Kalt'hem pojawił się trandoshanin.Do pomieszczenia wbiegł Warroar.]
-Slassk,ciebie się tu nie spodziewałem.Kalt'h,przedstawiam Ci Slasska.Dzięki tej cholernej jaszczurce mam wolność i parę zabójczych trików w rękawie,na przykład ten który widziałeś na Dathomir.
[Do pomieszczenia weszła również Karma.Wyglądała strasznie.Ze skroni wyrastały jej rogi,miała skrzydła i miecz świetlny,którego ostrze miało(!)czarny kolor.]
-Widzicie?Gdy jest we mnie nienawiść.Złość.Zazdrość...Zmieniam się w TO...-powiedziała "stereofonicznym" głosem.
[Na zewnątrz,gdzie Aiden i Szarik trenowali pod okiem mistrza Vanna zaczął szaleć wiatr.]
[i]-To nie jest zwykły wiatr.Wyczuwam,że ktoś silny i szlachetny chce do nas przyjść-powiedział
[I faktycznie.Pojawił się droid z serii N-K.Lecz nie był to droid.Zdjął coś co miałoby być głową droida,a okazał się to hełm...]
-N-K 2991,wiedziałem,że się pojawisz-powiedział mistrz Vann
-Tak to ja...Mistrzu Vann,nie widzieliśmy się tak długo...-powiedział N-K
-Przedstawiam Wam N-K 2991.Nazywajcie go po prostu NK.
[Jak zareagujecie na taki obrót wydarzeń?
Aiden skupiał swą uwagę na pojedynku z Szarikiem, gdy mistrz Vann nagle się odezwał, mówiąc o wietrze.

{Ale ma teksty}

Gdy przy towarzyszach zjawił się "droid" i zdjął swój hełm, Aiden przyjrzał się uważnie nieznajomemu [Vos, może byś go opisał?] i po słowach Vanna, powiedział:

- Witaj, NK - Rzekł młody rycerz, nie wyłączając ostrza. Gdy to powiedział, spojrzał na zabrak, próbując odgadnąć, czy Szarik rozpoznaje tego "droida".
[NK popatrzył na Szarika i Aidena swoimi brązowymi oczami.Miał naprawdę mroczny wzrok.Miał siwe włosy.Peleryna była podziurawiona jak szwajcarski ser.Uśmiechnął się tak,że blizna,a raczej strup na lewym policzku zdał się delikatnie pęknąć.]
-Nie pojawiłem się tutaj bez powodu,Jedi.Muszę Wam oznajmić złą wiadomość.Generał Grievous przeżył utarczkę z mistrzem Kenobim.Zestał "zreperowany" na Yavinie IV,w labarotatorium Geonozjańskim znajdującym się na północ od jedynego na Yavinie ośrodka naukowego.Jesteście jedynymi osobami,które mogą go zniszczyć raz na zawsze.Chcę Wam w tym pomóc.
Aiden dokładnie słuchał słów nieznajomego. Zamyślił się głęboko, po czym spojrzał na Szarika, schował ostrze i przypiął miecz do pasa. Założył ręce na piersi i wbił wzrok w oczy NKa.

- A skąd ty o tym wszystkim wiesz? - Spytał, nieufając temu człowiekowi. Chwilę później odezwał się znowu do Szarika, lecz wzrok jego nadal spoczywał na nieznajomym, wyszukując oznak blefu na jego twarzy. - Szarik, co o tym sądzisz?

{...bo ja mu nie ufam}
-Ty blaszak, a ty skąd to wiesz. Może jesteś taką samą kupą złomu jak ten Grevious??

Szarik tak jak jego nowy padawan, wyłączył miecz, lecz go nie schował. Długa dwuręczna rękojeśc była mocno ściśnięta przez zabraka. Jego palce, stopniowo rozluźniały uścisk stając się bardziej luźne. Przygotowywał sie do użycia vaapada.

{ Co to za typ spod ciemnej gwiazdy??}

-Wiesz jesteś technologicznie bardzo podobny do Generałą Greviousa -Szarik spluwa na ziemię-Jak dla mnie nawet ciut za bardzo
Mirin opowiada swoją historię Kal'th'owi
- Urodziłem się na Daghobag u Siustr Nocy... Trenowałem tam z uwięzionumi Echiani... To byli moi bracia.... Kilka lat później zbudowałem swoją brań świetlną.... Nie był to Miecz świetlny ale szpony świetlne.... Mam je nadal przy sobie... - Mirin pokazuje rękawice z trzema micro-emiterami...- To właśnie one.... Achhhh.... Kiedyś myślałem że żyłem na Courosant.... Hm..... A tak naprawdę żyłem i urodziłem się na Daghobag.... Jestem pół-sithem chociaż wyglądam jak człowiek... dlatego nikomu nie mówiłem o tym.... Ale moim ojcem był rodowy Sith.... Lord Sith.... a moją matką była kobieta wyrzutek.... Mieszkająca na Daghobak... Swoim czasem byłem jednym z przewodników Śustr Nocy.... Ale wybrałem drogę Jedi....-Mirin zatrzymuje swoją ostatnią wypowiedź....[Kal'th zyskuje 30% zaufania Mirina
[NK patrzył raz na Szarika,raz na Aidena...]
-Byłem najlepszym wojownikiem tej maszyny.Ta "kupa złomu" jest czymś innym.On był niewolnikiem Dooku,a teraz Sidiousa.On NAPRAWDĘ był po stronie Republiki!A jak chcecie wiedzieć,skąd wiem,że generał żyje to proszę bardzo:Bo walce z Obi-Wanem i "śmierci" Grievousa był zjazd na Yavinie.Tam przedstawiono nam jego nowe ciało.Jest teraz w 99% maszyną.Nie ma wolnej woli...[/i]
[Mówiąc to,NK odrzucił swoją pikę elektryczną]
-Chcę Wam pomóc.Tylko Konfederaci wiedzą,jak można zniszczyć Grievousa.Nie wiecie o nim jednej rzeczy...Mistrzu Vann,proszę o tym powiedzieć...
-Tak-powiedział mistrz-to naprawdę nie będzie miłe dla Bruce'a.Otóż...Bruce i Shakar...Są braćmi.Byli zabrani od rodziców,sam tym nadzorowałem.Na rozkaz Rady Jedi,Bruce miał odbyć szkolenie Jedi,natomiast wojowniczy Shakar został wyrzucony jako 11-letni chłopiec na powieszchnię Geonosis.Dooku wychował go na tą bestię,zniszczył jego ciało fizyczne i zrobił z niego..TO...Raz widziałem się z Shakarem,a właściwie Grievous'em.On stoi po naszej stronie...Stał...Dopóki nie dano mu tego "nowego ciała",o którym mówił NK...
[Gdy mistrz Vann zakończył mówić,ni z tąd,ni z owąd niebo pokryło się chmurami,zaczęły walić pioruny i rozpadał się deszcz z gradem.
- No wiedziałem, że ta kupa gówna mu służyła. Widzicie ja nie wierzę w wasze bredni. Ja byłem wychowywany przez Sithów, i wiem, żę z ich woli mozna się wyzwoloić

Szarik demonstracyjnie wbija się w tłok ludzi

-Przechodziłem te same szkoletan, i mam po nich blizny i rany. Nie tylko cielesne. Również zosatłem wychowany jak zwierze,a mimo to stoję tu dziś jako istota o własnej woli, więc przestańcie mi gadać głupoty
Aiden założył na głowę kaptur swego szarego płaszcza, by uchronić się przed gradem. Następnie zmrużył oczy i powiedział do nieznajomego:

- Nie ufam Ci... - Rzekł młod rycerz, a po chwili objął wzrokiem także Vanna. - ...Nie ufam Wam!

Młodzieniec ruszył w kierunku statku, by porozmawiać z Kalt'em i Mirinem, a w jego myślach pojawiło się zakłopotanie.

{A co jeśli mówił prawdę? Musze o tym powiedzieć reszcie.}
[Mistrz Vann,Slassk,NK i Warroar stanęli obok siebie]
-Panowie,musimy wyjawić jeszcze jedną tajemnicę tym rycerzom Jedi.-powiedział NK-Mam nadzieję,że wiecie o co chodzi.Ten mężczyzna,Mirin...
-Tak-powiedział Warroar-Ale tylko wtedy,kiedy nadejdzie na to odpowiednia pora-w tym momencie jego szlachetne,zielone oczy spowił strach-Nie mogą wiedzieć,kim jest Mirin,on musi dowiedzieć się o tym pierwszy.Na razie to,co powiedzieliśmy o mistrzu Vao powinno wystarczyć.
-Tak,byleby nie za późno-powiedział spokojnie mistrz Vann-Oni są w niebezpieczeństwie...Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie-w tym momencie głos mistrza się załamał.Widać było,że płacze.
-Będziemy musieli niedługo polecieć na Klattoine.Tam czeka nasz stary znajomy-mój i tego wielkiego dywanu.On da nam schronienie i pewnie dopomoże nas w walce.
-Tak,tylko pytanie,czy Darsus jeszcze żyje-powiedział ze smutkiem Wookiee.
[Wookiee otworzył coś w kształcie elektronicznego albumu.Był tam nagrany krótki filmik.]
-Założę się,że mi nie dorównasz-krzyczał Slassk-Ja już rozpieprzyłem dwudziestu!Ups!Teraz dwudziestu jeden!
-A spadaj!-powiedział ktoś w zbroi mandaloriańskiej-ja już ukatrupiłem trzydziestu!
-Nieźle sobie radzisz,Mandalore!-powiedział Warroar wyłączając swój podwójny miecz świetlny.
-Ta...Ale nie nazywaj mnie Mandalore.Wiesz,że nie mam już kim rządzić.Mów do mnie po prostu Darsus.-powiedział wojownik.
-Dobrze,jak chcesz-powiedział Warroar zabijając ostatniego z noghrińskich wojowników.
[KONIEC NAGRANIA]
-Oby żył-powiedział smutnie Wookiee.
[Dało się słyszeć krzyk płaczącego Wookiee'ego."Deszczograd" zaczął padać jeszzce mocniej.]
-W naszym interesie jest znaleźć i zabić Grievousa.Musimy to zrobić niedługo,chyba,że wolimy by on to zrobił z nami...-powiedział wściekle NK.
Jergan powoli wstał ze swojego "łóżka"po czym bardzo,bardzo powoli udał sie w strone wyjścia aby zaczerpnąć świeżego powietrza.Gdy wyszedł ujrzał grupę rozmawiających ze soba istot-było wśród nich kilku członków załogi ale i jacyś nowi pzrybysze{Niedługo będziemy ciagnąc ze soba armie ludzi,ehhh...Niestety nie mam zbyt wiele do powiedzenia i nie mam zamiaru mówić...},jego rozmyślanie przerwał jakis młody człowiek,na oko w jego wieku,Jergan nie pzryjrzał mu sie jednak,spojrzał tylko kontem oka,nie odzwyajac sie do "nowego".Iceschell podrapał sie po brodze,zastanwiając się co robił pzrez ostanie kilka godzin...Nie wiele pzrychodziło mu do głowy,jedynie ból w jej tylnej części podpowiadał że powód był dośc prozaiczny...Mężczyna porzucił wreszczie te jałowe rozmyślania i szybkim krokiem szedł z rampy,by chociaz poznać imiona nowych towarzyszy,w końcu pzryjdze mu spędzic z nimi dobry kawał czasu.
-Witam!Miło mi was poznać-powiedział z dość wymuszonym uśmiechem-nazywam się Jergan,Jergan Iceschell...A wy?-wyciągnął rękę na powitanie...
hmm...Mirin...ciekawe, ale nie podałeś mi żadnych rewelacji wiedziałem o tym tak jak wiem wszystko o szariku czy innych...

Kalt'h wyszedł z magazynu i wziął Karme do swojej kajuty po paru rytuałach które tam odbył wyszedł z niej i zamknął ją dokładnie.
wyszedł z statku i zobaczył tą "zgraje"-Ja zdobyłem ten statek więc jest mój i polecimy dokądkolwiek chcecie... pod warunkiem że najpierw odwiedzimy matke szarika-Kalt'h starał sie tu opanowywać swoje uczucia żeby były niezrozumiałe.
jest pewna tajemnica którą musimy wyjaśnić... prawda szarik?-Kalt'h zaczął się lekko chichotać-dobra włazić na statek porozmawiamy innym razem ten kto zostaje jest skazany na siebie.
Mirin łapie się za głowę
- AAAAAAHHHHH!!! CO TO?!?!?!?! AAAAAAAAHHHHHH- Mirin ma wizję... Nie przyszłości ale przeszłości...Widzi swojego ojca....(Nie widzi jego twarzy...)....Widzi Mistrza Vanna.... Jak walczy z jego ojcem.... Mirin uświadamia sobie że jest prawdziwym Sithem.... Nie pół-sithem ale PRAWDZIWYM SITHEM!!! W tej chwili skóra Mirina zmienia się.... Teraz wszyscy mogą go rozpoznać... JAKO SITHA!!!... Jako członka rasy SITH!!!!....
- A więc jestem Sithem.... Nie ja nie jestem Sithem.... Ja JESTEM LORDEM SITH!!!!-Mirin wydaje morderczy śmiech :)
- Nikt nie może mnie poznać jako Sitha....- Mirin przywraca swoje dawne ludzkie kształty nie może pozwolić aby ktoś się o tym dowiedział... Jednak....
[Mirin wszedł do swojej kajuty
Aiden szedł w kierunku swojej kajuty, chcąc odpocząć i poukładać swoje myśli. Jednak po paru chwilach zatrzymał się i skierowal swój wzrok na okolice.

{Elibel... chciałbym cię teraz odnaleść}

Spojrzał na swoją broń, zastanawiając się, czy dobrze wybrał, obierając ścieżkę Mocy... ścieżkę rycerza Jedi.
Teraz jego mysli krążyły wokół towarzyszy. Nie ufał im. Ufał jedynie Szarikowi, lecz i jemu nie całkowicie. Zaczął myśleć o podstawach Vaapadu, których nauczył go zabrak.
Z rękojeści wysunęło się świetliste ostrze o żółtej poświacie. Wykonał kilka cięć w powietrze zgodnie z techniką, której nauczył się przed chwilą i wyłączył ostrze.

{Elibel... gdzie jesteś}

Młody rycerz teraz czekał na rozwój sytuacji, gdyż nie był pewnien, co teraz ma zrobic.

[off]Do MG: wątek z Elibel rozwinę w odpowiednim czasie[/off
Szarik po swych ekscesach związnych z Mocą, zaczynał dochodzić do siebie. Na nowo łączył się z dobrem, z tym czego uczyli go Jedi przez ostatnie 15 lat. Ewoluował zarówno duchowo, jak i fizycznie. Jego dusza dostosowywała się do obecnej sytuacji. Do czasów ciepień, bólu i męki, ale zarówno chwil przynoszących radośc, ukojenie, do chwil radości. Wyczuwał na statku wielkie zło, lecz chciał je wyeliminowac wraz z Aidenem. Teraz już tylko jemu ufał...no i Karmie

{ nie ma tu osób godnych, mego zaufania. Trzeba ich zbadać, dokładnie się im przyjżeć...}

Druid wyszedł ze statku, w oddali na tle nieba widniała sylwetka młodego Jedi-Aidena. Widział jego żółtą klingę rozcinającą powietrzę.

{ dużo jeszcze musimy poćwiczyc, ale wkońcu się nauczy...Aiden}

Krocząc przez polanę odchodził od reszty drużyny. Chciał się odciąć od bandy zdrajców, od watachy morderców i kłamców, od stada krwiorzerczych Sith`ów. Wiart lekko muskał jego skórę, ostatnie promyki słonca dotykały jego twarzy. Siadł, rękoma opierając się o trawę. Delikatną, pełną życia....
a tu jesteś... młodziku-po tonie kalt'ha można było poznać że jest bardzo z czegoś zadowolony--wiesz że Karme cie mile wspomina? wkońcu nabrałeś u niej zaufania... a ty znowu kroczysz ścieżką światła... to.. dobrze.

Kalt'h przysłuchiwał się okolicy nagle powiedział-może mały sparing przed odlotem... co szarik?? pokaż jaki jesteś dobry.
Mirin wszedł do pokoju nawigacyjnego.... Tylko prawdziwy mistrz Jedi mógł rozpoznać że jest kimś innym.... Kimś bardziej potężnym niż wcześniej...
- Szarik!!! Czemu nie jesteś przy działach jonowych?!?!?! Kal'th!!! Ty do sterów!!! Nic tutaj nie znajdziemy!!! Lecimy na Korriban!!! A z tamtąd na księżyc Kaboon... Póżniej podam ci jego parametry...- Mirin zachowuje się bardziej władczo niż wcześniej...
- Aiden! Chodź, coś ci pokażę....- mówię już łagodniejszym głosem...
Gdy Aiden usłyszał słowa Mirina, wyszedł z zadumy i spojrzał na niego swoimi niebieskimi oczami. Przyjrzał mu sie dokładnie i odparł:

- W porządku... - Zgodził się, lecz całkowicie nie ufał temu człowiekowi. - ...idę.

{Mam jakieś złe przeczucia}
- Zamknij oczy.... A teraz skup się w Mocy.... Głębiej.... Głębiej.... Głębiej....- Mirin Oddziałowywuje na Aidena Mocą....[off]Teraz będę mówił co Aiden widzi....[/off] Aiden widzi planetę... Korriban.... nie.... KABOON.... widzi tam swojego.... ojca.... Jego ojciec Walczy z członkiem rasy Sith.... To ojciec Mirina!!! Aiden widzi też jak po walce ojciec Mirina pomaga jego ojcu... Są przyjaciułmi.... Teraz Aiden widzi narodziny Mirina i swoje.... NARODZILI SIĘ W TEJ SAMEJ CHWILI!!! Aiden widzi coś o czym dawno zapomniał... walczył jak sith i używał ciemnej strony Mocy... Teraz Aiden nagle budzi się....[off]Sorry Aiden ale chcę rozwinąć akcję a moje dalsze pomysły mogą ci się spodobać...[/off]

Nie moge sie zgodzic: 1. Nie ustalaj mojej historii; 2. Mirin jest starszy od Aidena o 25 lat! Chyba, że to ma znaczenie tylko w wizji, a prawda jest inna? - przyp. Aiden
[Mirin upadł na ziemię od ciosu w potylicę.Był to cios rączką miecza.]
[...]
[Mirin budzi się,a nad nim stoi czterech rycerzy Jedi.]
-Nie pozwolę Ci zniszczyć to,o co tak długo walczyliśmy,ścierwo Sith!-krzyknął wściekły,a zarazem smutny z powodu zdrady przyjaciela mistrz Vann.
[Wszyscy włączyli swoje miecze i skierowali je na szyję Mirina]
-Nie pozwolimy,byś zabił wybrańca i jego przyjaciół.NASZYCH przyjaciół!-powiedział ze łzami w oczach Warroar.
[Oshai dotknął skroni Mirina.Zobaczył straszne obrazy.Jego ojca.Mordującego niewinne istnienia.Wymordował całe tubylcze społeczeństwo na Korriban...]
-GAH!-krzyknął Oshai upadając na ziemię-Matko...nigdy nie widziałem...takiego cierpienia...zniszczenia...
[-Jergan,dawny padawanie,pomóż mi!-powiedział telepatycznie Oshai
-Kapitanie Szarik,potrzebujemy pomocy!W naszej drużynie jest SITH!-powiedział telepatycznie mistrz/admiał Vann.
Szarik zerwał się na równe nogi włączając miecz. Widział błysk w oku Kalth`a. Drapieżny skok, w jego stronę, i piruet w powietrzu nad nim. Ostzre cały czas w gotowości. Biegł przez polanę...

-Mają kłopoty...

-Mistrzu Vann nic mu nie róbcie, zrozumiano nic. Zaraz tam będe- Użył mocy
Gdy Jergan powitał wszystkich,odszedł od nich i udał się na skraj polanki gdzie usiadł na trawie obok olbrzymiego głazu kształtem do złudzenia pzrypominającego leżącą kobietę,młody Jedi przez chwile patrzył na obelisk,po chwili zastanowienia sprawnie wskoczył na jego najwyższy punkt,z tego miejsca był doskonały widok na okolice.Przez chwile podziwiał widoki,jednak dośc szybko go to znudziło,pośpiesne zsunął się z swojego"obserwatorjum"i wydognie ułożył sie na trawie,sen nadszedł szybko...Śniło mu sie coś dziwnego,tak realnego i pięknego że żałował że sie obudził.Jeszcze pzrez chwile trwał w półśnie jednak zimny wiatr szybko rozbudzał jednocześnie pzrenikając do szpiku kości.Szczelnie opatuliwszy sie płaszczem Jergan wstał i udał się na statek by tam się ogrzac ,a przedewszystki coś zjeść.Po chwili spokojnego marszu puścił sie biegiem przez polane,czuł sie wspaniale,jak nigdy od początku tej wyprawy.Gdy wbiegł na na statek odebrał jakiś komunikat poprzez Moc...{Dawny Padawanie?Co do cholery!?Nie pzrypominam sobie...}Nie zastanawiając się dłużej nad tym pognał do miejsca skąd "nadano" sygnał.Gdy wpadł z impetem do pomieszczenia jego oczom ukazał się dośc dziwny widok.Czterech członków załogi tzrymało "na muszcze" Mirina...
-Co sie dzieje?Co wy wyprawiacie?Iceschell postanowił narazie nie pytać swego "Mistrza" o ten zgoła dziwny i dla niego tajemniczy komiunikat...
[Oshai spojrzał przyjaźnie na Jergana]
-Jergan,przyjacielu...Mistrz Vann zobaczył myśli oraz wizje Mirina.Mirin jest potomkiem Lorda Sith.Sam teraz jest Sithem.
[Warroar ryknął na Mirina]
-Jak mogłeś się tego nie wyrzec??!!Dlaczego jesteś dumny z tego,że jesteś Sithem??!!Że jestem synem MORDERCY??!!
Druid wbiegł na pomost, w pośpiechu potkną się o jakiś pakunek i wywrucił na schody prowadzące na mostek. Rana jątrzyła się, i krwawiła, miomo to biegł ile sił w nogach.

{ Muszę zdążyć, muszę mu pomóc }

Wpadł do pomieszczenia z którego słyszał krzyki Wookieego. W kręku znajdował się Mirin. Oszpecony i wstrętny. Jego blado szara skóra popękana była wokoło oczu, wyglądał jak skorupa. Oczy były zimne, metalicznie szare, głępobkie i mordercze zarazem. Wpatrując się w nie miało sie uczucie porażki...

-Mirin chwić miecz. Zobaczymy czy ta potęga Sith pozwoli pokonać Ci potęgę Jedi

Stanął jak zawsze w swojej pozycji do Vaapada, lecz nastąpiła pewna zmiana...Załączył tylko jedno ostrze, drugie było zdradliwe, kaleczyło w najmniej oczekiwanym momencie

-Stań do walki jesli jesteś prawdziwym Sithem, oddaj nam swój miecz jeśli masz wątpliwości

Gdy mówił pozycja nadal była idealna, bez skazy widocznej gołym okiem. Bez skazy dla tych którzy nie potrafili dostrzegać niedoskonałości...
-Szarik,jako Twój były przełożony...Proszę Cię...Nie zabijaj go.Postaraj się go unieszkodliwić-powiedział mistrz Vann do Szarika-On musi stanąć przed sądem i odpowiedzieć za swoje postępowanie...
[Slassk zręcznym ruchem wibroostrza zrobił ranę przy oku Mirinowi]
-To na początek,zdrajco-powiedział Slassk.
[Z ładowni statku wyszedł droid.Był droidem z rodzaju GONK.]
-Aaaaa!To nie dobra chwila-powiedział Ahash-Ale chciałbym przedstawić Wam mojego droida medycznego.Leczy rany bardzo szybko,oczywiście pod warunkiem,że w jego zbiorniku bacty coś jest-dodał z usmiechem.Nazywa się T4H2P8,ale nazywajcie go Culth.Przyda się nam.
-Chłopcze,czyś Ty rozum stracił??!!-powiedział NK do Szarika-Przecież Ty ledwo na nogach stoisz.Ta rana...
[NK stanął w pozycji,który wyglądała tak,jakby chciał obronić wszystkich gapiów]
-Cóż,widzę że mimo wszystko Cię nie przekonam...-powiedział NK-Ale pomogę Ci w inny sposób
[NK przestawił ustawienia swojej elektronicznej piki.Dotknął nią lewą skroń Szarika.Boćce bólu z rany zdawały się nie dochodzić.]
-Nie będziesz odczuwał bólu.Lecz nie jest to nieograniczone,z czasem to zaklęcie minie...
[NK wyszedł z pomieszczenia...
Kalt'h wszedł na statek nieco zawiedziony i rozczarowany...
przeszedł przez to "zamieszanie" jakby się nic niedziało i doskonale o wszystkim wiedział-zaraz startujemy... na Nabbo do matki szarika a dalej lećcie gdzie chcecie

statek wystartował powoli, za sterami był kalt'h powoli opuszczając orbitę w końcu zwrócił na nich uwage- Mirin zrób to co dyktuje ci serce... nie to co chcą inni-Kalt'h mówił łagodnie tonem pouczającym w końcu po 5 min powiedział-puście go nic nam niezrobi...
Twarz Aidena nie wyjawiała żadnych emocji. Szedł w kierunku kajuty, lecz gdy zobaczył Szarika ze świeżą raną, błyskawicznie znalazł się przy nim i zmierzył wzrokiem NKa.

Gdy NK użył swojej piki, ręka młodego rycerza odruchowo uchwyciła rękojeść miecza. Zorientowawszy się, że "Droid" nie ma złych zamiarów, rozluźnił uchwyt.

{Co u diabła tu się dzieje?}

Spojrzał na zabraka i odezwał się do niego:

- Wszystko w porządku, Szarik? - Spytał młody Jedi.
Mirin powoli wstaje
- Aiden! Musisz mi pomuc musisz udać się ze mną na Kaboon... Ahhh... Tylko ty możesz mi pomuc znaleźć mą matkę... Ona była najpotężniejszym....- W tej chwili Mirin przerywa- PROSZĘ POMUŻ MI TO TY JESTEŚ WYBRAŃCEM!!!- Mirin krzyknął i zniweczył plany Jedi... W tej chwili ciało Mirina się zmienia... Nie jest on już ani Sithem ani człowiekiem... jest członkiem mitycznej rasy która założyła pierwszy zakon Jedi...- AAAAA!!!!!
Huh?!?! Kim ja jestem?!?!?! Kim wy jesteście?!?!?! Czemu Szariku rzucona na ciebie zosteła ta klątwa?!?!? I kim oni są?!?!?!- Z ciała Mirina zniknęły wszystkie rany... Mirin miał teraz błękitne włosy, błękitną szarfę zamiast pasa, błękitną szatę Jedi.... Wygląda na to że Mirin jest kimś więcej niż człowiekiem lub Sithem.... Jest kimś ważniejszym.... I wygląda na to że tylko Slassk i NK wiedzą kim... lub czym jest Mirin....
- Slassk, NK co tutaj się dzieje???? Czy jest tu wybraniec???? Jeśli tak to musimy wyruszyć na planetę znaną wam od dawna... na Dutoorii... To tam powstał pierwszy Zakon Jedi.... A tak przy okazji Czy Yoda został wreszcie członkiem Zakonu?????- Mirin uśmiecha się łagodnie.... Nie jest to sztuczka Sith gdyż w Mirinie nie ma ani krzty zła... jest tylko dobro.... Mirin odzyskał wzrok.... A jego oczy mają kolor Błękitnego nieba...
- Szariku dlaczego się tak na mnie patrzysz????
[Karma,Oshai,Ahash,droid,NK,Warroari Slassk patryli się na Mirina jak na szaleńca.]
-On jest...chory...-powiedział mistrz Vann-moc przejęła nad nim kontrolę.Teraz jest taki,a zaraz będzie miał karmazynowe oczy i będzie w nas miotał błyskawicami...Szariku,zrób jak uważasz.Zabij go,albo oszczędź.Ja do tego ręki nie przyłożę.Ale to obłęd.Albo go jakoś unieszkodliwimy i zamkniemy,albo musimy go zabić.Albo my go zabijemy,albo on zabije nas...
[NK zdjął hełm.]
-Mirin...Ja i Slassk wiemy o Tobie wiele.Wiemy,kim był Twój stary,kim była Twoja matka.Pewnie nawet więcej,niż Ty sam.Zresztą sam zobacz...
[NK wyjął z kieszeni hologram.Pokazywał Mirina mordującego Ithoriańskie dzieci.Miał niezwykły uśmiech szaleńca...On...się z tego cieszył...]
-Widzicie wszystko o tym "Jedi"...-powiedział NK patrząc na Mirina nienawistnie
[Oshai i Ahash się rozpłakali...NK popatrzył na nich troszkę znurzonym wzrokiem.Zmierzył Mirina wzrokiem.]
-Zobaczysz,co znaczy okrucieństwo,Ty przeklęty Sith'cie!
[NK nastawił swoją "laskę" na maksymalną moc.Uderzył nią Mirina w głowę.I przytrzymał ją przy czole.Trzymał tak przez około minutę.Głowa Mirina zaczęła dymić.Upadł.
Szarik patrzył z pewną dozą zniesmaczenia na całe przedstawienie, ale postanowił też w nim zagrać. Obracając się na przedniej nodze, tylnią zrobił okrą w tył. Włączył swój miecz świtlny i ciął Mirina w klatkę pierwsiową. Chciał go tylko drasnąć...W tym samym monecie sięgnął po Moc.

-On jest zbyt dużym zagrożeniem, pozbawmy go Mocy. On nas wsyztskich pozabija

Druid jako pierwszy począł wysysać Moc z..no włąsnie z czego...

{biedny chłopak}

Mirin począł drgać, jego ciało było bezwładne. Nie podtrzymywane Mocą opadało i staczało się w dół ku schodom. Tak jakby w podświadomości chciał uciec z opresji, lecz nie mógł.
[Vann podszedł co Mirina i uniósł kryształ.]
-Twoje połączenie z Mocą zostało przerwane!Mirinie!Zostałeś przeklęty!-krzyknął Vann nienawistnie do Mirina.
[Ciało Mirina wyglądało jakoś miernie...]
-To....koniec...-powiedział zmęczony zabiegiem Vann.

PS:Obi,tracisz Moc na stałe.Żeby nie było,że "w śnie ją odzyskałem".Przesadziłeś.Jeśli się poprawisz i wyrzekniesz swojego dziedzictwa,rada naszej sesji postanowi,czy oddać Ci Moc,czy nie.
Kalt'h wyleciał statkiem już z planety, wprowadził współrzędne na Naboo i wleciał w hiperprzestrzeń... następnie wstał i spojrzał na zebranych

ekhem... czy tak zachowują się prawdziwi jedi? na odciencie z mocą zasługują tylko nieliczni, nawet ci najbardziel pochłonięci przez ciemną strone niezostali pozbawieni mocy przez rade...

Kalt'h podszedł bliżej leżącego mirina, nagle miał jakąś wizje... ona go sparaliżowała, szybko się opanował i zamaskował swoje uczucia.

eee... chyba jednak macie racje... jest zbyt niebezpieczny i zdradliwy, Vann przyjacielu on wciąż ma połączenie z mocą... nie martw się najlepszym się zdarza a on jest wyjątkowo... trudny, skomplikowany tak jak jego myśli.... ja się tym zajme.

Kalt'h podniusł mocą ciało mirina w góre, nagle moc rozświetliła jego ciało...
Kalt'h zaczoł mówić a jego głos brzmiał jak potężne echo które odbijało się po całym statku, sprawiając jego głos jeszcz potężniejszym

Za zbrodnie przeciwko zakonowi!... za dokonanie strasznych czynów i praktykowanie ciemnej strony mocy... oraz za manipulowanie równowagą, skazuje ciebie Mirinie sarafa-deteri-makula... na POTĘPIENIE!-kiedy wypowiedział ostatnie słowo wskazał palcem wskazującym na mirina, jego ciało rozświetliło się jeszcze bardziej... w pewnym momencie światło zmieniło się w iskry i opadło na ziemie... chwile później i Mirin upadał powoli-twoje ciało już nie jest wrażliwe na moc... masz tylko jeden cel przeklęty wojowniku, będziesz odpokutował swoje winy do końca życia

ciało mirina zupełnie opadło... rytuał dobiegł końca a kalt'h dodał z dobrze udawanym żalem

i tak się to kończy... i tak skończył niedoszły mirin potężny-nagle powiedział jakby do siebie-niedoszły pan filaru przemiany..
[Vann patrył na Kalt'ha wzrokiem dość tajemniczym.]
-Ty...Kalt'h...Ty zrobiłeś dużo więcej niż odcięcie go z Mocą.Ty odciąłeś jego połączenie z rzeczywistością...Tylko jeden Jedi był na tyle potężny,by odracać proces oderwania z rzeczywistością...To Gurres,rasy Ithorian.To Twój mistrz,Szariku.Wiem,że on żyje...-powiedział Vann
-Ale cóż...-powiedział NK patrząc na Kalt'ha-"Nawet najlepszym się może zdarzyć"-powiedział ironicznie.

PS:Obi,usunąłem Twojego posta.Nie możesz decydować o tym,czy wylądowaliśmy,czy nie.
Mirin obudził się...- YYY... AAAA!!! Kim ja jestem?!?!?! Nic nie pamiętam!!! AAAA!!! Gdzie ja jestem?!?!?! Pamiętam tylko jak władać Mieczem świetlnym!!! Jak się nazywam!?!?!?! Nie!!! Dlaczego nic nie pamiętam?!?!?!
Aiden przyglądał się całej akcji stojąc z boku. Uważnie obserwował "odcinanie" od Mocy nieszczęśnika Mirina.

{Żal mi go... ale cóż, chyba sobie na to zasłużył}

Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz spojrzał na Szarika i natychmiast zrezygnował.

{Lepiej nie będę się odzywał}

Ruszył bez słowa do swojej kajuty, wszedł do środka i zamknął drzwi. Powiesił swój szary płaszcz i położył się na łóżku.
Długo nie mógł zasnąć, a gdy to zrobił zaczął śnić:

Pojawił się na pięknej polance jakich wiele na spokojnej planecie zwanej Naboo. Rozejrzał się dookoła i po chwili zorientował się, że przy jego pasie nie ma jego świętego oręża.
- Spokojnie, tutaj ci nic nie grozi. - Rzekł uroczy głos.
Aiden natychmiast obejrzał się za siebie, na miejsce, skąd padły te słowa. Ujrzał piękną kobietę o rudych włosach i jasnoniebieskich oczach. Ubrana w zwiewną, białą szatę zbliżała się do młodego rycerza.
Gdy zjawiskowa kobieta znalazła się przed Aidenem, Jedi zorięntował się, że rozpoznaje tę piękną twarz.
Na imię jej było Miris, Miris Velmadin. Poznał ją podczas jednej z wielu misji, które wykonywał u boku swego mistrza, Ven-Hadara. Aiden zaprzyjaźnił się z tą kobietą, lecz jego rycerski obowiązek, sprawił, iż uczucie miłości nie miało czasu na rozkwit.
...a może miało...
- Aiden... - Rzekła Miris, lecz teraz jej głos odbił się niezwykłym echem.

Młody Jedi otowrzył swoje niebieskie oczy. W jego umyśle zjawiło się wiele pytań, lecz Aiden skupił się na jednym.

{Muszę ją odnaleść... muszę}

Miris mieszkała właśnie na Naboo i teraz Aiden miał zamiar ją odnaleść.
Teraz tylko zastawiał się, jak to zrobić.
{...Tymczasem na statku...}
- Kim byłem???? Kim jestem????? Czym jestem???? Co to jest za miejsce???? NIEEEEEEEE!!!! KIM JESTEM?!?!?!?!?!?!?!?!- Mirin wstaje.... Ledwo dochodzi do pomieszczenia gdzie byli NK, Slassk i Vann...

- KIM JESTEM?!?!?!?!?!?!?!?!- Krzyczy od wejścia....
[NK popatrzył na Mirina wzrokiem znudzonym]
-Jesteś zdrajcą.To już Ci wystarczy-powiedział
-Jesteś nową osobą.Mirin już nie istnieje-powiedział Vann.
Niepokojące myśli nawiedzały umysł Aidena. Postanowił przejść się po statku i odszukać Szarika.

Jego myśli krążyły wokół Miris, kobiety, którą ujrzał w swoim śnie. Myślał o niej bez przerwy, nie mogą zapomnieć o tej pięknej kobiecie.

Odnalazł zabraka, który...
...który stał wpatrzony w obraz za onem. Ostatnimi czasy często odcinał się od reszty drużyny, starał sie postawić mur, który oddzieliłby jego od nich. Często się to nie udawał, ale się starał. Robił to głównie dlatego, aby nie spotykać Karmy...

{ Spokój, tzrba być spokojnym..}

Za grubym na pięść pancernym oknem, które od zewnątrz poorane było licznymi bruzdami, i rysami, zauważyć można było rodzinę. Mimo, że obraz był załamany przez te wszystkie załamania na szkle, widać było, że są szczęśliwi. Nie byli zbytnio bogaci, ale byli szczęśliwi. Nie posiadali dużo, ale byli szczęśliwi. Byli tak bardzo radośni jak on nigdy nie był, w całym swoim życiu nie zaznał miłośći,a teraz gdyby mógl, praktycznie nie może.
Duża łza spłynęła powoli po policzku zabraka, przedzierając się przez pory skóry dotarła do kącika ust. Zatrzymała się tam na chwilkę, aby wkońcu z większą szybkością spłynąć po brodzie. W oknie odbijała się ledwo widocza postać młodego jedi. Szare szaty, czupryna... Nie popatrzył na niego, ruszył w prawy korytarz, w sieci tuneli, przejśc i drzwi wił się po całym statku. Dotarł do luku prowadzącego na zewnątrz. Bił stamtąd zapach świerzego wieczornego powietrza, noszony z falami wiatru wpajał się w szaty druida. Wiaterek i ostatnie pociągnięcia ruchu powietrza muskały delikatnie skórę. Ciarki przeszły mu po skórze, włoski na szyi zjeżyły się. Wyszedł na zewnątrz pozostawiając wszystko i wszystkich za sobą

{ Czas odpocząć }

Kroczył przez łąkę porośniętą wysokimi trawami sięgającymi pasa. Palcami dotykał ich czubków, urwał trochę owego zielska, roztarł w dłoniach, przytrzymał i powąchał. Zapach był zniewalający, świeży, tętniący życiem. Chciało się żec, że zapachy kuły mysł powonienia. Zapach był cudowny.

Zniknął za górką, na której rosło samotne drzewo

-Masz sobie dobrze. Nikt Ci nie zaprząta głowy, masz spokój, ciszę

{rany mówię do drzewa. Co sie ze mną dzieje?? }

Zdawało mu się, że słyszy odpowiedź-Samotnośc jest nudna-Ale natychmiast odrzucił tę myśl, i pogrążył się w swoich dotychczasowych rozmyślaniach...
Mirin popatrzył się na NK....
- Jeśli byłem zdrajcą, to już nim nie chcę być.... Nie wiem co się działo wczoraj.... Jestem nowym człowiekiem.... Nie znam lęku... Ale nie chcę walczyć gdyż nie pozwala mi na to moje sumienie... Muwi mi ono że ja nie powinienem walczyć.... Chyba że muszę... ale nigdy nie zabiję kogoś bezbronnego....- Powiedział Mirin [OFF]Skoro mirin nie pamięta przeszłości proszę aby mg nadał staremu mirinowi nowe imię...[/OFF]
Teraz popatrzył się na Vanna
- Kim byłem skoro jestem teraz nowym człowiekiem???- Mirin patrzy się pytająco na nieznaną mu osobę...[OFF]Proszę Mg aby wymyślił nową historię Mirina starego i wpisał ją w wypowiedź Vanna...[/OFF
- Szarik...

Rzekł Aiden do zabraka.
Zanim kontynuował, przemyślał przez chwilę, jakich słów użyć:

- Co teraz? Dokąd zamierzasz się udać? Bo widzisz, mam coś do zrobienia i chciałbym się udać na Naboo w tej sprawie i chce spytać, czy moge Ci jeszcze jakos pomóc?
Druid wyrwał się z letargu. Chwile słabości właśnie przemijały razem z marzeniami które w tym momecnie utkwiły głęboko w umyśle. Odwrócił się z zniesmaczoną miną. Gniewnie spojrzał na Aidena i rzekł doń..

-Możesz jeśli tylko chcesz, lecz wiedz, że nie będzie to prosta droga. Zamierzam odnaleść siebie. Pomagać innym nie tylko w potrzebie. Patrząc na całą historię Mirina boję się o to kim jestem i chcę to sprawdzić. Chcę dowiedziec się czy większą przyjemność sprawia mi mordowanie, czy ratowanie życia. Kracież czy dawanie.

-Głębokim wzrokiem utkwił w chmurze. Te były już ciemne. Słońce całkowice schowało się za horyzontem, cała postać tego pięknego ciała niebieskiego zniknęła mu z oczu. Cienie się zlały z ciemnością nocy. Na niebo wystąpił złowrogi dziś Księżyc. Przypominał ogromnego władcę z milionami żołnierzy obok.

- Wierzysz w przeznaczenie młody padawanie??
- ODPOWIEDZCIE MI!!! KIM JESTEM!!!- Mirin powiedział to z wielkim bólem po czym zemdlał.... Mirin został odcięty od Mocy ale chyba każdy jego znajomy usłyszał jego krzyk....{Off} Mirin zemdlał narazie możecie robić z nim co chcecie....:D Wracam jutro {/Off}
- Moc mnie prowadzi. - Odpowiedział Aiden Szarikowi, choć nie brzmiał zbyt przekonująco. Zamyślił sie przez chwilę, po czym rzekł: - Może mały trening? - Chwycił za miecz, lecz nie włączył go, czekając na reakcje zabraka.
Zabrak nie słuchał go. Dalej beznamiętnie wpatrzony w chmurę, lekko rozbłyskiwaną przez światło gwiazd. Miliardy tych cial niebieskich skrzyły na niebie. Jedna z nich łukowatym torem powolnie opadała w stronę planety na której się znajdowała, lecz nie zmierzała do kolizji z nią.

-Mówiłeś coś

Wyrwał się mimo woli z letargu. Zauważył, że młodzian w ręce tzrba miecz świetlny. Nie wiedział czy zrobił coś nie tak, czy uraził jego dumę, aczkolwiek nie poczuwał się do winy, jeśli winny jest. Nie wiedział o co chodzi...

{ Co on wyrabia, jeszcze się skaleczy }
- Nic, tylko głośno myślałem - Odparł, zdenerwowany, choć nie ujawniał tego.

Schował miecz i udał się na spacer po polance, zatapiając się w myślach.

[off]Sorki, że tak mało... brak weny :( [/off
[NK dołączył do spacerującego Aidena.]
-Witaj.Powiedz Ty mi...co my mamy zrobić z tym całym Mirinem?-spytał.
[Tymczasem Vann patrzył dziwnie na Mirina]
-Jesteś naznaczony-powiedział twardo-Nie ważne,czy chcesz się nawrócić,czy nie.Musisz zrobić coś,co by wykazało Twoją dobroć i skruchę...
- Ale co???? Ja nie pamiętam nawet kim jestem!....-- Odparł Mirin
{OFF}Sorki że tak mało ale jak mi powiesz Vos co mam zrobić to napiszę więcej...{?OFF}
[Vann popatrzył na Mirina]
-Jesteś Mirin.Mirin Zdrajca.Musisz wykazać się szlachetnością,dawny Jedi...
[W tej chwili Vann wyjął dziwną perłę.Podniósł ją i wyciągnął do Mirina.W Mirina uderzyło coś na kształt promienia,tyle tylko,że to nic nie boli...]
-Od tej pory ciąży na Tobie próba,wygnańcze.-powiedział Vann-Jeśli udowodnisz swoją dobroć,odzyskasz kontrolę nad Mocą.Jeśli zaś zawiedziesz,zmienisz się w nicość...
- Lecz jak mam to udowodnić???... Mistrzu.... - Mirin wstał i wyszedł na powietrze... Mirinowi coś się stało... Nagle upadł... Po chwili jednak wstał... Poszedł dalej... na polanę... -Nic tu nie ma...- powiedział i poszedł dalej.... wkroczył do lasu gdzie znalazł stare, silne i ogromne, jednak nic nie znaczące, drzewo... Ściął je za pomocą miecza świetlnego... Postompił tak z drzewami które były wokół tego drzewa... Zaczął budować dom....
[Vann podbiegł do Mirina,gdy ten ściął to drzewo...]
-Jak śmiałeś zabić takie niewinne istoty!To tylko dowodzi,że NIC się nie zmieniłeś!Wciąż jesteś mordercą i oszustem!-krzyknął na niego,bijąc go przy okazji twarz...
[Vann podniósł perłę...Już chciał zniszczyć Mirina,lecz coś go powstrzymało.]
-Nie rób tego...nie możesz-powiedział NK-Nie niszcz go...Ale odbierz mu Moc raz na zawsze.I wygnaj go...
[Vann chwilkę pomyślał.]
[POTEM,w miejscu gdzie byli wszyscy-główny hol statku...]
-Mirinie!Za spowodowanie śmierci tych istot,skazuję Cię na wygnanie,na planetę Klattooine.Moc już nigdy nie będzie z Tobą...-powiedział Vann
[Wszyscy użytkownicy Mocy włączyli miecze i skierowali je ku górze.To koniec...
Nagle nie wiedzieć czemu Szarik zerwał się na równe nogi. Miecz przewieszony przez muskularne plecy, znalazł sie w jego dłonie. Jednocześnie rozbłysy dwa ostzra. Dwa niesamowicie granatowe ostrza. Biegł przez polankę, niszcząc przy tym rośliny. Trawy łamały się pod jego szybkimi, i ciężkimi krokami. Cisza niosła ze sobą leciutkie echo, jego biegu.

{ Szybciej, szybciej }

Na horyzoncie w mroku widniał rozmazany obraz. Obraz statku. Właż był otwarty, ktoś krzyczał z wewnątrz. Wparował z impetem do środka, potrącił NK który się zachwiał i rónął na zeimię. Wbiegł na kondygnację wyższą, i zobaczył co sie dzieje. Grono Jedi z włączonymi mieczami wpatrywało się na Mirina. Rana którą mu zrobił swym mieczem świetlnym jeszcze nie zagoiła.

- Co Wy robicie do cholery??

Był zły...
- Zabraku ratuj!!! Ja tylko chciałem stworzyć świątynię Jedi!!! Gdy wyszedłem na powietrze trochę mi się przypomniało... Konkretnie to że Jedi mają własną świątynię!!! Więc chciałem ją dla nich zrobić!!!- Mirin już płakał... Gdyż chciał tylko pomuc Jedi...
[Oshai uderzył Mirina w twarz.]
-Tak??Ceną niewinnych istot??!!To ukazało Twoje oblicze.NIC się nie zmieniłeś!-powiedział Oshai
[Warroar zaczął płakać.Wookiee miłują drzewa...
[Off] A więc do zobaczenia...[Off]
- W takim razie nie chcę istnieć!!!- Mirin łapie za swój miecz, włącza go i ścina sobie głowę... Mirin nie żyje... ale jak każdy Jedi... odrodzi się w innej postaci...
[Vann popatrzył na ciało Mirina...]
-Ech...nie dajesz mi wyjścia.Jesteś zbyt ważny,by nie żyć.Jesteś kluczową osobą,która może pomóc nam zabić Grievousa...
[Vann dotyka skroni Mirina.]
-Żyj Mirin...Żyj...Uczniu Mocy...
[Ciało Mirina złączyło się z głową.Mirin...żył...
Mirin powraca do życia...
- Dlaczego? Dlaczego mnie uratowałeś? Dlaczego? Czy ja nie mogę nawet zginąć spokojnie? Jestem aż tak potępiony? Czy aż tak ważny?- Mirin wstaje... Wszyscy patrzą się na jego szyję gdzie pojawił się znak legendarnych Jedi... Odzyskał Moc bez nikogo pomocy... Chociaż go od niej odcięto... Jest potomkiem starożytnych Jedi... Gdyby umiał korzystać ze swej Mocy...... Mirin wstaje...
- Czy staniesz się moim mistrzem Jedi????- Wskazuje na Vanna...
[Vann popatrzył na Mirina dobrodusznie.]
-Ja nie,Mirinie...-powiedział-ale będziesz uczniem Warroara.Miałem tylu padawanów,że jestem tym po prostu zmęczony...
-Zrobię to z przyjemnością-powiedział Warroar-Jeśli mam Cię "naprostować"...Dobrze:Lekcja #1.Nie niszcz drzew!-w tym momencie Warroar się zaśmiał.
- Tak Mistrzu... Powiedzcie mi kim jestem???? Dlaczego mnie uratowaliście????- Vann wie już dlaczego Mirin został opanowany przez Moc... Jego przeznaczeniem było zostać Jedi jednak jegoojciec się na to nie zgadzał i stworzył na jego plecach znak Sith... Co miało go przeciągnąć na stroną Sithów... jednak gdy wywołał Mirina ten chciał iść w stronę Jedi i Moc przerodziła się w chaos tak jak było na początku... a Mirin pokazał kim jest naprawdę... Jest jedynym potomkiem rasy Jedi....
Mirin zaczął coś odczuwać... Zatrzymał się...
- Czujecie to???? Moc jest tutaj.... W mieście.... Ciemna strona Mocy....-
Powiedział to i wybiegł.... Vann pobiegł za nim...
[Off] Bosh... niebyło mnie tylko kilka dni a jaki bałagan!
zacznijmy od tego:
1) jak wiadomo z poprzednich Moich postów nasz statek wleciał w hiperprzestrzeń i jest w drodze na naboo, czyli WSZYSCY są na statku.
2) A skoro tak jest to znaczy że niebiegamy po polanach, nie ścinamy drzew, a już napewno z nimi niegadamy księżyców i gwiazd też się to tyczy bo to strumień hiperprzestrzeni.
3) nawet gdybyśmy byli na nar-shadda to i tak było by dziwne spotkać się z jakimikolwiek drzewami czy polanami(a nawet słońcami).

Panowie apeluje o zachowanie realności,a szanownych MG o pilnowania tejże realności pod każdym względem

i szanowni gracze prosze czytać ze zrozumieniem

niemartwcie się zaraz to poprawie

EDIT: o i jeszcze jedno skoro wcześniej grałem Karmą to niech już tak pozostanie, będzie mi wygodniej... chociasz to dziwne kierować kobietą [Off]

Kalt'h wstał, jeszcze dużo czasu minie zanim wyjdą z hiperprzestrzeni. A ta cała sprawa z Mirinem go przytłaczała ale to nieważne już zmienił wszystko na lepsze... dla niego lepsze. Wyszedł ze swojej kajuty i spotkał Karme całą przerażoną

Kalt'h- Karma witaj i ja...

Ale niezdąrzył dokończyć Karma zaprowadziła go do pokoju narad i tam ujżał swych "towarzyszy" dziwnych pozycjach, jedni się śmiali drudzy płakali trzeci krzyczeli

Kalt'h- co to ma znaczyć? co się dzieje?

Karma- żebym to ja wiedziała, wszyscy oszaleli dla przykładu szarik rozmawiał z drzewem

Kalt'h był w szoku (w imię...) ale niedokończył tej myśli zwrucił się ponownie do karmy w największej desperacji

Kalt'h- pozeciesz tu nie ma żadnego drzewa!

Karma-no właśnie... a inni biegają po łąkach... o i jeszcze ten Mirin wyciął drzewa i zrobił z nich chatke a Worrar...

Kalt'h-Dość... nie chce tego już s łyszeć!

Karma troche się podśmiewywała z komicznego podejścia ojca do tej sytuacji...
ale Kalt'h był poważny w jednej chwili swoją mocą stworzył wielki elektro magnetyczny wybuch który zmiótł wszystkich i wgniutł ściany... a potem upadli na ziemię.

Kalt'h-jeżeli niedojdą do siebie to nic im niepomoże... po co ja wogule wychodziłem z tej kajuty? Wracam tam niech nikt z nich mi nieprzeszkadza w medytacji.

Kalt'h wyraźnie nie w sosie wyszedł z pomieszczenia i szedł w swoją droge do kajuty, Tymczaserm Karma podszedła do szarika i wyciągneła swoją ręke do niego...

Karma-Mam nadzieje że nieprzeszkadzam?-Karma mrugneła do niego znacząco
[off] Wyjaśniam ten bałagan[/off]

Do Szarika wciąż nie docierały żadne słowa. Wciąż rozmyślał o wydarzeniach sprzed kilku godzin, wciąż widział obraz głowy Mirina upadającej na posadzkę. Ciarki przeszły mu po plecach. Głuche echo i plusk krwii wciąż brzęczało w uszach. Zapach zwęglonej skóry wciąż drażnił nos, ostry zapach....

-Co, co mówiłeś ??
Karme podnosła ręke do góry i przywaliła szarkowi z liścia

Karma-Wybacz ale musiałam

wziąwszy go za ręke podniosła go i spytała się go

Karma-dobrze się czujesz?

************************************************

Tymczasem Kalt'h usiadł w swojej kajucie medytując nad ostatnimi dziwnymi wydarzeniami
Był zamroczony, nie z powodu uderzenia, a przeszłych wydarzeń. Wciąż to do niego wracało jak krew wraca do serca...Wyrawał sie z letargu

-Tak, dobrze...nie
[off]Szarik... ależ mnie wkopał ;p ...a mówiłem Ci na gg, ze to JEST na statku?! wrr..... ]:-> BTW Vos'owi coś słabo idzie panowanie nad grą :/ ... i jeszcze małe wytłumaczenie, żeby nie było, że nawaliłem, jako ehm... Nadzorujący MG: Ja narazie jestem w roli gracza :P[/off]

Aiden spojrzawszy na wszystkich obecnych i wysłuchawszy ich słów, miał zamiar wybuchnąc śmiechem... i głośno zaryczeć...

...ale nic nie zrobił i skierował się do swojej kajuty, by położyć się na swojej pryczy i uciec w zadumę, rozmyślając nad swoją przeszłością.
Karma-nie wiem co to było ale chyba już jest po wszystkim

Karma znowu mrógneła do niego okiem, ale chwile się zamyśliła potem dodała

Karma-wiem że nielubisz taty ale ma dobre serce... chociasz się zmienił od naszego rozstania wiem że ma w sobie nadal dobro

****************

Kalt'h nadal medytuje

HK,NIE MOŻESZ kontrolować Karmy.Ile raz mam to pisać?
Szarik wstaje. Opuszcza pokój w któym jest Karma. Kiedyś dałby za tę moment wszystko, ale nie teraz. Idąc korytarzem do swej kajuty wciąz słyszał ten dźwięk, lomot, chrzęst...

{ To, jest takie dziwne }

Widział drzwi od swego pomieszczenia, wszedł doń i położył się na łóżku. Było one twarde,a le wygodne. Zasnął, snem głębokim.
[Tymczasem,w kajucie Kalt'ha pojawiła się osoba,która przez cały czas w nic się nie wplątywała-Dee'ja...]
-Witaj,mistrzu Kalt'h.Chciałabym Cię o coś zapytać.Od jak dawna znasz Mirina?

*off-Wreszcie wszystko wyjaśnię:Nie wiem,kto zaczął gadać o chodzeniu po polankach itp.,ale traktujcie to jako znak,że wylądowaliśmy.Ale jeśli jeszcze raz ktoś napisze,że chodzi sobie po polance,kiedy wszyscy są w kosmosie,to zostanie przykładnie ukarany.*off

PS:HK,NIE KONTROLUJ KARMY!!!
- Mistrzu jaka jest twa następna lekcja???- {OFF}Nawet nie czuję jak rymuję{/OFF}Mirin spytał się swego nowego mistrza gdyż lekcxję pierwszą zapamiętał dosadnie...{off}Wena twurcza...{/off}
[Warroar spojrzał na Mirina ciekawskim wzrokiem,za to NK popatrzył na Mirina jak na wariata.]

-Hmmm....-zamyślił się głośno Warroar-A od kiedyś taki kujon-powiedział znudzony NK-Przestań,NK-powiedział Warroar-Ale fakt,nie bądź taki szybki.Odpocznij trochę.Sprawiłeś nam bardzo ciężki dzień...

*off Sorka,że tak dziwnie napisane,ale mam nóż czasu na gardle...*off
Chwilę później...
- AAAAAAAAAAAAHHHHHHHHHHHHHHHHH!!!- Mirin trenuje z mini droidekami w pokoju treningowym.
5 Mini Droideków na Mirina.

Mirin urzywa leczenia aby wyleczyć swe rany, następnie rzuca Mieczem świetlnym w jedną z droidek. Niszczy ją. Atakuje kolejną używając pchnięcia Mocy. Uszkadza. Resztę atakuje za pomocą szybkich uderzeń mieczem świetlnym.

Po walce...
Mirin wpatruje się w dziwny znak na ścianie... To znak Sith... Któryś z nich musiał go tutaj wyryć...

Mirin biegnie do pozostałych Jedi.

- Tu są Sith'i... Mistrzu w mej komorze jest znak rycerza Sith....- Mirin pokazuje wszystkim ten znak...
Przez dłuższą chwilę przyglądam się temu znakowi. Wywołuje on we mnie strach lecz także pobodza odwagę. Mam mieszane uczucia. Kiedyś marzyem o tym o tym by stawić czoła Sithom lecz teraz zaczynam się bać. Czy wygra we mnie odwaga czy może ten strach. Oto jest pytanie...

-O cholera Mirin jest niedobrze ale lepiej nie panikować. Moim zdaniem ten Sith może być już daleko stąd. Albo moje podejrzenia się potwierdzą....

Spoglądam na Kalth'a (To możliwe że on napisał ten znak ten strój, ten miecz, ten znak... Pasują do siebie, muszę to wybadać jeśli to on.... będzie niedobrze

-Mirin to ty rozwaliłeś te droidy czy może ten Si..Sith
[Oshai przybiegł najszybciej jak mógł.Patrzył na znak z istnym przerażeniem...]
-Wezwijcie Ahasha...On zna kulturę Massassi.To znak rasy Massassi...-powiedział
[Ahash przybiegł w te pędy]
-Boże...Szarik...To znak istoty,przez którą jesteś naznaczony...Przez Twojego ojca...Jest identyczny do tego,który Twój ojciec miał jako tatuaż na prawym ramieniu,gdy z nim walczył,gdy przeszedł na Ciemną Stronę...A byliśmy najlepszymi najlepszymi przyjaciółmi...Vann,Twój ojciec i ja...Ehhh,to były czasy...-powiedział ze smutkiem Ahash
Szarika całe zamieszanie nie wzruszyło. Wiedział o wszystkim przed przybyciem Ahash`a. Sam ma takie znamie, cała jego rękojeść jest w takich znakach...
Spojrzał na Mirina

-No to masz chłopcze przesrane. Nie wiem co im zrobiłeś, ale wiedz, że Cię nie lubią

Obraca się w stronę Ahash`a i mistrza Vann`a. Mówi do nich spokojnie jak nigdy dotąd, mimo wszytsko w jego głosie moża było wyczuć, że coś ma się zdarzyć za niedługo

-Panowie, trzeba mu dać osobny pokój najlepiej aby reszta drużyny nie wiedziała gdzie. Można go w ogóle zostawić gdzieś na planecie w bezpiecznym miejscu. Mogę tam z nim zostać i go pilnować, przy mnie go napewno nie zabiją, lecz proponuję to rozważyć na tajnej nardzie. Nasza trójka NIKT więcej

Wyszedł
Mirin nadbiega i muwi coś po cichu do szarika...
- Szariku... Słyszałem... A raczej wyczułem... Nie wiem jak to możliwe ale potrafię czytać w Myślach... Wiem już kto ten znak wyrobił... To on mój i twój... Ale nie to nie możliwe... To nie możliwe żeby mój i twój ojciec się spotkali w jednym miejscu a my tego nie wyczuliśmy... Z nich wszystkich, oprucz mistrzów mamy najlepszą koncentrację umysłu... Chyba że... Nie to nie możliwe... Nie zrobili by tego...- Mirin chwilę pomyślał...
- A jednak...To musi być prawda... Musimy mieć zdrajcę... ale kogoś kto im tylko pomugł... Hmmm ... Ale kto to może być????- Mirin zaczął chwile Myśleć... Nagle upadł.... Ma wizję... [/off]Szarik proszę napisz że kładziesz rękę na głowie Mirina ok? ;)[/off
[Ahash i Vann zaczęli podąrzać za Szarikiem]
-Szarik,ja...nie wiem,ale Ty chyba przesadzasz-powiedział Ahash-Mamy naprostować Mirina,a nie się go pozbyć.Ten statek należał do Twego ojca.Ten znak nie ma nic wspólnego z chłopakiem...
[Vann wydawał się słuchać wszystko uważnie,ale nic nie mówił.]
-A na dodatek-nagle wtrącił Vann-w naradzie muszą brać udział też NK,Warroar i zwłaszcza Oshai.Jest z nas najstarszy i najmądrzejszy.Szariku,posłuchaj dawnego dowódcy.My naprawdę chcemy dla Ciebie dobrze...
[Nagle słychać było trzask łamanego ciała.Na samego NK'a napadło 10 Żołnierzy-Klonów]
-Ihaaaaa!-krzyknął radośnie NK-nie bawiłem się tak od czasu Geonosis!
[W ciągu 5-10 minut zabił wszystkich.Podszedł do 3-ech Jedi]
-Zmieniłbym miejsce lądowanie.Teraz wiedzą,że tu jesteśmy...

To nie możliwe żeby mój i twój ojciec się spotkali w jednym miejscu a my tego nie wyczuliśmy
z tego wynika że chodzi mi osobno o ojca szarika i osobno ojca Mirina!!![/off][/quote
Kalt'h medytował, chciał spławić Dee'je ale ona niedawała za wygraną, więc przerwał:

-wogule go nieznam, chociaż myśle że miał jakiś związek z tajemniczym....

nagle zakaszlał i otrząsnął się:

-zagalopowałem się, nieważne... jesteśmy na Naboo więc trzeba wyjść

Kalt'h wyszedł z kajuty chwile potem przeszedł obok znaku, wziął Karme za rękę i wyprowadził ją ze statku na piękną powierzchnie Naboo, w końcu upewnił się że nikt niepodsłuchuje i zaczął:

-słuchaj Karma... to ja narysowałem ten znak by odwrócić ich uwagę... jeszcze kiedy pierwszy raz wszedłem na statek, pamiętam dobrze jaki symbol ma mój ojciec... niema czasu przyleciałem tu tylko z jednego powodu... do matki szarika, choć później ci wyjaśnię jesteś mi potrzebna

Karma i kalt'h pobiegli i znikli w lasach

HK,czytaj uważniej.Napisałem,że ten znak jest znakiem ojca SZARIKA,a nie Twojego Ojca...
[off] nie wiem kto to napisał ale to ty uważniej czytaj posty, wcześniej razem z szarikiem napisaliśmy/uzgodniliśmy że mamy wspólnego ojca!!!!![/off
Mirin wyszedł na powierzchnię.
-Pomedytuję...- Mirin usiadł po turecku i zaczął medytować.
Skupił całą swą Moc i wzleciał na niebo. Zaczął powoli opadać na ziemią co chwila zatrzymując się dla treningu.
[Ahash zmierzył Szarika wzrokiem]
-Słuchaj-powiedział-Mi też nie podoba się to ułaskawienie Mirina.Ale On jako jedyny może ostatecznie zniszczyć Grievousa i...-
[Nagle przerwał.W słowo wszedł mu NK]
-Znam chłopaka dobrze-powiedział NK-Ale nie mogę Was do niczego zmuszać...
[Popatrzył na bliznę Szarika]
-Nie tylko Mirin ma u nas Sithowskie korzenie.Twój ojciec był jednym z największych Lordów Sith.Zniszczył prawie wszystkich Jedi...Tysiąc lat temu...Śmierć Mocy.Czy mam o niej przypomnieć?Durny kryształ w niewłaściwych rękach.Nie miej się za wielkiego szefa wszystkich szefów.Ty i Mirin jesteście bardzo podobni.
Kaskada pytań zalewała, jego myśli. Wściekłość burzyła sie wnim, jego ojciec...on nie miał ojca...on miał świnie. Z ogniem w oczach, wybuchnął z wypowiedzą...

- My podobni, my ?!

Złapał się za głowę, chwicił z nienacka najbliższy stolik i rozstrzaskał go o ścianę

- My podobni, mam Ci pokazać wszystkie blizny po moich szkoleniach, mam Ci pozwolić dostać sie do mych wspomnień abyć poczuł, to co ja czułem. Ja się nie czuję szefem, lecz ten mały gówno wie o prawdziwych Sitha. Gówno, rozumiesz ??
[Vann przybiegł do Szarika i Ahasha]
-Szarik-powiedział z przymróżonym wzrokiem Vann-Nie poznaję Cię...Zachowujesz się jak Sith,a nie mistrz Jedi!
-NK zna Mirina lepiej niż Ty.I nie napadaj na nikogo z nas.My chcemy Ci pomóc,nie rozumiesz tego??!!-krzyknął wściekle Vann-Wszyscy chcemy zniszczyć zło i ożywić Zakon Jedi,a Ty chcesz to zrobić na własną kartę!Tak daleko nie zajdziesz!Znasz mnie!Zawsze traktowałem Cię jak syna!Kochałem Cię jak syna!I nadal kocham!Proszę,uszanuj to!
Mirin czyta w myślach szarika odczytując co mówią... Jednak do pewnego obszaru jego podświadomości nie ma dostępu... Jest zamknięty...
-{Szariku ja też mam blizny... Przypomniałem sobie kim byłem i zżekam się tego... Byłem wojownikiem Sith... Jednak teraz jestem Mistrzem Jedi... Ty tak samo... Prześlę ci teraz wszystkie moje wspomnienia z tego okresu...}- Mirin zaczął przesyłać Szarikowi obrazy Bólu i cierpienia... Mirin był w tamtym okresie bardziej odporny niż Szarik... Udało mu się szybciej zdać testy i miał dzięki temu mniej blizn...
-{Wiesz już kim byłem... A i powiem ci czemu Moc mną ogarnęła... Dlatego że sięzżekłem jej części... jejzłej części...}- Mirin zakończył przekazywać szarikowi swe myśli i począł medytować...
[OFF]Mam nadzieję Szarik, że zmienisz swe zdanie ;) [/OFF]

Obi, czy ty potrafisz sam cos ciekawego napisac, a nie zgapiac wsyztskie pomysly od innych??
Ty jakis zjebany jesteś O_o


 

Drogi uzytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

 Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

 Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.