X
ďťż

Najgroźniejsi wrogowie, z którymi musimy walczyć są w nas...



Jedna z najpopularniejszych hiszpańskich powieści obyczajowych dla młodzieży, książka-fenomen, wielokrotnie wznawiana i szeroko komentowana. Grono jej wielbicielek na Facebooku liczy kilkanaście tysięcy osób.

Paula ma siedemnaście lat, głowę pełną marzeń i gorące serce. Jak większość nastolatek, śni o wielkiej miłości. Może już ją znalazła? Od dłuższego czasu dziewczyna spędza całe godziny na rozmowach z internetowym znajomym, Angelem, jej bratnią duszą. Chłopak jest od niej pięć lat starszy i pracuje w branży muzycznej. Paula wierzy, że to ten jedyny... Ale dzień, w którym wreszcie mają się spotkać, obfituje w niespodzianki.

Angel otrzymuje życiową szansę przeprowadzenia ważnego wywiadu z gwiazdą rockowej sceny. Z tego powodu spóźnia się na spotkanie. Siedząc w kawiarni, Paula poznaje innego mężczyznę. Przez przypadek. Obydwoje czytają tę samą powieść. Los, fatum, przeznaczenie? Tuż przed wyjściem Alex podmienia książki, licząc na to, że Paula będzie chciała odzyskać swój egzemplarz.

Kiedy wreszcie Paula i Angel wpadają na siebie w drzwiach kawiarni, okazuje się, że mają sobie do powiedzenia nawet więcej niż przypuszczali... Życie Pauli staje się coraz bardziej skomplikowane. Spotyka się z Angelem. Rozmawia z Aleksem. Ma tajemniczego wielbiciela.

Miłość nie jest łatwa, gorące uczucia rodzą gorący gniew, a czyjeś szczęście może skazać kogoś innego na cierpienie.

Wydawnictwo Jaguar
Data wydania: 18 kwietnia 2012
Tytuł oryginału: Canciones para Paula
Oprawa miękka
640 stron

Patronat medialny:



Ciekawe co tam Hiszpanie mają do zaoferowania w tym gatunku, jak będzie w bibliotece to przeczytam tutajpoczkategori
Bardzo ciekawa pozycja, z chęcią przeczytam.

Odnośnie książki jeszcze:
„Piosenki dla Pauli” to swoisty fenomen. W Hiszpanii tytuł doczekał się już kilkukrotnych wznowień, a grono jego wielbicielek rośnie z każdym dniem. Rzetelna, pełna ciekawych obserwacji i licząca około 700 stron powieść wyraźnie odróżnia się od tak popularnych dzisiaj książek z wątkiem paranormalnym. „Piosenki dla Pauli” to swego rodzaju powrót do normalności, powrót bardzo upragniony – czego dowodzi niesłabnąca popularność powieści.

Obecnie w Hiszpanii triumfy święci drugi tom przygód nastoletniej, uwikłanej w trudne i niejednoznaczne związki, Pauli. Interesujące postaci, niebanalna fabuła oraz rozpiętość wiekowa bohaterów sprawiają, że po „Piosenki dla Pauli” sięgają zarówno nastolatki, jak i ich matki. Polecamy uwadze. Od dawna nie było u nas porządnej, grubej i wciągającej powieści obyczajowej dla młodszych czytelników.

I o autorze:
Blue Jeans to pseudonim pochodzącego z Sewilli Francisco de Pauli Fernandeza. „Piosenki dla Pauli” to jego debiutancka powieść miała swoje początki w Internecie, dopiero za namową fanek Fernandez zdecydował się na opublikowanie jej w wydawnictwie Everest. W Hiszpanii książka odniosła spektakularny sukces, bijąc w rankingach popularności największe przeboje z uwielbianego gatunku paranormal romance.
słyszałam o tej książce. z opisu wydaje się dość błaha Taka typowa nastoletnia miłość, ale może sięgnę, tak do poczytania tutajpoczkategori


Czytałam już wcześniej o książce i nie mam jej w planach. Przyszło mi na myśl "Trzy metry nad niebem" - włoska literatura, ale podobny klimat. Hiszpania to także Zafon - skojarzenia bardzo pozytywne.
Jeśli to dobra historia to 700 str to nagroda, ale jeśli ciągnie się i źle czyta - to 700 pozytywnym aspektem już nie będzie i tego się boję - bo książki lubię kończyć, nawet jeśli mi się nie podobały.
Może pewnego dnia, gdy spotkam ja na półce w bibliotece.
Ale gruba!!! Ja nigdy nie lubiłam młodzieżowych obyczajówek i chyba już nie polubię. tutajpoczkategori
Mi brakuje młodzieżówek, ale trochę przeraża mnie ta grubość, bo za czasów młodości byłam fanką tego typu książek, które liczyły 200-300 stron No i PK10 jest dla mnie niedoścignionym ideałem
no mnie też liczba stron trochę przeraża, bo ile można o tym pisać ale z drugiej strony np Harry Potter tez liczył sobie tyle stron i było to o coś wspaniałego więc może warto spróbować przejść także przez tę książkę tutajpoczkategori
Jak napisała Cassin- to może być nagroda albo wręcz przeciwnie . Moja obawa jest właśnie taka, że młodzieżówki z natury były krótkie, bo inaczej by się dłużyły i nudziły..Więc pozostaje pytanie czy tak będzie też tutaj, czy może dostaniemy...coś magicznego ?

Jak napisała Cassin- to może być nagroda albo wręcz przeciwnie . Moja obawa jest właśnie taka, że młodzieżówki z natury były krótkie, bo inaczej by się dłużyły i nudziły..Więc pozostaje pytanie czy tak będzie też tutaj, czy może dostaniemy...coś magicznego ?

A może autorka była tak wspaniałomyślna i zamiast napisania kilku części o tytułach "Pierwsza piosenka dla Pauli", "Druga piosenka dla Pauli" etc., zrobiła jedną, długą? Jakby...Wszystkie części Pamiętnika Księżniczki, czy 1-800-Jeśli-Widziałeś-Zadzwoń, albo np. Pośredniczki złożył w jedną książkę.
Mnie to napawa optymizmem - jakoś tak mi od początku przypadł opis do gustu. Może jestem szurnięta, ale zwykle takie książki aż tak mnie nie ciekawią. tutajpoczkategori
Ja nie jestem taka pewna czy chciałabym przeczytać całą serię "Pośredniczka" Meg Cabot w jednym, wielkim tomie. Czasem lepiej jest podzielić na części nie tylko ze względów komercyjnych. Serię po danym tomie można zostawić i już nie doczytać. Inaczej jeśli wszystko jest w jednej części - ja się np źle czuję przez jakiś czas, jeśli zostawiam coś niedokończone :/
I pewnie kada faktycznie należysz do wyjątków.
Ja swego czasu lubiłam tylko książki do max 300 stron i nie więcej.
I racja - wszystko zależy od książki Musimy poczekać i się przekonać.
Bardzo chętnie przeczytam, mi też od razu książka skojarzyła się z "Trzema metrami..." dlatego tym bardziej muszę po nią sięgnąć! Wydaje się taka sympatyczna i ta grubość jest dla mnie dużym plusem tutajpoczkategori
Wrzuciłam do posta kady informację, że książka objęta jest naszym patronatem

I jeszcze FRAGMENT - na osoby, którym przyszło do głowy porównanie z książką "Trzy metry nad niebem" czeka miła niespodzianka

Godzina szósta pewnego marcowego popołudnia.
Zerknęła na zegarek po raz nie wiadomo który i nerwowo zdmuchnęła kosmyk włosów z czoła. Spojrzała szybko w prawo, potem w lewo. Nic. Ani śladu czerwonego kwiatu w zasięgu wzroku.

Dwa dni wcześniej.
On: Przyniosę czerwoną różę.
Ona: Czerwona róża! Jak romantycznie!
On: Tak już mam. Wiesz o tym przecież.
Ona: A mnie rozpoznasz po fioletowym plecaku z Atomówkami.
On: Ale ty jesteś dziecinna!
Ona: Tak już mam, przecież wiesz.

Szósta piętnaście pewnego marcowego dnia.
„A jeśli jednak okaże się palantem i wyjdzie na to, że dziewczyny miały rację...?”.
Paula ponownie sprawdza godzinę. Wzdycha. Wygładza spódnicę, którą sprawiła sobie specjalnie na tę randkę. Założyła również nowiutką bieliznę, aczkolwiek doskonale wie, że sytuacja w żadnym razie nie rozwinie się na tyle, by znalazła ona praktyczne zastosowanie. Szybki, równomierny rytm wystukiwany obcasem o chodnik zdradza, iż nastolatka powoli zaczyna tracić cierpliwość.

Dzień wcześniej.
Ona: Jesteś przekonany, że to dobry pomysł?
On: Nie. Ale musimy. Już czas.
Ona: Jeżeli nie przyjdziesz…
On: Przyjdę. Spokojnie.

Szósta trzydzieści, pewnego marcowego popołudnia.
Paulę ogarnia zwątpienie. Gdyby chociaż podała mu numer komórki. Przykłada rękę do czoła, rozpalonego pomimo przenikliwego chłodu, jaki panuje tego dnia. Nie może uwierzyć, że on się jednak nie pojawił. Ponownie rozgląda się wokół, wypatrując czerwonej róży. Nic z tego.
– Palant z ciebie – komentuje głośno, ale nie na tyle, by ktoś mógł ją usłyszeć.

Poprzedniej nocy.
On: Kocham Cię.
Ona: KC.

Szósta trzydzieści sześć pewnego marcowego popołudnia.
Czekanie zmęczyło Paulę. Ponadto dokucza jej gorąco, chociaż jeszcze chwilę wcześniej marzła. Z jednej z wielu kieszonek plecaka wyjmuje gumkę i związuje włosy w koński ogon. Wprawdzie z myślą o randce pracowicie je sobie wyprostowała, ale teraz jest już jej wszystko jedno. Nie przyszedł. Palant. Kretyn. Idiota.
I co dalej? Za wcześnie na powrót do domu, a poza tym za nic na świecie nie chciałaby się znaleźć w pobliżu swojego komputera. Na rozproszenie smutków najlepiej pomogłaby chyba filiżanka dobrej kawy.
Na szczęście nie musi daleko szukać, bo dokładnie po drugiej stronie ulicy znajduje się Starbucks. Dziewczyna kieruje się ku pasom, robiąc po drodze serię min wyrażających najrozmaitsze odcienie zniesmaczenia. Kiedy czeka, aż semaforowy ludzik zmieni
kolor na zielony, przypomina sobie rozmowę, którą przeprowadziły z nią w szkole jej przyjaciółki.

Tego samego dnia rano.
Paula: O piątej po południu.
Cris: Nie wytrzymam! Ty naprawdę umówiłaś się z tym kolesiem?
Diana: Oj, kroi się coś poważnego!
Paula: Moim zdaniem już najwyższy czas, żebyśmy się poznali.
Miriam: Ale ty go nawet na zdjęciu nie widziałaś, dziewczyno...
Paula: Wiem. Nie szkodzi. Najważniejsze, że go lubię, a on lubi mnie. Po co nam zdjęcia?
Diana: A jeśli coś mu jest albo to jakiś zboczeniec?
Miriam: Jasne, Diana. Dla ciebie ktoś taki byłby spełnieniem marzeń: obsesyjny erotoman, który przez cały dzień nie myśli o niczym innym poza seksem.
Przyjaciółki wybuchają śmiechem. Wszystkie z wyjątkiem Diany, próbującej trzepnąć Miriam, która z łatwością się uchyla.
Cris: No dobrze, ale załóżmy na przykład, że wystawi cię do wiatru?
Paula: Nie wystawi.
Miriam: Istnieje takie ryzyko.
Diana: Fakt, istnieje.
Paula: A ja wam mówię, że mnie nie wystawi!
Nauczyciel matematyki: Sen˜orita Garcia, wiem, jak bardzo pasjonują panią pochodne, jednak uprzejmie proszę, by podczas lekcji starała się pani hamować nieco swój entuzjazm. A przy okazji, czy zechciałaby pani podejść do tablicy i olśnić nas swą mądrością?
Propozycja ucina przyjacielską wymianę poglądów, wzbudzając wybuch ogólnej wesołości. Tylko Paula zachowuje powagę i niechętnie kieruje się w stronę katedry.

Szósta czterdzieści pewnego marcowego popołudnia.
Paula otwiera drzwi kawiarni. Przynajmniej tutaj nie musi czekać, bo przy barze nie ma nikogo. Obsługuje ją szczupły łysy chłopak z niewielką bródką i sympatycznym wyrazem twarzy. Dziewczyna wybiera caramel macchiato, jedną ze specjalności kawiarni, przyprawioną wanilią i karmelem. Następnie płaci i wchodzi na piętro, gdzie spodziewa się znaleźć odpowiednie warunki, żeby zaprowadzić odrobinę porządku w swej skołatanej głowie.
Sala jest niemal pusta. Na kanapie przy jednym z dużych okien wychodzących na ulicę flirtuje jakaś parka. Paula patrzy na nich spode łba.
„Co za pech, musieli zająć najlepsze miejsce”.
Tuż obok znajduje się druga kanapa, która wygląda równie zachęcająco, lecz Paula rezygnuje z niej ze względu na zbyt bliskie sąsiedztwo zakochanych. Nie chce im przecież przeszkadzać. W końcu decyduje się na stolik w drugiej części sali, w rogu, też przy oknie, ale nie tak dużym i z gorszym widokiem.
W smutnym, refleksyjnym nastroju Paula oddaje się kontemplacji ruchu ulicznego. Musi przyznać, choć z bólem, że całkowicie zaufała temu chłopakowi. Po dwóch miesiącach codziennych rozmów, zwierzeń, żartów i bliskości niemal na granicy zakochania, kiedy nadeszła decydująca chwila, on stchórzył i nie przyszedł na spotkanie. Albo, co równie prawdopodobne, nie jest tym, za kogo się podawał, więc siłą rzeczy uznał, że ich przygoda dobiegła końca.
Nie, niemożliwe. Tak trudno w to uwierzyć.
Paula pociąga łyk karmelowego macchiato. Gęsta pianka zostawia na jej wardze wąsik. Dziewczyna próbuje zlizać słodki ślad, lecz to raczej daremny wysiłek. Karmel pod jej nosem trzyma się dobrze. „Cholera. Zapomniałam wziąć serwetkę. Znowu będę musiała
przejść obok pary gołąbków”.
Na wszelki wypadek zagląda do plecaka w poszukiwaniu chusteczek higienicznych. Wzdycha ciężko, bo naturalnie ich tam nie dostrzega. Wyjmuje ze środka książkę, kładzie na stole i po usunięciu tej przeszkody zaczyna od nowa przetrząsać plecak. Z tym samym skutkiem: chusteczek jak nie było, tak nie ma. Wzdycha jeszcze raz, ciężej.
Podczas akcji poszukiwawczej na piętrze pojawia się nowy klient i siada na kanapie na wprost dziewczyny. Paula wzdycha po raz trzeci, zrezygnowana, po czym podnosi głowę znad plecaka. Wtedy jej wzrok pada na chłopaka. On akurat też na nią patrzy, a ponieważ
jest całkiem przystojny, więc Paula odruchowo się uśmiecha. Natychmiast jednak przypomina sobie o karmelowych wąsach.
Niby przypadkiem zrzuca ze stołu książkę, schyla się po nią i wykorzystując sytuację, pośpiesznie wyciera ręką usta, policzki a nawet dla pewności czubek nosa. Gotowe, uratowana. Nagle widzi tuż przed sobą twarz chłopaka, który tymczasem zbliżył się do niej bez słowa i nachylił, żeby zaproponować chusteczkę higieniczną.
– Proszę – odzywa się wesoło nieznajomy, wyciągając paczkę z kieszeni spodni. „Jaki cudowny uśmiech”, myśli dziewczyna. – Chociaż właściwie chyba się spóźniłem.
Komentarz roześmianego przystojniaka wywołuje w Pauli pragnienie gwałtownej śmierci. Policzki płoną jej ze wstydu. Speszona, sięga po książkę, lecz kiedy próbuje wrócić do normalnej pozycji, uderza głową o blat stołu.
– Aj!
– Nic ci się nie stało?
– Nie. Wszystko w porządku. – Paula ma teraz okazję przyjrzeć się chłopakowi dokładniej. Jest dość wysoki, ubrany w czarną bluzę i niebieskie, lekko znoszone dżinsy. Duże brązowe oczy, włosy jak na jej gust odrobinę zbyt długie. Poza tym jest naprawdę niczego sobie. – Dziękuję za chusteczkę, ale nie będę jej potrzebować.
Chłopak uśmiecha się i chowa chusteczki do kieszeni.
– Nie ma za co. Wobec tego wracam na swoje miejsce.
Paula opuszcza wzrok, czekając, aż nieznajomy usiądzie na kanapie.
Po krótkiej chwili spogląda dyskretnie w jego stronę. „Autentyczne ciacho… Dosyć! O czym ty myślisz, dziewczyno!”.
Do porządku przywraca ją lekki ból głowy. Dotyka miejsca, gdzie się uderzyła, ale na szczęście nie wyczuwa żadnego wybrzuszenia. „Uff. Jeszcze tylko tego by mi brakowało”. Przypomina jej się, co zwykła mówić mama: „Dziecko, ty to masz twardą głowę”. I proszę, Paula znowu musi przyznać jej rację.
Nastolatka uśmiecha się po raz pierwszy tego popołudnia. Wypija łyk kawy, tym razem bardzo ostrożnie, po czym otwiera książkę tam, gdzie kilka godzin wcześniej skończyła czytanie. Rzecz nosi tytuł Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie włoskiego autora Federico Moccia. Opowiada o miłości siedemnastoletniej studentki i trzydziestosześcioletniego dziennikarza. Paula nie jest wielką amatorką lektury,
ale Miriam tak piała nad tą książką, że w końcu i ona nabrała ochoty, by ją przeczytać. I nie żałuje. Przeciwnie, śledzi losy bohaterów z zapartym tchem. Podziwia dojrzałość Niki – tak ma na imię główna bohaterka, zaledwie o rok starsza od Pauli – a także fakt, że zdobyła serce Alessandro pomimo dzielącej ich różnicy wieku. Której nastolatce nie marzyłby się taki namiętny romans? Chociaż Paula wolałaby osobiście, żeby jej wybranek był jednak nieco młodszy.
Ostatnia refleksja przywołuje wspomnienie świeżo poniesionej porażki. Wystawił ją, drań.
„Ech...”.
Prawie nieświadomie, Paula ponownie zerka w stronę kanapy, na której siedzi chłopak o ładnym uśmiechu. Tym razem nie odwzajemnia jej spojrzenia.
– Ale heca – wyrywa się dziewczynie na głos. Pochłoniętemu lekturą przystojniakowi zostało zaledwie kilka stron do końca. Paula musiała aż przechylić głowę, by upewnić się, że jej oczy się nie mylą. Nie, nie mylą się. Tytuł książki brzmi: Wybacz, ale będę ci mówić skarbie.
Wreszcie chłopak zdaje sobie sprawę, że jest obserwowany. Spogląda na Paulę, a następnie opuszcza wzrok na okładkę jej książki. Potem znów szybkie spojrzenie na dziewczynę i w końcu jego twarz się rozpromienia.
– Podoba ci się? – zagaja młodzieniec.
„Pewnie, że tak, głuptasie. Jak może mi się nie podobać, skoro to najładniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałam”, myśli Paula, zanim odpowie pytaniem:
– Słucham? – I przybierze niewinną minkę osoby, która nie ma pojęcia, co się wokół niej dzieje.
– Zauważyłem już wcześniej, kiedy książka ci upadła... A właściwie jak tylko tu wszedłem, a ty szukałaś czegoś w plecaku.... No więc zwróciłem uwagę, że czytamy to samo. Jestem ciekaw, czy ci się podoba.
– Aha... Tak, podoba mi się, oczywiście.
– Ładna historia, prawda? Poczekaj...
Nieznajomy wstaje z kanapy, zabiera kawę i książkę, po czym siada obok Pauli. Ona, zaskoczona, ponownie oblewa się rumieńcem, jednocześnie poprawiając się w myślach: ten chłopak nie jest przystojny, jest superprzystojny.
– Nie masz nic przeciwko? Wolałbym nie krzyczeć przez pół sali...
– Nie, jasne, siadaj.
W tej sekundzie z głębin atomówkowego plecaka dobiega, wyjątkowo głośno, hit Don’t stop the music Rihanny. Paula podskakuje w miejscu i pospiesznie zaczyna szukać telefonu. Trwa to chwilę, lecz w końcu go odnajduje. Dzwoni Miriam.
– Przepraszam, przyjaciółka – wyjaśnia szeptem ślicznemu chłopcu, który ponownie obdarza ją uśmiechem, wykonując przy tym uspokajający gest. Paula przechodzi do drugiej części pomieszczenia, okupowanej wcześniej przez zakochanych.
– Tak?
– Jak tam, kochana? Sytuacja cały czas pod kontrolą? – Miriam wyrzuca z siebie jednym tchem. – Nie przeszkadzamy ci, mam nadzieje?
– Jaka sytuacja? I dlaczego miałybyście mi przeszkadzać?
– No, siedzimy tu sobie razem, Diana, Cris i ja. Poczekaj. Odezwijcie się dziewczyny…–W słuchawce daje się słyszeć piskliwe „cześć”, po którym następuje niecenzuralny komentarz, bardzo w stylu przyjaciółek. – To na dowód naszej miłości i troski o ciebie. Jak tam randka?
„Ojej, randka!”. Paula załapuje wreszcie, lecz czuje, że właśnie w tym momencie nie ma ochoty opowiadać wszystkiego koleżankom, a zwłaszcza przyznawać im racji. Pomija więc milczeniem fakt, że została wystawiona do wiatru.
– W porządku. Sytuacja pod pełną kontrolą. Nie mogę teraz rozmawiać. Dzieje się tu trochę i…
– Aach! Dzieje się...! Mmm. Cmok, cmok, cmok. Dobra, nie narzucamy się więcej, mała. Ale jutro zażądamy od ciebie dokładnego sprawozdania. Dziewczyny, kończymy. Pożegnajcie się ładnie...
Po chóralnym „na razie, kochamy cię” wraz z nowym werbalnym i mocno nieprzyzwoitym dowodem przyjacielskiej czułości, rozmowa zostaje zakończona.
Paula prycha, kręcąc głową. „Wariatki”, myśli sobie i wraca do stolika. Przystojniak czeka obok kanapy, z książką pod pachą.
– Niestety, muszę lecieć. Strasznie późno się zrobiło. Za dziesięć minut zaczynam zajęcia.
„Jakie zajęcia? O tej porze?”.
– Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że zakończenie przypadnie ci do gustu.
Po tych słowach przystojny nieznajomy o cudnym uśmiechu opuszcza pędem kawiarnię.
Paula siada z powrotem na swoim miejscu, rozmyślając o tym, że już najwyższa pora wrócić do domu, wziąć gorącą, relaksującą kąpiel, a co najważniejsze, przez jakiś czas trzymać się z dala od komputera. Zgarnia ze stołu książkę, by schować ją do plecaka i wtedy zauważa coś dziwnego. Umieszczona przy ostatnich stronach zakładka z pewnością nie należy do niej.
„Ten głuptak pomylił książki i wyszedł z moją”.
Otwiera książkę w zaznaczonym miejscu. Na górze strony niebieskim długopisem napisano: „Alexpisarz@hotmail.com. Na wypadek, gdybyś chciała pogadać o zakończeniu”.
Wiadomość początkowo wywołuje uśmiech na twarzy Pauli, który po chwili przeradza się w chichot. Dziewczyna wsuwa książkę do plecaka i zmierza w stronę schodów, nie mogąc zapanować nad niemądrą miną.
„Zabawny koleś. Podrzuca mi książkę z dziwną propozycją, a potem zmyka, gdzie pieprz rośnie. Pacan”. A właśnie, skoro mowa o pacanach: inny młodzieniec, wysoki i przystojny, wbiega co sił w nogach po schodach kawiarni. Tak się spieszy, że nie zauważa Pauli. Zderzają się, dziewczyna upada z impetem na ziemię, on niemal przewraca się na nią, lecz w ostatniej chwili udaje mu się złapać odrobinę równowagi tak, że kończy na kolanach tuż przy niej. Z rąk wypada mu czerwona róża. Młodzi patrzą na siebie zaskoczeni. Kiedy wzrok chłopaka prześlizguję się po leżącym na podłodze plecaku, jego twarz rozświetla szeroki uśmiech.

Tego samego marcowego dnia, w tym samym mieście, kilka godzin przed spotkaniem Pauli i Angela.
Z redakcji wyszli już niemal wszyscy. Pozostał jedynie szef, który jak zwykle siedzi zamknięty w swym małym gabineciku, i on, Angel, pracujący nad zakończeniem artykułu na temat pewnego szkockiego zespołu, niezwykle modnego ostatnimi czasy w Wielkiej Brytanii. Cicho, cichutko z głośników płynie All you need is love, jednak nie w oryginalnym wykonaniu The Beatles, lecz wersja z filmu Love actually. Wszystko, czego potrzebujesz, to miłość.
Chłopak kolejny raz przebiega wzrokiem dopiero co ukończony tekst. Właściwie po napisaniu każdego nowego zdania czyta całość. „Już prawie, prawie”, myśli.
Pisanie i muzyka – oto dwie rzeczy, które naprawdę go pasjonują. Oczywiście zatrudniająca go gazeta nie jest szczytem marzeń w tej branży, tak samo zresztą jak jego zarobki. Angel uważa jednak, że jak na pierwszą poważną pracę, w wieku dwudziestu dwóch lat, trafił nie najgorzej i że z czasem na pewno dane mu będzie rozwinąć skrzydła. Na przykład pracować dla „The Rolling Stone”. Ale na razie czuje się zadowolony z tego, co ma. Wielu jego kolegów ze studiów do tej pory nie znalazło pracy. A jemu się poszczęściło: może pisać o tym, co lubi.
Piosenka kończy się i zaraz zaczyna następna, I finally found someone, śpiewana w duecie przez Briana Adamsa i Barbrę Streisand. Angel uśmiecha się do siebie. Wspomina, jak przesłał ten kawałek Pauli przez MSN-a. Tytuł nic jej nie powiedział, ale kiedy usłyszała fragment, od razu skojarzyła: „Aaach, no tak! Znam to z Fabryki gwiazd!”.
A teraz on siedzi sam w pustej redakcji przed monitorem komputera i rozczula się na myśl o reakcji tej dziewczyny, która w ostatnich tygodniach skradła mu kawałek serca. Czy możliwe, by się zakochał?
Dziś ważny dzień. Po dwóch miesiącach codziennych rozmów w końcu się zobaczą, dotkną, poczują swój zapach. Nareszcie się przekona, dlaczego Paula aż tak bardzo mu się podoba.
Drzwi gabinetu szefa otwierają się i staje w nich on sam z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Prężnym krokiem pokonuje przestrzeń dzielącą go od biurka Angela.
– Udało się! Potwierdzone: dziś po południu odwiedza nas Katia. Będziemy mieli wywiad.
– Katia? Ta Katia?
– Znasz jakieś inne piosenkarki, które nazywają się Katia?
W ostatnich tygodniach ów pseudonim zyskał nieprawdopodobny rozgłos. Nie było nastolatka, który nie miałby na swoim iPodzie piosenki Ilusionas mi corazón, utrzymującej pierwszą pozycję na listach sprzedaży przez cały poprzedni miesiąc. Dziewczyna z impetem wkroczyła na scenę muzyczną ze swym pierwszym singlem.
– Gratuluję! Pan przeprowadzi wywiad?
– Nie, Angel. Ty się tym zajmiesz. Maite i Valeria wyjechali z miasta. Ja już jestem trochę za dorosły do tego rodzaju rozmów. Wam obojgu na pewno łatwiej się będzie dogadać. Jesteście niemal w tym samym wieku.
Angel z trudem zdobywa się na uśmiech. Że też właśnie teraz spadło na niego takie zadanie. Kiedy akurat miał wolne popołudnie i umówił się z Paulą. „Nie licz na stałe godziny pracy. Od dziennikarza wymaga się pełnej gotowości bojowej o każdej porze dnia lub nocy”, lubił powtarzać mu szef, gdy przyłapywał go na sprawdzaniu zegarka pod koniec dnia.
– Na którą umówiłeś spotkanie? – pyta pełen niepokoju Angel.
– Jej agent powiedział mi, że przyjadą gdzieś około czwartej.
Angel wykonuje w myślach szybkie obliczenia – czasu potrzebnego na wywiad oraz dotarcie na randkę. Przy odrobinie szczęścia skończy o czwartej trzydzieści lub za piętnaście piąta. W czterdzieści minut powinien bez większych problemów dotrzeć metrem na umówione miejsce. Nie zdąży wprawdzie wrócić do domu, żeby się przebrać, ale to nie problem. Zawsze ubiera się przyzwoicie: elegancko, a jednocześnie swobodnie i niezobowiązująco. I nie jest to nabyty zwyczaj. Taki już ma styl.
– W porządku, szefie. Zajmę się tym. Zaraz napiszę pytania.
– Doskonale, Angel. Tu masz wszystko. – Na biurku młodego adepta dziennikarstwa ląduje segregator z fotosami, wywiadami, artykułami o Katii oraz jej najnowsza płyta. – Pogrzeb też w necie. Tylko żadnych harców na komunikatorze, rozumiemy się?
Chłopak uśmiecha się. Czy szef wiedział o jego tajnych rozmowach z Paulą w chwilach wolnych od pracy?
– Oczywiście. Zaczynam natychmiast.
Na prawie dwie godziny Angel zapomina o całym świecie, pochłonięty studiowaniem informacji o młodej piosenkarce. Jej płytę przesłuchał już kilka razy. Minuty płyną, do spotkania pozostaje coraz mniej czasu. Jak również do randki z Paulą. Za piętnaście czwarta kończy układać plan wywiadu.
Angel idzie do pokoju szefa i wręcza mu owoce swej pracy: pytania są osobiste, ale nie wścibskie. Wiele z nich dotyczy muzyki, lecz udało się uniknąć sztampy. Ogólnie szkic wywiadu jest dość ostrożny, choć niepozbawiony swoistego uroku. Ponadto Angel zdaje sobie sprawę, że pytania to zaledwie pięćdziesiąt procent tego, o czym będą rozmawiać podczas spotkania. Najlepsze wywiady wychodzą spontanicznie, podczas swobodnej pogawędki dwóch przychylnie nastawionych do siebie osób. Scenariusz pomaga w sytuacji, gdy w głowie znienacka pojawia się pustka.
Szef doczytuje pytania do końca, kwitując je zadowolonym uśmiechem.
– Świetna robota. Nie ulega wątpliwości, że w tym zawodzie zajdziesz daleko i wkrótce opuścisz skromne progi naszej redakcji.
Pochwała z ust Jaime Suáreza wywołuje łatwo zauważalną radość u jego młodego podwładnego. Mimo to Angel nie potrafi powstrzymać się od nerwowego zerknięcia na zegarek.
– Czwarta piętnaście. Zaraz powinna tu być.
Niestety, do godziny wpół do piątej Katii nadal nie udaje się dotrzeć do redakcji. Ani do za piętnaście piąta. Mija piąta, lecz sytuacja nie ulega zmianie. Angel zaczyna obgryzać paznokcie. Nie może uwierzyć w swojego pecha. Coraz bardziej spięty co pół minuty sprawdza godzinę.
Nie ma złudzeń, nie zdąży na spotkanie z Paulą. W przypływie desperackiej nadziei włącza komunikator, licząc, że zastanie na nim dziewczynę i zdoła uprzedzić ją o spóźnieniu. Oczywiście na próżno, Paula nie jest podłączona.
Piąta piętnaście. Poziom zdenerwowania staje się trudny do zniesienia. „Cholera, wpół do szóstej!”. Paula już pewnie na niego czeka z tym swoim dziecinnym plecakiem. „Do diabła, jeszcze róża!”.
Zupełnie wyleciała mu z głowy tego popołudnia. Dzień wcześniej kupił tuzin dla mamy. Jak przypuszczał, nikt nie zauważył, że w bukiecie zamiast dwunastu róż było trzynaście. Ta jedna dodatkowa miała posłużyć za znak rozpoznawczy na randce.
„Jak romantycznie!”, skomentowała Paula. Rzeczywiście, Angel również uważał samego siebie za romantyka, ale w pełni przystosowanego do czasów, w których żył. Słuchał z równym upodobaniem Metalliki, co Rihanny, Laury Pausini i El Barrio. Z lekturą sprawa wyglądała podobnie: jednakowo cenił Agathę Christie i Ruiza Zafóna, Pérez-Reverte oraz Stephena Kinga. Tak samo swobodnie nosił sportowe marynarki, jak i przetarte dżinsy. Angel
czuł, że odnalazłby się w każdej epoce i w każdych okolicznościach. A to dzięki swemu charakterowi, na który składały się spontaniczność oraz niechęć do przedwczesnego samookreślenia się. Na studiach często im powtarzano, że aby osiągnąć sukces, człowiek potrzebuje dwóch rzeczy: umiejętności asymilacji oraz różnorodności zainteresowań. Angel posiadał obydwa te atrybuty.
– Przyjechała! – wydziera się Jaime Suárez od drzwi gabinetu.
Właśnie przekazała mu tę informację dziewczyna z recepcji. Chwilę później redaktor naczelny pędzi co sił w nogach, by powitać długo oczekiwanego gościa.
Angel bierze głęboki wdech i także zmierza ku wejściu. Naprzeciw niego, w drzwiach redakcji, pojawiają się pogrążeni w przyjacielskiej pogawędce Jaime Suárez oraz menadżer wokalistki, Mauricio Torres, w marynarce i pod krawatem. Towarzyszy im Katia. Uśmiecha się, lecz nie uczestniczy w rozmowie.
– Wybaczcie nam spóźnienie. Udzielaliśmy wywiadu w pewnej rozgłośni radiowej na drugim końcu miasta i jakoś tak się zeszło. Ledwie zdążyliśmy zjeść po małej kanapeczce, jadąc do was.
– Proszę się nie przejmować. Wiemy aż za dobrze, jak to jest z mediami. Zresztą nawet sobie nie zdawaliśmy sprawy z upływu czasu.
Angel, który tymczasem dołączył do tamtej trójki, unosi wysoko brwi, pomimo iż bardzo stara się nie dać po sobie poznać niezadowolenia.
– Ach, Angel, jesteś tu. – Jaime ujmuje za ramię swego ulubieńca. – Przedstawiam Angela Quevedo, który przeprowadzi wywiad.
Chłopak wyciąga rękę do menadżera, a następnie, trochę stremowany, całuje dziewczynę w oba policzki, choć początkowo również i ją chciał powitać uściśnięciem dłoni.
W rzeczywistości Katia wygląda dużo ładniej niż na zdjęciach, które Angel studiował tego popołudnia. Sprawia wrażenie, jakby z całej postaci emanowało coś w rodzaju wewnętrznego światła; jej twarz tchnie spokojem. Prócz tego obezwładniający uśmiech oraz oczy koloru najbardziej niebieskiego z możliwych, zapewne dzięki odpowiednio dobranym soczewkom kontaktowym. Jej drobna sylwetka od razu przywodzi na myśl powiedzenie, że małe jest piękne. Jedyne, co mogłoby burzyć poczucie ogólnej harmonii, kiedy się patrzy na tę dziewczynę, to jej różowe włosy, chociaż w gruncie rzeczy tak jej z nimi do twarzy, jakby były naturalne. Mimo że podczas występów zwykła nosić kreacje dość infantylne, pasujące bardziej do Punky Brewster niż do odnoszącej sukcesy piosenkarki, na rozmowę w redakcji ubrała się w ciemne obcisłe dżinsy i czarno-czerwoną dyskretną bluzkę. Do tego, do kompletu ze spodniami, dżinsowa krótka kurtka, którą teraz trzyma w rękach.
– Dobrze, kochani. Zostawiamy was samych, żebyście mogli się skupić na wywiadzie – mówi szef, wskazując menadżerowi drogę do gabinetu. Wie, że warto zapewnić Angelowi odrobinę intymności przy tego rodzaju zadaniach. Chłopak potrafi wiele zdziałać, gdy zostawić go sam na sam z rozmówcą.
No nareszcie! Kiedyś trafiłam na tę książkę w necie i zastanawiałam się, kiedy zostanie u nas wydana. Za równo po opisie, jak i fragmencie wnioskuję, że zapowiada się dość ciekawie. Lekka, przyjemna, idealna na wieczór. Kupię, jak mi przybędzie trochę funduszu. tutajpoczkategori
Kurczę, ciekawy ten fragment! Chyba nawet kupię tą książkę, nie ma co! Nie wiedziałam, że mogę się tak wciągnąć!
Ja też się nawet wciągnęłam. Tacy sympatyczni ci bohaterowie. I nawet coś tam jest związane z tym "Trzy metry nad niebem" tutajpoczkategori
Nie sięgnę. Czytałam bardzo negatywną recenzję....
Mnie ani opis "Piosenek dla Pauli"nie przekonuje,ani powyższy fragment.
Podobnie jak Violet czytałam negatywną opinię na jej temat, co mnie jeszcze bardziej w tym utwierdziło. Tak więc raczej nie sięgnę. tutajpoczkategori
Ostatnio przeczytałam taką niesamowicie niegatywną recenzję na blogu pannu Indywiduum bodajżę (przepraszam, jeśli przekręciłam nicka) - zjechała książkę doszczętnie, zatem chyba rzeczywiscie nie jest warta zainteresoania zwłaszcza tych starszych czytelników - cukierkowe bajeczki mnie nie ciągną
^^Też czytałam tę recenzję, ale wolę się sama przekonać jak to jest z tą książką
Fragment mi się nawet spodobał, może być zabawna tutajpoczkategori
Oo, coś o mojej imienniczce, na pewno przeczytam
A ja przeczytam, choć pewnie to będzie romansidło jak nie wiem ,ale fakt,że powieść jest hiszpańska bardzo mnie przyciąga. Na pewno przeczytam tutajpoczkategori
Mnie zachęciła liczba stron. Uwielbiam długo książki, ale mam nadzieje, że autorka miała o czym pisać...
Szczerze, naprawdę po tej książce spodziewałam się jakiegoś takiego "wow", a dostałam gniota jakich mało. Stąd ta moja negatywna recenzja. Wszystko przez rozczarowanie i frustrację... tutajpoczkategori
Hm... ostatnio dużo słyszałam o tej książce, jednak przeczytałam kilka negatywnych recenzji i nie jestem już do niej tak pozytywnie nastawiona.
Dwa dni wcześniej.
On: Przyniosę czerwoną różę.
Ona: Czerwona róża! Jak romantycznie!
On: Tak już mam. Wiesz o tym przecież.
Ona: A mnie rozpoznasz po fioletowym plecaku z Atomówkami.
On: Ale ty jesteś dziecinna!
Ona: Tak już mam, przecież wiesz.

Po plecaku z atomówkami? Szesnastolatka? O_o Nie czytam tego.

Nawet miło się zapowiadało, ale jak widać większość - też przeczytałam recenzję Panny Indywiduum i powiedzmy sobie szczerze - nie zachęciła mnie

Tylko po przeczytaniu fragmentu mogę stwierdzić, że to nie będzie żaden Moccia :-/
Plecak z Atomówkami. Muszę to mieć. Hehe... Powrót do góry
A może autorka była tak wspaniałomyślna i zamiast napisania kilku części o tytułach "Pierwsza piosenka dla Pauli", "

Otóż nie. Wcale nie była wspaniałomyślna, bo w planach ma już dwie następne książki. Wystaczy spojrzeć na (chyba) ostatnią stronę tej książki żeby się o tym przekonać...
16 lat to piękny wiek, prawda? Nie jest się już dzieckiem, ale dorosłym jeszcze też nie. Z jednej strony to piękny okres w życiu każdego, a z drugiej pełen rozterek, kłótni, płaczu. Pójście do liceum, pierwsza miłość, imprezy ze znajomymi. I tak to się wszystko przeplata ze sobą – radość i smutek, miłość i nienawiść, przyjaźń, zdrada…

Paula ma prawie 17 lat. Na czasie internetowym poznaje Angela – starszego o ponad 5 lat dziennikarza muzycznego. Po 2 miesiącach ciągłych rozmów internetowych nadchodzi czas spotkania na żywo, jednak Angel niemiłosiernie spóźnia się na randkę. Paula czekając na dziennikarza spotyka w kawiarni bardzo przystojnego chłopaka o przepięknym uśmiechu – Alexa. Tak się składa, że oboje czytają tą samą książkę, a Alex podstępnie podrzuca Pauli swój adres e-mail. Kogo z nich wybierze Paula?

Książka jako całość okazała się całkiem przyjemna. Miło się czytało, była to na pewno odmiana od fantastyki czy paranormalnych romansów. Jest to prosta historia o rozterkach 17-letniej dziewczyny. Były w niej jednak momenty, które naprawdę potrafiły wyprowadzić mnie z równowagi.

Język powieści jest bardzo prosty, łatwy w odbiorze, łatwy w zrozumieniu. Nie ma zawiłości językowych, wszystko jest klarowne i przejrzyste. To, a także fakt, że rozdziały są dosyć krótkie, sprawia, że książkę czyta się niezmiernie szybko, mimo tego, że ma ponad 600 stron. Pomysł zwyczajny, życie nie jednej 16 czy 17-letniej dziewczyny dokładnie tak wygląda, więc nie ma tu niczego wybitnego. W każdym bądź razie jest to opisane naprawdę ciekawie i przyjemnie się czyta. Plusem jest też ładna oprawa graficzna. Bądź co bądź, ludzie są raczej wzrokowcami, więc różne elementy ozdobne sprawiają, że wszystko wydaje nam się ładniejsze.

Narracja trzecio osobowa z punktu widzenia wszechwiedzącego obserwatora. Mimo to, poznajemy punkt widzenia każdego niemal bohatera, co sprawia, że poznajemy ich coraz lepiej. Faktycznie, bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Jednak tutaj właśnie muszę dojść do sedna tego, co mnie w książce denerwowało. Główna bohaterka – Paula. Uważam, że 17-letnia dziewczyna nie zachowuje się tak jak ona. Z jednej strony chce być dorosła, a z drugiej zachowuje się jak 12-letnia dziewczynka. Nie chodzi już nawet o jej plecak z atomówkami. Po prostu odniosłam wrażenie, że ona jest strasznie zagubiona i dziecinna, wręcz niedojrzała emocjonalnie. To mnie niestety wyprowadzało z równowagi. Jej przyjaciółki momentami nie były lepsze, ale przynajmniej były bardziej dojrzałe, mimo wszystko. Co się tyczy Alexa i Angela – ich polubiłam, ich zachowania i wypowiedzi były naprawdę dużo lepsze niż głównej bohaterki. Nie wiem czy autorka chciała celowo przedstawić różnicę wieku pomiędzy 22-letnimi chłopakami i 17-letnimi dziewczynami, jednak myślę, że trochę przesadziła w tym przypadku. Co się tyczy rodziców Pauli – tutaj też doznałam lekkiego szoku, gdy padło hasło, że Angel mógłby być jej ojcem, bo jest taaaaaaaaaaaki stary. Naprawdę to też była przesada. W ogóle zachowanie rodziców Pauli było po prostu chore. Polubiłam również Irene, która przynajmniej dodawała pikanterii do całej historii.

Co do wątku miłosnego – uważam, że miłość Angela i Pauli była momentami przesłodzona. Czasami aż się niedobrze robiło od tej słodkości. Jednak gdyby przymknąć na to oko, to wątek zrealizowany całkiem dobrze, podobnie jak cała reszta. Mamy tutaj bowiem kilka wątków, nie tylko miłosnych, wszystkie jednak są ze sobą połączone i przeplatają się. Dużym plusem jest to, że poznajemy uczucia, myśli i punkt widzenia każdego bohatera. Jest tutaj także dawka pewnych emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Widać, że książka jest dopracowana, że zadbano o najmniejsze nawet szczegóły. Drobne niedociągnięcia, o których wspominałam, faktycznie są, ale przecież to się zdarza. Poza tym dobre opisy, które oddają nam widok miejsc i sytuacji wiele dają.

Całość oceniam naprawdę pozytywnie. Jest to po prostu historia codziennego życia, którą każdy z nas pewnie już nie raz widział, czy słyszał. Jest jednak opisana w lekki i przyjemny sposób. Na pewno mogę polecić ją nastolatkom, które powoli wchodzą w okres dojrzałości i spotkają się wkrótce z problemami, z którymi styka się główna bohaterka. Wam na pewno przypadnie do gustu. Jednak myślę, że dziewczynom nieco starszym również. Mnie się podobało, miłe oderwanie się od wszystkiego. Także ogólnie rzecz biorąc, polecam. Powrót do góry
Tytuł mi się podoba skojarzył mi się z moją przyjaciółką. recenzji żadnej nie słyszałam, nie czytałam. Wolę tego nie uzupelniać, sama ocenię. Jeśli gdieś oczywiście w bibliotece ją odnajdę xD
Coś Panna Indyviduum robi "Piosenkom dla Pauli" antyreklamę wszędzie. O tyle to dziwne, że tutaj ma napisane 3 posty (z czego dwa mają już po dwa lata, zaś trzeci właśnie o Pauli), a na Nastku - jeden, jedyny komentarz, również bardzo negatywny. Nie chcę Cię, Panno Indyviduum, oskarżać o nic, ale głupio to wygląda. Choć może po prostu już wyrosłaś z tego typu literatury...? Nie wiem. Widzę za to, że Shetani się podoba, chętnie przeczytam też opinie pozostałych czytelniczek - jestem ciekaw przyjęcia tej książki przez Was. Powrót do góry
Ja chyba po nią sięgnę mimo wszystko, zawsze takie książki mnie do siebie ciągnęły ;p
Paula to szesnastoletnia dziewczyna, która mieszka w pięknej i słonecznej Hiszpanii (swoją drogą, jak ja jej zazdroszczę!). Niedawno poznała przez Internet dwudziestodwuletniego dziennikarza muzycznego. Po wielu tygodniach wspólnego czatowania postanawiają spotkać się osobiście. I tu zaczynają się schody i porzucenie wszelkiej logiki. Naiwne dziewczę nie rozważa możliwości, że jej Angel może nie być tym, za kogo się podaje. Na spotkanie leci jak na skrzydłach, nie mówiąc nikomu dorosłemu gdzie się wybiera, nie bierze ze sobą na wszelki wypadek koleżanki, no bo po co. Gaz pieprzowy też został w domu.
Niestety, jej Ukochany aka Potencjalny Szalony Psychopata nie pojawia. Widocznie nie jest dżentelmenem, więc nie warto na niego czekać. Rozczarowana Paula zawędrowała do kawiarni, gdzie spotyka chłopaka (także pięć lat starszego, tak na marginesie), który czyta taką samą książkę, co ona. Cóż za szczęśliwie zrządzenie losu! Kiedy dziewczyna idzie odebrać telefon, Alex (bo tak się wielbiciel włoskich romansów nazywa) podmienia lektury, a do swojej wkłada jego adres e-mailowy.
Jakie będą tego skutki, możecie sami się domyśleć. Wspomniałam, że w głównej bohaterce podkochuje się jej kolega z klasy? A po drodze zaplącze się piosenkarka z różowymi włosami i słabością do dziennikarzy.

Jestem pewna, że każdy z was chociaż raz obejrzał jeden z hitów Polsatu – Trudne Sprawy, Dlaczego Ja albo Pamiętniki z Wakacji. Jaki to miało cel? Pośmiać się z głupoty bohaterów i fantazji scenarzystów. Fabuły toto nie ma, postacie spłycone jak tylko się da, ale nie tylko samymi ambitnymi dziełami człowiek żyje. Tu miałam podobne odczucia. Jakby autor robił to tylko dla żartu. (No właśnie. Autor. Uwierzycie, że napisał to mężczyzna?)
Albo jest naprawdę kiepskim pisarzem. Niestety, obstawiam to drugie.
Książka jest płytka i naiwna do bólu
A mogło być tak pięknie! Hiszpańska obyczajówka miała być powiewem świeżości na polskim rynku wydawniczym…

Bohaterowie. Nie można o nich powiedzieć wiele dobrego. Tak właściwie, nie można o nich powiedzieć NIC dobrego. Paula jest niesamowicie dziecinna jak na swój wiek. Nie mówię już o plecaku z atomówkami (który mnie po prostu zabił), ale o jej zachowaniu. Rzadko kiedy mówi z sensem, ma jednego chłopaka, ale flirtuje z dwoma innymi, jest nieodpowiedzialna i impulsywna… Długo by tak wymieniać. Jej przyjaciółki. Pomijając niesamowicie irytującą nazwę („suguski”, no litości! Jak w przedszkolu…), są puste i myślą tylko o chłopakach i graniu królowych szkoły. No tak, olejmy naukę, po co nam ona! Powtórzmy klasę po raz drugi a jak w końcu zdamy żyjmy na konto rodziców! Praca to taki nudne zajęcie dla kujonów. Dalej, Angel. Niby kocha Paulę, chociaż osobiście zna ją dopiero od tygodnia. Ale jest jeszcze Katia, piosenkarka, która ma na jego punkcie, hm… obsesję? I to dość mocną. Podsumowując, nasz dziennikarz jest jak chorągiewka na wietrze. Aleks to ten chłopak, który podmienił książkę. Nijaki i mało asertywny. Lata za nim dziewczyna, której nie lubi, ale zamiast powiedzieć jej to w twarz, próbuje ignorować i czekać aż wyjedzie.

Podsumujmy! Jest źle, a nawet bardzo. Ale jednak się śmiałam! Co prawda, nie w tych momentach, które według zamysłu autora miały być śmieszne, lecz z głupoty bohaterów, jednak zawsze coś! I była wzmianka o Beatlesach, których kocham. A więc naciągane 3/10. Nie polecam, ale kupcie, jeśli macie odwagę i nie chce wam się czekać, na kolejny odcinek Trudnych Spraw.

Nigdy więcej podobnych książek... Powrót do góry
Hmm.. Nie miałam pojęcia, że aby się wypowiadać muszę posiadać jakiś olbrzymi wynik komentarzy do postów Cóż, dobrze wiedzieć.

Endriu,
może zamiast czytać opinie innych sam sięgniesz po tę powieść? Sama jestem ciekawa Twojego zdania na jej temat
Nie chcesz mnie oskarżać, a oskarżasz. O co? O głupotę. Serdecznie Ci za to dziękuję
Cóż, takie jest życie w zakłamanym kraju w którym wyrażając swoje negatywne zdanie na temat tej czy innej książki, filmu czy czegokolwiek innego jest się oskarżanym o głupie zachowanie

Pozdrawiam,
Indyviduum

PS Sowa, urocza recenzja
No i teraz moja recka

-Eh, nudzi mi się.- powiedział pewnego dnia autor. I… zaczął pisać.

Hiszpańska telenowela z nierozgarniętym dziewczęciem w roli głównej? Może być ciekawie… Do tego weźmy jeszcze garstkę podkochujących się w niej przedstawicieli płci męskiej, szalone przyjaciółki z dziwnym pseudonimem, rodziców zamartwiających się o córkę i jakieś ładne miejsce. Tym razem pada na… Hiszpanię! I co wychodzi z takiego połączenia? Piosenki dla Pauli autorstwa Blue Jeans, mężczyzny(!!!) mieszkającego w Madrycie.

Paula ma siedemnaście lat, plecak z atomówkami, dziwne przyjaciółki i chłopaka, którego poznała przez Internet. Wreszcie nadszedł moment spotkania. Dziewczyna jest oczywiście podgenerowana, bo przecież nie wiadomo, kim okaże się tajemniczy dziennikarz muzyczny Angel, który się… nie pojawia! No chamstwo! Jak tak można? Paula zirytowana trwa z kawiarni tracąc nadzieję na pojawienie się Angela. Aż nagle dosiada się do niej inny chłopak, który czyta tą samą książkę. Sprytnie podmienia egzemplarze mając nadzieję, że dzięki temu dziewczyna będzie chciała go odnaleźć. Oryginalny sposób na podryw, nieprawdaż?

Nie mogę powiedzieć, że spodziewałam się dużo po tej książce. Bo nie spodziewałam się. Miałam nadzieję, że Piosenki dla Pauli to powieść czysto odstresowująca, nie zmuszająca do myślenia. Może coś w stylu książek Kate Brian czy niektórych Meg Cabot. Jednak tego, co wyszło z umysłu Blue Jeans arcydziełem nazwać nie można. Nawet wśród młodzieżówek ta powieść jest jakoś tak pomiędzy… Pomiędzy totalnymi gniotami, a doskonałymi lekturami na wieczór, które oprócz zapewniania rozrywki czegoś uczą.

Język.. Oho, temat rzeka! Co mogę powiedzieć o języku? Prosty. Nawet za bardzo. Krótkie zdania, czasem bez składu i ładu… A do tego przesłodzona otoczka miłości i czułości, która towarzyszyła bohaterom w prawie każdym momencie. A jak nie, to i tak nie dało się odczuć smutku, bo pozostawał niesmak po poprzednich stronach. Główna para (czyt. Angel i Paula) zdawali się nie myśleć, tylko co chwila oddawali się pocałunkom i przytulankom w jakimś zaciszu. Nie ważne, że dziewczyna nie powiadomiła rodziców o tym, że się spóźni. Nie ważne, że zapomniała o innym! Liczy się tylko ach-och-jaki-on-cudowny Angel.

I… Na łopatki rozłożyła mnie bezmyślność głównej bohaterki. Jak można być tak głupim? Przyjaciel żyje jak warzywo – ignorancja z jej strony. Chłopaka coś trapi – to samo. Podchodzi do niej nieznana osoba i zaczyna mówić jakieś dziwne rzeczy- od razu jej uwierzy, a co! Żyć nie umierać, bawić się trzeba. Ale zabawy ukazane w Piosenkach dla Pauli zupełnie mi do gustu nie przypadły… I.. Jeszcze suguski. No kto normalny nazywa cztery szurnięte nastolatki jak kolorowe cukierki? Teraz to już mnie nic nie zadziwi… Nawet siostra z obsesją na punkcie swojego brata (!).

Podsumowując, Piosenki dla Pauli to książka BARDZO przeciętna. Ale żeby można było ją nazwać mianem gniota, autor musiałby się bardziej postarać. Może dopchnąć więcej plecaków z atomówkami? O.o Nie umiem stwierdzić, czy książkę mam polecić… Bo jednak niektórzy mogą być bardzo oburzeni poziomem książki, inni zupełnie obojętni. Przyznam, że pomimo luk i infantylności, książkę czytało się miło… Nawet jeśli ma 600 stron.. Stawiam 3- i… Nie wiem, czy przeczytam część następną.. Może. Powrót do góry

Hmm.. Nie miałam pojęcia, że aby się wypowiadać muszę posiadać jakiś olbrzymi wynik komentarzy do postów Cóż, dobrze wiedzieć.



Weź się nie przejmuj takimi głupimi komentarzami. Recenzja jest super, bardzo wszystkim pomogła ustrzec się makabrycznej książki, a na forum mile widziane są recenzje od wszystkich, a nie tylko od osób, które wyrobiły sobie regulaminowy limit postów. Jeśli na szanownym Nastku komentarze od osób, które się wcześniej nie wypowiadały są traktowane jako gorsze i podejrzane (sic!), to po prostu nie warto tam zaglądać.
Na naszym forum jedyne co "głupio wygląda" panie endriu, to nie recenzje, a bezpodstawne oskarżenia i zarzuty.


PS Sowa, urocza recenzja

A dziękuję, bardzo mi miło. (:

Cóż, póki człowiek wypowiada się pozytywnie jest w porządku, ale broń Boże niech mu się nie spodoba - wtedy swoją opinię ma zachować tylko dla siebie, bo zrobi złą reklamę książcę. Promujmy więc gnioty! Powrót do góry


Cóż, takie jest życie w zakłamanym kraju w którym wyrażając swoje negatywne zdanie na temat tej czy innej książki, filmu czy czegokolwiek innego jest się oskarżanym o głupie zachowanie

Kochana, trafiłaś w sedno! I nie daj boże napisz recenzję negatywną i bądź jedyna, która uważa książkę za gniota, to Cie zjadą, że książki nie rozumiesz. No cóz, akurat Piosenki dla Pauli miałam w ręku, fragment przeczytałam i zgadzam się z Twoja opinią, ale z drugiejs strony nie mamy już po naście lat więc może inaczej odbieramy pewne rzeczy. W każdym bądź razie mnie się Twoja opinia podoba i niczym się nie przejmuj
Ja myślę, żę to jest książka bardziej dla takich nastolatek w wieku 13 czy 14 lat. Sama główna bohaterka ma niby 17, a jednak zachowuje się własnie jak jakaś 13latka. Poza tym myślę, że jak są osoby, które sporo czytają, to po prostu mają coraz większe oczekiwania od książek, dlatego np. Piosenki dla Pauli mogą im nie do końca przypaść do gustu, a osoba, która dopiero zaczyna czytać może być z tej książki zadowolona. Powrót do góry
Dziewczyny, dziękuję bardzo za wzięcie mnie w obronę
Nie mam już konta na Nastku i nie będę się tam wypowiadać, bo nie chcę być jakimś zakłamańcem. Przykro mi się zrobiło, ponieważ moje "działania" wydały się endriu podejrzane i nieuczciwe, a ja chciałam tylko nakreślić czytelnikom czego mogą się spodziewać po "Piosenkach dla Pauli".

Shetani, zgadzam się z Tobą w stu procentach. Osoba, która na warsztacie miała niezliczoną ilość książek oczekuje od każdej następnej czegoś wyjątkowego. Irytuje się, kiedy okazuje się, że powieść rozczarowuje coraz bardziej z każdą kolejną stroną, jednak początkujący czytelnik czy czytelniczka może się tą samą powieścią zachwycić bez reszty

Jeszcze raz wam dziękuję
I postaram się zaglądać do was częściej
A mnie nie dotyczy argument - "za stara". Mam trzynaście lat i młode pokolenie wcale nie jest takie głupie, jak główna bohaterka. I było mi aż wstyd, kiedy czytałam "Piosenki"...
Przypomina mi się sytuacja z "Kac Wawa" i Tomaszem Raczkiem... Powrót do góry

A mnie nie dotyczy argument - "za stara". Mam trzynaście lat i młode pokolenie wcale nie jest takie głupie, jak główna bohaterka. I było mi aż wstyd, kiedy czytałam "Piosenki"...
Przypomina mi się sytuacja z "Kac Wawa" i Tomaszem Raczkiem...

Serio masz trzynaście lat? O.o A ja dotąd żyłam w przekonaniu, że jesteś moją rówieśniczką.. No okej...

Hm, no cóż, mnie w sumie też nie... Przy głównej bohaterce czułam się bardzo dziwnie.. Wszystkie jej decyzje diametralnie różniły się od tych, które ja bym podjęła... I znam wielu siedemnastolatków, i oni serio zachowują się dojrzalej niż nasza głupia Paula.

A mnie nie dotyczy argument - "za stara". Mam trzynaście lat i młode pokolenie wcale nie jest takie głupie, jak główna bohaterka. I było mi aż wstyd, kiedy czytałam "Piosenki"...
Przypomina mi się sytuacja z "Kac Wawa" i Tomaszem Raczkiem...


Ja nie uogólniam i nie mówię, że wszyscy. Bo są 13 latki bardzo ogarnięte i dojrzałe, ale w większości spotyka się zupełne przeciwieństwa. Wszystko zależy od doświadczenia. Powrót do góry

(...) po prostu zaniepokoiło mnie to, że to Twoja jedyna wiadomość u nas, a na tamtym forum pierwsza (i jedyna) po długim czasie nieobecności, była tak skrajnie negatywna. w przypadku stałych użytkowników nie widziałbym w tym nic niezwykłego, a akurat w Twoim wydało mi się to dziwne. zwłaszcza że i tu i tu pisałaś o tej samej książce i tylko o niej.

jeśli jesteś osobą, która ma dużo ciekawego do powiedzenia/napisania, to mi się to bardzo podoba. tylko wtedy dobrze by było, żebyś pisała więcej, do czego Cię serdecznie zachęcam, czy to u nas, czy na książkachmłodzieżowych.

widzę, że napisałaś tam coś o oskarżaniu Cię o głupotę - to o tyle dziwne, że niczego takiego nie napisałem, a jedyne słowo zaczynające się na "głu" występuje w zdaniu "głupio to wygląda". bo wygląda po prostu na wynik nieuczciwej konkurencji - "głupio" ma tu znaczenie "dwuznacznie" lub - jak wolisz - "podejrzanie". prawdopodobnie jestem na to zwyczajnie przeczulony, po prostu zbyt wiele razy spotykałem się już w internecie z nieuczciwymi działaniami (zwłaszcza często można je zaobserwować w miejscach, gdzie użytkownicy mają dużą swobodę w wyrażaniu swoich opinii, np. w katalogach firm czy... na Allegro), dlatego Twoje wpisy wzbudziły moje podejrzenia. miałem nadzieję, że mi coś odpiszesz i rozwiejesz je w pył. ;)
(...)
ja Cię zachęcam do większej aktywności, dzięki której będziesz jedną ze stałych użytkowniczek, której opinie - pozytywne bądź negatywne - nie będą budziły podejrzeń. :)

Weź się nie przejmuj takimi głupimi komentarzami. Recenzja jest super, bardzo wszystkim pomogła ustrzec się makabrycznej książki, a na forum mile widziane są recenzje od wszystkich, a nie tylko od osób, które wyrobiły sobie regulaminowy limit postów. ;) Jeśli na szanownym Nastku komentarze od osób, które się wcześniej nie wypowiadały są traktowane jako gorsze i podejrzane (sic!), to po prostu nie warto tam zaglądać.
Na naszym forum jedyne co "głupio wygląda" panie endriu, to nie recenzje, a bezpodstawne oskarżenia i zarzuty.

Po pierwsze - proszę o nieutożsamianie Nastka ze mną. Nastka tworzycie Wy, ja tylko odwalam brudną robotę. ;)
Po drugie - czy bezpodstawne...? Pewnie tak, bo powodowane jedynie moimi wcześniejszymi doświadczeniami. Ale o tym już napisane wyżej.

Tak czy inaczej przepraszam za zamieszanie i postaram się częściej gryźć w język. Tyle ode mnie, pozdrawiam. :)
endriu wystarczyło się rozejrzeć w necie. Panna Indyviduum prowadzi bloga już od kilku lat. Recenzje natomiast pisuje dla kilku portali. Google nie gryzie, a ułatwia życie. I można uniknąć wysuwania pochopnych wniosków. Powrót do góry
Endriu,

tak, uraziłeś mnie.
Nawet nie przejrzałeś moich wcześniejszych recenzji. Nawet nie zajrzałeś na mojego bloga, którego, jak wspomniała Violet, prowadzę od kilku lat. Nie zerknąłeś na to z kim współpracuję. Kompletnie nic, ale oskarżenie o "podejrzane działania" wysnułeś na podstawie jednej, jedynej recenzji i dwóch komentarzy na temat słabej książki i jeszcze "naskarżyłeś" na mnie publicznie.

Tak, recenzja jest ostra, bo książka jest słaba (przynajmniej dla mnie - to tylko moje subiektywne odczucie), ale czy to od razu znaczy, że jestem jakimś hejterem?
Nawet nie zadałeś sobie trudu, żeby do mnie napisać i zapytać, dlaczego aż tak źle odebrałam "Piosenki dla Pauli", ale skrobnąć na temat tego, że rzekomo, robię tej powieści antyreklamę na forum publicznym to już napisać mogłeś, prawda?
Tak się nie robi. Nikomu.

Na przyszłość naprawdę zastanów się kogo i o co oskarżasz, bo przez takie bezpodstawne wysnuwanie wniosków możesz komuś zrobić o wiele większą krzywdę niż dotknąć go do żywego.

Przeprosiny przyjęte.
Jedna z niewielu obyczajówek przez które jestem w stanie przebrnąć... (być może to przez mój romantyczny nastrój, który dopadł mnie z okazji wiosny i... kilku innych wydarzeń), choć skłaniam się do teorii, że to chyba przez wielowątkowość i to jak postacie, "które na oczy się nie widziały" swoimi decyzjami i zachowaniami oddziaływują na siebie nawzajem. Natomiast irytujące są dialogii prowadzone przez głównych bohaterów: Kocham Cię. Ja Cię mocniej. Ja Ciebie jesze mocniej... Ponad to razi kilka błędów w druku oraz powtarzające się epitety, określenia i porównania (moja 11-letnia siostra ma bardziej rozbudowany wachlarz słów), co ewidentnie jest błędem autora (Blue Jeans jest pseudonimem mężczyzny, jak głosi tył okładki książki). Koniec końców: polecam książkę, mimo niedociągnięć w stylu i błędów popełnionych przez tłumacza/wydawnictwo. Powrót do góry
Druga część: "Czy wiesz, że cię kocham?" zaplanowana jest na jesień 2012 roku.



Drugi tom bestsellerowych „Piosenek dla Pauli”, pełna intryg, miłości i rozterek współczesna opowieść o dorastaniu, miłości i pierwszych trudnych wyborach.

Koniec szkoły, wakacje. Ostatnie trzy miesiące nie były łatwe dla Pauli i jej przyjaciółek. Ale wyjazd do Francji otworzył nowe perspektywy, pozostawił po sobie sprzeczne odczucia i wewnętrzny niepokój. Gorące lato sprzyja zakochanym, a zakochani często popełniają mniejsze lub większe pomyłki. Czy Paula zwiąże się z Alanem, Francuzem, który wyraźnie coś do niej czuje? Czy Miriam i Diana odnajdą miłość, o której marzą? A może prawdziwe szczęście jest tuż, tuż, tylko trudno je dostrzec?
Nie czytałam "Piosenek dla Pauli", ale bohaterka kręciła z trzema chłopakami, a w drugiej części pojawia się kolejny? No to ma niezłe powodzenie albo jest wyjątkowo kochliwa, hehe Powrót do góry
Wydaje mi się, że ta książka ma tyle samo zwolenników co wrogów

Dzisiaj kupiłam, zobaczymy co z tego będzie ;D
http://www.cancionesparapaula.com/

To oficjalna strona serii, niestety jedynie po hiszpańsku. Grafika nie powala, ale przynajmniej można zobaczyć okładkę trzeciego tomu
Słyszałam o tym fenomenie, ale jakoś nie mogę się do niego zabrać (wolę powieści fantastyczne niż obyczajówki). Mimo wszystko fragment trochę mi zrobił smaczka. Może w najbliższej przyszłości przeczytam Powrót do góry
Czasami, kiedy mam ochotę na coś lżejszego zaczytuję się w obyczajówkach, ewentualnie w romansach. Bo ile można czytać w kółko o smokach i magii? Nawet mi się to kiedyś nudzi. Akurat tak się złożyło, że przygarnęłam do siebie pewną powieść, pt. Piosenki dla Pauli. O książce jakiś czas temu było dość głośno. Mnie w sumie ona nie zainteresowała za bardzo, ale kiedy miałam okazję się z nią zapoznać, postanowiłam spróbować.

Wszystko kręci się wokół tytułowej Pauli, która prowadzi idealne życie. 2 miesiące temu zaczęła pisać z Angelem przez komunikator, a teraz spotkała się z nim. Stanowią idealną parę – są młodzi, ładni i niczego nie brakuje im do szczęścia. W międzyczasie nasza bohaterka poznaje również Aleksa – początkującego pisarza, który od razu przykuwa jej uwagę…

W książce wszystkie wątki zostają tak wymieszane, że zaczyna się tworzyć mini Moda na sukces. Także już po 20 rozdziałach trudno się połapać, kogo w końcu kocha Paula, kogo Angel i w kim kocha się Mario. Jest to chyba najgorsza rzecz w tej książce, dlatego mniej więcej od połowy powieści chciałam żeby ktoś w końcu się z kimś przespał, bo byłoby po sprawie.

Piosenki dla Pauli są dość przewidywalne, żeby nie powiedzieć banalne. Nie reprezentują sobą nawet dobrego poziomu i z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej. W tej książce widać wpływ hiszpańskich telenowel, które oglądają zakochane nastolatki, mając nadzieję, że im też przytrafi się taka miłość.

Sami bohaterowie może nie byliby źle, gdyby nie ich bezmyślność i naiwność. Nie wyobrażam sobie, jakim trzeba być człowiekiem, by nie zauważyć, że nasz przyjaciel nie sypia po nocach, że chłopak nie mówi nam całej prawdy. Paula zachowuje się jak małe dziecko, które myśli tylko o tym, w co ubierze się na randkę, a Angel nie jak dwudziestodwulatek tylko jak dwunastolatek. Kolejną dołującą rzeczą jest naiwność rodziców dziewczyny. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że są tak głupi i jak ich córka dzwoni i mówi, że w sobotę rano idzie do biblioteki się uczyć, nie reagują. Czy mam dodawać do tego komentarz?

Nie wiem, po co autor wprowadził tak dużo różnicę wieku, między parą zakochanych, ponieważ ona nie jest ona w ogóle odczuwalna! Pisarz chciał chyba dzięki temu pokazać, że to zakazana miłość, jednak nie wiem za bardzo po co?

Szukam i szukam plusów, jednak im dłużej nam tym myślę, tym więcej widzę wad, a zalet na horyzoncie nie ma. Nie wiem, co tak zainteresowało czytelników w tej książce oraz czemu aż tyle portali postanowiło patronować tę powieść. Jest to chyba duży chwyt marketingowy i książka zapewne większości osób przejadła się już przed premierą.

Jakimś tam pozytywem może być Aleks, który przez całą książkę zachowuje się, jak normalny –zakochany w niedostępnej dziewczynie – chłopak. W dodatku jest pisarzem, przez co od razu rośnie w moich oczach. Potrafi być romantykiem, jednak nie buja w chmurach. Można go uznać za takie światełko w tunelu, tylko nie jestem pewna czy na pewno by mnie ono skusiło. Jednak, jeśli by przejrzeć tą książkę, to pan pisarz jest jedyną udaną rzeczą w niej, – że się tak wyrażę.

Cały czas o tym myślę i nie mogę przetrawić tego, że tą książkę napisał facet! Jak dorosły mężczyzna może napisać taki gniot, wyjęty prosto z telenoweli? Mi jakoś nie daje to zasnąć i po prostu sądzę, że musiał to być chwyt marketingowy, bo nie mam innego wyjaśnienia. Nie chodzi o to, że płeć męska nie powinna pisać romansów lub nie umie tego robić. Jednak ta powieść jest zwykłym babskim czytadłem, stworzonym tylko dla dziewczyn. Nie wiem czy ktoś z przeciwnej płci mógłby tak dobrze wcielić się w postać nierozgarniętej nastolatki. – Są to jedynie moje domysły.

Podsumowując. Książka jest okropna i nie ma w sobie nic wartościowego. Jeśli ktoś nie wierzy, niech sam się na niej przejedzie. Dlatego też książki nie polecam nikomu, w ostateczności fanom telenoweli i hiszpańskich seriali, które tak dumnie są u nas pokazywane. Innym odradzam lekturę.
Również spodobał mi się Aleks, wyróżniał się na tle tych banalnych, zapatrzonych w siebie bohaterów. "Piosenki dla Pauli" to najgorsza młodzieżówka, mam nadzieję, że już nie trafię na aż tak głupie powieści Powrót do góry
Polecam kawałek:
Rihanna - run this town HQ - niestety linka nie mogę wrzucić

teraz cały czas słucham i daje mi niezłego kopa !!!
Grubość książki mnie nie zraża. A raczej nie zrażała mnie przed przeczytaniem, bo kiedy książkę już skończyłam, nie mogłam się nadziwić, że udało się podobną historię rozwlec na te 700 czy nie wiem ile stron. Kolejne tomy przeczytam tylko z ciekawości, ale na razie o "Piosenkach dla Pauli".

Najpierw zalety, potem wady.
Zaleta pierwsza: zwykła powieść dla nastolatek. W środku jest dokładnie to co Wam reklamują (że takiej a nie innej jakości, to już pomijam).
Zaleta druga: chyba nawet wciągające...
Zaleta trzecia: można poczytać jako kontrast do czegoś bardziej ambitnego, żeby mózg nie musiał się wysilać.

A teraz przejdziemy do wad.
Po pierwsze jak ktoś już wspomniał, książka jest okropnie pogmatwana. Najpierw dziewczyna poznaje Alexa, który ją pokochał. Potem poznaje Angela, z którym zaczęła się całować na pierwszym spotkaniu, zaraz po obejrzeniu starannie jego tyłka. Potem dowiadujemy się jeszcze, że kocha ją Mario. Właściwie do jej odwiecznego, zakochanego przyjaciela, miałam najwięcej sympatii, bo po prostu było mi go żal, po tym jak potraktowała go Paula. Chociaż pomijając to wszystko, chyba mogłabym z czystym sumieniem powiedzieć: "co za frajer -.-".

Podsumowując: bohaterka jest zbyt idealna. W szkole idzie jej średnio, ale i tak się tym nie przejmuje, bo przecież i tak uda jej się w życiu każda rzecz, więc po co się zamartwiać? Ma świetny gust - co regularnie się podkreśla - idealną figurę, o czym autor również lubi wspominać, najczęściej słowami w stylu: "wszystkie jej kobiece kształty, były już idealnie widoczne, ale ciągle było w niej czuć młodzieńczą świeżość"... bla, bla, bla.
Co do innych bohaterów, mam podobne odczucia. wszyscy są piękni i pełni energii. Każdy został obdarzony nieprzeciętną urodą, idealną sylwetką, każdy chłopak jest wysoki, ma piękny uśmiech i oczy błyszczące intensywnym kolorem... człowiek ma wrażenie, że w Hiszpanii mieszkają same bóstwa. Może to zazdrość, może to nienawiść do idealizacji, ale już mnie mdliło od tego rozlewającego się we wszystkich możliwych kierunkach piękna.

Dodatkowo, nic mnie tak nie irytuje jak książki, gdzie jedynym dylematem dziewczyny jest wybór pomiędzy dwoma przystojnymi mężczyznami, z których każdy kocha ją do szaleństwa. To jest gorsze niż rozterki z "Klątwy Tygrysa".

Co poza tym? Reakcje bohaterów na różne zdarzenia.
Sześć lat różnicy to sporo, ale przecież gość nie miał 40 lat i żony z dziećmi. Więc dlaczego jej rodzice dostają paranoi, kiedy dowiadują się w jakim wieku jest Angel? Zachowywali się trochę tak, jakby nie wiedzieli, że osoby w wieku Pauli mogłyby ją wykorzystać dokładnie tak samo jak facet po studiach.
Druga rzecz. Jakim cudem, w rodzinie mówiącej sobie otwarcie o niektórych intymnych sprawach, w rodzinie, która wie, że ma idealną córeczkę o ślicznych miodowych oczach i figurze modelki... jakim cudem mogli się dziwić, że Paula ma chłopaka? Zareagowali na tę informację tak, jakby żyli chcieli sami wybrać jej życiowego partnera, a ona ich wyprzedziła. Trochę tego nie rozumiałam... Poza tym nie wiem za bardzo, kiedy byłby odpowiedni wiek na posiadanie chłopaka? Po ukończeniu wieku dwudziestu pięciu lat?

Ostatnia sprawa łączy się z poprzednimi narzekaniami na Paulę. Bo chyba sama jej postać, jest dla mnie najbardziej wkurzającym elementem książki.
Jak siedemnastoletnie dziewczyna może być tak dziecinna? Plecaczek w Atomówki... kolorowe literki w nicku, karmienie się ciasteczkami z czekoladą. Ludzie litości. Gdybym wiedziała, że jakiegoś gościa mogłoby to zachwycić, to chyba sama zaczęłabym nosić tornister z Kubusiem Puchatkiem -.- Właściwie rozumiem to tak: "co z tego, że zachowuje się jak pięciolatka, skoro jest ładna?"...
*** *** *** *** *** *** *** ***

Na tym chyba zakończę swoją recenzję, bo szkoda mi słów na resztę wad tej książki. Jedyne podstawy do polecenia jej są zapisane w tych trzech nędznych zaletach. Przepraszam, że tak się rozpisuję, ale to jedna z najgorszych powieści tego typu, jaką widziałam w życiu. Może jeszcze coś napiszę, a poza tym chętnie dowiedziałabym się od osób, które pokochały "Piosenki dla Pauli", dlaczego Wam się to spodobało i jakim cudem można polubić Paulę
Postaram się na przyszłość pisać krótsze posty Powrót do góry
Z góry uprzedzam miłośników książki, by tego nie czytali. Post jest wyrazem moich uczuć świeżo po lekturze, a te uczucia do szczególnie pozytywnych nie należą.

Piosenki dla Pauli – czyli jak umierają złudzenia odnośnie kondycji współczesnej literatury młodzieżowej

Niewiele jest książek, na które czekam. W gruncie rzeczy nauczona doświadczeniem wiem, że najlepsze są niespodzianki, czyli pozycje, co do których oczekiwań nie miałam wcale, bądź miałam, lecz szczątkowe. I tak po równie długiej, co bolesnej lekturze „Piosenek” stwierdzam, że wracam do metody chybił-trafił. Dla własnego zdrowia, bo nie lubię rozczarowań.
Na HIT Niebieskiego Dżinsa polowałam od około roku. Albowiem (na swoje szczęście) kupuję tylko te książki, które mnie zachwyciły. A wiele takich nie mam. Z każdą kolejną czytaną recenzją polowałam z coraz słabszą motywacją. Tym niemniej dotarłam do chwili, gdy w mojej nieocenionej lokalnej bibliotece pojawiły się „Piosenki dla Pauli”. Ucieszyłam się, mimo wszystko. A potem, niestety, zaczęłam czytać.
Na początek zaserwowano mały spoiler odnoście treści. A ja go, głupia zignorowałam. Albowiem już od pierwszych stron z każdej dosłownie litery wyskakuje infantylność. Infantylność absolutnie niestrawna, bo nie broni jej ani przeskok czasowy (tłumaczący niegasnącą słodycz literatury mojej wczesnej młodości) ani wiek bohaterów (bo PODOBNO są to ludzie dorośli, w co nadal wątpię). Niebieski Dżinsu najwyraźniej wyimaginował sobie, że jest drugim Moccią i zaserwował czytelnikowi pseudo-emocjonalną papkę. Bez polotu.
Paulę zniecierpiałam w momencie, gdy padła o niej pierwsza wzmianka. Co za pusta, durna, dziecinna bohaterka Nie wiem, jak wielka posucha na płeć piękną musi tam panować, że ma takie monstrualne powodzenie. A jeśli bycie taką jak Paula gwarantuje przysłowiowe „rwanie jak w burakach”, to chyba zaczynam rozumieć, dlaczego jestem singlem. Podejście do szkoły, życia, przyjaźni, rodziny… że nie wspomnę o loffcianiu (bo przez szacunek dla słowa na Em go nie użyję). Ale mimo wszystko żałosna makolągwa na pierwszym planie to jakaś współczesna moda i bywa, że postaci drugiego planu da się, mimo wszystko znieść. Suguski są płytkie i bezbarwne, nie żeby Paula była w czymkolwiek lepsza. Określenie „gimbaza” oddaje wszystkie moje uczucia, więc nie będę się produkować. Jedynie Diana ma jakąś tam osobowość, niestety przyćmiewa ją blask uroku Pauli. A co do absztyfikantów… Angel jest odpychający. Jego relacja z Paulą polega (z tego co zrozumiałam) na taplaniu się w wodzie/czekoladzie/czułościach. Byle nie w szczerości. Gdyby mój facet do każdego zdania dodawał „kochanie” czy inny lepki cukierek (pozostając w „Piosenkowej” metaforyce) poparzyłabym go żelazkiem. Albo przynajmniej uderzyła kablem. Alex też jest odpychający, a przy okazji, tak jak jego konkurent, pogrążony we własnej zaje…fajności. Z nich wszystkich najwięcej sympatii wzbudził Mario, a i tak go nie lubię. Reasumując… chyba oczekiwałam, że na przeszło sześciuset stronach bohaterowie będą mieli większe dylematy niż iść na randkę, zadzwonić, odkochać się, uprawiać seks, zakochać się, nie dzwonić, nie iść na randkę, odkocha… Ale cóż. Wyszło jak zwykle.
Swoją drogą, porażająca jest świadomość książkowej młodzieży. Nauka lata im koło miejsca w którym plecy tracą szlachetną nazwę. Uczucia innych osób (włącznie z rodzicami, którzy sprowadzani są do roli przeszkody) balansują mniej więcej w głębi tegoż samego miejsca. A zarazem, na każdym kroku, podkreślana jest ich dorosłość. I tak kolejny raz upewniam się, że niektórzy utknęli z pojęciem dorosłość włożonym w miejsce pojęcia dojrzałość. I smutam. Zadając sobie pytanie, dokąd ten świat zmierza. Czy to ja się starzeję? Lub, o z grozo, wyrastam z literatury młodzieżowej? Chyba czas kolejny raz wrócić półki „zaczytane doszczętnie”, zanim zwątpię.
Język powieści jest ciężki do przetrawienia. Nie lubię niczym nie usprawiedliwianego chaosu (denerwował mnie już u Mocci, choć jego rozgrzeszam, bo pisze nieporównywalnie bardziej interesująco). Niepotrzebne przeskoki czasowe - litości, jeśli pisze, że ktoś myślał NOCĄ, a tuż pod tym, że ktoś grał NOCĄ, to doprawdy nie trzeba opatrzać tego dopiskiem „w tym samym czasie”. No chyba że autor uznaje czytelnika za równie bezmyślnego jak jego postaci. Co do samej narracji - Irytował y mnie określenia „pisarz” czy „dziennikarz”. Biły mnie po oczach prawie jak określenia „czarnowłosa” czy „krótkoobcięty” używane zamiast imion bohaterów. Do tej pory myślałam, że takie zamienniki istnieją tylko w rzeczywistości opowiadań blogowych. Ale nie. W tej powieści hasają sobie częściej niż prawdziwe, poniekąd dość ładne, imiona. Język bohaterów równie płytki jak oni. Mdły, nadmiernie epatujący źle pojętym romantyzmem (?!) i zacukrowany na imen. Nawet na moje pobieżne czytanie (od trzysetnej strony nie dałam rady wnikać w głębiej, a chciałam skończyć, dla przyzwoitości, którą, w przeciwieństwie do bohaterów, posiadam, a co!) nie dawał się zdzierżyć. To ma być hit? Fenomen? Głos pokolenia? Powieść, o zgrozo, o miłości???
No właśnie. Słowo na Em. O ile małoletnie (choć dorosłe!) bohaterki jakoś można zrozumieć (no dobra, nie można, ale można próbować przepuścić to przez filtr wieku) to facetów nie bardzo. Z pewnej mentalnej płycizny zazwyczaj się, kurczę, wyrasta. I nie, dwa miesiące rozmów plus dwa tygodnie znajomości to nie jest prawdziwy związek, a wszyscy tam, bez mała, tak sądzą. Po trzykroć LITOŚCI! Tym bardziej, że nikt tam nie prowadzi rozmów, tam się albo płytko bredzi, albo myzia. A najczęściej jedno i drugie. W gruncie rzeczy poziom słów i poziom uczuć bohaterów balansuje sobie na dwóch różnych ścieżkach. Gdybym miała opisać miłość na podstawie „Piosenek dla Pauli”… może lepiej, że nie muszę. Bo kolejny raz bym zasmutała.
Ogólnie szokuje mnie fakt, jak płytko powieść osadzona jest w rzeczywistości. Idźmyż wszyscy tam, gdzie chwalą cię na każdym kroku, wszyscy cię kochają, a jedynym słusznym dylematem jest wybór między serią z metra ciętych, wystrzałowych ciach o zabójczych uśmiechach. Nic dziwnego, że chowane na takich powieściach pokolenie (bez uogólnień, ale niestety – to widać) wyrasta na puste, egocentryczne i zapatrzone w siebie. I chyba wolałabym, żeby moje dziecko nic nie czytało, niż czytało takie wypaczające bzdury. Bowiem lepszy świat wartości przedstawiają „Pokemony” czy „Dragon Ball”, że nie wspomnę o nieśmiertelnych Montgomery czy Siesickiej. I tak, kolejny raz rozczarowana, wyżyłam się hejtopodobnym słowotokiem. Trochę ulżyło. Ale z pewnością nie wrócę do kolejnej części tego niestrawnego potworka.
O JEZU! CO TO BYŁO?
Nie polecam nawet tym co lubią banalne i głupie historie. Powrót do góry


 

Drogi uzytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

 Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

 Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.