NajgroĹşniejsi wrogowie, z ktĂłrymi musimy walczyÄ sÄ w nas...
Jess Parker, wieczna outsiderka, otrzymuje zaproszenie do elitarnego tajnego Stowarzyszenia Kopciuszków. Wreszcie ma szansę odnaleźć się w szkolnej dżungli! Dziewczyna jest zachwycona, jednak kiedy Wiedźmy wypowiadają wojnę Kopciuszkom, ta bajka przestaje jej się podobać. Co gorsza, także wymarzony książę nie do końca spełnia oczekiwania. Jess będzie musiała się postarać, by jej historia skończyła się szczęśliwie. A może już nie chce nosić szklanych pantofelków?
Data wydania: 15.06.2011
Stron: 336
Cena: 32,90
Gdyby w środku nocy popularne dziewczyny, ubrane w białe suknie, zaczęły śpiewać coś o Siostrach i Stowarzyszeniu w blasku świec i proponować mi dołączenie do owego Stowarzyszenia, prawdopodobnie uciekłabym z wrzaskiem.
Jess Parker jednak tego nie zrobiła. Wbrew doświadczeniom "nowej" i zdrowemu rozsądkowi postanowiła zaufać i stała się świeżo upieczonym, szesnastoletnim Kopciuszkiem, walczącym z hordami Wiedźm, własną niepewnością i talentem do publicznych wpadek. Kopciuszki są dobre, Wiedźmy złe. Kopciuszki pomagają zwyczajnym dziewczynom rozwijać się, Wiedźmy chcą je kontrolować i dzięki regularnemu nękaniu zdobyć szerokie wpływy. Prosty, bardzo dziewczyński i różowy świat, pełen optymizmu z reklamy pasty do zębów.
Różowa jest okładka, różowy jest tytuł, róż wylewa się z każdej strony, a za nim płynie damska solidarność, tęcze i jednorożce. Ta cała otoczka sprawia, że największą frajdę sprawił mi fragment, w którym Jess jest żeńskim Anakinem Skywalkerem. Dla "miłości" odbywa krótki spacer w stroju, który przeraziłby prostytutkę, zachowując się przy tym jak rasowa ... suka. Do tego słaba, przewidywalna akcja, na którą składają się niespełnione marzenia dorosłej kobiety o perfekcyjnym życiu nastolatki w liceum z kilkoma łzawymi zdarzeniami.
Najbardziej dziwi mnie fakt, że w książce, chwalącej niemal na każdej stronie równouprawnienie, solidarność jajników i wysokie ambicje polityczne, sportowe itp. jest dosłownie jedna porządna bohaterka - Jessica Parker. Każdy inny Kopciuszek jest laleczką z plastikowej formy, której przyporządkowano kolor włosów, styl ubierania się, chłopaka i jakieś zainteresowania. Niezależnie od wieku, stopnia wtajemniczenia, przeszłości każda jest dziarską pięknością, która, szczerząc zęby, rozdaje ciasteczka pełne szczęścia i nigdy nie nawala. Natomiast ich przeciwniczki są wrednymi buntowniczkami na pokaz, niewiarygodnie głupimi i bezsensownymi cieniami przywódczyni, których szczytem złośliwości jest szantaż zdjęciami pijanego ojca, o którego alkoholizmie wszyscy wiedzą. Dziewczynom z "Carrie" mogłyby buty czyścić. Błagam, żadnej bójki, szarpania za włosy, wyzywania, wsadzania głowy do kibla? Oto nękanie w tęczowym świecie, gdzie odpowiedni stój rozwiązuje wszystkie twoje problemy.
Co gorsza, wśród szeregów męskich dziwne braki. Ojciec Jess jest raz wspomniany, jest jeszcze skrzywdzony, niemal idealny, boysbandowo - smutny Ryan i wredny Nick, męski odpowiednik Wiedźmy oraz zbiór "chłopaków Kopciuszków", równie identycznych jak one same. Ewentualnie epizodyczny, mamroczący pod nosem pijany ojciec Heather. Po żeńskiej stronie mamy całkiem sporo imiennych drugoplanowych Kopciuszków. Naprawdę, fantastyczny przykład równowagi, o której mówi Dobra Wróżka aka Sarah Jane:
"Kopciuszkom nie chodzi o damską władzę nad światem, ale o przywrócenie równowagi, zachwianej przed wiekami."
Brak silnych bohaterów obu płci odbija się na akcji. Jest po prostu przeciętna i przewidywalna, autorka usiłuje zadowolić wszystkich i między średnio ciekawe sceny wtrąca gadki "Uzdrów Swoje Życie Odpowiednim Wyglądem". Prócz nawijania o wyglądzie, zachowaniu i chłopakach Kopciuszki rzadko dyskutują o zainteresowaniach - ot tak wspominają, że tamta jest modelką, a inna koszykarką. Koszmarnie powierzchowne to równouprawnienie, więc (nie)dziękuję i wyskakuję z tego różowego pociągu donikąd.
Nie polecam, chyba, że chcesz się odurzyć tęczą, a do tego znacznie lepiej służy Nyan Cat. O damskich problemach i przyjaźni znacznie lepiej opowiada duet Pretty Little Liars & My Little Pony. Ponoć w konserwach dla kotów jest więcej mięsa niż w tych dla ludzi, ale i tak dziwię się, że w bajce dla pięciolatek jest więcej feminizmu niż w chwalącej się tym książce dla nastolatek.
Ocena: 2/10 (z litości i z sentymentu do Anakina) tutajpoczkategori